Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 09:04   #90
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
GOSPODA STONEHILLA

Turmalina pod gołym niebem nocować bynajmniej nie zamierzała, a obecny właściciel zabudowania szumnie zwanego oberżą był w zasadzie obojętny. Nie było jej natomiast obojętne, że jak psu buda należy jej się odpoczynek, solidny posiłek oraz oczywiście balia z gorącą wodą, a wszystko to zamierzała dostać w gospodzie.
I z całą pewnością nie zamierzała pukać, weszła jak do siebie, wybrała najlepszy stolik i zażądała:
- Ciepły posiłek i najlepsze piwo, ino migiem! I pokój wyszykować, grzać wody do balii! Nie wiem, kto tu teraz jest oberżystą, ale nie mam ani czasu, ani ochoty ustawiać go do pionu. Jasne?!

Torikha ruszyła do domu Garaele, natomiast Joris wszedł tuż za krasnoludką. Chwilę zawahał się na widok zamkniętych jakby to noc była, drzwi do gospody i ten właśnie moment sprawił, że wszedł nie jak domagający się wyjaśnień groźny herszt, a jak o bogowie, jaki służący pyskatej khazadki. Zaraz za nim weszła Przeborka, dyskretnie stając blisko jakiegoś filaru przy drzwiach i bacznie obserwując, jak to gospodarze zareagują na pyskatą kurdupelkę. Joris zaklął pod nosem słysząc jej wywrzaski i powiódł wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu właścicieli.
- Toblen? Trilena? - zawołał na gospodarzy mając też baczenie na resztę obecnych. Coś chyba nie zanosiło się by Shavri doczekał do pierwszej konfrontacji z Tessendarami. Tych ostatnich zlokalizował bez problemu. Zajęli najlepsze stoły, blisko kominka i wyraźnie odsunęli je od reszty. Stoły były suto zastawione lokalnymi i egzotycznymi potrawami w ilości mogącej wyżywić pełną gospodę. Jednak posilało się tylko trzech mężczyzn siedzących blisko ognia. Pozostałych czterech, najwyraźniej ochroniarzy, stało wokół stołu beznamiętnym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń. Jedynie Przeborka zasłużyła na ich chwilowe zainteresowanie. Blask ognia odbijał się w idealnie wygolonych czaszkach obstawy domniemanych Tressendarów, zabawnie kontrastując z ich poważnymi minami.
Prócz obcych gospoda była prawie wyludniona, zwłaszcza zważywszy na późną porę. Nieopodal drzwi siedziało tylko dwóch krasnoludów, z pogardą zerkających na barwnie - i dziwacznie jak na te regiony - ubranych południowców. Tamci zaś ostentacyjnie ignorowali wszystkich gości; tylko jeden z nich skrzywił się nieznacznie słysząc wrzaski Turmaliny.

Geomantka musiała jeszcze raz wysilić płuca nim z kuchni wytoczył się gospodarz. Nieco sztywnym krokiem podszedł do krasnoludkii i Jorisa.
- Przykro mi, nie ma wolnych pokoi - wymamrotał Toblen. - Posiłek i piwo będzie, ale to tyle. Wszystko zajęte, nie mam wolnych miejsc.
- Toblen… - Tym razem myśliwy postanowił ubiec krasnoludkę. I choć wchodząc tu też żywił sporo złości na zaznajomionego już przecież zupełnie dobrze w tym czasie karczmarza, za to, że ich wywalił, to coś mu nie grało w Toblenie. To jak szedł. Zastraszyli go czy jak? - Zaprosisz nas na chwilę na zaplecze? Albo może wyjdziesz na zewnątrz?

Wojowniczka chłodnym wzrokiem prześlizgnęła się po ochroniarzach, oceniając ich z profesjonalnym zainteresowaniem. Chwilę dłużej zatrzymała wzrok na broni osiłków, lecz poza tym nie zrobiła żadnego gestu w ich kierunku; oni mieli swoje sprawy, a i ona swoje. Niewygody mieszkańców Phaladin i buta przybyszów nie były czymś, co dotykało ją osobiście, a nawet brak pokoju w gospodzie nie stanowił dla niej większej niewygody.
- Na zaplecze? - powtórzyła za Jorisem, trochę nie rozumiejąc - Przecież wolnych stołów jest dość. Zjemy tu, nie będziemy się przed nimi chować przeca. Karczmarzu... - zwróciła się do nadchodzącego mężczyzny - Piwo dla nas i dla gości, na początek. Ja stawiam kolejkę.
- Na zaplecze? - powtórzył i Stonehill, po czym przeniósł wzrok na Jorisa. - Na zapleczu też nie ma miejsc. Ich kucharz się tam szarogęsi, szwargocząc coś po swojemu. A jaśniepaństwo piwa nie piją, to tylko górnikom postawisz - skrzywił się w stronę Przeborki, potrząsnął głową i zawołał niegłośno. - Trilena! To co zwykle dla Jorisa i jego ludzi.
- Na zewnątrz? - przypomniał się Joris.
- Na zewnątrz? - powtórzył znów Toblen niczym gwarek. - Nie, nie, mam tu huk roboty, tyle gości!

Gości wcale nie było w nadmiarze, jednak w tym momencie z zaplecza wyszła piękna, ciemnoskóra kobieta prowadzona przez starszego mężczyznę i stanęła po prawicy jednego z południowców. Jej towarzysz stanął kilka kroków za Tressendarami i znieruchomiał, podobnie jak reszta sług.
- Nie mieszajmy się w to. - barbarzynka lekko położyła rękę na ramieniu myśliwego, jakby chciała mu zasugerować, że w razie czego zdoła zatrzymać go w miejscu - Wyglądają na... czarowników - powiedziała cicho i z wyraźnym obrzydzeniem, a może nawet i lękiem - Nic dobrego od takich nie można oczekiwać, a krzywdy nikomu nie robią. Lepiej zbastować.
- Może i lepiej - przytaknął cicho Joris zezując na trójkę intruzów. Czy wyglądali na czarowników tego nie wiedział. Wyglądali dziwnie. Ale przysiąc by mógł, że w garderobie Riki złowił okiem kilka podobnych rzeczy do tych które ci tutaj nosili. - Tak czy owak Toblen, ja teraz pogadać tylko chwilę chciałem więc nie kłopocz żony. No chyba się Państwo obejdą na chwil kilka bez ciebie. Sług im nie brakuje, a tyś sam nie sługa przecie, a gospodarz.

Co rzekłszy złapał młodego oberżystę za ramię i pociągnął w kierunku drzwi. Toblen powlókł się za nim bez entuzjazmu, ale i bez stawiania oporu. Tymczasem w drzwiach kuchni pojawiła się Trilena i zaczęła obsługiwać nabzdyczoną Turmalinę. Przeborka też machnęła ręką na knucie Jorisa z karczmarzem i wygodnie rozłożyła się na ławie, odpinając niewygodną broń i czekając na zamówione piwo. Po takim czasie o wodzie i podróżnych racjach miała naprawdę wielką ochotę na coś, co będzie miało naprawdę wyrazisty smak. A z kuchni - i z turmalinowego kufla - pachniało całkiem obiecująco.


 
Sayane jest offline