Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2007, 09:38   #27
Rhamona
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Drogi MG,

piszesz tak mało komunikatywnie, że osobiście zaczynam popadać w jakieś paranoje. Dodatkowo ten twój opis jest suchy i sztuczny. Mam wrażenie, że gram w jakąś debolną grę komputerową i to jeszcze na czarno-białym monitorze. Przecież człowiek ma jakieś zmysły. Nie możesz tego tak napisać aby oddziaływać na nie wszytskie? Zamieść kolory, smaki, zapachy, przeczucia. Daj nam się poczuć tam jakbyśmy tam pracowali od lat, znamy przecież masę ludzi itp. Dodatkowo kłania się stylistyka. Napisałeś tak, że niewiadomo czy Netrunner nazywa się Bob, czy w pomieszczeniu są dwie osoby - Bob i Netrunner. I jeszcze to: skoro jest tam ciemno, to jakim cudem cokolwiek można tam zobaczyć?

Ten świat tentni życiem i klimatem, a ty go obdzierasz z jego jestestwa i zabijasz!

Cytat:
Antoni i Scot


Wsiedliście z powrotem do metalowej windy i wcisnęliście przeźroczysty z syntetycznej masy guzik, oznaczający trzecie piętro. Guzik automatycznie podświetlił się seledynowym kolorem i kiedy drzwi miały się już zamknąć do windy cudem przemknęła się zgrabna sekretareczka Szefa. Jak zwykle była tak skąpo ubrana, że na sam jej widok zatkało was i nie daliście rady o niczym już nie myśleć tylko o jej zgrabnych silikonowych pośladkach.
Z żalem opuszczaliście windę na trzecim piętrze, sekretarka bowiem jechała na samą górę.
Przed wami pojawił się znów długi korytarz i masa drzwi. Tak nudne w porównaniu do poprzednich krągłych widoków. Korytarz utrzymany był w szarych odcieniach z metalowymi dodatkami. W podłodze tkwiła drobna kratka a po bokach błyszczące poręcze. W suficie zapalone były halogenowe lampki dość gustownie okratowane. Unosił się tu zapach kurzu i dymu papierosowego. Słychać było wentylacje. Gdy któreś z drzwi otwierały się i wychodzili z nich ludzie, z wnętrza pokoi dobiegała muzyka.
Wiedzieliście dokładnie gdzie należy szukać netrunera, więc bez zbędnych wycieczek udaliście się pod znajome drzwi, po drodze mijając znudzonego strażnika.
Gdy weszliście do pokoju nie zdziwiło was wcale, że panuje tam półmrok. Znaliście dziwaczne przyzwyczajenia Boba. Pokój urządzony był dość ascetycznie. Tylko niezbędne meble ale za to dużo zbytecznego sprzętu. Na środku pokoju w miejscu jak widać sakralnym, stało biurko z masą sprzętu i walających się wszędzie kabli a w rogu stała metalowa szafka na zbyteczne, archiwalne dane. Fotel stojący pod jedną z ścian, sprawiał wrażenie największego luksusu na jaki stać było Boba. Oczywiście zajmował to honorowe stanowisko.
Bob był świetnym fachowcem, znanym w całej firmie. Szef doceniał jego talent i jakimś cudem tolerował jego totalne odchyły. O Bobie nie można było mówić ani myśleć, że jest normalny. Po pierwsze dlatego, że wcale tak nie wyglądał. W rzeczy samej był on Afrykaninem o potężnej budowie ciała, co mogło być nieco mylące zważywszy na to, czym się zajmował. Niektórzy twierdzili, że Bob pomylił się ze swoim powołaniem. Mógł z powodzeniem robić tu jako ochroniarz czy półmóżdżek do łamania ludzkich karków. Niestety, pod tą zwałą mięśni krył się intelekt jakich mało. Inni uporczywie twierdzili, że Bob kupił to ciało na czarnym rynku aby zamaskować swoje kompleksy. Wcześniej musiał być jakimś chuderlakiem, na którym dzieci się znęcały w szkole.
Bob dość śmiesznie wyglądał ubrany praktycznie w samą videokurtkę, spod której wyłaniały się jego masywne nie porośnięte ani jednym włoskiem muskularne piersi. Z pewnością dla kogoś kto widział go po raz pierwszy, Bob zdawał się być jakimś żartem genetycznym. To być może dlatego uwielbiał siedzieć w ciemnościach otoczony tylko wirtualnym światem?
Jak zwykle był pochłonięty bez reszty swoją pracą. Gdy weszliście do jego pokoju podniósł ten swój obłędny wzrok i prosto z mostu wystosował w was konkretne pytanie:
- Czego!?
Miał zachrypnięty i nieprzyjemny głos.



Ruda


Mick popatrzył na Rudą, chwilę milczał jakby na coś czekał, po czym szybko powiedział:
-Chodźmy do tego magazynu.
W drodze do magazynów Mike wyjął z kieszeni paczkę papierosów, najprawdopodobniej z modyfikowanego genetycznie tytoniu. Poczęstował Rudą a zaraz potem sam siebie. Zaciągnął się mocno i wypuścił chmurkę szarego dymu, uśmiechając się do Rudej. Nic jednak nie powiedział.
Droga do magazynów nie była zbyt skomplikowana, każdy szanujący się solo, pracujący w tej firmie trafiał tam z zamkniętymi oczami. Magazyn znajdywał się w piwnicy, prowadziły tam szerokie schody i dodatkowa winda o znacznie większej ładowności. Szeroki, krótki korytarzyk utrzymany był w takiej samej tonacji jak inne korytarze w tym budynku. Kraty w podłodze i w suficie oraz lepsze oświetlenie. Po bokach błyszczące poręcze. W podłodze wmontowane były dodatkowo jednotorowe szyny prowadzące wprost do winy. Korytarzyk zakończony był wielkimi, solidnymi drzwiami a tuż z boku znajdywała się kanciapa tutejszego władcy - Siergieja oraz jego czerwonoskórego towarzysza. Indianiec pokaźnych rozmiarów gdy tylko usłyszał, że ktoś nadchodzi pojawił się przed drzwiami do magazynu, prezentując swoje wdzięki. Był ubrany w czarny kevlarowy płaszcz. Ci, którzy byli ponadprzeciętnie spostrzegawczy mogli zauważyć, że ma wmontowany pancerz podskórny, na czarnym rynku wart kupę kasy.
W okratowanej kanciapie za biurkiem siedział jak zwykle stary poczciwy Siergiej. Od lat zajmował się całym magazynem. Jego pasją było rozwiązywanie krzyżówek. Szef przymykał oko na te procedery, prawdopodobnie dlatego, że znali się kupę lat i mieli ze sobą jakieś prywatne układy.
O ile Siergiej był tu niemalże wmontowany na stałe, jego przydupas często się zmieniał. Ostatnio został mu przydzielony owy Indianiec, nikt właściwie nie pamiętał jak on się nazywa ani skąd pochodzi. I tak zapewne był tu tylko na jakiś czas, potem zostanie skierowany na poważniejsze misje.
Gdy podeszliście do kanciapy, Siergiej dokończył wpisywanie hasła na małym monitorku i uśmiechnął się na wasz widok.
- Czego wam potrzeba?
 
Rhamona jest offline