Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2017, 22:47   #163
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kolejny dzień.

Świt powitał Ericha pieczeniem karku przy każdym gwałtowniejszym ruchu szyją. Na szczęście wyglądało na to, że rana jest czysta, bowiem miejsce wokół rozcięcia było tylko odrobinę spuchnięte, a on sam nie przejawiał gorączki wywołanej zakażeniem. Jak dotąd nie dostrzegał również u siebie żadnych objawów, które mogłyby świadczyć o chorobie mającej źródło w zarazie.

Von Kurst zdawał sobie jednak sprawę, że jego szczęście nie może trwać wiecznie.

Posilił się z zakupionych wcześniej zapasów. Nie miał pojęcia, czy choroba brała się z nieświeżej żywności, zatrutej wody, czy może przebywania blisko innych zarażonych. A może i wszystkie te rzeczy naraz. Ostrożność w każdym razie nie mogła zaszkodzić, a ostatnie lata przyzwyczaiły go do posiłków złożonych z paczki sucharów, pasków suszonego mięsa oraz suszonych owoców i orzechów. Jeśli dodać do tego niewielką ilość piwa i lekkiego wina, to nie był to najgorszy wikt, jaki mógł sobie wyobrazić.

Z alkoholem nie przesadzał. Pił tyle, żeby nie cierpieć pragnienia uważając przy tym, by nie upić się nieopatrznie. Upojenie moglo skończyć się tragicznie, zważywszy na dwóch zainteresowanych nimi łowcow oraz zamieszkami, jakie wybuchały co chwila w mieście. Na obie te okoliczności zamierzał być przygotowany i nie rozstawać się z bronią i pancerzem. Nadwyczajna sytuacja wymagała nadzwyczajnych środków.

Po krótkim śniadaniu dołączył w sali biesiadnej do Lennarta i Oskara. Przywitał ich skinieniem głowy, a gestem odmówił gospodarzowi chcącemu zaproponować któreś z dań przygotowanych przez gospodę. Przy stole panowała ponura atmosfera i nic dziwnego - u obu mężczyzn dało się poznać dolegliwości wywołane zarazą. Erich nie skomentował jednak ich stanu.
- Wczorajszego wieczora napadło na nas dwóch, jak twierdzili, łowców nagród. - Rzekł do Oskara. - Jeden z nich nazwał drugiego Feliaxem, jak nazywał się ten pierwszy- nie wiem.

- Twierdzili, że szukają Oskarta von Hofenburg na zlecenie Leitdorfów. - Powiedział bez ogródek. - Ale to chyba już wiesz. - Stwierdził. - Gorzej, że chyba nie bardzo wiedzą, jak wyglądasz i próbują dopaść kogokolwiek, kto może być poszukiwaną osobą. Wczoraj ostrzelali nas z kusz jak pospolici zbójcy. - Zamilkł na chwilę, dając von Hohenbergowi czas na przetrawienie sprawy.

- Trzeba ostrzec pozostałych, bo ich też mogą spróbować podejść. A skoro odważyli się napaść na szlachetnie urodzonego wiedząc, że grozi im za to stryczek, to nie będą przebierać w środkach, by dopaść ciebie. - Mówił dalej. - Radzę nie poruszać się po mieście w pojedynkę. - Dodał.

- Chciałbym odwiedzić garnizon, upewnić się, że szukają opryszków, a przy tym wypytać o pielgrzymów. - Odpowiedział na pytanie Lennarta. - Gdzieś przecież muszą siedzieć. - Dodał, nie precyzując o kogo z wymienionych mu dokładnie chodzi.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline