Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 15:52   #38
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację


Moira czuła się paskudnie. Uczucie, które towarzyszyło po ściągnięciu dwimerytowych kajdanek, było wielokrotnie bardziej nieprzyjemne, niż kac po całonocnej libacji alkoholowej.
Czarodziejka była cała obolała, miała nudności i ogółem była wyczerpana. Powoli wracało jej czucie w kończynach, co wcale nie poprawiało jej nastroju. Chciała przyspieszyć ten proces, ale wciąż nie miała wystarczająco Mocy - ta wracała jeszcze wolniej niż czucie w kończynach.

Siedziała, trzymając oburącz bukłak z wodą, który przyniósł Fredrik. Kiedy już opróżniła całą zawartość naczynia, poczuła się znacznie lepiej. Przestała być blada jak ściana. Nastrój poprawiły jej też knowania, na które miała mnóstwo czasu. Rozmyślała o tym, jak potraktuje hrabiego Volkberta, kiedy tylko odzyska Moc. Czy powinna go najpierw spętać magicznym paraliżem i poddać nieprzyjemnym torturom? A może lepiej od razu bydlaka spalić żywcem, trzasnąć piorunem, wyrzucić telekinezą za burtę, pogruchotać kości, zamienić w karalucha… albo obedrzeć ze skóry? Coraz gorsze pomysły przychodziły jej do głowy i była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, kiedy pod pokładem rozpętał się istny chaos. Zdążyła jedynie rzucić na siebie ochronne zaklęcie, bo później była już tylko ciemność.


Czarodziejka wypluła morską wodę, kasłając przy tym kilka razy. Przekręciła się na bok, krzywiąc się odrobinę. Wszystko wciąż ją bolało, ale uśmiechnęła się kącikiem ust, bo poczuła, że Moc wróciła.
Otworzyła powoli oczy, najpierw je mrużąc i przyzwyczajając wzrok do światła. Jęknęła z niesmakiem, kiedy w końcu zdała sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje, a umysł wypełniły wspomnienia.

- Co za los - mruknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Nie dbała o pozostałych rozbitków, nie interesowały jej ich losy. Równie dobrze mogli zginąć podczas sztormu, jak i odprawiać właśnie huczną biesiadę na tej zapomnianej przez bogów wyspie.
Moira zaczęła rozczesywać palcami swoje włosy, które wciąż sklejone były morską wodą i piaskiem. Klęła przy tym niemiłosiernie, obawiając się, że już nigdy nie przywróci im idealnego stanu sprzed tej katastrofy. Była tak zaabsorbowana doprowadzeniem swojego wyglądu do ładu, że nie zauważyła stojącego obok Fredrika.

- Jakby wetknąć ci muszelkę albo rozgwiazdę we włosy, wyglądałabyś jak syrenka, Cytrusku – odrzekł, aby zwrócić na siebie jej uwagę.

Moira, nie przestając wyczesywać mokrego piasku ze swoich loków, uniosła wzrok na Fredrika. Nie miała ochoty na żarty.
- Żebym ci nie wetknęła tej rozgwiazdy w… - warknęła wściekle, ale urwała, bo palce zaplątały jej się we włosach i z przerażeniem oceniła ich stan. Odetchnęła z ulgą, kiedy udało jej się rozsupłać splątane kosmyki.

Uznała w końcu, że już bardziej nie pomoże swojej fryzurze, przynajmniej nie bez odpowiednich specyfików, więc podniosła się ostrożnie na równe nogi i z trwogą spojrzała na stan swojego ubioru. Zaklęła soczyście pod nosem, strzepując piasek z mokrego odzienia. Kiedy skończyła, wyprostowała się dumnie i uśmiechnęła do Fredrika, a w tym uśmiechu było coś niepokojącego.
- Gdzie on jest? - spytała krótko.

Mężczyzna, który czuwał przy Moirze cały czas, miał wystarczająco dużo czasu, aby przeczesywać wzrokiem plażę. Jego czujnej uwadze nie umknął fakt, że hrabia Volkbert zbiegł w głąb wyspy, najwidoczniej rozumiejąc jaki los go czeka, jeśli trafi w niesplątane dwimerytem ręce czarodziejki.
Obserwując z uśmiechem próby doprowadzenia się do porządku przez Moirę, skinął w kierunku lasu.
- Zniknął za drzewami dobre parę minut temu – odparł. – Chcesz się udać na poszukiwania?

Moira spojrzała na rozpościerający się nieopodal las. Żałowała, że nie przebudziła się wcześniej, zanim ten drań zdążył czmychnąć z plaży.
- Szlag by go… - wycedziła przez zęby, ale wcale nie zamierzała się poddawać. Fredrik mógł zauważyć, że wokół jej palców zatańczyło kilka iskierek. - Najchętniej spaliłabym teraz cały ten las, żeby mieć pewność. Ale nie ma w tym żadnej zabawy. Volkbert musi zapłacić za to, co mi zrobił.
Czarodziejka spojrzała przez ramię na Fredrika.
- Idziesz ze mną? - spytała.

Fredrik ukłonił się szarmancko.
- Będę zaszczycony, mogąc towarzyszyć ci w twojej pomście – mruknął i ruszył przodem, rozglądając się uważnie. – Umieram z niecierpliwości, żeby w końcu zobaczyć na co cię stać, Cytrusku.

Moira nie odpowiedziała. Ruszyła w milczeniu za Fredrikiem, przypominając sobie formułki najróżniejszych zaklęć, którymi mogła wyrządzić komuś krzywdę. Nie mogła się jeszcze zdecydować od czego zacząć. Przez moment obie jej dłonie zapłonęły ogniem, kiedy przypomniała sobie głos Volkberta i ten paskudny wyraz jego twarzy.

 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 10-11-2017 o 15:57.
Pan Elf jest offline