Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2017, 21:18   #391
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
W środku panował zaduch, a wszystko wokół nabrało unoszącego się zapachu ziół i suszonych grzybów. Pod wysokim sufitem rozwieszone były sznurki, na których powiewały z przeciągiem różnorakie rośliny. W środku panował półmrok i jedynie skrawek światła wpadał spod zasłonki do środka. Na przeciwko drzwi znajdowała się toporna lada, zaś za nią stały trzy regały pełne umagicznionych przedmiotów, przydatnych w każdej profesji poszukiwacza przygód. Były tu zwoje, napary, pierścienie oraz różdżki. Były rzeczy potrzebne do zakładania pułapek i do ich unieszkodliwiania. Venora widziała broń, pociski oraz kilka elementów umagicznionych pancerzy. Liny, torby podróżnika, plecaki i wiele innych.
Po chwili z zaplecza wyłonił się półelf o łysej czaszce i posępnej minie, ubrany w czarodziejskie szaty. Na jego ramieniu siedział wielki kruk, który przyglądał się uważnie gościom przybytku.
-Witajcie w sklepie Donisa- rzekł spokojnym i wyważonym tonem półelf. -Szukacie sposobu na zarobek, czy raczej chcecie pozbyć się ciążącego złota?- przeszedł od razu do rzeczy.


- Trochę jednego i drugiego - odpowiedziała rycerka zbliżając się do lady. Rozglądała się po wyeksponowanych przedmiotach szukając czegoś co by ją zainteresowało. Nie miała jeszcze pomysłu co mogłaby kupić, ale na pewno musiało być to coś co wspomoże ją w walce. - Na sprzedaż mam kilka przedmiotów i zwojów. Co do zakupu, to chciałabym się rozejrzeć.
Mężczyzna pokłonił się lekko i odwrócił na pięcie, by z jednej z półek zabrać fajkę, nabitą intensywnie pachnącym ziołem. Półelf przyłożył do cybucha jedną z kilku świec poustawianych w wnętrzu swego sklepu i odpalił fajkę. Z jego ust wyłonił się gęsty, siwy dym, który aż przegonił czarne ptaszysko. Kruk zatrzepotał skrzydłami i usiadł na szczycie jednego z regałów.
Venora zdjęła z ramienia torbę i zaczęła z niej wyciągać przedmioty na ladę. Cztery zwoje, tyle samo sztyletów, karwasze, półtoraręczny miecz, różdżka, pierścień, lekki młot i na koniec przeszywnica. Wszystko ułożyła schludnie w rządku.
- To mam na sprzedaż - powiedziała na koniec i spojrzała na właściciela sklepu. - Zainteresowana jestem na pewno czymś co zwiększy moją ochronę w walce lub wzmocni moje paladyńskie zdolności - stwierdziła.

Półelfowi aż zaświeciły się oczy, gdy ujrzał całą kolekcję magicznych przedmiotów. Który handlarz jego pokroju nie chciałby w swojej kolekcji tak zacnej przeszywnicy, czy też półtoraręcznego miecza.
-Cóż… Z chęcią bym to wszystko odkupił, jednakże mój budżet jest ograniczony… Niewielu podróżników twojego pokroju nas tu odwiedza…- mówił nie odrywając wzroku od zdobycznego ekwipunku panny Oakenfold.
-Mam złoto. Dwa tysiące monet. Mam też kilka kamieni szlachetnych wartych jakieś trzy tysiące monet… No i mogę też wymienić część tego co mam- zaproponował i szybko odwrócił się w stronę regału rozglądając się za czymś nerwowo. -Jest!- niemal krzyknął, gdy dostrzegł małą szkatułkę. Sklepikarz otworzył pudełko i ukazał Venorze prostą obrączkę -Ten pierścień sprawi, że twoje ciało stanie się odporne na ból- oznajmił przytakując głową.
Pierścień zainteresował rycerkę. Wzięła do ręki szkatułkę z nim i przyjrzała się rozmyślając nad zakupieniem go.
- Za ile chcesz go sprzedać? - zapytała.
-Nie wypada mi zdzierać złota ze szlachetnie urodzonej… Wymienię go na te zwoje i przeszywnicę- zaproponował z poważną miną.

Venora z mocno zamyśloną miną zastanawiała się czy zgodzić się na tą wymianę. Magiczne przedmioty miały to do siebie, że ich wartość mogła szybować naprawdę wysoko, o czym uczył ją jakiś miesiąc temu Virgo. Magia zaklęta w drobnych świecidełkach jak amulety czy pierścienie była najbardziej cenna, więc wymiana przeszywnicy i zwojów na obrączkę wydawała się być nie najgorszą decyzją. Rycerka nie odniosła też wrażenia by sklepikarz chciał ją okantować. Tak jak jeden taki mag z Marsember, choć akurat tamtemu wybaczyła w związku ze znalezieniem zwoju, który uratował Albrechta.
- Dobrze więc, niech tak będzie - zgodziła się i zamknęła szkatułkę, wkładając ją do magicznej torby. - Jeśli jesteś zainteresowany, to ten miecz mogę wymienić na złoto - poklepała półtoraręczny miecz, spadek po Żelaznym.
-Mogę przyjąć twój miecz. Jestem skłonny zapłacić za niego złoto i kamienie wartości czterech i pół tysiąca monet- zaproponował.
- Rozsądna cena - odparła paladynka, przystając na tą wymianę. - Jeśli lubisz opowieści związane z orężem jaki sprzedajesz, to ten miecz należał do skrzydlatego smoczydła, które własnoręcznie zabiłam - powiedziała obdarzając broń ostatnim spojrzeniem nim już nigdy go nie zobaczy.

Wzrok Donisa od razu powędrował w kierunku Balthazaara, który wyszczerzył swoje zęby, jakby Venorze na złość.
-Niestety, ale nie interesuje mnie przeszłość tych rzeczy. Jestem handlarzem i najważniejsze dla mnie jest zarobić coś na tych przedmiotach- odpowiedział szczerze.
Panna Oakenfold zgromiła jaszczura wzrokiem, po czym znów jej uwaga skupiła się na półelfie.
- Niewykluczone, że gdy kiedyś przyjdzie do ciebie poszukiwacz przygód to właśnie taka opowieść natchnie go do zakupu - mrugnęła do maga i zaczęła pakować swoje przedmioty do torby. - Miło było robić interesy - dodała i machnęła na smoczydło by iść do wyjścia. Venora korzystając respektu, który budził jej święty symbol wśród mieszczan szybko dowiedziała się, że najlepszym miejscem po kramie Donisa, była Wieża wschodzącego księżyca. Było to miejsce przypominające strukturą gildię magów.

Oczywistym było, że gdzie magowie tam handel magicznym ekwipunkiem. Balthazaar nie zgłaszał żadnego sprzeciwu, co do tego pomysłu więc kompani od razu skierowali swoje kroki na północ. Wieża unosiła się ponad dachami domów i była widoczna z każdego miejsca w Highmoon, lecz Venora wcześniej niespecjalnie zwróciła na nią uwagę. Budynek był ostatnim pomiędzy domostwami, a wrastającym w miasto fragmentem lasu.
Nie trudno było dotrzeć na miejsce, a jesienna aura tego dnia kierowała się jeszcze w stronę odchodzącego lata.
Był to spory budynek o solidnej podstawie i otaczającymi wieżę od wschodu i zachodu piętrowymi przybudówkami. To właśnie w tej po prawej znajdowały się wielkie wrota, które mogły pomieścić bez problemu czterokołowy wóz oraz powiewający szyld z napisem Wieża wschodzącego księżycu. Na sąsiednim skrzydle znajdowało się znowu malowidło przedstawiające błyszczące pomiędzy gwiazdami oczy Selune.
-No, na pewno się nie pomyliliśmy- smoczydło trąciło pannę Oakenfold łokciem w bok. Venora widziała podarowany mu miecz, przytroczony za pas.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-11-2017, 22:45   #392
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Czarnowłosą cieszyło, że Batlhazaar nosił ze sobą unikalną w wyglądzie i przeznaczeniu broń.
- No w końcu mam ze sobą świetnego tropiciela - odparła paladynka z mrugnięciem oka. - Chodźmy. Mam nadzieję, że żaden nie będzie kombinować. Dobrze, że Virgo mnie przyuczył z wyceniania broni i pancerza - westchnęła spoglądając na wieżę. Skinęła głową na jaszczura i ruszyła przodem. - Myślę, że jak wrócimy do Suzail to magiczna kolczuga, ta w twoim rozmiarze, może być już naprawiona - wspomniało jej się. - Dobrze by było, żeby chroniło cię coś więcej niż tylko ta skórzana kurtka i twoje łuski.
-Ta…- burknął pod nosem. Nagle drzwi przed nimi się otworzyły i ujrzeli małego chłopca z tubą na zwoje i listy. Chłopiec skinął głową Venorze i czmychnął w kierunku serca miasta. Sekundę później w drzwiach pojawił się dość niski i krzepki mężczyzna w nietypowej jak na te regiony zbroi.


Pełny pancerz o eleganckich zdobieniach, był sporo wart.
-Mogę pomóc?- spytał nieco zdziwiony.
- Eeee... - rycerka była zaskoczona napotykając ciężkozbrojnego wojownika. - Powiedziano mi, że tu jest najlepsze miejsce na sprzedaż magicznych przedmiotów i jest też duży wybór ich zakupu... - odpowiedziała już pewnym siebie tonem głosu, uśmiechając się przyjaźnie do nieznajomego.
-Jestem Balerick. Dobrze trafiłaś… Tyle, że mój pracodawca właśnie dostał ważną wiadomość i nie jestem pewien, czy przyjmie cię pani?...- zasugerował by się przedstawiła.
- Oh, tak gdzie moje maniery... - czarnowłosa zarumieniła się zdając sobie sprawę, ze swojego złego zachowania. Widać wiele dni spędzone na uganianie się po lesie i trakcie na bezludziu zrobiło swoje z jej wychowaniem. - Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn zakonu Helma z Suzail - przedstawiła się w końcu, tak jak należało na samym początku.

-Paladyn? Helma? Oh zapraszam do środka, gdyby to nie było ważne, pewnie byś tu nie zawitała- odsunął się od drzwi, otwierając je szeroko. Venora w pierwszej chwili chciała zaprzeczyć, w końcu była tu zupełnym przypadkiem, a nie wiedzona ważną misją, ale skoro już otworzył przed nimi drzwi... Krótki korytarz zamienił się w spore pomieszczenie, gdzie znajdowało się wiele książek, elementów pancerzy i kilka nietypowych sztuk broni. W środku znajdowało się wiele skrzyń oraz trzy odnogi korytarza prowadzące do osobnych pomieszczeń. We wschodnich drzwiach pojawił się mężczyzna w czarodziejskiej szacie.
-Musimy wyjść, kogo sprowadziłeś do kramu?- rzekł tonem z pretensją do Balericka.
- Och, przepraszam za najście... Ja tylko chciałam sprzedać magiczne przedmioty które zalegają mi w torbie, a sklepikarz którego odwiedziłam nie miał już złota za które mógłby je kupić - wytłumaczyła się Venora, gdy poczuła się winna, że jednak się tu wprosiła. Spojrzała na wojownika, później znów na maga. - Przyjdę później - dodała przepraszającym tonem.

Mag kiwnął głową odprawiając Venorę
-Szybko! Musimy udać się do siedziby miejskiej straży! Klaren został posądzony o atak na strażnika miejskiego! Ponoć jego niedźwiedź zarżnął dwoje ludzi przed dziedzińcem świątyni Oghmy!- krzyknął zdenerwowany czarodziej.
Paladynka zainteresowała się tym.
- Czy... Mogę jakoś pomóc? - zapytała, bo było to silniejsze od niej, nawet jeśli była pewna, że Balthazaara to może rozzłościć, że znowu się miesza w czyjeś sprawy. Mag spojrzał na rycerkę wymownie, po czym skierował spojrzenie na Balericka.
-To lady Venora. Paladyn w służbie Helma. Przybyła tu by handlować- wyjaśnił.
-Wybacz mi pani moje chłodne powitanie, lecz jestem przekonany, że straż popełniła błąd. Klaren był opiekunem lasu. Nie mordercą!- zacisnął dłoń w pięść.
- Dobrze... Ale gdyby była potrzeba mojej asysty w jakikolwiek sposób, to zatrzymałam się na dzisiejszy dzień w szynku "Błogosławiony poranek" - odpowiedziała mu, uważnie się przyglądając czarodziejowi. - Dobrze więc... Jak mówiłam, wrócę tu później, może nawet jutro o świcie, tuż przed tym jak wyruszę w dalszą drogę - dodała i skierowała się do wyjścia.

Czarodziej wyszedł z magazynu wartkim krokiem, lecz nie ciężkozbrojny wojownik
-Pójdź pani z nami. Spojrzysz na sprawę na chłodno, straże nie będą śmiały cię nie zaprosić na osąd…- przekonywał ją Balerick. Venora czuła na sobie również wzrok Balthazaara, choć nie wyglądał na rozzłoszczonego.
- Niech będzie, dla mnie to żaden problem, prowadźcie - odpowiedziała z powagą i skinęła głową. Spojrzała zaraz na smoczydło, upewniając się czy nie mruczy czegoś z niezadowoleniem pod nosem. O dziwo tak nie było. - Chodź - powiedziała do niego.
Balerick wyszedł na zewnątrz, a panna Oakenfold i smoczydło tuż za nimi. Mężczyzna nawet nie fatygował się zamykać na zamek drzwi. Marszem przebyli miasto aż dotarli do murowanego budynku, skąd słychać było potworne krzyki i ujadanie.
-To on! Sierżancie! Otwórzcie drzwi! Natychmiast!- krzyczał mag, uderzając w frontowe drzwi, lecz nikt ich nie trzymał i jeden ze strażników wpuścił ich do środka. Czarodziej znał drogę do lochu, skąd słychać było krzyk i płacz. Venora i reszta udali się do podziemi, mijając po drodze kilku strażników.

Na dole ujrzeli kilka cel, a w jednej z nich, szarpiąc kratę wił się mężczyzna o północnych rysach twarzy, w futrze i lekkim odzieniu, mimo chłodnawej aury. Szarpał kraty rękami ile miał sił w ramionach, a całemu zajściu towarzyszyła grupka strażników, którzy obserwowali zrozpaczonego druida.


Venora spojrzała pytająco na maga, ale nim ten cokolwiek mógł odpowiedzieć, paladynka skierowała wzrok na strażników.
- Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn z zakonu Helma w Suzail - przedstawiła się niezwłocznie. - Proszę zostawić nas chwilowo samych z więźniem, chcemy z nim pomówić w spokoju - dodała tonem dowódcy.
-Ależ pani!- zaprotestował jeden ze zbrojnych. -Toż to nasz więzień! na mocy nadanej nam przez króla Azouna i królewską regentkę! Zaklinam cię pani, nie mieszaj się w tę sprawę- rzekł stanowczo.
Rycerka uśmiechnęła się uprzejmie.
- Zakon Helma jest ceniony przez koronę w sprawach ochrony - zwróciła mu uwagę. - Nie chcę nikomu wchodzić w drogę, a jedynie was wspomóc w dociekaniu prawdy - dodała nieustępliwie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-11-2017, 21:45   #393
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Co to za krzyki?!- tubalny głos rozniósł się po schodach.
-Sierżancie!- strażnicy stanęli na baczność, a mężczyzna od razu skupił swój wzrok na smoczydle
-Kim do ciężkiej cholery jesteście?!- warknął zbrojny.
-Sir, to pani Venora z zakonu Helma- wyjaśnił naprędce jeden ze strażników.
-Przyznaj się lepiej, kto ci zapłacił byś go pojmał!- wypalił mag, który do tej pory jeszcze nie zdążył się przedstawić pannie Oakenfold.
-Jego pupilek zranił jednego z moich ludzi, a on go bronił i nie wykonywał poleceń! Możesz sobie krzyczeć, płakać i błagać, ale druid zostaje w lochu!- odparł sierżant. Mężczyzna miał jakieś czterdzieści zim na karku, co było widać po siwiejącym i krzaczastym wąsie. Mężczyzna miał na sobie mundur oraz solidny pancerz, a przy pasie spoczywał półtoraręczny miecz.
-Zabierać mi ich stąd!- wskazał palcem maga i towarzyszącego mu zbrojnego, co czarodzieja jeszcze bardziej zezłościło.

Strażnicy miejscy złapali mężczyznę pod ramiona chcąc go wyprowadzić z lochu, lecz to tylko zaogniło sytuację. Spętany w nadgarstkach druid zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, a Venora czuła w środku, że lada chwila wybuchnie tu prawdziwa wojna.
Paladynka miała wrażenie jakby wpakowała się w sam środek jakiejś tutejszej waśni w której dowódca był po jednej stronie, a mag po tej przeciwnej. Musiała coś zrobić i to szybko jeśli nie chciałaby sięgnięto po nieprzyjemne rozwiązania. Tyle dla niej samej dobrego było, że po przedstawieniu jej osoby nikt nie próbował Venory wyprowadzać siłą.
Rycerka zbliżyła się do szarpiącego się maga.
- Proszę się posłuchać. Przekrzykiwanie się nikomu tu nie pomoże - odezwała się panna Oakenfold spokojnym tonem do niego i spojrzała na towarzyszącego mu Balericka. - Proszę. Obiecuję się dowiedzieć co tu zaszło i dopilnować, żeby sprawiedliwości stało się zadość - zapewniła go.
-Bydlak tego szaleńca zaatakował strażnika miejskiego!- krzyknął dowódca ze schodów -Od samego początku nie godziłem się na to by zwierzętom pozwalano zbliżać się do palisady. Ale ten czaromiot za trzy srebrniki nagadał burmistrzowi bajek o życiu w zgodzie z przyrodą. Dwaj kretyni! Ludzie teraz nie wyjdą z domów! Albo wyjdą i wyniosą burmistrza!- krzyczał w stronę maga.

-Waaaaaaaa!- druid za ich plecami znów wpadł w napad furii i rozpaczy. Mężczyzna szarpał kratą i darł się tak, że aż mu żyła na skroni wyszła.
-Muszę go uspokoić- rzekł chłodno czarodziej.
-Nie ma mowy! Nie ufam ci i żadnej magii mi tu uprawiać nie będziesz. Zakazuje ci w imieniu burmistrza i nadanych mi praw!- warknął dowódca straży, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
-Tylko tak go uspokoimy!- odpowiedział stanowczo, zerkając w kierunku Venory, jakby oczekiwał jej poparcia.
- Czemu tylko magią można go uspokoić? - zapytała paladynka chcąc zrozumieć powód.
-A potrafisz inaczej?- spytał z ironią.
Panna Oakenfold już chciała podać alternatywę, ale czary miały to do siebie, że działały szybko. W końcu rycerka skinęła głową i spojrzała na zbrojnego.
- Proszę mu pozwolić. To nam wszystkim zdejmie kłopotów i będziemy mogli przystąpić szybko do przesłuchania

-Hola hola! Kościół Helma jest tu wysoce poszanowany, ale rozkazy możesz sobie pani w stolicy, czy Marsember wydawać. Tu wasza jurysdykcja nie sięga.- rzekł chłodno i stanowczo.
- Daleka jestem od rzucania rozkazami. Jedynie proszę. Jestem osobą, która chyba jako jedyna w tym towarzystwie bezstronna - odpowiedziała mu Venora spokojnym tonem. - Rozumiem pana punkt widzenia, jako dowódcy którego podwładny ucierpiał w starciu z osadzonym. Jednocześnie znam wielu druidów i każdy wykazywał się rozsądkiem by nie dążyć do waśni bez powodu. To na czym mi zależy to na sprawiedliwym osądzie.
-Niech tak będzie- odparł po chwili namysłu zbrojny oficer. Mag skinął mu głową i wyjął spod pazuchy tubę na zwoje. W środku było kilka zwojów. Czarodziej wydobył właściwy, odczytał jego zawartość a zielonkawa energia zapanowała nad emocjami druida, który w mgnieniu oka przestał krzyczeć i potrząsać kratami.
-Mówiłem, że to będzie niezbędne posunięcie…- skomentował po wszystkim czarodziej.
-To nic nie zmienia! Mam świadka, który widział jak niedźwiedź wybiegł z gaju i zaatakował jednego z moich chłopców. Sędzia Tyra może nawet posłać wyrok ścięcia- warknął sierżant.
- A co mówi sam poszkodowany? Jak mocne są jego obrażenia? - dopytała paladynka.

-Współpracujemy z miejscowym kapłanem Oghmy- odparł sierżant -Uleczył najgroźniejsze rany tego młodzika, ale nie był dość potężny by całkiem go postawić na nogi. Chłopak musi spędzić tam kilka dni by wrócić do zdrowia. Można z nim pomówić, to silny i charakterny młodzik- oznajmił stanowczo.
Rycerka pokiwała głową.
- Tak, niezwłocznie się tam udam. Myślę, że będę w stanie go w pełni uleczyć - stwierdziła z powagą Venora. - Czemu druid jest w takim razie zamknięty? I gdzie jest jego niedźwiedź w tej chwili? - pytała dalej.
-Jak to gdzie?! Gryzie glebę! A on ma szczęście, że do niego nie dołączył!-
-Uważaj na słowa!- krzyknął czarodziej.
-Przestańcie!- warknął Balthazaar, a mężczyźni przestali się przegadywać w jednej sekundzie.
-Prowadź do chłopaka!- nakazał szorstko jaszczur, a sierżant odwrócił się na pięcie i skierował na górę. Pozostali za wyjątkiem szeregowych strażników poszli w ślad za nim.

Droga do świątyni Oghmy była krótka. Niewielki posąg bóstwa w bibliotece był klimatycznym miejscem. Kapłani boga wiedzy mieli na sobie ciemnozielone szaty. Była ich trójka. Krzątali się między regałami z masą tytułów na półkach.
Sierżant prędko wytłumaczył sytuację i najmłodszy z duchownych zaprowadził grupkę na piętro, gdzie leżał opatrzony strażnik.
-Nie pozwolę mu odejść. Nocą może wdać się gorączka, a wtedy skona w męczarni- wytłumaczył kaplan. Młody chłopak z zabandażowanymi ramionami, leżał nieruchomo na polowym łóżku.
-Nie męczcie go zbytnio- poprosił kapłan opuszczając pomieszczenie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-11-2017, 15:42   #394
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Dajcie mi przestrzeń. Chcę z nim porozmawiać na spokojnie. Bez krzyków - powiedziała spoglądając znacząco po dowódcy straży i magu, by zostali przy wejściu do sali. Następnie pewnym krokiem paladynka zbliżyła się do młodzieńca i przysiadła na prostym taborecie stojącym tuż przy leżance. Uważnie przyjrzała się mu.
- Witaj. Jestem Venora. Przyprowadzono mnie tu bym ciebie uleczyła. W zamian szczerze opowiesz mi jak to się stało, że tu się znalazłeś. Dobrze? - powiedziała cichym i ciepłym tonem głosu.
Chłopak był zdziwiony osobistą interwencją nieznajomej paladynki w jego sprawie. Spojrzał badawczo na swego sierżanta, następnie na smoczydło i dopiero na koniec kiwnął Venorze głową.
-Tak pani- zgodził się. Venora przelała na młodzieńca objawioną moc, a na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga. -Dziękuję moja pani…- obdarował ją szczerym uśmiechem.
-Mów chłopcze jak było- z tyłu głos zabrał Balerick, widząc jak czarodziej zaczyna się pieklić.

-Właściwie nie ma wiele do opowiadania. Dostaliśmy przydział na patrol północnej wyrwy. Tak nazywamy miejsce, gdzie brakuje fragmentu palisady na rzecz gaju- wyjaśnił pannie Oakenfold. -Kiedyś w tym miejscu, do Highmoon wdarła się grupa mrocznych elfów…- syknął chłopak.
-Od tamtej pory gaj patrolują nasi ludzie- rzekł chłodno sierżant zza pleców Venory. -Mówiłem, że miejsce druidów jest poza miastem, ale wy musieliście sprosić tu tego śmierdzącego…- mundurowy znów zaczął się nakręcać, lecz chłodne spojrzenie smoczydła skutecznie go uspokoiło.
-Przechodziliśmy obok kaplicy Shaundakula, kiedy pomiędzy drzewami pojawił się niedźwiedź. Wiedzieliśmy, że to pupil druida. Nigdy nie stwarzał problemów, więc uznaliśmy, że nie ma sensu łapać za broń. Myliliśmy się, a zwierz tocząc z pyska pianę, rzucił się na mnie…- chłopak spojrzał na Venorę, a następnie na czarodzieja. -Nie mieliśmy wyjścia Madericku… Musieliśmy go zabić, skoro zagrażał nam, to mógł zagrozić obywatelom…-

-Ty masz wyrzuty sumienia? To nasza robota! Chronimy mieszczan przed takimi incydentami! Zdechł bo zasłużył!- wypalił znów sierżant.
-A co z Klarenem? On też was zaatakował?- wtrącił czarodziej Maderick.
-Tak. Tak jakby. Kiedy towarzyszący mi w patrolowaniu strażnik zawołał na alarm, wsparły nas dwa patrole. W ruch poszły kusze. Niedźwiedź padł, a kilka chwil później z gaju wyłonił się druid. Krzyczał coś w nieznanej mi mowie, wymachiwał rękami. Próbowaliśmy go uspokoić, ale jego moc sprawiła, że z gleby wydarły się korzenie okolicznych drzew i wszystkich nas spętały. A to jest już przestępstwo… - wyjaśnił.
-Jak go pojmaliście?- Balthazaar zbliżył się do polowego łóżka.
-Klaren nie zauważył, że jeden z naszych zdążył odskoczyć przed jego pułapką. Kiedy druid próbował uleczyć niedźwiedzia, strażnik podszedł i ogłuszył go obuchem w głowę- wyjaśnił.
-A powinien skrócić o głowę!- dodał stanowczo sierżant.


Panna Oakenfold miała strapioną minę. Z tego co opowiadał jasno wychodziło, że druid stracił panowanie nad swoim zwierzęciem i nie był w stanie go odwołać.
- Czy macie wyznaczone terytoria, gdzie kończy się miasto a zaczyna rejon będący pod ochroną druida? - zapytała paladynka uleczonego, zastanawiając się jeszcze nad powodem dla którego niedźwiedź mógł wpaść w złość.
-Rejon chroniony przez druida?- spytał zdumiony sierżant. -To my jesteśmy od ochrony! On jest od sadzenia nasion i szukania wnyków przy ścieżkach!- warknął mężczyzna. -Wieczorem będzie tu goniec z wyrokiem sędziego. Jutro o świcie wymierzymy sprawiedliwość. Myślę, że to będzie stryczek- odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie. Paladynka powiodła za nim wzrokiem, po czym pokręciła z niezadowoleniem głową.

-Musimy coś zrobić! Klaren to dobry człowiek…- wtrącił się Maderick.
-Nie wiem… Nie wiem czy to ważne, ale kiedy niedźwiedź na mnie biegł… Przez sekundę wydawało mi się, że jego oczy lśniły czerwienią…- odezwał się strażnik.
- Mógł być, więc pod wpływem złego uroku... - skomentowała rycerka. - Dziękuję ci, to bardzo ważne dowiedzieć się co się tak naprawdę wydarzyło. Jeśli sobie coś jeszcze przypomnisz to przyjdź do mnie, znajdziesz mnie w szynku Błogosławiony Poranek - dodała i poklepała go po ramieniu. Wstała od leżanki i spojrzała po pozostałych. - Wróćmy do druida - stwierdziła. - Nie dobrze, że stało się co się stało, ale musimy dojść do sprawiedliwości i zapewnić, żeby na przyszłość takie rzeczy się już nigdy nie wydarzyły

Kompani wartko udali się do budowli, gdzie siedzibę miała miejska straż.
-Chcesz zająć się tą sprawą?- spytał Balthazaar półszeptem.
- To nie kwestia tego co chce, tylko tego co powinnam - odparła mu z powagą rycerka. Szła tuż obok smoczydła by móc swobodnie z nim mówić. - To bardzo trudna sprawa... - mruknęła pod nosem. - Rozumiem rozgoryczenie dowódcy, w końcu to jego obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom... No i wydaje się, że strażnicy zareagowali właściwie, niezależnie od powodów dla, których zwierzę wpadło w szał. Druid próbował wszystko załagodzić. W sumie to sam na własnej skórze poczułeś coś takiego, wtedy jak z Dzikiem rzucilibyście się sobie do gardeł, gdyby Srebrny Sokół nas wszystkich nie spętał roślinami. Ale wiadomo, że często opiekunowie lasów mają problem w relacjach z mieszkańcami miast... Pewnie gdyby druid nie został ogłuszony to zapanowałby nad zwierzęciem, pewnie nawet uleczył strażnika chcąc naprawić szkody po swoim pupilu... Ale to jest już tylko gdybanie. Mamy co mamy... Choć uważam, że kara śmierci jest mocno przesadzona, to nie można tej sprawy zostawić bezkarnie, bo mieszkańcy stracą zaufanie do władz i poczucie bezpieczeństwa... Szczególnie, że wszystko miało miejsca przy miejskich murach - westchnęła ciężko i wbiła spojrzenie w niebo.

Venora zmarszczyła brwi. - Tyle, że jeśli faktycznie ktoś rzucił urok na towarzysza druida to może się okazać, że jest tu większy problem pogrzebany niż się wszystkim wydaje. Nie tak daleko jesteśmy przecież od miejsca gdzie walczyłam z kultystką Bane'a, a i chłopak wspomniał o problemach z drowami jakie ma miasto - spojrzała na Balthazaara. - W tej chwili chyba jedyne co może uniewinnić druida to znalezienie tego co doprowadziło do furii niedźwiedzia - dodała i smoczydło mogło się już spodziewać, że ich udział w tej sprawie najpewniej nie będzie się kończył na rozmowie z druidem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-11-2017, 21:13   #395
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ale co chcesz zrobić?- spytał jaszczur. -Druid nie jest zbyt rozmowny, strażnik wszystko powiedział, a z tego co wspominał sierżant nie było innych świadków. Chcesz gadać z trupem niedźwiedzia?- wzruszył ramionami.
- Rozmawiać z trupem niedźwiedzia... Żarty sobie robisz -Venora przewróciła oczami. - Wiem już coś, więc wiem o co pytać druida. Może teraz dowódca straży nie będzie dyszał nam po plecach i spokojnie będę mogła pomówić z oskarżonym - wyjaśniła swój punkt widzenia. - Jeśli druid niczego nie powie to ja nie będę miała innego wyjścia jak zostawić tą sprawę samą sobie... No może jeszcze obejrzymy miejsce gdzie to wszystko się wydarzyło - dodała na koniec, wyraźnie nie chcąc odpuścić.
-Czyli lochy i siedzący w nim druid- przytaknął jej głową. Highmoon było małym miastem w zestawieniu z Suzail. Kilka chwil później grupka dotarła na miejsce, gdzie od razu skierowali się do piwnicy. Nikt ich po drodze nie zatrzymywał, ale przed celą z druidem stał strażnik.

Druid miał na sobie odzienie ze skór, a jego głowę chronił niedźwiedzi skalp, zasłaniający plecy aż do wysokości lędźwi. Jego ciało zdobiło kilka dziwacznych malowideł, ukrytych pod warstwą brudu i błota. Mężczyzna dyszał ciężko i nerwowo, ale już nie był ogarnięty straszliwym szałem. Jego oczy gniewnie spoglądały na wizytatorów, mimo iż wśród nich był jego rzekomy znajomek czarodziej Mandrick.
-Wszystko w porządku?!- spytał mag, lecz nim zbliżył się do krat celi, strażnik zatrzymał go gestem ręki
-Proszę nie podchodzić- rzekł chłodnym tonem zbrojny.
Venora już miała się zbliżyć, na odległość taką na jaką pozwalał strażnik, kiedy przypomniały jej się słowa chłopaka, którego uleczyła. Sięgnęła więc do swojej torby i wyciągnęła z niej mosiężny diadem. Założyła go sobie na głowę i dopiero wtedy się zbliżyła do celi druida. Stanęła kilka kroków od niego i skupiła się na jego osobie.
- Powiedz mi, co się wydarzyło w lesie? Dlaczego twoje zwierze oszalało? - zapytała go w języku jaki rozumiał.

Dzikus zerwał się z podłogi, na której siedział i doskoczył do krat ściskając je tak mocno, jakby chciał je odgiąć.
-To był mój najlepszy przyjaciel! A oni zaszlachtowali go jak jakiegoś orka!- wycedził przez zaciśnięte zęby, a po policzku spłynęła mu łza.
- Rozumiem, że jesteś w rozpaczy po stracie. Lecz jeśli nie dowiem się co tam zaszło to możesz nie mieć już czasu na opłakiwanie przyjaciela. Proszę. Odpowiedz mi na pytanie- odparła mu spokojnym tonem głosu.
-Towarzyszył mi od wielu lat. Znałem go jak członka rodziny. Potrafił rozszarpać nawet najtwardszego przeciwnika, ale nigdy nie atakował bez mojego rozkazu- odpowiedział tupiąc przy tym nogą.
- Wierzę ci - stwierdziła paladynka patrząc mu prosto w oczy. - Ale coś się wydarzyło tamtego dnia, że straciłeś nad nim panowanie. Strażnicy widząc twojego towarzysza nie złapali za broń, bo ufali, że nic on im nie zrobi. Stała się jednak tragedia - czarnowłosa powoli i ze spokojem wypowiadała słowa. - Strażnik, którego twój niedźwiedź zaatakował, na szczęście przeżył. Uleczyłam go. Wspomniał mi, że w ślepiach zwierzęcia widział czerwone błyski

-Jaki błysk?- łkał mężczyzna. -Nie musiałem go pilnować. Wiedział jak ma się zachować w pobliżu ludzi. Nigdy nie musiałem go pilnować, nigdy!- podkreślił -To nie mogło być opętanie! Poczułbym to! To nie mogła być magia! Nie wiem, co mogło go tak rozjuszyć!- kręcił głową bezradnie. -A ten strażnik? Jeśli to on go sprowokował? Od dawna spoglądają na mnie z pogardą! A co jeśli chcieli mnie w końcu przepędzić?!- ożywił się na krótką chwilę. -Przecież nic im nie zrobiliśmy! A oni go zabili…- znów otarł łzę z policzka.
- Rany chłopaka były naprawdę poważne. Była szansa, że gdyby nie moja interwencja dzisiejszej nocy zmarłby w gorączce. Ale pomimo cierpienia jakie przeszedł, było mu szczerze przykro, że nie było innego rozwiązania jak zabicie niedźwiedzia - odpowiedziała Venora. - Mówił, że niedźwiedź wyszedł spomiędzy drzew i tocząc pianę z pyska rzucił się wprost na niego - wyjaśniła mu jak ta sytuacja wyglądała z perspektywy straży. - Czy jesteś pewien, że nikt nie rzucił na niego złego uroku? Nie skarmił go trującymi jagodami? -A jesteś pewna, że cię nie skłamał?- spytał znów zaciskając zęby z nerwów. -Nie chodzi za mną krok w krok. Był moim kamratem, ale nie sługą. Gdy chciał polować, polował- wytłumaczył swoją niewiedzę.

- Tak jak ty znasz się na dziczy, ja znam się na ludziach - odparła w zapewnieniu co do prawdziwości wersji przedstawionej przez strażnika. - Powiedz mi, czy w ostatnim czasie, po lesie, nie kręciły się jakieś nieznajome osoby? Czy masz tu wrogów, którzy chcieliby krzywdy zarówno twojej jak i by działali na niekorzyść miasta? - po tych słowach spojrzała pytająco również na maga i jego ochroniarza.
-Czy ty się dziewczę słyszysz? Ja tylko doglądam zwierząt i dbam o stare drzewa, które były tu na długo przed przybyciem pierwszych osadników. Nie straszę ludzi, nie spaceruje między ich domami, nie wydaję złota na targowisku…- powiedział spoglądając na nią z ukosa -nie uczestniczę w życiu Highmoon- burknął na koniec splatając ręce na piersi. Zachowywał się jak prawdziwy dziwak, ale pannę Oakenfold wcale to nie dziwiło.
Venora spojrzała na maga i bezradnie wzruszyła ramionami. Jak na razie druid niczego nie dał jej co mogłoby przemawiać na jego korzyść. Znów skupiła się na więźniu.
- Chodzi tu o twoje życie. Chcę pomóc, ale potrzebuję jakichkolwiek informacji, które mogłabym sprawdzić. W tej chwili dowódca straży chce byś został stracony - wyjaśniła mu, żeby był świadom powagi sytuacji w jakiej się znalazł.

-Pomóż nam…- wtrącił czarodziej unosząc rękę w pokojowym geście. Znał druida, ale najwyraźniej nie byli tak blisko ze sobą, jak Venora i Balthazaar.
-Jeśli ktoś z was potrafi rozmawiać ze zwierzętami, to poszukajcie świadków w gaju, na północ od wieży z księżycem na szczycie…- odparł druid.
Paladynka spojrzała na Balthazaara.
- Chyba nie mamy nikogo z takimi umiejętnościami - stwierdziła, gdy pomyślała o tym co potrafią jej towarzysze. - Ale nie wiem czy ktokolwiek z miasta weźmie "słowa" zwierzęcia za wiarygodne - pokręciła głową. - Dobrze, sprawdzimy miejsce gdzie doszło do ataku. Postaram się zrobić... Cokolwiek - zapewniła, ale jej mina wskazywała, że mało była przekonana by to wniosło coś nowego.
Smoczydło skinęło jej głową porozumiewawczo -W drogę- warknął i ruszył przodem w kierunku parteru. Słońce na niebie zasłaniały ciemne chmury, przypominające dwójce towarzyszy o zbliżającej się jesieni.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 10-11-2017, 16:47   #396
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gaj był nietypowym miejsce. Od skraju lasu i krzaków z jeżynami do najbliższego domostwa było jakieś dwadzieścia kroków. Gospodarz tego miejsca mógł codziennie rano zbierać grzyby do śniadania. Las był rzadki, a drzewa rosły w kilkumetrowej odległości od siebie. Widać było z tego miejsca oba krańce palisady, oraz gęstniejącą poza granicami Highmoon resztę lasu.
-Czego szukamy?- spytało smoczydło.
Venora miała nietęgą minę gdy rozglądała się po całej okolicy. Skrzyżowała ramiona przed sobą.
- Ta kapliczka Shaundakula. Przechodzili obok niej, gdy niedźwiedź wyszedł z lasu. Może by tak kawałek wejść między drzewa? Znasz się na tropieniu, może coś zauważysz. Ja to mam do tego dwie lewe ręce... - westchnęła. - Jeśli nic nie znajdziemy, co by potwierdzało, że ktoś jeszcze jest zamieszany w ten atak to nie widzę dobrze przyszłości druida... Jedyne o co mogę prosić sędziego to by w najlepszym wypadku oszczędził życie druida, ale wygnał go z nakazem by nigdy nie pojawiał się przy miejskich murach... - rycerka wyraźnie szykowała się na najgorsze.

Rekonesans Balthazaara trwał niecałą godzinę. Smoczydło obwąchiwało drzewa oraz krzaki, dokładnie przyglądając się też leśnej ściółce. W końcu jednak wrócił do Venory i wzruszył ramionami. -Czuję niedźwiedzie piżmo, oraz intensywny aromat jakiegoś perfumu- spojrzał na rycerkę -ale nie wiem jak określić ten zapach, ani jego składników- wyglądał na zrezygnowanego.
- Może to jest to? Byłbyś w stanie... wywąchać czy ten zapach niesie się dokądś? - zapytała go.
-Aż taki dobry nie jestem…- pokręcił głową. - Ale jeśli znów go poczuję, rozpoznam na pewno- dodał.
- Tylko czy będziemy mieli okazję na to... Chyba trzeba by się przejść po... Alchemikach? Tak, to chyba byłoby wyjście... Ach. Obiad... Jesteś bardzo głodny? - zapytała smoczydło, przypominając sobie, że on w przeciwieństwie do niej musi jeść.

-Coś bym zeżarł…- odpowiedział gładząc się szponiastą łapą po głowie.
- To wróćmy odpocząć do szynku. Obiad pewnie już tam stygnie. A głodne smoczydło to złe smoczydło - mrugnęła do niego i nawet lekko się uśmiechnęła. Bez zwłoki ruszyli prosto do swojego miejsca noclegu.

~***~

Od progu przywitał ich przyjemny zapach jedzenia. Pieczone mięsiwo i uparowane ziemniaki z pajdą chleba od razu wylądowały na wielkich misach, które zaraz przyniesiono na ławę przy której rozsiadło się miedziane smoczydło. Talerze postawiono również przed towarzyszącą mu paladynką. Venora miała już odsunąć naczynie od siebie, ale zdecydowała się przynajmniej spróbować jadła. Za to dzban wina przywitała z dużym zadowoleniem od razu nalewając sobie go do kielicha.
- Eh, to miasto jest pechowe jakieś. Kuzyn Dundeina się z niego wyprowadził, miejscowy druid siedzi w celi oskarżony o celowe wyrządzenie krzywdy strażnikowi - podsumowała wszystko, a pomiędzy słowami sączyła sobie rubinowy trunek.


Niespodziewanie do stolika przyszedł młody chłopak. Mógł mieć może dwanaście wiosen.
-Mogę czymś jeszcze służyć?- spytał grzecznie.
Venora skierowała spojrzenie na niego, a następnie na Balthazaara.
- Wystarczy ci to co dostałeś? - zapytała jaszczura. - Przynieś proszę piwo, w dzbanie. Nie ma potrzeby kufla - odparła znów spoglądając na chłopca. Uśmiechnęła się przy tym do niego miło. Zdumiała się, kiedy po chwili dziecko samo przyniósł ciężki, sękaty dzban ociekający piwem.
-Proszę!- odpowiedział uprzejmie.
- Och, silny z ciebie chłopak - skomentowała rycerka, nie ukrywając swojego zaskoczenia. -To musiało być ciężkie
-Babcia mówi, że on jest potomkiem smoków…- pokazał palcem na Balthazaara, który tylko buchnął parą z nosa w odpowiedzi.
Venora spojrzała kątem oka na jaszczura.
- Tak, to prawda. Jest potomkiem dobrych, metalicznych smoków - odpowiadając mu, oparła się łokciem o blat stołu. - Widzisz jak jego łuski się mienią w świetle? Zupełnie jak płytka zbroi

-A ty jesteś aniołem?- spytał niespodziewanie uśmiechając się do niej ciepło.
Słowa dziecka rozczuliły ją. Wyciągnęła rękę i poczochrała chłopca po głowie.
- Trochę tak. Jestem dalekim potomkiem niebian - wyjaśniła mu. - Jak ci na imię?
-Jestem Kemil- przedstawił się i zbliżył się o krok
-Chłopcze! Gdzie ty jesteś?! Miałeś babci pomagać w kuchni!- usłyszeli krzyk gospodyni z zaplecza. Chłopak posłał rycerce ostatnie spojrzenie i pobiegł do kuchni.
- Uroczy chłopiec... - skomentowała panna Oakenfold do smoczydła, wpatrując się w drzwi na zaplecze, za którymi zniknął Kemil.

~***~

W czasie kiedy smoczydło kończyło posiłek, Venora wywiedziała się od gospodyni szynku, że w mieście nie ma zielarza, natomiast mikstury można było zakupić w dwóch miejscach. Jednym była kaplica Shaundakula, którą już mieli okazję widzieć. Była jeszcze kapłanka Chauntei. Towarzysze zdecydowali się wpierw udać tam, gdzie już znali drogę. I tam też skierowali się gdy opuścili Boski Poranek.
Kleryk Shaundakula był starszym człowiekiem w długiej szacie, w kolorze porannego nieba. Siwe włosy spięte w koński ogon sięgały do ramion. Mężczyzna miał wąską i podłużną twarz o cechach Rhashameńczyka. Świątynia była mała i bardzo skromna. Trzy ławy, oraz mały ołtarzyk nad którym wisiała drewniana figura hulającego z wiatrem pyłu oznaczającego symbol nieustannej tułaczki. Kapłan miał kilka mikstur na zbyciu. Większość głównie wspomagała w podróży, jak lewitacja, chodzenie po wodzie oraz napary odporności na żywioły. Była też mikstura przyspieszająca krok oraz taka, która wzmacniała ciało na wysiłek fizyczny.
-Z ceną się dogadamy- miał pogodny charakter i nie był wyniosłą osobą.
Paladynka wymownie spojrzała na smoczydło dając mu tym samym znak by zaczął węszyć, ona natomiast zbliżyła się do kapłana głównie w celu zagadania go.
- Potrzebuję trochę mikstur na drogę. Najbardziej zależy mi na leczniczych - Venora mówiła powoli, rozglądając się po kaplicy. - Może coś na zwiększenie siły... - zastanawiała się i to szczerze mając w zamiarze zakupienie ich. - Czeka nas długa droga przez lasy i zastanawiałam się czy nie znalazłoby się coś odstraszającego dzikiej zwierzyny
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-11-2017, 18:48   #397
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Mam miksturę, która sprawi pani, że nie poczujesz potrzeby snu przez cały dzień i całą dobę!- zachwalał swoje dobra, lecz nim odpowiedziała, dostrzegła kątem oka jak Balthazaar na nią zerka z rozbawieniem.
- Brzmi całkiem interesująco - stwierdziła paladynka. Dobrze jednak pamiętała jak miała podobne efekty po wskrzeszeniu, kiedy kilka dni z rzędu nie mogła zasnąć i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Co prawda gdy przebywa się w zakonie to to jest mało przydatne, to już w trasie już całkiem bardzo. - Ile one kosztują za butelkę? - zapytała z czystej ciekawości .
-Jestem gotów oddać ją w ręce cnej paladynki poszanowanego bóstwa za sto i pięćdziesiąt złociszy- zaproponował, oczekując jej reakcji.
-Hymm. To ciekawa cena. A ile mikstur leczenia mogłabym znaleźć u pana? - zapytała. Od razu też pomyślała o tym, że koniecznie będzie musiała zakupić magiczną torbę. Kątem oka spojrzała na Balthazaara.
-Takich wielu nie posiadam. Skupiam się na ważniejszych rzeczach- odparł spokojnie -Z tym polecam się udać do kapłanki Elenive. To elfka w służbie Chuatanei, a jej kaplica znajduje się całkiem blisko- wyjaśnił.

-To nie on…- skomentował niespodziewanie jaszczur, po czym jak gdyby nigdy odwrócił się na pięcie i wyszedł na zewnątrz, zostawiając towarzyszkę ze starcem.
Venora spojrzała za nim i pokręciła głową.
~ Szpieg Zhentarimski to byłby z niego marny ~ pomyślała z rozbawieniem. Skierowała wzrok na kapłana.
- Poproszę w takim razie te mikstury lecznicze - powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. - Widział może coś pan tego dnia kiedy niedźwiedź druida rzucił się na strażnika? - zapytała. - Ta kaplica jest bardzo blisko miejsca tamtej tragedii - wyjaśniła od razu czemu go akurat o to pyta.
-Pierwsze słyszę! Tak po prawdzie to rzadko mnie tu ktoś odwiedza, a i ja lubię kontemplować, więc nie wychylam głowy poza ten próg- wskazał palcem wspomniane miejsce.

Paladynka powiodła wzrokiem w kierunku wejścia do kaplicy.
- Rozumiem - mruknęła. - Gdyby sobie jednak pan coś przypomniał to proszę pójść z tym do czarodzieja Mandricka. Próbujemy ustalić czemu zwierzę druida zaatakowało strażnika. Jest to ważne żeby prędko się czegokolwiek dowiedzieć, nim sędzia Highmoon wyda wyrok na druida
-Mowa o strażniku gaju? Kojarzę go. Nigdy z nim nie rozmawiałem, choć wiele razy mijałem kiedy doglądał lisiej nory, czy gniazda orła na jednym z drzew- odparł.
- Strażnik, ten którego zaatakował i silnie poranił niedźwiedź, powiedział mi, że jak zwierz na niego ruszył to dostrzegł w jego ślepiach czerwone błyski. Próbujemy teraz sprawdzić czy ktoś nie otruł niedźwiedzia, rzucił na niego zły urok by popadł w szał - wyjaśniła mu. - Bo nawet strażnicy przyznawali, że niedźwiedź był spokojny i nikogo nie atakował. Mój towarzysz wyczuł pewną woń w lesie, więc próbujemy sprawdzić czy nie jest to przypadkiem jakaś mikstura, może trucizna - wzruszyła ramionami.

-No tak. Rozumiem. Musicie sprawdzić każdą ewentualność. Szczerze? Highmoon to piękne miasto. Jest tu pełno życzliwych ludzi, uczciwych handlarzy i zacnych strażników, którzy strzegą bezpieczeństwa miasta z największym zaangażowaniem- mówił. -Znam wielu tych ludzi, elfów i krasnoludów. To nie jest Neverwinter, czy przeklęte Waterdeep. Ufamy sobie. Między nami nie ma szpiegów Zhentarimów. Nie ma tu nawet włamywaczy. Nie wiem czy uda wam się cokolwiek odnaleźć, ale będę się modlił aby udało wam się wyjaśnić sprawę- rzekł, po czym odwrócił się i wziął za przygotowywanie mikstur dla Venory. Po chwili wszystko było gotowe.
- Dziękuję za rozmowę. I za mikstury - odparła paladynka i spakowała fiolki do torby.
Venora wyszła z kaplicy i rozejrzała się za jaszczurzym towarzyszem. Dostrzegając go, machnęła ręką by ruszał za nią. Rycerka ruszyła zgodnie ze wskazówkami danymi jej przez kapłana.
- Zupełnie niczego nie wyczułeś? - zapytała Balthazaara by się upewnić. - Z tego co mówił mi ten kapłan to wszyscy w mieście się znają i nikogo nie podejrzewa... Może to po prostu ktoś komu nie podobało się to, że druid jest tak blisko... Jak dowódcy... Albo po prostu jakieś skradające się w cieniu drowy są temu wszystkiemu winne - Venora potarła dłońmi skronie.

-Być może. To bardzo przebiegłe skurwysyny, a do tego są długowieczne więc mogą knuć dekadniami…- zasępił się. -No i potrafią manipulować umysłami na przykład zwierząt- spojrzał na towarzyszkę.
-Spotkałem mroczne elfy kilka razy na swej drodze. Poznałbym ich smród, gdyby to byli szeregowi zwiadowcy. Po za tym… To miało miejsce rankiem. Tylko nieliczne drowy potrafią funkcjonować w słonecznym świetle-
~ Czuję się, jakbym na siłę próbowała wytłumaczyć druida... ~ westchnęła paladynka, uznając, że jednak drowy to jednak mało prawdopodobny winowajca.
Kilka chwil później Venora i jej kompan dotarli do kaplicy Chauntea. Była to niewielka budowla. W środku znajdował się chochoł z siana w sukni, z wiankiem kwiatów na głowie, odziany w piękną suknię w falbany. Na około krzątała się urodziwa elfka o ciemnych oczach, z kwiatami wplecionymi w długie po pas włosy.
-Niech matka natura was błogosławi podróżnicy- powitała ich -Nie jesteście z Highmoon. Przybyliście się pomodlić, czy może złożyć ofiarę wszechmatce?- spytała.


Panna Oakenfold spojrzała na Balthazaara by ten wziął się za swoje zadania po czym z szacunkiem skinęła głową słomianej kukle. Venora jako małe dziecko to właśnie tej bogini składała dary wraz ze swoją matką, która nadal była jej gorliwym wyznawcą.
- Witam, jestem lady Venora Oakenfold, paladynka zakonu Helma ze Stolicy Cormyru - przedstawiła się. -Zostałam poproszona o pomoc w ustaleniu co się stało, że niedźwiedź druida zaatakował strażnika - wyjaśniła powód swojego przybycia. - Chciałam się zapytać ciebie czy coś wiesz o tym wydarzeniu? Orientujesz może kto z miasteczka mógłby chcieć jakkolwiek działać na szkodę druida?
- Oh tak! Słyszałam o tym potwornym zdarzeniu- westchnęła głęboko - Nie znam osobiście tego druida choć widywałam go nie raz podczas wizyty w gaju. Jego kompana też spotkałam i nie dał mi najmniejszego powodu do lęku- rzekła. Balthazaar rozglądał się uważnie i nieznacznie poruszał nozdrzami szukając znajomego zapachu.
- Czy z tym strażnikiem jest lepiej? Mogę go dojrzeć wieczorem- zaproponowała.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-11-2017, 21:32   #398
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Rany jakie odniósł strażnik były bardzo poważne. Kapłan Oghmy nie był w stanie w pełni go uzdrowić, ale na jego szczęście dziś miałam do dyspozycji całą swą objawioną moc leczenia. Chłopak jest już zdrów i zapewne wrócił już do swoich bliskich - odpowiedziała Venora. - Właśnie rzecz w tym, że nawet poszkodowany nie spodziewał się ataku, bo zwierzę również w jego opinii było spokojne. Dlatego zastanawiamy się, czy ktoś może rzucił na niedźwiedzia zły urok, który mogłby go doprowadzić do szaleństwa
-Myślałam, że zwierzęcy towarzysze druidów są odporni na nie dzięki mocy druidycznej magii. Nie wiem, czy w mieście jest ktoś, kto byłby w stanie zaszkodzić opiekunowi gaju. Kiedyś gdy szukałam złotego aloesu dostrzegłam z ukrycia jak potężne i stare drzewa na jego rozkaz miażdżą bandę hobgoblinów, na północ stąd. Jeśli ktoś chciał mu zaszkodzić, to wybrał bardzo wyrafinowany i skuteczny środek- zauważyła elfka.
- Sądzę, że ktoś mógł spoić jakąś trutką niedźwiedzia - rycerka kątem oka spojrzała na Balthazaara, by znów skupić uwagę na kapłance. - Druid wspominał nam by pytać w gaju zwierząt. Niestety on jest zamknięty w areszcie, a ja ani żaden z moich towarzyszy nie ma umiejętności rozmowy ze zwierzętami - wzruszyła ramionami. - Znasz może kogoś takiego?

-Nawet jeśli pomówicie z wiewiórkami, czy kamieniem, to kto ci pani uwierzy- kobieta również spojrzała na Balthazaara.
-To nie ona- burknął i tak jak wcześniej obrócił się na pięcie opuszczając kaplicę.
-O co chodzi?- spytała zdumiona kapłanka.
~ Zaczynam podejrzewać, że sprawia mu przyjemność stawianie mnie w niezręcznej sytuacji~ westchnęła paladynka.
- Razem z moim jaszczurzym towarzyszem odwiedziliśmy miejsce skąd wyskoczył niedźwiedź. On wyczuł tam woń, która nie pasowała do lasu. Sprawdzamy czy to nie była woń eliksiru, którego on nie kojarzy. Niewykluczone, że jeśli to była mikstura to ta osoba musiała skądś ją nabyć, ewentualnie po zapachu spróbowalibyśmy ustalić jakiego rodzaju ona była - Venora wyjaśniła jej na spokojnie. - Też uważam że "słowa" wiewiórki czy wilka są mało wiarygodne, ale jeśli by naprowadziły na ślad, nowy trop to by mi wystarczyło

-Rozumiem. Niestety nie wiem jak mogę wam pomóc. Jeśli coś usłyszę to na pewno cię znajdę pani, tylko gdzie?- odparła elfka.
-Najlepiej proszę się udać z tym do czarodzieja Mandricka. Ja niestety mam ograniczony czas i dziś po prostu pomagam na ile jestem w stanie. Może zostanę tu jeden dzień dłużej, ale mam swoje obowiązki, które każą mi wyruszać w drogę - powiedziała z ubolewaniem paladynka. - Mam tylko nadzieję, że władze miasta nie wydadzą przedwczesnego wyroku. Bo na ten moment sprawa wygląda poważnie
-Może powinniście spytać Bulwina, widziałam go kilka razy jak spacerował po gaju jakiś czas temu, może on wam coś podpowie- zasugerowała z serdecznym uśmiechem.
- A gdzie mogę go o tej porze spotkać? - Venora żywo zainteresowała się.
-Problem w tym, że on może być daleko stąd. Regularnie jeździ po całych krainach i handluje. Czasami nie ma go tu dekadniami- wyjaśniła. -Pytajcie w jego domu. Może ktoś ze służby z wami pomówi-
Panna Oakenfold pokiwała głową.
- Tak zrobimy. Dziękuję za rozmowę - odpowiedziała jej i skierowała się do wyjścia z kaplicy.

Smoczydło spojrzało na rycerkę dociekliwym wzrokiem. -No i?- spytał w gwoli formalności.
-Poszukamy niejakiego Bulwina... A później chyba zostanie już nam tylko odwiedzenie Mandricka i powiedzenie mu wszystkiego co już wiemy... Może jeszcze później pomówię z dowódcą straży - wzruszyła ramionami. Skrzyżowała ręce przed sobą. - Chodźmy, musimy się z tym wyrobić przed zmierzchem. Nie wypada nachodzić ludzi po nocy w domu
Dłuższą chwilę szukali domostwa Bulwina, aż w końcu natrafili na miejskiego strażnika, który kojarzył ich z interwencji w lochach. Mężczyzna od razu pokierował grupę do ich celu. To był duży dom z dachem z czerwonej dachówki i sporym ogrodem. Znajdował się nieco na uboczu, na południowym zachodzie Highmoon.
-Jest magazynek- smoczydło wskazało palcem drewnianą budowlę. -Czyli trafiliśmy dobrze-

Drzwi frontowe były z dębu, wzmocnione stalowymi okuciami. Na środku znajdowała się masywna kołatka w kształcie głowy wyverna. Balthazaar od razu złapał za nią i kilka razy uderzył, a echo poniosło się po wysokich komnatach. Po chwili usłyszeli wartkie kroki i drzwi lekko się uchyliły ukazując półmrok i puste wnętrze.
-Nie szukamy ludzi do pracy- rzekł niski, gardłowy głos starszego człowieka w stroju kamerdynera.

- Jestem lady Venora Oakenfold z zakonu Helma. Szukamy pana Bulwina, pilnie chcemy z nim pomówić - odezwała się paladynka z przyjaznym uśmiechem, który kontrastował z widokiem stojącego za jej plecami smoczydła. - Możemy wejść?
-Nie! Sir Bulwin śpi! Wrócił nad ranem z dalekiego południa. Był w podróży wiele dni i zapewne kolejne kilka spędzi na spacerowaniu pomiędzy balią z ciepłą wodą, a swoim łożem- odpowiedział bez emocji staruszek.
Panna Oakenfold uciszyła się na wspomnienie o mężczyźnie, które potwierdzało, że jest on obecny.
- Proszę go obudzić. To ważna sprawa dla miasta, a ja nie zajmę mu wiele czasu - odparła paladynka z przekonaniem w głosie.
-Powiedziałem nie! Umówić się trza!- warknął zatrzaskując drzwi przed zdziwionym Balthazaarem.
- Dziwne - Venora zmarszczyła brwi. - Eh, chodźmy więc do Mandricka - stwierdziła i odwróciła się od drzwi. Uniosła spojrzenie by dostrzec wieżę maga i ruszyła przed siebie, machnięciem ręki ponaglając smoczydło.

-Czuje smród niedźwiedziego futra…- smoczydło rozejrzało się wokół. -Trzeba tu będzie wrócić…- warknął do niej.
Venora zatrzymała się w miejscu.
- A... ten drugi zapach co wtedy wyczułeś? - zapytała. -... Może obejdziesz dookoła posesję? - zasugerowała. Balthazaar pokręcił głową i pochylił się by obwąchać glebę.
-Nie. Nie wiem. Być może wywietrzało- wzruszył ramionami. -Teraz do maga?- spytał.
Skinęła głową.
- Tak do maga - potwierdziła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-11-2017, 11:13   #399
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Słońce powoli zaczynało opadać, zwiastując nadejście późnego południa. Kompani dotarli do Wieży wschodzącego księżyca dość szybko.
-Zaczynam rozpoznawać te uliczki…- warknął jaszczur. Mandrick wyczekiwał Venory w swojej pracowni, gdzie tym razem zaprosił rycerkę i jej towarzysza. Była to piękna izba, niewielka, ale bardzo schludnie urządzona. Było tu wiele ksiąg i przyrządów służących do tworzenia magicznych przedmiotów.
-Posłałem po mego przyjaciela. Jest wieszczem, może nam pomoże, ale nie wiem czy zdąży tu dotrzeć do wydania wyroku- oznajmił Mandrick.
- Strasznie szybko chcą tą sprawę zakończyć... - powiedziała Venora z niezadowoleniem. Spojrzała na Balthazaara. - Niestety niewiele mamy. Nikt z przepytanych osób nie miał nic do powiedzenia. Jedynie Balthazaar w lesie wyczuł woń która może być związana z kimś kto mógł rzucić urok na niedźwiedzia - streściła ich poszukiwania. -Ach i ostatnia osoba, Bulwin, nie było dane nam z nim porozmawiać, bo kwatermistrz zamknął nam drzwi przed nosem, nie zważając na to kim jesteśmy ani w jakiej sprawie przybyliśmy

-To dziwne. Bulwin to poszanowana w mieście osoba. To przyjaciel burmistrza. Zawsze przynosi mu zacne podarki z wypraw na nowe regiony. Trudno będzie z nim pomówić, jeśli sam tego nie zechce- skomentował czarodziej. -Balericku wiemy coś na temat Bulwina?- spytał zbrojnego, który stał z tyłu.
-Niewiele… Zasłyszałem, że często wyprawiał się na północ, w okolice opuszczonej wieży, ale nie wiem po co- skomentował wojownik.
- Balthazaar wyczuł woń niedźwiedzia u wejścia do domu Bulwina - wspomniała paladynka. - Co to jest za wieża? - dopytała.
-Kiedyś należała do elfiego maga z Evermeet, który był współzałożycielem miasta. Któregoś dnia nie wrócił zwyczajnie z wyprawy, a wieżę złupiono i okradziono. Stoi tam sama i pusta na dnie doliny, otoczona lasem. To niebezpieczna okolica. Można tam natrafić na gobliny, a kiedyś widziano tam nawet orka.- wyjaśnił.
- Skoro jest kupcem to może zwyczajnie zbiera to co jeszcze nie zostało zgrabione z wieży - wzruszyła ramionami. -Przykro mi, że nie mogliśmy pomóc - westchnęła Venora. - Chyba w tej chwili, jedyne co może pomóc druidowi to zeznania tego chłopaka, który był raniony przez niedźwiedzia - pokręciła bezradnie głową.

-Rozumiem. I dziękuję za zaangażowanie…- odparł smutnym tonem mag.
- Jak daleko stąd jest ta wieża? - zapytała Venora.
-Niedaleko. Widać ją z najwyższego piętra tej wieży- odparł Mandrick -[i]To półtora mili za murami. Po wyjściu północną bramą maszerujesz ścieżką, aż do rozwidlenia. Wtedy skręcasz w lewo i idziesz aż dotrzesz w głąb lasu. Wypatruj szczytu dachu nad drzewami po swojej prawej.
Paladynka spojrzała na Baltazaara.
- Może sprawdzimy? - zapytała go o zdanie w tym temacie, ale wyraźnie było po niej widać, że sama była już zdecydowana tam się wybrać. - Może wy chcecie nam towarzyszyć? - spojrzała to na maga, to na Balericka.
-Powinienem być tu, gdyby było potrzeba interweniować u strażników miejskich… Nie pozwolę zrobić krzywdy druidowi. Ale jeśli Balerick zechce, może was tam zaprowadzić- zaproponował mag.
-Mogę, jeśli nie traficie- zgodził się -Ale jak wspomniałem to niebezpieczne rewiry- wyjaśnił -Pójdę się przygotować. Macie konie?- spytał kierując się do innego pomieszczenia.

- Mamy jednego konia - odparła Venora i spojrzała na smoczydło. - Może Dundein jeszcze jest trzeźwy to by się z nami zabrał. Lusiana nie ma co fatygować. Gdybyście więc użyczyli dwa wierzchowce to byłabym wdzięczna - stwierdziła na koniec paladynka.
-Nie mamy koni- odparł Mandrick -Jestem silnie związany z Highmoon i nie mam zwyczaju go opuszczać już od dawna- wziął głęboki wdech -Ale jestem skłonny pokryć koszta wypożyczenia. Spytajcie u Khartusa Byczego Łba. To półorczy kowal, ale bardzo miłuje konie i jeśli przyjdziecie z mojego polecenia, być może wam użyczy wierzchowców- zaproponował.
- Dobrze, tak też zrobimy. Spotkajmy się więc u niego. Musimy się przygotować do drogi - powiedziała i skinęła głową na smoczydło. Bez dalszego zwlekania ruszyła do wyjścia z wieży.
-Czyli wyprawa do wieży- syknął patrząc na słońce, opadające leniwie w kierunku zachodniego horyzontu. Kompani wartko wrócili do gospody, gdzie Dundein i towarzyszący mu niziołek wcale się nie nudzili. W biesiadnej sali znajdowało się już więcej gości niż rankiem. Krasnolud opowiadał zebranym opowieść o wielkich komnatach Mithrilowej Hali, a niziołek rysował na szkicowniku całą sytuację.

-Ooo! Ho ho! Kogo to widzą moje oczy?- zawył brodacz.
-Już się spił…- burknął Venorze na ucho jaszczuroczłek.
Panna Oakenfold pomachała lekko w kierunku kapłana i maga.
- Bierzemy go mimo to, czy jednak strach, że nam z konia spadnie i sobie krzywdę zrobi? - mruknęła do Balthazaara. - W końcu wiesz, niby tam tylko gobliny i ork widziane w lesie, ale sam wiesz jakie ja mam szczęście do ściągania kłopotów
-Będzie go słychać z mili. Zabieraj co trzeba i ruszamy. Jeszcze nas czeka rozmowa z kowalem- ponaglił ją Balthazaar.
Paladynka pokręciła głową. Faktycznie lepiej było nie brać pijanego krasnoluda.
- Może Balerick zdąży tym się zająć za nas - odparła mu Venora i ruszyła ku schodom. - Chodź, pomożesz mi założyć zbroję to będzie szybciej

~***~

Niedługo później towarzysze już rozpytywali o drogę do kowala. Jego warsztat, znajdował się tuż obok skromnej chaty i widać było, że za pewne więcej złota zainwestował w rozwój interesu, aniżeli domostwa. Rytmiczne postukiwanie niosło się po podwórku, wokół niewielkiej kuźni. Tuż za nią znajdowała się drewniana wiata, skąd dochodziło rżenie koni. Drzwi do kuźni były otwarte na oścież. W środku panował półmrok i jedynie rozgrzany do czerwoności piec rozświetlał blado wnętrze. Balerick był już w środku, gdy Venora z Balthazaarem przeszli przez próg. Była tu masa sprzętu kowalskiego, ale Venora zauważyła też wiele elementów pancerzy.
Kowal Khartus był starszym osobnikiem o rzadkich, siwych włosach. Na ciele miał wiele blizn choć głównie od poparzeń. Jego wyraz twarzy nie był zbyt przyjemny, ale za pewne znał się na robocie.
-Powiedziałem ostatnie zdanie. Konie są chore i muszą odpocząć!- rugał Balericka ojcowskim tonem.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-11-2017, 19:28   #400
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold zostawiła Młota przed wejściem do warsztatu kowala. Miała niezadowoloną minę słysząc słowa właściciela tego miejsca.
- Co im dolega? Może jakoś mogę pomóc? - wtrąciła się podchodząc bliżej kowala.
Zielonoskóry spojrzał na rycerkę badawczo, mierząc ją od stóp do głów.
-A wy to kto?- spytał gromko, jak na półorka przystało.

- Razem z nim wyruszamy i potrzebujemy dwóch koni - odparła mu czarnowłosa. - Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn zakonu Helma - przedstawiła się.
-Już mu mówiłem, że konie są osłabione. Nie pozwolę ich zabrać, bo jeszcze wam padną- nie zmieniał zdania.
-Dlatego pytam co im dolega. Jeśli to jakaś choroba to mogę coś na to poradzić - odparła Venora spokojnym tonem głosu. Półork odłożył swój kowalski młot i zbliżył się do panny Oakenfold. Przyglądał jej się krótką chwilę, po czym skinął głową.
-Możesz je zobaczyć. Nie jedzą od rana, są płochliwe i osłabione. Pierwszy raz coś takiego widzę- wyjaśnił i ruszył na tyły posesji, gdzie pod wiatą, w boksach znajdowały się jego wierzchowce.
- Coś je może wystraszyło? Może jakiś drapieżnik tu się kręcił? - paladynka spojrzała na smoczydło. - Wyczuwasz może jakiś zapach? - zapytała go, a sama zbliżyła się do koni by się im przyjrzeć. - Jeśli to jakaś choroba to mogę je uleczyć - zaproponowała.

-Hm… Nie, żadnego dziwnego zapachu… Chociaż śmierdzą strachem…- skomentował -Jeśli je uleczysz zmarnujesz swój zapas psalmów, prawda?- dopytywał.
Venora pokręciła przecząco.
- Paladyni mają szczególną moc uzdrawiania z chorób. Coś podobnego jak uzdrawianie ran przez sam dotyk - wyjaśniła mu. - Leczenie chorób nie sprawia, że mam mniej czarów kapłańskich.
Balthazaar pokiwał głową na znak, że zrozumiał, a stojący za nim Khartus wykonał rękoma zapraszający gest, by Venora pokazała co potrafi.
Rycerka nie czuła się stremowana widownią jaką miała. Podeszła do pierwszego z wierzchowców i zacmokała do niego. Zwierzę nawet nie zareagowało. Venora weszła więc do boksu i powoli podeszła do konia, który nie bał się jej chyba tylko wyłącznie dzięki aurze dobra jaką roztaczała wokół siebie paladynka. Czarnowłosa pogłaskała zwierzę po szyi i przymknęła oczy zaczynając recytować szeptem słowa modlitwy do swego boga. Chwilę to trwało, a gdy paladynka odsunęła się od zwierzęcia te wyglądało jakby wszystkie dolegliwości odeszły w niepamięć.

Bez słowa Venora przeszła do drugiego boksu i powtórzyła czynność. Na koniec wyglądała na nieco zmęczoną.
- Cokolwiek to było, dobrze żebyś ustalił aby na przyszłość się nie powtórzyło - powiedziała do właściciela zwierząt. - Możemy je teraz wypożyczyć? Jeszcze dziś powinniśmy wrócić, najpóźniej o świcie
-Na bogów…- westchnął półork zmieniając swoje nastawienie. -Oczywiście pani. Jeśli konie wrócą do mnie całe i zdrowe, to tylko połowę stawki wam policzę, jak za jednego- pokłonił się przed rycerką.
- Dziękujemy. Balthazaar, pojedziesz na Młocie. Bendricku bierzmy się za osiodłanie koni - mówiąc to sięgnęła po ogłowie wiszące przy boksie i zajęła się przygotowaniem konia do drogi. Kowal Khartus już nie przeszkadzał rycerce i jej towarzyszom. Kiedy ona zajęła się oporządzaniem koni, półork wrócił do swej pracy w kuźni. Niedługi czas później grupka była gotowa i ruszyła brukowaną uliczką w kierunku północnej bramy. Balerick znał kierunek ich celu doskonale i to on pędził na szpicy.

~***~

Gdy dotarli w okolice wieży, Venora przypominała sobie tę drogę. Była zdziwiona, że przechodząc tędy wcześniej nie zauważyła szczytu dachu budowli. Kilka chwil przedzierali się lasem, za swoim przewodnikiem aż w końcu ujrzeli cel w oddali między drzewami.


Ta wieża była wyższa i zdecydowanie starsza od Wieży Wschodzącego Księżyca. Budynek, do którego przylegała był również większy od wieży Dariusa na wysepce.
-Jest wielka…- warknął jaszczur przyglądając się siostrzanej budowli wieży.
Grupka w końcu dotarła pod masywne, żeliwne drzwi otwierające się do środka.
-Czuje krew. Ale to nie intensywny zapach… Być może przelano ją tu jakiś czas temu…- Balthazaar uprzedził pytanie panny Oakenfold.
- Może to jakieś zwierzęta? Wilk sarnę dopadł na przykład - zasugerowała Venora, w dość optymistycznym tonie. - Sprawdźmy to miejsce i czym prędzej wracajmy - stwierdziła i zeskoczyła z konia. Rozejrzała się wkoło, ale idąc ku budowli była przede wszystkim skupiona na wyczuwaniu zła.

Całe to miejsce zdawało się być siedliskiem czegoś mrocznego i posępnego, a Venora czuła, że to siedzi aż w murach wieży.
-Ciekawe po co ten kupczyna tu niby chadza…- Balthazaar rozejrzał się dookoła i podszedł do drzwi by pchnąć je barkiem. Te ustąpiły pod naciskiem i otworzyły smoczydle drogę do wnętrza. Grupka ujrzała pólokrągły korytarz, wysoki na prawie trzy metry. Prawa odnoga wpadała do jakiegoś pomieszczenia za zakrętem.
- Bądźcie czujni - odezwała się Venora. - Wyczuwam wyraźnie zło bijące z tego miejsca. Możliwe, że znów nam się demon napatoczy - po tych słowach wyciągnęła Pożogę, której płonące ostrze dodatkowo rozświetlało wnętrze pomieszczenia. Panna Oakenfold zdecydowała, że w pierwszej kolejności udadzą się w prawo. Korytarz wił się na północ a kilka metrów dalej zakręcał w lewo, wpadając do sporej komnaty, oraz drugiej, sąsiadującej z nią. W suficie była ogromna dziura, a cały ten gruz, belki i dach zalegały na posadzce. Trudno było stwierdzić do czego to pomieszczenie mogło w przeszłości służyć.
-Chyba nic tu nie znajdziemy…- fuknął Balerick.

Venora przeszła się w koło pomieszczenia, rozglądając po nim, starając się wyczuć czy zło w tym miejscu jest silniejsze czy słabsze niż u wejścia do wieży.
- Może jakiś smok tu wleciał przez dach? - zasugerowała paladynka.
-Może- odparł Balthazaar -Ruszajmy dalej, nie ma czasu do stracenia. Niebawem zajdzie słońce- dodał i opuścił pomieszczenie. Nie uszedł daleko, bo tuż za rogiem ujrzał grubszą szczelinę w ścianie. -Tajne przejście. Podejrzewam, że otwiera się od drugiej strony…- wyjaśnił i ruszył zakręcającym korytarzem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172