|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-11-2017, 18:41 | #161 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Zmordowany i niewyspany Svein wytruchtał poza lecznicę, pochwyciwszy przed opuszczeniem budynku trochę jedzenia. Śniadanie razem z Krokiem zjedli na szczycie schodów prowadzących do domu handlowego Shmidta. Na ziemi walały się ciała więc tym przyjemniej było wspiąć się choć trochę wyżej by zaczerpnąć w płuca świeżego powietrza. „A co będzie, jeśli Shmidt nas wygoni?” zdawał się pytać swojego opiekuna Krok kręcąc głową z klapniętym uchem. - Pewnie już nie żyje, spokojnie - odparł Svein. Godzinę później szczurołap krążył po uliczkach tłukąc gryzonie procą na prawo i lewo. Krok sumiennie przynosił trafione futrzaki a Svein każdego z nich pozbawiał głowy nożem. Tak właśnie spotkał Roela pochylającego się z kolejnymi zwłokami na ulicy. - Nie masz aby kolegów? - zapytał na powitanie. - Trzeba zacząć palić trupy, bo nas żywcem te szczury wpie... Zjedzą. I, ja wiem, może głupio... Myślisz, że mogę się przespać w domu Josefa? |
10-11-2017, 20:35 | #162 |
Reputacja: 1 | Oskar nie spał tej nocy. Czuł się coraz gorzej. Dostał dreszczy, widocznie gorączka się nasilała, znowu zaczął wymiotować. A na dodatek pod kolanem pojawiła mu się wybroczyna. Z godziny na godzinę czuł się coraz bardziej osłabiony. Pił duże ilości wody, lecz nic nie jadł. ~Ja pierdolę, ale się wpakowałem.- pomyślał. Nie mógł lekceważyć swojego stanu. Czuł, że jeśli nie zajmie się nim medyk, to wkrótce odwiedzi Ogrody Morra. Postanowił ruszyć do świątyni Shallyi. Po poprzedniej wizycie czuł głęboką niechęć do tamtejszej kapłanki, ale to była mu jedyna znana osoba, która mogła mu pomóc. W związku z tym rano spróbował przywrócić siebie do w miarę schludnego porządku. Następnie wyszedł na miasto. Szedł powoli, ale majestatycznie. Nawet będąc w tak złym stanie nie mógł okazywać słabości nielicznym, widocznym prostaczkom na ulicy. Po dłuższym okresie czasu doszedł na miejsce. Wszedł do środka, gdzie już leżało i siedziało wielu chorych. Rozejrzał się krótko, starając się znaleźć kapłankę. Następnie podszedł do niej i poprosił o pomoc. Miał nadzieję, że dostanie od niej jakiś lek i że nie będzie musiał leżeć z tymi zdychającymi chamami na podłodze. |
11-11-2017, 22:47 | #163 |
Reputacja: 1 | Kolejny dzień. Świt powitał Ericha pieczeniem karku przy każdym gwałtowniejszym ruchu szyją. Na szczęście wyglądało na to, że rana jest czysta, bowiem miejsce wokół rozcięcia było tylko odrobinę spuchnięte, a on sam nie przejawiał gorączki wywołanej zakażeniem. Jak dotąd nie dostrzegał również u siebie żadnych objawów, które mogłyby świadczyć o chorobie mającej źródło w zarazie. Von Kurst zdawał sobie jednak sprawę, że jego szczęście nie może trwać wiecznie. Posilił się z zakupionych wcześniej zapasów. Nie miał pojęcia, czy choroba brała się z nieświeżej żywności, zatrutej wody, czy może przebywania blisko innych zarażonych. A może i wszystkie te rzeczy naraz. Ostrożność w każdym razie nie mogła zaszkodzić, a ostatnie lata przyzwyczaiły go do posiłków złożonych z paczki sucharów, pasków suszonego mięsa oraz suszonych owoców i orzechów. Jeśli dodać do tego niewielką ilość piwa i lekkiego wina, to nie był to najgorszy wikt, jaki mógł sobie wyobrazić. Z alkoholem nie przesadzał. Pił tyle, żeby nie cierpieć pragnienia uważając przy tym, by nie upić się nieopatrznie. Upojenie moglo skończyć się tragicznie, zważywszy na dwóch zainteresowanych nimi łowcow oraz zamieszkami, jakie wybuchały co chwila w mieście. Na obie te okoliczności zamierzał być przygotowany i nie rozstawać się z bronią i pancerzem. Nadwyczajna sytuacja wymagała nadzwyczajnych środków. Po krótkim śniadaniu dołączył w sali biesiadnej do Lennarta i Oskara. Przywitał ich skinieniem głowy, a gestem odmówił gospodarzowi chcącemu zaproponować któreś z dań przygotowanych przez gospodę. Przy stole panowała ponura atmosfera i nic dziwnego - u obu mężczyzn dało się poznać dolegliwości wywołane zarazą. Erich nie skomentował jednak ich stanu. - Wczorajszego wieczora napadło na nas dwóch, jak twierdzili, łowców nagród. - Rzekł do Oskara. - Jeden z nich nazwał drugiego Feliaxem, jak nazywał się ten pierwszy- nie wiem. - Twierdzili, że szukają Oskarta von Hofenburg na zlecenie Leitdorfów. - Powiedział bez ogródek. - Ale to chyba już wiesz. - Stwierdził. - Gorzej, że chyba nie bardzo wiedzą, jak wyglądasz i próbują dopaść kogokolwiek, kto może być poszukiwaną osobą. Wczoraj ostrzelali nas z kusz jak pospolici zbójcy. - Zamilkł na chwilę, dając von Hohenbergowi czas na przetrawienie sprawy. - Trzeba ostrzec pozostałych, bo ich też mogą spróbować podejść. A skoro odważyli się napaść na szlachetnie urodzonego wiedząc, że grozi im za to stryczek, to nie będą przebierać w środkach, by dopaść ciebie. - Mówił dalej. - Radzę nie poruszać się po mieście w pojedynkę. - Dodał. - Chciałbym odwiedzić garnizon, upewnić się, że szukają opryszków, a przy tym wypytać o pielgrzymów. - Odpowiedział na pytanie Lennarta. - Gdzieś przecież muszą siedzieć. - Dodał, nie precyzując o kogo z wymienionych mu dokładnie chodzi.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
12-11-2017, 21:51 | #164 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
14-11-2017, 08:17 | #165 |
Reputacja: 1 |
|
16-11-2017, 20:34 | #166 |
Reputacja: 1 | Oskar wszedł do świątyni. Kiedy otworzył drzwi, owionął go zaduch i smród niemytych, gnijących za życia ciał. Pomieszczenie było pełne ludzi i szlachcic musiał rękami torować sobie drogę. Na szczęście dla niego, kapłanka znajdowała się blisko od wejścia, toteż szybko do niej dotarł. -Widzę, że macie tutaj ścisk, dlatego za koc i wodę podziękuję. Szczególnie, że w takim zagęszczeniu to inne choróbska mogą dopaść człowieka... Natomiast ten lek łagodzący objawy, o którym mówiłaś kapłanko... Mogłabyś mi go dać? Jakie jest jego dawkowanie? I czy jakiś aptekarz, albo zielarz, byłby w stanie je przyrządzi? Rozumiesz chyba, że nie uśmiecha mi się codzienne chodzenie tutaj. - zadał pytania szlachcic, przestępując z nogi na nogę. Z jednej strony nie mógł wytrzymać zapachu śmierci, z drugiej musiał jak najszybciej wyzdrowieć, dlatego cierpliwie wysłuchiwał słów kapłanki. |
19-11-2017, 16:44 | #167 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Choć wydawało się to niemożliwe, szczurów nie ubywało. W końcu szczurołap zaczął się zastanawiać, skąd ich taka ilość w mieście, skoro na bieżąco śledził i wyrównywał ich populację do znośnego poziomu? - To nie jest normalne - zwrócił się szeptem do Roela. - Tylu szczurów i Middenheim by nie pomieściło. To wbrew naturze, kurwa! Chwilę spędził dorzynając swe ofiary i sycząc powtarzał ostatnie słowo. Potem rzucił nożem o bruk i znów się odezwał, jeszcze ciszej i bardziej podekscytowany. - Josef przed śmiercią wspominał, że w mieście panuje jakaś amonalia. Może to ta choroba? - Mówił wskazując na walające się zwłoki. Przed samym sobą przyznał już dawno, że nie wie co o tym wszystkim myśleć. W końcu jednak uczepił się jedynej racjonalnej myśli, jaka przychodziła mu do głowy. - Zjedzmy coś u Josefa. Zrobimy tam melinę, zostawię część tego całego majdanu bo mi już ciężko. A potem spróbuję dostać się do gniazda tego roju. Przydałoby się sporo żywego ognia, albo czegoś w podobie. Trzeba będzie poobserwować, którędy te gryzonie latają. A potem będę potrzebował asekuranta z liną, co by mnie wyciągł z dziury. |
20-11-2017, 21:14 | #168 |
Reputacja: 1 | Roel był strasznie skonsternowany, nie wiedział czego się uczepić, ale wiedział, że trzeba było zacząć działać. Okazało się, że większość śmierci spowodowała choroba, a na taką skalę to już nawet można było używać takich słów, jak zaraza czy nawet plaga. Z pewnością jak słusznie zauważył Svein "to było wbrew naturze". - Dobrze. Od czegoś trzeba zacząć, bo sytuacja wymyka się spod kontroli - akolita ożywił się kiedy szczurołap wspomniał o podejrzeniach zmarłego maga. Choć nie był to żaden pewnik, to w końcu mógł obrać jakiś cel i przerwać tę motaninę niepewności. - Zbierzemy się wszyscy w domu maga, tak jak mówisz. Tam ustalimy plan działania. Ja pójdę z tobą, bo jako jedyny z naszej grupy mam jeszcze dość siły, żeby ci towarzyszyć - Roel spojrzał w górę w stronę słupa czarnego dymu. Mimo odległości w powietrzu dało się wyczuć woń płonących ciał. - Zajmę się tymi, których jeszcze nie pochowano i dołączę do was. Postaraj się znaleźć resztę w drodze do siedziby maga. Najedz się, odpocznij i poczekaj na mnie. Roel skierował kroki w stronę kolejnych zwłok. Nie mógł zaniedbać swoich obowiązków, mimo, że nie opuszczały go złe przeczucia. Coś w brzuchu mówiło mu, że w mieście dzieje się coś gorszego, niż mógłby się spodziewać. Chyba, że także i jego dopadła w końcu choroba i to tylko skręty kiszek. Sam nie wiedział co gosze. |
22-11-2017, 21:29 | #169 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
25-11-2017, 23:36 | #170 |
Reputacja: 1 |
|