Baron znalazł się wreszcie na umocnieniach, które zlecił przez noc usypywać. Przewaga jego ludzi i całej siły Imperialnych polegała na halabardach. Za pomocą długiej broni mogli trzymać wroga na odległość a i więcej ofiar można było sięgnąć na raz.
Nagle zobaczył, że na tyłach, czyli wzgórzach pojawiły się nowe, świeże siły wroga.
- Niech to szlag!- Warknął sierżant i wydał rozkaz to cofania się w szyku. Gustaw nie zamierzał dopuścić do otoczenia jego sił i tak mało zostało walczących Imperialczyków. Zostały tylko jego oddziały i to zredukowane oraz odwody Grubera. Środka już dawno nie było. Zrównany z ziemią lub pierzchający między obozowe namioty.
Sierżant wydał rozkaz trzymania przeciwnika na odległość i co jakiś czas podpuszczania i wykorzystywania druzgocących właściwości halabard.
Ta broń nie dość, że trzymała na odległość to mogła siekać kilku wrogów na raz i to z siłą powalającą ciężkozbrojną jazdę.
Rozkazy wydane i żołnierze wyglądali na rozumnych jego poleceń. W sumie zostali tylko co sprawniejsi żołnierze. Ci gorsi już byli w najlepszym razie w lazarecie.
Niestety Gustaw zauważył zbierającą się konnicę po drugiej stronie rzeki.
Przełkną ślinę i szepnął do Diuka.
- Trzymaj szyk. Ja zatrzymał uciekających.- Baron musiał powstrzymać uciekających łuczników. Raz, że potrzebowali każdego żołnierza a dwa,
że była szansa na ostrzelanie barek mostowych i przeszkodzenie w stworzeniu mostu i całkowitej zagładzie ich kompanii.
- STAĆ! Nikt Was nie goni a zaraz jak nie zaczniecie walczyć to konnica na karki wam wsiądzie i nigdzie nie uciekniecie!- Od takich słów zaczął nawoływać uciekających.