Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 00:04   #37
Mimi
 
Mimi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputację

Górny pokład „Argusa”

Zabicie kapitana poszło jak z płatka. Przejęcie statku przez hrabię przeszło niezauważenie dla wszystkich. Dla wszystkich, z wyjątkiem wszędobylskiego Edana. Szwędając się po zakamarkach, po których nie szwędałby się nikt przy zdrowych zmysłach, podsłyszał rozmowę. A raczej jej urywki. Dla ścisłości, usłyszał słowa „skretyniały kapitan”, „Roggeven”, „o zmierzchu” i „zabić podejrzanych” oraz „pierdolony sztorm”.

Z braku miejsca do nasłuchiwania chłopak szybko się oddalił. Statkiem rzucało na prawo i lewo, w górę i w dół, przez ryk morza przebijały się krzyki sternika i kilku majtków. Usiłowano ustawić statek dziobem do fal, przywiązywano do pokładu wszystko, co przywiązania wymagało. Nic tu po nim.


Ślepy właśnie zmierzał pod pokład, kiedy pod pachę złapała go Filianore.
- Dziadku, co wy tak długo tu mokliście! Chodźcie z nami się czegoś napić dla rozgrzania!
Elfka zauważyła Edana i przekazała starca długowłosemu mężczyźnie, z którym spędziła większość czasu.
- Ephraim, zaopiekuj się dziadkiem. Mokra zejściówka jest zdradliwa nawet dla widomych.

To mówiąc, udała się w kierunku chłopaka wolnym krokiem. Wolnym, ale nie ostentacyjnie wolnym. Filianore ledwie szła, pokład był za śliski, a "Argusem" za bardzo chybotało.
- Nie tęsknisz? – Krzyknęła, chwytając się burty. Statek przechylił się niebezpiecznie, zaraz jednak wrócił do pionu. Nowa porcja wody przemyła pokład. Zrobiła parę kroków w tył i złapała linową barierkę prowadzącą na niższe piętro statku.

Edan pospiesznie zerknął do kajuty kapitana. Mimochodem. Z ciekawości. Zauważył zabarwioną na czerwono mapę i ewidentny brak kapitana. Rozejrzał się wkoło. Filianore zniknęła pod pokładem. W panującym rwetesie nikt nie zwracał na niego uwagi. Uchylił drzwi. Jego oczom ukazało się nieruchome ciało kapitana. Krwawa plama zdobiła jego biały mundur.
Szybko zamknął drzwi. Następnie, jak gdyby nigdy nic, zszedł zejściówką do pomieszczeń dla załogi.

Było gwarno, ciepło i stusunkowo sucho. Przynajmniej nie wiało.


Kubryki załogi

Fredrik z trudem przeszedł przez mokry i chwiejny pokład. Minął obleganą mesę, ignorując nieprzyzwoite komentarze i pytające spojrzenia zebranych w niej członków załogi. Położył Moirę w jednej z wolnych koji i poprosił stojącą nieopodal Irys, aby przyjrzała się czarodziejce, a sam poszedł do kambuzu.

Irys przeprosiła na chwilę czuwającego przy Perełce Hamdira. Dziewczyna zdawała się odzyskiwać świadomość, gorączka powoli spadała. Powiedziała nawet parę słów, w tym imię wyspiarza. Irys nie mogła wyjść z podziwu, jak szybko ciało Perełki poradziło sobie z działaniem dwugrotu.

Zielarka podeszła do Moiry i obejrzała ją. Ostrożnie nasmarowała poranione nadgarstki i rozciętą wargę zielonkawą maścią. Kobieta poczuła delikatne szczypanie i chłód, po chwili jednak medykament ukoił ból, a Irys zapewniła, że za parę dni nie będzie zawet śladu zadrapań. Widząc opłakany stan czarodziejki i pamiętając wsześniejszą przysługę, jaką Moira wyświadczyła w związku z przepowiednią, dziewczyna wyjęła ze swojej torby mały lniany woreczek i wręczyła go kobiecie.
- Dosypcie to do ciepłej zupy czy jadła albo napitku, pani czarodziejko. Szybciej odzyskacie siły – Irys nie miała pojęcia co przydarzyło się Moirze, wiedziała jednak, że odrobina ginsengu postawiła już na nogi niejednego woja.

Fredrik wrócił z bukłakiem wody.
- Opowiadaj i odpoczywaj. A potem... – uśmiechnął się jednym kącikiem ust – Zemścij się.

Irys z niepokojem zaczęła rozglądać się za Olgierdem. W słabym świetle ledwie go zauważyła. Był w kąciku, który zajęli wcześniej. Westchnęła przeciągle i kręcąc głową ruszyła w jego stronę.
- Co z tobą? Wyglądasz jeszcze gorzej, niż czarodziejka – dotknęła delikatnie rozciętą wargę mężczyzny, przejechała palcami po jego posiniaczonej klatce i obróciła go dokoła. Syknęła mimowolnie, gdy zobaczyła na jego plecach zadrapania i siniki nabyte po spotkaniu z butem jednego z ochroniarzy hrabii.
- Położ się na brzuchu, Olgierd. I opowiadaj – szepnęła cichło, przecierając widniejącą między łopatkami ranę lnianą szmatką.

Z koji obok rozległ się pełen bólu jęk Perełki. Trzymała się za zabandażowaną ranę i wierciła się na posłaniu.
- Boli... - sapnęła - Hamdir...


Prawie cała załoga statku zebrała się już pod pokładem. Sternik i para majtków nadal walczyli ze sztormem na powierzchni. W panujących obecnie warunkach równoznacze to było z narażaniem życia i zostaniem spłukanym z pokładu.
Reszta za tobawiła się w najlepsze.
- Ephraim! Śpiewaj!

Słowom prostej szanty zawtórowało rytmiczne uderzanie o blat stołu i tupanie w podłogę. Ochrypnięty, lecz dźwięczny głos jednego z marynarzy ledwo przedzierał się przez hałas. Zaraz dołączyła się reszta załogi.

Wiatr spienione goni fale
Statek ląduje na skale
Freyji gniew czujemy srogi
Co karze nas niebogi
Bo sternik od samego rana
Chędożył córkę kapitana!


Statek przychylił się niepokojąco. Drewno skrzypiało, opierając się wiatrowi i falom. Przez prawy rządek bulajów widać było jedynie morskie odmęty. Niebo pociemniało jeszcze bardziej, co skutkowało zaciemnieniem w pomieszczeniu. Rozległ się grzmot, sklepienie rozjaśniło się na krótszą, niż mrugnięcie chwilę. Rzeczy, które do tej pory nie spadły z półek i stołu, teraz runęły z głośnym hukiem o drewnianą podłogę.

Co niektórzy pobladli. Śpiew zamarł w gardłach załogi. Drewniany właz nad zejściówką otworzył się, do środka wpadł wycieńczony sternik, obwiązany w pasie liną. Za nim wszedł chłopiec okrętowy. Jeden.
Na pytanie o drugiego sternik pokiwał głową i usiadł przy stole.
- Jeno do Freyji się modlić zostało, panie i panowie. Jeno modlić... – mokry sznur nadal zwisał z jego pasa.
Młody junga przysiadł obok.
- Ląd było widać, na zachód. Wyspa jakaś. Przez deszcz nie widać... Może nas tam dorzuci, ale statek kotwiczyć... Mielizna... Terenu nie znamy... - mówił bardziej do siebie, niż do reszty. - Gronek... Gronka zmyło. Sekunda i zniknął, nawet liny nie było gdzie rzucać... – głos mu się łamał.

W mesie zapadła cisza. Nie potrwała jednak długo. Wkrótce rozległy się krzyki. Któryś z marynarzy zauważył przeciek w pomieszczeniu z balastem. Woda zaczęła się wdzierać na statek. Okręt, tak długo stawiający opór, w końcu ustąpił żywiołowi.



Potem wszystko potoczyło się szybko. Drewno skrzypiało, morze huczało, grzmoty dudniły. Okazało się, że uderzyli o skałę. I nie była to jedyna skała, o którą mieli uderzyć.

Ktoś wyłonił się na pokład, chyba ten długowłosy oficer, który wcześniej śpiewał. Przekrzykiwał panujący hałas.
- Skały! Wszędzie dokoła pierdolone skały! Do cholerny jasnej, po statku!

Nie mylił się.


Ląd

Rozpogodziło się. I przestało szumieć. To były pierwsze rzeczy, które mogli zauważyć odzyskujący przytomność rozbitkowie.

Gdyby ktoś się rozejrzał, dostrzegłby, że znajdują się na małej, skalistej wysepce, porośniętej karłowatymi drzewkami. Południową stronę porastał masywny las namorzynowy. Na skałach, o które rozbił się „Argus” wylegiwały się żółto-zielone jaszczurki. Najwyraźniej nadrabiały kilkugodzinną utratę słońca. Gdzieś ze środka wyspy dobiegało nieustanne ćwierkanie, gdakanie, postukiwanie i głośne skrzeki ptactwa.


Jak wzrokiem sięgnąć, po mieliźnie walały się szczątki statku. Gdzieniegdzie unosiły się skrzynie, ciała nieprzytomnych rozbitków, do których podnieśli się pierwsi chętni do niesienia pomocy. Cały ekwipunek ze statku pływał po powierzchni wody. Fale pracowicie dostarczały na brzeg coraz to nowe przedmioty. Drewniany kubek, kawałki desek, szkło, kompas, przemoczone tkaniny, resztki jedzenia i więcej desek.

Wyspa nie była duża. Wystarczyłby dwie godziny, aby obejść ją dokoła. Nieopodal rozbitków znajdowało się małe, skaliste wzniesienie, z którego można było rzucić okiem na cały teren. Gdyby tak uczynić, przy drugim końcu wyspsy, w obficie porośniętej krzewiną zatoczce, dostrzeżonoby statek.
W porównaniu do „Argusa” prezentował się wyśmienicie.

 

Ostatnio edytowane przez Mimi : 09-11-2017 o 00:24.
Mimi jest offline