Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 21:43   #38
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Wreszcie nadszedł wieczór, choć tego dnia akurat wydawało się, że ciemność się nie spieszy a słońce z uporem nie chciało zejść z nieboskłonu, by ustąpić miejsca swemu bratu - Księżycowi. Wreszcie jednak nastał ten moment. Aila i Alexander siedzieli w biblioteczce, każde pochylone nad jakąś książką, lecz po prawdzie oboje już dawno nie przewrócili choćby jednej strony. Trwali tak w zamyśleniu, czekając na wezwanie.

Zdziwili się więc, gdy zamiast Matyldy do komnaty wszedł Federico. Wampir miał na sobie elegancki, granatowy strój, który jednak niczym nie umniejszał jego potwornej fizjonomii.
- Witam państwa, mam nadzieję, że wypoczęliście w trakcie dnia - rzekł swoim syczącym głosem.
- Tak, dziękuję - Alexander wstał - to bardzo piękny zamek. Myślałem trochę o podróży - zmienił temat. - Będziemy potrzebować sporego wozu, ale specjalnego. Z przestrzenią pod podłogą, gdzie w dzień nasi… hm, towarzysze… schronienie znajdą.
- Nie wystarczą skrzynie na wozie?
- Nie. - Bękart pokręcił głową. - W komorach celnych mogą chcieć sprawdzić co przewozimy, by cło i myto ustalić. Wszędy indziej osłonić się moglibyśmy szlachecką własnością i stanem, wszak przecież szlachcic handlu nie czyni. Nam jednak droga przez całą konfederację Szwajcarów, bo od strony Lozanny jechać nam do Walis przyjdzie, od Sabaudii. W związku u władzy mieszczanie trzymają się mocno. Niechętni wysoko rodzonym. Ot po złości mogą mytnicy ładunek sprawdzać - Skrzywił się. - Wnętrze wozu uczyni się niczym dla mej małżonki i jej służek, na czas drogi ku ich pełni wygód. Łoże wygodne, parę kufrów jeno, żadnych skrzyń. Sprawdzać tedy nie będą, by aż tak bezczelnie nie uchybić.
Federico powoli skinął głową.
- Kilka dni by to przygotować - powiedział.
- Potrzeba nam też uwiadomić naszych ludzi, że żyjemy i niech czekają na nas, przykazałem im po trzech dniach od naszego przepadnięcia czynić co chcą.
- Mój pan nie ma potrzeby was tu trzymać - odparł wampir swoim syczącym głosem. - Dziś wieczór poczynimy odpowiednie ustalenia, a nad ranem wóz odwiezie was tam, gdzie sobie zażyczycie. Spotkamy się... Trzy noce później, gdy przygotujemy sprzęt. Wtedy wyruszcie. A teraz... czas sporządzić listę zakupów.

Federico klasnął w dłonie i po chwili do pomieszczenia weszła także Matylda z arkuszem papieru, piórem i kałamarzem. Dziewczyna bez słowa zasiadła przy sekretarzyku. Aila obserwowała ją bez słowa, choć było widać, że szlachcianka jeszcze bardziej zaczęła zastanawiać się kim jest ta służka, skoro była też piśmienna.
- Pisz Matyldo, wóz zaprzężony w cztery konie, z ukrytą podłogą... kufry mówiłeś, panie Alexandrze. Ile ich? I co w środku?
- Z tego co mówił pan von Bauren, wasi pobratymcy wezmą po dwóch sług krwi mających dbać o ich bezpieczeństwo. Żeby jednak nie wyglądało to dziwnie… Jeżeli to nie problem, to przygotować im jaki i płaszcze z herbem moim, by jako członkowie świty mej i mej małżonki wyglądali. Kufry zaś… ot niechaj Aila rzeknie czego jej i służkom do wygód potrzeba. Względem całej wyprawy ja ze swej strony ekwipażu na podróż nie wyglądam. - Alexander wzruszył ramionami. - Żywność, namioty, koce… Sam nie wiem, od lat za takie szczegóły ludzie moi odpowiadają.
- Oczywiście, sami uzupełnimy ekwipunek wasz o to, co potrzebne będzie do wyprawy. - Rzekł wampir z grymasem na paskudnym obliczu, który mógł uchodzić za uśmiech. - Pani, a czego ty sobie życzysz? - zapytał, zwracając się do Aili.
- Ja... - Wydawała się nieco spłoszona. Dawno nikt nie pytał jej o życzenia. - Chciałabym... strój podróżny... męski dla siebie.
Brew Federico uniosła się, lecz nie skomentował tego.
- Potrzebujemy broń, dużo broni tak jak łowcy na wasz gatunek są uzbrojeni - kontynuowała, po czym dodała - I... sidła. Sidła na wielkiego zwierza. Wilka albo niedźwiedzia.
Obaj spojrzeli na Ailę… uważnie.
- Sidła… na wielkiego zwierza? - Alexander zmrużył oczy.
- Da się je zorganizować. - Di Padua nie pytał o cel takiego wyposażenia.
- W kwestii wyposażenia podróżnego, wolałbym ostawić to w decyzji moich ludzi. - Bękart spojrzał na obrzydliwego wampira zastanawiając się na ile są władni załatwić pewne rzeczy. - Jakie szanse są by uzyskać glejt cesarski? - spytał wprost.
- Marne w tak krótkim czasie - odparł Nosferatu, po czym zapytał uprzejmie - Spodziewacie się dodatkowych kłopotów? Chcielibyśmy o wszystkim wiedzieć.
- Książę-Biskup Sion, dzierżca Walis może chcieć nas… - Alexander urwał. - Musieliśmy uchodzić ze Sion miesiąc temu. W Konfederacji cesarskie pismo na nic nam, ale Walis to co innego, biskup wszak to cesarski lennik.
- Cóż, tego obiecać wam nie mogę w tak krótkim czasie, ale zobaczymy co uda mi się osiągnąć - oparł nieumarły, po czym zwrócił się do Aili. - Matylda zdejmie z ciebie miarę, moja pani. My tymczasem z małżonkiem udamy się do pokoju map, by drogę waszą obmyślić, dobrze?

Bękart zawahał się.
Za nic nie chciał zostawiać żony samej, w nocy, na zamku wampirów. Poza tym i sam na sam z pobliźnioną służką mogło być dla Aili mało komfortowe, ale że pytanie nieumarłego było do niej nie odezwał się spoglądając tylko na szlachciankę.
Aila odpowiedziała równie niepewnym spojrzeniem, lecz po chwili skinęła głową.
- Niech będzie. - Rzekła.
- W takim razie, pożegnam panie. - Federico skłonił się dwornie i ruszył ku drzwiom, by przy nich zaczekać na Alexandra, który spojrzał na niego ponuro i ciężkim krokiem ruszył ku wyjściu.

Matylda zaś gdy mężczyźni wyszli pozostawiła w spokoju inkaust i pergamin.
- Będzie musiała się pani rozebrać, byśmy byli w stanie uszyć spodnie. Muszę pobrać miarę - wyjaśniła, wyciągając z kieszeni pleciony sznurek z jakimiś kolorowymi oznaczeniami.
- Widzę, że znasz się na wszystkim tutaj - powiedziała Aila z uśmiechem, mającym ukryć jej skrępowanie. Powoli zaczęła rozsznurowywać suknię.
- Zdejmowanie miary to nie jest coś na czym trzeba się znać. - Na twarzy Matyldy wykwitła jedynie lekka sugestia uśmiechu, a może to Aili tylko się zdawało? - Szyć nie potrafię, krawiec upora się z resztą.

Szlachcianka nie skomentowała.
Zdjęła suknie i ubrana jedynie w bieliznę czekała aż służąca zdejmie z niej miarę. Poczuła na sobie dotyk dłoni, ulotny i… zapewne przypadkowy, towarzyszący ‘mierzeniu’ gdy Matylda stanęła za nią i opasała jej talię.
A jednak te palce nie wydawały się obojętne. Przesuwały się po ciele Aili powoli, zmysłowo... czy to mogła być tylko wyobraźnia? Nie, szlachcianka w to nie wierzyła po pocałunku, który oszpecona służka wycisnęła na jej ustach w balii. A jednak nie miała powodów, by się poskarżyć. Matylda wykonywała swoją robotę, po prostu... robiła to nieco wolniej niż Aila by się spodziewała. Choć może to ona tak nerwowo reagowała na dotyk dziewczyny?
- Gdy wyjedziemy... będziesz mogła pewnie... odpocząć - zagadnęła, bo cisza zaczynała ją dusić.
- Nie potrzebuję odpoczynku. Lubię gdy coś się dzieje... - sznurek, który miała w dłoniach nagle opasał ramiona Aili ściskając też jej piersi. Po chwili jednak uścisk ten rozluźnił się.

- To wszystko... na razie - powiedziała Matylda. Ukłoniła się nieco zarumienionej Aili, nawet nie patrząc jej w twarz, po czym wyszła. Szlachciance nie pozostało nic innego, jak ubrać się i czekać na Alexandra.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline