Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 11:39   #37
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Jako że położyli się ledwie kilka godzin przed świtem, spali lub drzemali do południa. Nikt im w tym nie przeszkadzał, nie pojawiała się Matylda by choćby pytać o chęć zjedzenia śniadania. Pierwszy na coraz płytszy przerywany sen zareagował Alexander. Przeciągnął się w łożu i rozejrzał.
Ucałowawszy Ailę w czoło zszedł z łóżka szukając ubrania aby je włożyć. Nie znalazł go jednak. Tak samo jak w pokoju nie było ubrania Aili, która właśnie się przebudziła i jeszcze zaspana wyjrzała spod kołdry.
- Dawno nie spałam w takim łożu... - westchnęła.
- Trzeba korzystać. Żyjemy, co już samo w sobie jest dobre. Miękkie łoże..., może nas nawet nakarmią! - zażartował.
Jego małżonka uśmiechnęła się, lecz po chwili strapiło ją coś.
- Musimy chyba ją... wezwać, prawda?
Alexander kiwnął głową i wzrokiem wskazał mosiężny dzwon leżący na wieku kufra obok łoża. Aila prychnęła i... obróciła się na drugi bok.
- Ja jeszcze wytrzymam! - powiedziała wyjątkowo dziecinnie.

Rycerz westchnął i podszedł do łoża i stojącej obok skrzyni.
Zadzwonił, a pukanie do drzwi rozległo się prawie od razu jakby ktoś czekał na wezwanie pod nimi.
- Gdzie nasze ubrania? - spytał Alex w stronę drzwi.
Do pokoju weszła Matylda z naręczem ich odzienia, jak zwykle mając spuszczoną głowę. Dziewczyna, choć wiele chyba nie pospała, nawet nie wyglądała na zmęczoną.
- Dzień dobry panie. Odświeżyłam wasze rzeczy. Czekałam aż się obudzicie, by je wnieść. Czy życzą sobie państwo, by szykować w salonie śniadanie?
- Dziękujemy Matyldo. Zjemy w sali jadalnej, czy… tutaj? - Alexander zwrócił się do żony.
Usłyszał jak mruczy coś niezadowolona pod kołdrą. Wciąż była nią zakryta, gdy odpowiedziała:
- W sali jadalnej!
- Przybędziemy tam niedługo zatem. - Alexander uśmiechnął się do służki.

Gdy Matylda skłoniła się i wyszła podszedł do łoża i usiadł na nim. Wymacał pod kołdrą bosą stopę i załaskotał by wyłuskać tym małżonkę spod pierzyny. Wyskoczyłą zaraz fucząc i złorzecząc na niego. Nie przeoczył jednak, że policzki Aili są zarumienione. Uśmiechnął się lekko, ale nie skomentował ani jej rumieńców, ani zachowania. Wskazał jedynie jej szaty i sam zaczął się ubierać.
- Pół dnia będziemy mieli do zmroku, cóże życzysz sobie czynić przez ten czas kochana? - spytał wzuwając koszulę.
- Wiele chyba nie mamy opcji, skoro nie możemy zwiedzać zamku - odparła ze westchnieniem szlachcianka, wychodząc z łoża i ściągając koszulę nocną przez głowę, by po chwili stanąć nago na środku pokoju.
- Może mają tu jakieś... szachy albo inne gry... - powiedziała, choć tego rodzaju rozrywki uchodziły za typowo męskie.
- Może… mają - zgodził się patrząc na nią i podziwiając widoki z błogą miną. Jakby zapomniał o spodniach jakie trzymał w dłoniach.
- Mówili też coś o biblioteczce - kontynuowała jakby nigdy nic Aila, przyglądając się swojej sukni. Po chwili zaczęła wdziewać dolną część bielizny.
- Możemy po prostu kazać tej służce pokazać nam tu wszystko co możemy zobaczyć - Alex znów zaczął się ubierać, ale wciąż zerkał ku żonie.
Tej propozycji Aila nie skomentowała, ubierając się do końca bez słowa.

Gdy byli gotowi, Alexander wziął mosiężny dzwonek i potrząsnął mocno.
Jak wcześniej zaraz po tym jak rozbrzmiał dźwięk rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejdź Matyldo… - rzekł Alexander, a zaraz drzwi otworzyły się i służka wślizgnęła się do środka jak zawsze ze spuszczoną głową.
- Prowadź nas do komnaty jadalnej, później zaś, gdy zjemy… Nie do końca rozeznajemy się w zamku, a wszak w niektóre jego zabudowania mamy nie wchodzić… Będziesz tak dobra Matyldo i oprowadzisz nas po tych miejscach gdzie gospodarzowi nasza obecność nie będzie niemiła? Do jego przebudzenia pół dnia, mamy sporo czasu, który chcielibyśmy jakoś… przyjemnie spożytkować.
- Oczywiście panie - dziewczyna powiedziała cicho, nie podnosząc głowy. Aila miała jednak wrażenie, że służka cały czas ją obserwuje. Nawet gdy przeszła koło niej, wchodząc do komnaty, gdzie podano całkiem wystawne śniadanie, szlachcianka czuła na swoich plecach wzrok służki, dopóki ta nie zostawiła ich, życząc smacznego i sugerując, żeby użyli dzwoneczka, gdy będą gotowi na zwiedzanie.

- Nie podoba mi się ta dziewczyna... - odezwała się Aila, gdy kończyli już śniadać.
- Czemu? - spytał Alexander. - Zauważyłem, że drzemie w niej pewna odwaga i spolegliwość sługi może być jedynie pozą. O tym mówisz?
- Mhmmm - odparła Aila, odkładając sztućce. - Mam wrażenie, że ona z nas... kpi. A przynajmniej ze mnie. I to, co zrobiła wczoraj... - kasztelance zabrakło słów.
- To służka nieśmiertelnego. Może służka krwi? - Alexander wzruszył ramionami. - Może uważać się za lepszą od nas jako służka tego wampira. Wydaje mi się, że może też chodzić o coś innego. - Zagryzł chlebem z serem. - Może po prostu… chciała to zrobić?
Aila zwiesiła głowę na piersi.
- Nie powinieneś... w ogóle tej sytuacji... do niej dopuszczać... czy wręcz ją tworzyć. To sprawia, że robię się coraz gorsza.
Odłożył chleb patrząc przez chwilę na żonę.
Wstał i podszedł do okna.
- Cóże mi czynić? - spytał nie patrząc na Ailę, a na widok dziedzińca. - Nie spełniając lubieżnych myśli i nadziei w Tobie drzemiących ryzykuję, że nagromadzone w Tobie eksplodują w którymś momencie. Spełniając je zaś, jako rzeczesz, gorszą Cię czynię… - Spuścił głowę. - Cóże mi czynić?
Nie odpowiedziała.

Patrzyła tępo w talerz, bijąc się w głowie z własnymi myślami. Dopiero po jakimś czasie, postanowiła skupić na sobie uwagę męża.
- Alex... a czy ty... robisz to tylko dla mnie? - zapytała cicho.
Odwrócił się i spojrzał na żonę, po czym zbliżył do niej.
- Tylko dla Ciebie…? - powtórzył cicho, odwracał przy tym wzrok. - Nie…
Złapała go za rękę.
- Więc mi to powiedz, a nie, że ciągle robisz to dla mnie... czuję się jak... jakbym była nawiedzona co najmniej, a ty łaskawie się o mnie troszczysz. - Spojrzała na niego z jakimś dziwnym bólem w oczach. - Nie wiesz jakie to... ciężkie... Zawsze mam wyrzuty sumienia. Za każdym razem, gdy chcę... czuję się występna... a Ty jesteś tak dobry, że to akceptujesz.
Pochylił się nad nią.
- Czasem przed oczyma mi staje… - rzekł cicho - jak wijesz się bezwstydnie na podłodze głównej izby “Pohulanki” Jak krzyczysz mi w twarz ‘bym Cię rżnął’, choćby przy wszystkich, zwierzęco. I chwyta podniecenie, oraz poczucie żalu, żem tego nie uczynił, gdym się wtedy po prostu bał. Wtedym tego nie zrobił, tedy… żal pozostaje. Wczoraj bałem się czego innego, że - znów odwrócił wzrok - okazję znów stracę na bezwstyd którego pożądasz, a który nie jest mi niemiły.

Aila słuchała, wpatrując się w jego dłoń, jakby nie miała odwagi patrzeć mężowi w oczy.
- Ja... wtedy to nie byłam ja. Myślę, że... troskę ponad pożądanie przedłożyłeś. Bom wtedy... jak opętana. I choć prawdą jest, że czasem... czasem mogłaby tak krzyczeć, to... - przełknęła ślinę - tylko dla ciebie, miły.
Pogłaskał ją po plecach.
- Pomyślałem… że jeżeli to będzie w Tobie siedzieć niespełnione… to nie wiadomo z czasem jak to być może. Jak z gniewem… gdy kto go w sobie tłumi to w najmniej spodziewanym momencie człowiek nim wybuchnie. Więc wolałem… - minę miał głupią. - A i mi samemu to nie… - wyglądał jakby nie wiedział co rzec. Aila objęła go za szyję i przytuliła się czule.
- Jeśli też tego chcesz, to nie mam powodów, by się hamować, bo to ciebie pragnę. I to tobie nie chciałabym być niemiła z moim... apetytem.
- Nie jesteś. - Pocałował ją w skroń. - Rzeknij mi jeno… - spojrzał na nią - co gorsze? Czy gdy te apetyty w sobie tłumisz, czy gdy je spełniasz?
- Gdybyś nie chciał, wolałabym się powstrzymywać, lecz... gdy wiem, że nie robisz tego jeno dla mnie, to wolę je spełniać... i chcę spełniać twoje fantazje - przyznała z zarumienioną twarzą, uśmiechając się jakoś tak tajemniczo.
Alexander odwrócił na chwilę wzrok.
- Najadłem się - rzucił speszony zmieniając temat. - Wołamy Matyldę i idziemy na obchód zamku?
- Trzeba, jeśli nie chcesz by cię żona znów napadła. - Kłapnęła ząbkami jakby to była szczęka jakiegoś stwora, po czym sięgnęła po dzwoneczek i zadzwoniła. Matylda pojawiła się od razu, najwyraźniej czekając pod drzwiami na wezwanie. Głowę jak zwykle miała spuszczoną.
- Oprowadź nas po zamku, ogrodach przy murach, słowem wszędzie gdzie gospodarz nie zabronił nam zachodzić - rzekł bękart do pobliźnionej służki. - Do zmroku czasu jeszcze dosyć, a my zająć czas swój czymś chcielibyśmy do wieczora.
Matylda gdy usłyszała o ‘zajmowaniu czasu’ jakby przelotnie zerknęła na Ailę.
- Od czego zacząć byście chcieli wielmożni państwo? Ogrodów czy wnętrza?
- Chętnie bym odetchnęła świeżym powietrzem. - Powiedziała Aila swoje słowa kierując do męża, jakby Matylda w ogóle nie istniała. - Co ty na to, miły?
- Czemu nie, pogoda piękna. Chodźmy zatem.
- Jak państwo sobie życzą, proszę za mną.


[MEDIA]https://pre00.deviantart.net/070f/th/pre/i/2012/226/7/c/burg_kreuzenstein_stock_29_hdr_by_alexanderhuebner-d5amqj5.png[/MEDIA]

Służąca sprowadziła ich po schodach na dziedziniec, który w świetle dnia prezentował się o wiele lepiej niż w nocy, kiedy to niewiele było widać, a małżeństwo d’Eu więcej wagi przykładało do tego czy ujdą stąd z życiem.

Ogrody zamku Kreuzenstein mogły tak być nazywane jedynie gdyby ktoś się przy tym mocno uparł. Nie chodziło nawet tylko o to, że przestrzeń jakie zajmowały to było po prostu międzymurze, pomiędzy donżonem i innymi budynkami wraz z łączącym się z nimi murem zamku właściwego, a mniejszym murem zewnętrznym. Ot była to zagospodarowana na “ogród” przestrzeń suchej fosy. Prowadziły tam niewielkie schodki od mostu bramnego, toteż musieli wyjść przez bramę. Aila odniosła dziwne wrażenie, że strażnik pełniący przy niej wartę się jej przygląda. Przełknęła ślinę i mocniej złapała Alexandra pod ramię.

Może i gdyby ktoś włożył w to miejsce dużo pracy, byłoby tu przytulnie. Niestety, mało kto się chyba tym “ogrodem” interesował. Mury z obu stron porośnięte były bluszczem nieuporządkowanie, częściowo zmarłym i kłującym w oko suchymi badylami. Niewielkie klomby na kwiaty straszyły chwastami, które zresztą zarastały mocno całą powierzchnię i tylko jedna ścieżka była w miare udeptana. Gdzieniegdzie wystawały ozdobne krzewy, teraz ozdobne tylko z nazwy, bo niektóre nieuporządkowane, inne obumarłe. Pojedyncze dzikie kwiaty tylko podkreślały ponury nastrój, podobnie jak kwitnący gdzieniegdzie bez.
- Widok mało cieszący oko... choć rozumiem, że w nocy to nikogo nie obchodzi. - skomentowała Aila, po raz pierwszy chyba patrząc wprost na Matyldę. Szramy na jej twarzy w świetle dziennym wydawały się jeszcze bardziej wyraźne i paskudne. Czy na pewno zrobiono je nożem? Wyglądało to tak, jakby ogromne szpony pojedynczo orały jej lico. Takie szpony, jakie miał Marcus i jedna z jego służek.
- Pan nie przywiązuje wagi do tego miejsca. - Dziewczyna wzruszyła ramionami nie patrząc na Ailę. Nie było to jednak ostentacyjne odwracanie wzroku, ot raczej jej naturalne zachowanie. - Krzewy, kwiaty… - dziewczyna chwyciła kwitnący bez w palce. - To stworzenia dnia i słońca. Nie nocy.
- Mogłabyś jednak zaproponować panu ogarnięcie tego miejsca. Wydaje się, że pełnisz tu rolę gospodyni. - Rzekła Aila, również przyglądając się roślinie w dłoniach dziewczyny.
- Nie Pani. - Dziewczyna puściła kwiat bzu. - Jestem tu od zajmowania się gośćmi, spełniania zachcianek i dbania by niczego im nie brakowało. A ogród? - Spojrzała na bluszcze pokrywające mury. - Nie wiem, czy gdyby przywrócić tu piękno, po myśli Pana by to było.
- Takie miał też podejście do ciebie? - Aila spytała nagle, patrząc na blizny na twarzy dziewczyny. Ta jednak nie odpowiedziała. Odwróciła głowę spuszczając ją jak uprzednio.
Aila zerknęła na Alexandra, a ten wzruszył jedynie ramionami.

Bękart nie włączał się w rozmowę kobiet uznając, że Aili przyda się takowa z Matylda po wydarzeniach z przedświtu. Nie widział też sensu w drążeniu skąd służka ma blizny na twarzy. Jeśli już miałaby z własnej woli odpowiedzieć, to raczej nie jemu. Mimo to miał zamiar pociągnąć inny temat.
- Skoroś tu jest od spełniania zachcianek gości, to nie są oni tu rzadkimi - rzucił gdy szli wciąż międzymurzem pomiedzy bluszczmi, chwastami i zdziczałymi krzewami.
- Bywają - odpowiedziała enigmatycznie.
Alexander zastanowił się. Gdyby szło o ważkie persony spośród śmiertelników, wampir wystarałby sie o urodziwszą służkę, której na zamku najwidoczniej nie było. Matylda usługiwała zatem głównie wampirom i ich sługom, jedynym gościom na Kreuzenstein.
Nietrudno zgadnąć jak i czym mogła usługiwać nieśmiertelnym przy ich żądzy krwi.
- Żal czujesz, za to co w komnacie kąpielowej zaszło? - spytał Matyldy zerkając jednocześnie ku Aili. W jego głosie znać było raczej ciekawość niż cokolwiek innego. Była jeno służką, nie musieli się przejmować tym co myśli, ale Alexandra ciekawiło to, szczególnie jej własna inicjatywa pocałunku.
Dziewczyna jakby bardziej głowę pochyliła.
- Nie, panie. Żalu nie czuję. Czy chcą państwo obejrzeć teraz wnętrze zamku?
- Czemu nie, tu jest smutno i… przytłaczająco.

Matylda oprowadziła ich po południowym skrzydle, to jest po wspomnianych przez wampira: biblioteczce, małym refektarzu, ale i po komnacie myśliwskiej oraz kuchniach i kaplicy. dali się też na wieżę, z której roztaczał się piękny widok na okolicę. Niewiele do oglądania było więcej.
Alexander nie drążył przez ten czas kwestii, o którą zaczął wypytywać jeszcze w ogrodach, ale widać było, że go korci.
Służka to chyba wyczuwała, bo starała się zwykle stać w oddaleniu między nim a Ailą. Tymczasem szlachcianka przyglądała się przedmiotom i pomieszczeniom, które mijali, by pod koniec stwierdzić.
- Wszystko to piękne, ale wyglada jakby jakieś 15-20 lat temu nagle właściciel utracił zainteresowanie wystrojem zamku, co jest dość dziwne, bo widać tu ogromną dbałość o szczegóły i dłonie mistrzów. Ot choćby ta toaletka. To “F” wygrawerowane na nodze to znak stolarza Fuggodiego, prawda?
- Nie wiem Pani, ale prawda to, że Pan mało wagi przywiązuje do wystroju - Matylda odpowiedziała bez większych emocji. - Przykazuje jeno naprawiać to co naprawy wymaga. Schody, balustrada co się wyłamała. Dach wieży ze dwa lata temu co stary był. Sprzęty stare i mu to widać nie wadzi. Tym zaś co na zamku przebywają i tyle wiele, jam chowana w mieście, tedy nawet gdy niebogato utrzymany zamek, to wciąż więcej niżem dawniej zaznała. Nie mi tedy oceniać.
- A wielu stałych tu domowników? - Alexander spytał spoglądając na starą makatę na ścianie.
- Niewielu. Trochę straży, kilkonaścioro służby.
- Nie, to nie tak... - Aila w zamyśleniu dotknęła rzeźbionej poręczy krzesła - Ten zamek... miał kiedyś panią - powiedziała z dziwnym przekonaniem - słyszałaś coś o niej?
- Nie Pani, nie jestem tu przesadnie długo. Może stara Hilde coś by o tym mogła wiedzieć, albo stajenny Adam, oni tu długo są, bardzo długo.
- Mhm... w sumie to nie nasza sprawa. Po prostu dzielę się obserwacją. - Aila jednak posłała małżonkowi znaczące spojrzenie. Tymczasem Matylda zakończyła oprowadzanie w korytarzu, gdzie mieściła się ich sypialnia.
- Czy mogę coś jeszcze dla państwa zrobić? Podawać już obiad? - zapytała.
- Wieczerzę przed zmrokiem samym przygotuj nam, byśmy zaraz po niej byli gotowi gdyby twój pan chciał nas widzieć. - Bękart odpowiedział jej obserwując uważnie. - Na teraz jednak chyba nie będziemy cię potrzebować. - Zerknął ku małżonce.
- W takim razie będę w pobliżu. - Dziewczyna skłoniła się i oddaliła.

Aila otworzyła drzwi do komnaty i spojrzała pytająco na Alexandra, który uczynił gest przepuszczający ją, aby weszła przodem. Sam wszedł dopiero za nią.
- Do zmroku ze dwie godziny, albo i więcej - powiedział. - Nie podoba mi się to co mówiła - dodał ciszej.
Aila podeszła do szafy i przyjrzała się jej.
- Masz racje, ten zamek skrywa jakieś tajemnice. Pytanie czy powinniśmy się nimi interesować, skoro liczymy na współpracę z Josefem?
- Nijak mnie nie interesują tajemnice tego zamku, ale… - Alex skrzywił się. - Ten wampir to jakiś możny wśród nieumarłych. Samaś wczoraj słyszała. Ot ustalił sobie, że trzech ich gdzieś wyśle na drugi kraniec cesarstwa prawie. Dwoje śmiertelnych co podejrzenie mógłby do nich mieć do siebie wiedzie, otwarcie się z nami spotyka. Nie zakazał nawet tej dziewce mówić pewnych spraw… Martwi mnie to.
Jego żona zmarszczyła brwi.
- Myślisz, że... mogliby nas... po wszystkim...? - zapytała cicho.
- Tak. Albo służbę chcieć wymusić. - Pokiwał głową. - Wierzyć chcę, że Josef uczciwie do tego podchodzi ale tak to nie wygląda.
- Tylko jakbyśmy mogli się zabezpieczyć? Jedyne co widzę, to nie wracać do niego... - odparła półszeptem Aila.
Alexander objął Ailę w pasie i zbliżył usta do ucha. Wspomniał wszak iż podsłuchiwani być mogą.
- Upozorować własną śmierć? - wyszeptał.
- Lub uciec... lecz w żadnym wypadku... nie będziemy już mogli wrócić na Kocie Łby - podsumowała ze smutkiem.
Westchnął.
- Najpierw Marcus i Merlin. Tym co planuje Josef później się zajmiemy. Ale na uwadze mieć to musimy, że może mieć plany co do nas, które zdecydowanie nam nie po drodze.
Kiwnęła głową i przytuliła się do męża, kładąc mu głowę na jego piersi.
- Musimy obserwować... i nie zdradzić się z naszymi wątpliwościami.
- Tak zrobimy. - Pocałował ją w czoło. - Im lepiej sprawimy się z Marcusem, tym poważniej nas Josef może potraktować i siłą nie przymuszać do niczego.

Spojrzała na niego, jakby oceniając czy wierzy w to, co mówi, czy też chce w to uwierzyć, lecz nie skomentowała.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline