Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2017, 14:26   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Oczywiście mogli chyłkiem wymknąć się z miasta i zniknąć - najpierw w mrokach nocy, a potem w dalekich krajach. Szejk mógłby się wściekać i miotać przekleństwami, a i tak nic nie mógłby zrobić. Ale pozostawała sprawa Ianusa i jego opętania.
Oczywiście mogli i ten problem rozwiązać w najprostszy sposób, podrzynając opętanemu gardło, lecz nie było wiadomo, co w takiej sytuacji zrobiłby duch. A nuż zechciałby znaleźć sobie innego nosiciela?
Poza tym pozostawała jeszcze sprawa skarbów. Mieć złoto, a nie mieć złota, to dość spora różnica... nawet jeśli zdobycie tego złota wiązało się z pewnymi niebezpieczeństwami, wynikającymi nie tylko z długiej podróż.

* * *

Wyprawa nie miała należeć do krótkich i rozmyślania o tym, co trzeba kupić i ze sobą zabrać czasami przyprawiały Cedmona o ból głowy, szczególnie że miał do wykarmienia (i napojenia) nie tylko siebie i konia, ale i Hundura. Trudno było sobie wyobrazić, że bojowy pies będzie targać na plecach swoje zapasy.
Już się zaczął zastanawiać nad kupnem jakiegoś wózka, gdy przybył posłaniec od Rashida z nadzwyczaj dobrym informacjami, które ktoś bardziej drobiazgowy nazwałby rozkazami.
Cedmon w takie drobiazgi nie wnikał. Uznał, że będzie pełnić swe obowiązki jako zbrojna straż, ewentualnie myśliwy, bo w końcu takie akurat były jego umiejętności. Co prawda nie liczył na zapłatę, ale oszczędność na prowiancie, tudzież zalety podróżowania w większej grupie, miały swoje plusy.

Co prawda wikt i opierunek mieli zapewniony, ale mimo tego Cedmon postanowił zakupić prowiant na tydzień podróży. Wypadki chodziły po ludziach, a to, że podróże się wydłużają a plany sypią, było wiadome każdemu.
Sprawdził też dokładnie swój obozowy sprzęt, broń, a poza tym zakupił dwie zapasowe cięciwy. Łuk bez cięciwy niewiele jest wart, a łucznik bez łuku...

* * *

Targowisko, zwane nie wiedzieć dlaczego sukiem, zachęcało do wydawania pieniędzy. Cedmon był jednak na tyle rozsądny by wiedzieć, że z oferowanych przez kupców rzeczy niewiele się przyda w podróży. I na tyle rozsądny, by dbać o swą sakiewkę, zagrożoną nie tylko przez chęć wydawania, ale i przez miłośników cudzej własności.
A na niektórych złodziejaszków nawet Hundur byłby bezsilny.

Wspomniana przez posłańca czwórka już była na miejscu, a człowiek Rashida zdecydowanie odróżniał się od pozostałych. I chociaż nie należało oceniać człowieka na podstawie wyglądu, to nowy uczestnik wyprawy nie wzbudzał zbytniego zaufania.
No ale skoro szejk mu ufał.
Dość niewygodną okolicznością było to, że nowi 'pracodawcy' zdawali się nie mówić językiem, jakim posługiwali się cywilizowani ludzie. Co akurat nie musiało być prawdą...
- Cedmon - przedstawił się. - A to jest Hundur. - Wskazał na towarzyszącego mu psa.
Na dźwięk swego imienia pies uśmiechnął się, demonstrując całkiem pokaźną kolekcję zębów.
 
Kerm jest offline