Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 11:13   #399
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Słońce powoli zaczynało opadać, zwiastując nadejście późnego południa. Kompani dotarli do Wieży wschodzącego księżyca dość szybko.
-Zaczynam rozpoznawać te uliczki…- warknął jaszczur. Mandrick wyczekiwał Venory w swojej pracowni, gdzie tym razem zaprosił rycerkę i jej towarzysza. Była to piękna izba, niewielka, ale bardzo schludnie urządzona. Było tu wiele ksiąg i przyrządów służących do tworzenia magicznych przedmiotów.
-Posłałem po mego przyjaciela. Jest wieszczem, może nam pomoże, ale nie wiem czy zdąży tu dotrzeć do wydania wyroku- oznajmił Mandrick.
- Strasznie szybko chcą tą sprawę zakończyć... - powiedziała Venora z niezadowoleniem. Spojrzała na Balthazaara. - Niestety niewiele mamy. Nikt z przepytanych osób nie miał nic do powiedzenia. Jedynie Balthazaar w lesie wyczuł woń która może być związana z kimś kto mógł rzucić urok na niedźwiedzia - streściła ich poszukiwania. -Ach i ostatnia osoba, Bulwin, nie było dane nam z nim porozmawiać, bo kwatermistrz zamknął nam drzwi przed nosem, nie zważając na to kim jesteśmy ani w jakiej sprawie przybyliśmy

-To dziwne. Bulwin to poszanowana w mieście osoba. To przyjaciel burmistrza. Zawsze przynosi mu zacne podarki z wypraw na nowe regiony. Trudno będzie z nim pomówić, jeśli sam tego nie zechce- skomentował czarodziej. -Balericku wiemy coś na temat Bulwina?- spytał zbrojnego, który stał z tyłu.
-Niewiele… Zasłyszałem, że często wyprawiał się na północ, w okolice opuszczonej wieży, ale nie wiem po co- skomentował wojownik.
- Balthazaar wyczuł woń niedźwiedzia u wejścia do domu Bulwina - wspomniała paladynka. - Co to jest za wieża? - dopytała.
-Kiedyś należała do elfiego maga z Evermeet, który był współzałożycielem miasta. Któregoś dnia nie wrócił zwyczajnie z wyprawy, a wieżę złupiono i okradziono. Stoi tam sama i pusta na dnie doliny, otoczona lasem. To niebezpieczna okolica. Można tam natrafić na gobliny, a kiedyś widziano tam nawet orka.- wyjaśnił.
- Skoro jest kupcem to może zwyczajnie zbiera to co jeszcze nie zostało zgrabione z wieży - wzruszyła ramionami. -Przykro mi, że nie mogliśmy pomóc - westchnęła Venora. - Chyba w tej chwili, jedyne co może pomóc druidowi to zeznania tego chłopaka, który był raniony przez niedźwiedzia - pokręciła bezradnie głową.

-Rozumiem. I dziękuję za zaangażowanie…- odparł smutnym tonem mag.
- Jak daleko stąd jest ta wieża? - zapytała Venora.
-Niedaleko. Widać ją z najwyższego piętra tej wieży- odparł Mandrick -[i]To półtora mili za murami. Po wyjściu północną bramą maszerujesz ścieżką, aż do rozwidlenia. Wtedy skręcasz w lewo i idziesz aż dotrzesz w głąb lasu. Wypatruj szczytu dachu nad drzewami po swojej prawej.
Paladynka spojrzała na Baltazaara.
- Może sprawdzimy? - zapytała go o zdanie w tym temacie, ale wyraźnie było po niej widać, że sama była już zdecydowana tam się wybrać. - Może wy chcecie nam towarzyszyć? - spojrzała to na maga, to na Balericka.
-Powinienem być tu, gdyby było potrzeba interweniować u strażników miejskich… Nie pozwolę zrobić krzywdy druidowi. Ale jeśli Balerick zechce, może was tam zaprowadzić- zaproponował mag.
-Mogę, jeśli nie traficie- zgodził się -Ale jak wspomniałem to niebezpieczne rewiry- wyjaśnił -Pójdę się przygotować. Macie konie?- spytał kierując się do innego pomieszczenia.

- Mamy jednego konia - odparła Venora i spojrzała na smoczydło. - Może Dundein jeszcze jest trzeźwy to by się z nami zabrał. Lusiana nie ma co fatygować. Gdybyście więc użyczyli dwa wierzchowce to byłabym wdzięczna - stwierdziła na koniec paladynka.
-Nie mamy koni- odparł Mandrick -Jestem silnie związany z Highmoon i nie mam zwyczaju go opuszczać już od dawna- wziął głęboki wdech -Ale jestem skłonny pokryć koszta wypożyczenia. Spytajcie u Khartusa Byczego Łba. To półorczy kowal, ale bardzo miłuje konie i jeśli przyjdziecie z mojego polecenia, być może wam użyczy wierzchowców- zaproponował.
- Dobrze, tak też zrobimy. Spotkajmy się więc u niego. Musimy się przygotować do drogi - powiedziała i skinęła głową na smoczydło. Bez dalszego zwlekania ruszyła do wyjścia z wieży.
-Czyli wyprawa do wieży- syknął patrząc na słońce, opadające leniwie w kierunku zachodniego horyzontu. Kompani wartko wrócili do gospody, gdzie Dundein i towarzyszący mu niziołek wcale się nie nudzili. W biesiadnej sali znajdowało się już więcej gości niż rankiem. Krasnolud opowiadał zebranym opowieść o wielkich komnatach Mithrilowej Hali, a niziołek rysował na szkicowniku całą sytuację.

-Ooo! Ho ho! Kogo to widzą moje oczy?- zawył brodacz.
-Już się spił…- burknął Venorze na ucho jaszczuroczłek.
Panna Oakenfold pomachała lekko w kierunku kapłana i maga.
- Bierzemy go mimo to, czy jednak strach, że nam z konia spadnie i sobie krzywdę zrobi? - mruknęła do Balthazaara. - W końcu wiesz, niby tam tylko gobliny i ork widziane w lesie, ale sam wiesz jakie ja mam szczęście do ściągania kłopotów
-Będzie go słychać z mili. Zabieraj co trzeba i ruszamy. Jeszcze nas czeka rozmowa z kowalem- ponaglił ją Balthazaar.
Paladynka pokręciła głową. Faktycznie lepiej było nie brać pijanego krasnoluda.
- Może Balerick zdąży tym się zająć za nas - odparła mu Venora i ruszyła ku schodom. - Chodź, pomożesz mi założyć zbroję to będzie szybciej

~***~

Niedługo później towarzysze już rozpytywali o drogę do kowala. Jego warsztat, znajdował się tuż obok skromnej chaty i widać było, że za pewne więcej złota zainwestował w rozwój interesu, aniżeli domostwa. Rytmiczne postukiwanie niosło się po podwórku, wokół niewielkiej kuźni. Tuż za nią znajdowała się drewniana wiata, skąd dochodziło rżenie koni. Drzwi do kuźni były otwarte na oścież. W środku panował półmrok i jedynie rozgrzany do czerwoności piec rozświetlał blado wnętrze. Balerick był już w środku, gdy Venora z Balthazaarem przeszli przez próg. Była tu masa sprzętu kowalskiego, ale Venora zauważyła też wiele elementów pancerzy.
Kowal Khartus był starszym osobnikiem o rzadkich, siwych włosach. Na ciele miał wiele blizn choć głównie od poparzeń. Jego wyraz twarzy nie był zbyt przyjemny, ale za pewne znał się na robocie.
-Powiedziałem ostatnie zdanie. Konie są chore i muszą odpocząć!- rugał Balericka ojcowskim tonem.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline