Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 20:50   #24
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja nie bardzo miała ochotę wchodzić do domu lalek, który jej zdaniem wyglądał co najmniej groteskowo. Jednak jak miała się dowiedzieć czegoś więcej o Lalkarzu? No i była też potwornie zmęczona ciągłym marszem. Powoli ruszyła więc ku przedziwnej twierdzy. Ostrożnie przekroczyła zwodzony most (który byłby znacznie bardziej imponujący, gdyby rozciągnięto go nad fosą, a nie nad płytkim rowem). Wszystko było podejrzanie ciche. Domostwa zazwyczaj hałasują, albo dymią, a tu nic. Przęsła mostu pokrywała rdza, a z fasady domku płatami odpadała farba. Może enklawa była opuszczona? Wtedy nie byłoby w niej nic strasznego, najwyżej kurz.
Bardzo ostrożnie Alicja zajrzała przez uchylone drzwi domu-twierdzy i ujrzała stojącą nieruchomo lalkę, która była wyższa od jej samej.


1


- Dzień dobry, przepraszam za najście - Alicja powiedziała i ukłoniła się grzecznie. Ale lalka nie zareagowała. Tkwiła w jakiejś kałuży i ani drgnęła. Uwagę zwracało w niej to, że choć była zasadniczo… naga, jeśli tak można określić lalkę, to miała na sobie majtki z napisem “proszę, dotknij mnie”.
Czy to był rodzaj instrukcji? Alicja podeszła bliżej i spojrzała niepewnie na lalkę.
- Czy... czy mam panią dotknąć? - zapytała.
Odpowiedziała jej cisza. Lalka wydawała się zupełnie martwym przedmiotem, gdyby nie jeden element - oczy. Były nieruchome, ale połyskiwały żywo i wydawało się, że kryje się w nich prośba.
Alicja przezwyciężyła więc lęk i delikatnie dotknęła ramienia lalki, po czym odsunęła się szybko. W dotyku była twarda, zimna i bardzo gładka. Ostrożność panny Liddell okazała się niepotrzebna, bowiem manekin zupełnie nie zareagował. Może było ważne to, gdzie się go dotykało?
Dziewczyna podjęła więc jeszcze jedną próbę, naciskając na napis na bieliźnie. Na pierwszy rzut oka nic się nie stało, ale przy bliższej inspekcji dało się zauważyć że przez bieliznę lalki przesączyła się odrobinka jakiegoś płynu.
- Czy... powinnam jeszcze? - Alicja spytała drżącym głosem, patrząc w oczy lalce. Były podobno zwierciadłem duszy. W tym wypadku dusza musiała być mieszanką ogromnego zawstydzenia i niemej prośby.
Panna Liddell skinęła głową, uśmiechając się niepewnie. Po chwili wróciła do lalki i zaczęła pocierać miejsce na bieliźnie, gdzie widniał napis. Efekt był jednak mizerny. Alicja zastanawiała się, czy wszystko robi właściwie? Czy też z racji tego, że napis znajdował się na bieliźnie, nie chodziło o dotyk podbrzusza, tylko… no cóż, niżej? Albo w ogóle gdzieś na manekinie znajdowały się inne instrukcje?
- Ja...nie wiem co... co mam robić... - Alicja spojrzała przepraszająco w oczy lalki i odchyliła jej bieliznę, by zerknąć czy tam nie ma dalszych instrukcji. Nie było. Za to teraz dziewczyna zauważyła, że w majteczkach był otwór odsłaniający pieczołowicie odtworzoną kobiecość. Lalka miała bardzo kuszące kształty, ale jej biust był kompletnie gładki i pozbawiony sutków. Jednocześnie ktoś zadał sobie wiele trudu, by dać jej realistycznie wyglądający srom. Który zresztą robił się wyraźnie wilgotniejszy im bliżej niego znalazły się palce dziewczyny. Alicja jednak wpierw postanowiła dotknąć innych części lalki - policzków, ust, ramion, pleców, nawet piersi... dopiero gdy nic to nie dało, spojrzała zawstydzona w oczy lalki.
- Prze... przepraszam. - powiedziała i położyła palec na jej kwiecie kobiecości. Delikatnie pchnęła i ze zdziwieniem stwierdziła, że zagłębia się między wargi. Reakcja była natychmiastowa. Po jej palcu zaczęła ściekać ciepła, śliska substancja. Było jej tak dużo, że po chwili zmoczyła uda lalki i spływała strużkami ku kolanom. Lecz manekin się nie poruszył ani nie odezwał, jak liczyła Alicja. Za to zamoczone miejsca nabierały zdrowego połysku.
- A niech to... - zawstydzona ale i zaintrygowana dziewczyna przykucnęła przed lalką i przyjrzała się jej nogom i... kobiecości. Spróbowała na próbę rozprowadzić palcami ów dziwny śluz po jednej nodze lalki - szczególnie w jej zgięciach. Z satysfakcją stwierdziła, że to wreszcie wywołało widoczną reakcję. Stawy ugięły się lekko pod ciężarem ciała, a potem wyprostowały. Noga nabrała życia.
To samo Alicja więc uczyniła z resztą ciała, co jakiś czas wkładając palce między wargi sromowe lalki, by nabrać więcej “płynu życia”. Im dłużej trwała ta procedura, tym bardziej manekin drżał, trudno było mu się utrzymać na nogach. Gdy tylko odzyskała władzę w jednej z rąk, wskazała dłonią na swoje usta. Blondynka zawahała się, ale po chwili zwilżyła rękę i rozsmarowała maź po całej twarzy lalki. Doprowadziło to do gorączkowego mrugania, a zaraz potem ze sztucznych ust wydobyły się ciche słowa.
- Ja dzię… znaczy nie… można ina… proszę - lalka dukała nieskładnie, głosem załamującym się ni to ze wstydu, ni to podniecenia.
Alicja przełknęła ślinę.
- Nie ma sprawy... przepraszam jeśli nie jestem delikatna. Zaraz... skończę. - Powiedziała, starając się faktycznie jak najdelikatniej pozyskiwać maź, którą rozmazywała po ciele lalki.
Sztuczna kobieta jęknęła przeciągle i oparła się o Alicję (a była dość ciężka). Jej ciało przeszywały dreszcze.
- Nie musisz - sapnęła. - Mam… zapas.
Co tu się działo? Czy ona właśnie zaspokajała... kukłę?! Liddellsówna poczuła irracjonalne podniecenie tą sytuacją. Jej własne majteczki również zaczęła pokrywać wilgoć.
- Mów więc... jak mam to robić... - wyszeptała, nie patrząc lalce w oczy i rozmasowując jej soczki na dłoniach a potem rękach lalki.
- Mam zapas… smaru w komórce - wyrzuciła z siebie. - Tam - wskazała małą przybudówkę przy domku. Wbrew swoim słowom, które miały przerwać dotyk blondynki, pocierała o siebie udami aby sobie trochę ulżyć. Działania Alicji, nawet jeśli nieświadomie, musiały ją bardzo podniecić. Kto kiedyś widział podniecającą się lalkę?
- To ja... pójdę przynieść... - dziewczyna niepewnie cofnęła rękę i spojrzała w twarz lalce - Jestem Alicja, a ty?
- Ja? - zdziwiła się. - Nie mam imienia. Ale jestem tutaj konserwatorką - głos trochę się jej uspokoił, ale jeszcze przebierała nogami.
- To chyba... niewiele miałaś do zrobienia, skoro tak się za... zastałaś. - Powiedziała dziewczyna targając sporej wielkości baniak z olejem. Teraz “uruchamianie” lalki szło już znacznie szybciej.
- Nie - zaprzeczyła. - Mam bardzo dużo pracy, ale zaskoczyła mnie ulewa i zmyła ze mnie cały smar nim zdążyłam się schować - wskazała na kałużę, w której stała. - To znaczy, zdążyłam się schować - wskazała na sufit - ale już tak zmokłam, że wszystko ze mnie ściekło. - Konserwatorka była pozbawiona mimiki twarzy, na której ruszały się tylko usta, co nadrabiała modulacją głosu i gestykulacją. Właśnie w ten sposób okazywała swe wielkie zawstydzenie okolicznościami, w których się znalazła.
- Rozumiem, dobrze więc, że przechodziłam w pobliżu. Aaa to miejsce... co to jest? - zapytała Alicja niepewnie.
- To… mój dom - odparła niepewnie. - To znaczy nasz dom. Mój i moich braci i sióstr.
Nadeszła więc chwila, by zapytać o główną kwestię. Alicja odsunęła się odrobinę.
- A Lalkarz? Jest... jednym z was?
Zszokowana zasłoniła dłońmi usta i uskoczyła jak oparzona.
- Nie!- wykrzyczała przez palce.
Alicja pokiwała głową.
- Skrzywdził mnie... chyba. - Wyznała, po czym dodała. - Was chyba też, prawda? Szukam go.
- Nie szukaj. Trzymaj się od niego z daleka - doradziła strachliwie lalka.
- Opowiesz mi o nim? - poprosiła Alicja.
- Mogłabym - odparła niechętnie. - Ale najpierw muszę się zająć moim rodzeństwem. Na pewno się popsuli, kiedy tak stałam jak słup soli - uniosła bez trudu baniak, z którym Alicja się mocno natrudziła i ruszyła do komórki po kolejny. Naoliwiona poruszała się całkiem zwinnie.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Jak na kogoś, kto uzyskał “taką” pomoc, lalka nie okazywała zbyt wiele wdzięczności. Póki co jednak Alicja nie odzywała się, szła za manekinem, uprzejmie czekając aż ten dopełni swoich obowiązków i znajdzie czas na rozmowę. To znaczy czas na mówienie pewnie miała, problemem były chęci. Przerwała jednak milczenie w trakcie wspinaczki schodami na piętro domku.
- To olbrzym i tyran - powiedziała tak cichutko, że trudno było ją usłyszeć. - Chciałby, żeby wszyscy w krainie wykonywali jego wolę jak marionetki na sznurkach.
- Zabrał mi pamięć. Chcę ją odzyskać. - Powiedziała z tą nową pewnością siebie Alicja, po czym dodała - Wiesz, gdzie go znajdę?
- Spotkałaś go? - lalka odwróciła się na pięcie i wpatrywała się nieruchomymi oczami w dziewczynę. - I udało ci się uciec?
- Tak... myślę. - Alicja zmieszała się. - W tym rzecz, że nie pamiętam, ale wiem na pewno że szłam z nim się spotkać.
- Siostro - zakrzyknęła ni z tego ni z owego sztuczna kobieta i wypuściła z rąk baniaki. Doskoczyła do Alicji i serdecznie ją uściskała. Chyba to stanie w bezruchu jej zaszkodziło.
- Chyba nie rozumiem... - wyznała, choć fakt faktem zdrętwiała pod wpływem gestu lalki.
- Przepraszam, chyba zachowuję się... nieskładnie - odstąpiła zmieszana, uciekając wzrokiem. Ponownie podniosła baniaki i wkroczyła w korytarz pięterka. Panna Liddell mogła teraz zobaczyć, że twierdza fatalnie sprawiłaby się w jakiejkolwiek walce, brakowało jej bowiem tylnej ściany a w stropach były dziury, przez które widać było niebo. - Wszyscy, którzy tu mieszkają uciekli z niewoli Lalkarza. Jednych wyrzucił, gdy się nimi znudził, inni zdezerterowali z armii, nieliczni wyrwali się z jego niewoli. Skoro cię skrzywdził i mu uciekłaś, to jesteś jak my. Jak nasza kolejna siostra.
Wkroczyła do małego pokoiku, na którego podłodze leżała bez ruchu zabawka wzrostu małego chłopca. Wyglądała szkaradnie, potłuczona i pozbijana w całość gwoździami. Konserwatorka uklękła przy niej i zaczęła wcierać smar w jego stawy i przykręcać nity.
- Nie wszyscy wyszli z tego w tak dobrym stanie, jak ja.
Alicja poczuła jak jej serce ściska współczucie.
- Pomogę ci, tylko powiedz co mam robić. - Zaoferowała się.
Lalka przystała na propozycję i krok po kroku tłumaczyła, co trzeba przykręcić, co nastawić a co naoliwić. Nie przypominało to przyjemnej zabawy ołowianymi żołnierzykami, a raczej medyczną operację. W końcu jednak mały chłopczyk ożył.
- Nie było cię tak długo! - krzyknął piskliwie i z wyrzutem.
- Przepraszam, ale sama się zepsułam. Pomogła mi dopiero pani Alicja.
- Żadna pani, w końcu jesteśmy siostrami. - dziewczyna uśmiechnęła się do lalki dumna z tego, co wspólnie dokonały. Następnie zwróciła się do lalki-chłopca:
- Miło cię poznać.
- Dzień dobry, jestem Automateusz - przedstawił się, pokłonił, zachwiał groźnie i z trudem utrzymał równowagę.
- Jak widzisz Alicjo, jest tutaj dużo pracy, którą muszę wykonać - odezwała się sztuczna dziewczyna. - Domyślam się, że masz bardzo dużo pytań i postaram się na nie odpowiedzieć, przynajmniej tyle mogę zrobić w podzięce. Lecz nie mogę tak po prostu usiąść i z tobą pogawędzić. Możesz jednak zrobić obchód ze mną i porozmawiamy przy tej okazji - zaoferowała.
- Oczywiście, chętnie wam pomogę. - rzekła dziewczyna, ruszając za lalką i tylko dyskretnie ubezpieczając Automateusza, by się nie wywrócił.
- Skąd wziął się w ogóle Lalkarz w Krainie? - zapytała, gdy szli.
- Tego nie wiem. Stworzył mnie dopiero tutaj i nigdy nie zwierzał się swoim... - zawiesiła na chwilę głos, jakby walcząc z własnymi słowami -... sługom. Nikt z nas nie wie skąd pochodzi. Po prostu jest.
Panna Liddell coraz lepiej rozumiała, dlaczego jej przewodniczka tak niechętnie opowiadała o Lalkarzu. Szczególnie, że następne istoty którym pomogła okazały się groteskowymi automatami, z głowami jak u królika przyczepionymi do metalowych, pajęczych nóżek. Konserwatorka miała szczęście, że stworzono ją tak ładną. Inne dzieła Lalkarza wyglądały w większości jak koszmary. Jednak jakby na złość swemu stwórcy, na przekór jego woli, pająkróliki łasiły się do nóg jak salonowe pudelki, zamiast gryźć i straszyć.
Alicja chętnie głaskała je i przemawiała do nich.
- Gdzie go zatem można znaleźć?
- Daleko stąd. Za Doliną Straconego Czasu - wyjawiła.
Dziewczyna skinęła głową.
- Ja... muszę jeszcze kogoś odwiedzić, ale... - zdjęła z kolan groteskowego ale niesamowicie sympatycznego pajacyka, którego połowa porcelanowej twarzy została rozbita - Wiesz jak można się tam najszybciej dostać?
- Przez dolinę nie da się przedostać ani szybko, ani wolno. Ona rządzi się swoimi prawami. Automateuszu, możesz zaopiekować się naszymi pupilami? - sama zaś ruszyła dalej w swym obchodzie. - Sama dolina znajduje się poza tym królestwem.
Alicja wiedziała już zaś, że za granicami ziem Czerwonej Królowej szalały burze wywołane przez wiedźmę. A przynajmniej takie było powszechne przekonanie mieszkańców Krainy Dziwów.
Lalka zaprowadziła blondynkę na parter i wyprowadziła przez brakującą tylną ścianę. Na podwórzu stały przeróżne drewniane i metalowe zwierzęta. Nim jednak do nich dotarły, usłyszały męski głos.
- Hola! Jest tam kto? - nikogo nie było widać, ale słowa dobiegały z rowu.
- To Automasz - wyjaśniła sztuczna dziewczyna. - Uważaj na niego, ubzdurał sobie że zostanie prawdziwym mężczyzną - ostrzeżenie miało jednak formę żartu.
Alicja nie bardzo rozumiała o co w nim chodzi, dlatego zapytała tylko:
- Wyciągniemy go?
- Wyciągniemy - potwierdziła.
Leżący bezwładnie Automasz okazał się być drewnianym żołnierzem. Kończyny miał powykręcane na wszystkie strony, jak marionetka której ktoś obciął sznurki. Farba się na nim łuszczyła, ale od razu było widać, że był jednym z bardziej estetycznych dzieł Lalkarza.


- O proszę, mamy gościa - odezwał się na widok Alicji. - A ja jestem taki nieuczesany, bo ktoś zostawił mnie w rowie - ni to zażartował, ni to robił wyrzuty Konserwatorce.
Był dosyć ciężki i w dodatku bezwładny, przez co wcale nie było łatwo go wyciągnąć.
- Ale rozumiem, rozumiem. Też wolałbym gościć taką ślicznotkę, niż przejmować się starym żołnierzem - a mówiąc to uszczypnął blondynkę w pośladek.
Podskoczyła przestraszona... jednocześnie puszczając żołnierza, który znów potoczył się do rowu.
- Ał, ał, ał - powtarzał mechanicznie w swej przyspieszonej drodze powrotnej.
- Coś się stało? - zaniepokoiła się lalka.
- Proszę tak nie robić - Alicja skarciła żołnierza - To panu pomogę. Ale nie jak pan... - zarumieniła się i znów podeszła do męskiej lalki.
- Ależ cokolwiek się stało, to nie moja wina - zaprzeczył drewniany żołnierz. - Cały jestem połamany i nie panuję nad kończynami.
- Nad kończynami… - powtórzyła jak duch Konserwatorka. - Coś ty zrobił naszemu gościowi?! - krzyknęła zdenerwowana.
- Przecież mówię, że nic - szedł w zaparte.
- Może faktycznie... jestem zbyt czuła. - Alicji zrobiło się głupio. - No to na trzy wyciągamy, dobrze?
Jeszcze raz zaczęły targać bezwładną sylwetkę z dołu... albo prawie bezwładną, bo blondynka poczuła na udzie drewnianą dłoń. Przygryzła jednak wargę i nic nie powiedziała, chcąc jak najszybciej dokończyć to zadanie.
Po chwili Automasz znowu leżał bezwładnie na plecach, lecz tym razem na równej ziemi. Lalka sięgnęła do baniaka i przystąpiła do napraw.
- Zachowuj się jak należy - warknęła pod nosem.
- Zawsze zachowuję się przy damach jak należy, szczególnie gdy jestem na ich łasce - zapewnił z wielkim przekonaniem. - Nazywają mnie Automaszem, a jak nazywają ciebie, o złoty aniele?
- Alicja - odpowiedziała uprzejmie, choć tutaj wstrzymała się z pomocą Konserwatorce. Wolała nie dotykać żołnierza częściej niż to było konieczne. Sama wszak nie do końca wierzyła jego zapewnieniom.
Na szczęście lalce robota szła bardzo sprawnie, musiała mieć duże doświadczenie w naprawianiu swojego rodzeństwa. Ponaciągała jakieś żyłki w kończynach, poprzykręcała jakieś śrubki, naoliwiła to i owo, aż w końcu żołnierz stanął na własnych nogach.
- No, to rozumiem - ucieszył się drewniany mężczyzna. - Teraz mógłbym zatańczyć, tylko muzyki brakuje.
Sztuczna kobieta tymczasem potrząsnęła baniakiem, który nie wydał z siebie żadnego chlupotu. Smar się skończył, a jeszcze tylko zabawek potrzebowało pomocy.
- Co teraz? Skąd bierzecie ten smar? - zapytała zatroskana Alicja.
Lalka od razu uciekła spojrzeniem w bok.
- Ja go… zdobywam - wydukała. Blondynka od razu przypomniała sobie w jaki sposób przywróciła lalkę do życia.
- Tylko ty... go masz? - zapytała, skrępowana.
- Tak mnie stworzono… nikt inny tutaj go nie… zdobywa - odpowiedziała.
- Zatem zdobądź go, a ja dotrzymam pani Alicji towarzystwa - zaoferował się rycersko Automasz, choć w jego czyste intencje panna Liddell jakoś wątpiła.
- Ja w sumie... jestem w podróży. Będę się już zbierać, jeśli nie mogę nic pomóc. - powiedziała Alicja wycofując się.
- Tak szybko? Ależ dopiero co się poznaliśmy - żołnierz wyraźnie się ożywił.
- Tak, ja... spieszę się, by odwiedzić dawnego znajomego. Proszę mi wybaczyć.
- Dziękujemy bardzo za pomoc - ukłoniła się lalka. - Pamiętaj, że zawsze będziesz miała wśród nas braci i siostry, gdybyś potrzebowała wsparcia.
Automasz próbował jeszcze powstrzymać to przyspieszone odejście, ale Konserwatorka szybko go uciszyła. Uściskała za to serdecznie Alicję i wyszeptała jej do ucha.
- Jeśli musisz iść do Lalkarza, to bardzo na siebie uważaj.
- Będę... i... domyślam się, że nie masz dla mnie żadnej podpowiedzi jak mogę go pokonać? - zapytała dziewczyna, obdarzając lalkę równie serdecznym uściskiem.
- Nie słuchaj go - doradziła odsuwając się.
- A czy ma jakieś słabe punkty?
- Nigdy z nim nie walczyliśmy. Uciekliśmy mu - pokręciła przecząco głową.
- Rozumiem... cóż, zatem żegnajcie. - Powiedziała Alicja na odchodne. Wkrótce opuściła enklawę lalek i udała się ku horyzontowi, gdzie przebywał Pan Gąsienica.



________________
1 - zdjęcie autorstwa Michaela Oswalda
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline