Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 16:01   #39
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Olgierd otworzył oczy, zerwał się na nogi i dysząc ciężko zaczął rozglądać po okolicy. Szczątki, śmieci, jakiś trup. Dobrze że kiedy zaczęło porządnie bujać ponownie założył pancerz, bo mógłby go już nie mieć. Napił się wody z bukłaka, przepłukując nieco smak soli i wspiął się na pobliskie wzniesienie, z jednej strony porządnie podmyte przez fale. Samotne drzewo niemal wisiało przechylone na jego krawędzi i nie wyglądało jakby miało przetrwać kolejny sztorm.
Nie musiał długo się roglądać aby wypatrzeć Irys. Była nieco oszołomiona, ale z pewnością żyła. Tylko to się teraz liczyło. Pobiegł w jej stronę.

- Nic ci nie jest? - Zapytał, przyklękając naprzeciw i przyjrzał się dziewczynie. - Napij się. - Wręczył jej swój bukłak. Irys wzięła kilka łyków wody i oddała bukłak Olgierdowi. Siedziała przez chwilę, nie odzywając się słowem. Analizowała i rozglądała się wokoło.

- Rozejrzę się czy nie nie wyrzuciło czegoś przydatnego w okolicy. - Podał Irys sztylet. - Jakby jakiś rozbitek czegoś próbował, to wbij i przekręć. I krzycz. Będę niedaleko.

Wzięła do ręki sztylet i w końcu wstała, otrzepała poły zielonej sukni i rozglądnęła się za swoją torbą.
- Ja zobaczę komu mogę pomóc. Powodzenia.

- Tylko uważaj.


Niedaleko natrafił na pierwsze większe szczątki walające się między przybrzeżnymi skałami, których krawędzie sterczące z wody nie zwiastowały niczego dobrego.
Zza pobliskiej wydmy dobiegło go ciche rżenie, które wywołało u niego niemałe osłupienie. Po bliższej inspekcji, okazało się że to Okoń pasł się na przybrzeżnych zaroślach.
- A by cie jasna cholera. Zaklął uśmiechnięty Olgierd podchodząc do kobyły. - Teraz prawdziwy z ciebie Okoń morski! - Ucieszony zaprowadził lekko kulejące zwierzę z powrotem do Irys.

- Patrz co znalazłem! Jakimś cudem bestia wyszła z tego jeno z małym zadrapaniem, a już postawiłem na niej krzyżyk. - Poklepał konia po szyi i ponownie zlustrował okolicę.

- W oddali widziałem żagle. Spieszmy się żeby nie odpłynęli. Zobaczymy kogo spotkamy po drodze.
- Olgierd… Musimy się stąd wydostać przed zmierzchem - odrzekła, a na jej twarz wpełzł strach. - Musimy dostać się na ten statek i odpłynąć.

- Nie inaczej. Musicie stąd odpłynąć. Zgodził się nieco obojętnym głosem Olgierd. - Ale najpierw trzeba się pozbierać.


***


Edan otworzył niechętnie jedno oko. Spojrzał nim w górę, dół, co w istocie oznaczałoby do przodu i tyłu, gdyby stał, lecz… nie stał. Położył na piasku nieco pewniej niż przed chwilą najpierw prawą, później lewą dłoń. Przyłożył starania do podniesienia się… i opadł. Ta czynność wymagała jeszcze zbyt dużego wysiłku. Nie miał ochoty podejmować zbyt dużego wysiłku. Postanowił więc leżeć. Szybko stwierdził jednak, że pozycja jest skrajnie niewygodna. Piasek pod lewym okiem, piasek przy nosie i części ust. Brak dołeczka w okolicach pasa. Tytaniczny, heroiczny trud, jaki powziął opłacił się. Łupnął bezwładnie na plecy z podłożonymi pod głowę rękami. Westchnął głośno.
- No tośmy w pizdu wylądowali.

- Dobrze powiedziane. - Podchodząc bliżej powiedział Olgierd. - Dobrze widzieć żeś żyw. W oddali widziałem żagle, idziemy to sprawdzić nim odpłyną. Trzeba zebrać rozbitków. Może mają jakieś pojęcie gdzie jesteśmy. Wstajesz? - Na brzuch leżącego rzucił bukłak pełen wody. - Tylko nie wypij wszystkiego.

- Uhh - jęknął Edan, gdy bukłak uderzył w brzuch przelatując przez wyciągnięte ręce. Pociągnął łyk i zastanowił się. Jeszcze jeden, a potem ostatni, jakby bardziej symboliczny.
- W zasadzie to tak mi dobrze - odparł, mlasnął i zamknął oczy. Te jednak otworzyły się nagle, zaś chłopak zerwał się na nogi.
- Wiesz co? Rozmyśliłem się. Chodźmy poszukać resztę. Gdzieś tu powinna być moja elfka - rozejrzał się ze zmrużonymi oczami.
- Dzięki - oddał bukłak z szerokim uśmiechem.

- Czy dopiero będzie twoja jak ją znajdziesz, zgodnie ze starym prawem morza. Uśmiechnął się Olgierd. - Pozbierajmy rozbitków. Tam widać jakąś ścieżke idącą w stronę żagli które widziałem wcześniej. Można by posłać kogoś przodem na zwiad. - Po czym dodał przyciszonym głosem. - Tak dla bezpieczeństwa.
- Kto żyw. Chłopy! Chodźta tu. Trzeba się stąd wydostać i chyba nawet wiem jak. - Zakrzyknął do ślamazarnie gramolących się rozbitków. - Z życiem! Kto nie umarł, ten zdrów.


Nim sam ruszył wgłąb wyspy postanowił zorganizować choć część rozbitków. W końcu nie wiedział kto zacumował niedaleko i jakie intencje może mieć tamta załoga. Jego wewnętrzny pesymista wyrażał się jasno i lepiej w takim wypadku nie być samemu, czy w rozproszonym nieładnie. Nawet jeśli byli wymęczeni i niedozbrojeni.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline