Zmordowany i niewyspany Svein wytruchtał poza lecznicę, pochwyciwszy przed opuszczeniem budynku trochę jedzenia. Śniadanie razem z Krokiem zjedli na szczycie schodów prowadzących do domu handlowego Shmidta. Na ziemi walały się ciała więc tym przyjemniej było wspiąć się choć trochę wyżej by zaczerpnąć w płuca świeżego powietrza. „A co będzie, jeśli Shmidt nas wygoni?” zdawał się pytać swojego opiekuna Krok kręcąc głową z klapniętym uchem.
- Pewnie już nie żyje, spokojnie - odparł Svein.
Godzinę później szczurołap krążył po uliczkach tłukąc gryzonie procą na prawo i lewo. Krok sumiennie przynosił trafione futrzaki a Svein każdego z nich pozbawiał głowy nożem. Tak właśnie spotkał Roela pochylającego się z kolejnymi zwłokami na ulicy.
- Nie masz aby kolegów? - zapytał na powitanie. - Trzeba zacząć palić trupy, bo nas żywcem te szczury wpie... Zjedzą. I, ja wiem, może głupio... Myślisz, że mogę się przespać w domu Josefa?