Wiktor pomimo tego, że rozglądał się za wysłanymi przez siebie strzałami żadnej z nich nie odzyskał - "Trudno" - pomyślał.
Przeszukując ekwipunek zbirów liczył, że znajdzie choćby jakieś strzały no i nie pomylił się. Oprócz tego perspektywa zawiniątka ze śniadaniem odrazu poprawiła mu nastrój.
Bilans zysków i strat był nie najgorszy, choć stracili muła to żaden z nich nie został ciężko ranny, a co najważniejsze wszyscy żyją czego nie można powiedzieć o zbirach.
Zastanawiał się jednak, dlaczego tak chętnie wyśpiewali o kryjówce i swoim szefie. "Czy to aby nie podstęp jakiś?" - zachodził w głowę, na głos zaś powiedział - Diabli wiedzą, czy to co gadają te gagatki to prawda. A jeśli tak to czy aby dwóch ich w tej szopie tylko siedzi.
Pomysł z wymianą zbirów na psa był dobry tylko czy okaże się trafiony, to okaże się na miejscu. Podszedł do stojącego nad jeńcami Emmericha, który w wyraźnie dobrym humorze przeżyć zbirom obiecał. Szepnął mu jeno na ucho - Skłonnym jestem ino nie pokazywać się tam szóstką całą, ino we czterech najwyżej, by dwóch pozostałych zasadzkę zrobić mogło.