Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 22:41   #28
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Koniec ekscytującej wycieczki do zawalającej się i opuszczonej kopalni złota wypełnionej pościgiem, kradzieżą i kilkoma absurdalnymi wydarzeniami Chris spędził na środku pustyni, próbując znaleźć coś na polu pełnym niczego. Tak przynajmniej to widział i o ile nie był jakimś wielki entuzjastą wizyt na komendzie, tym razem wydawało mu się, że porozmawianie z policją rzuci może jakieś światło na całą sprawę.
Gary był pewien, że auto uda się odzyskać. Bones podzielał jego zdanie, jeśli aparat urzędniczy wyposażony w broń palną nie schrzani czegoś bezrefleksyjnie po drodze. Ostatecznie, strata nie dotyczyła go bezpośrednio i o ile było mu trochę przykro, to jego myśli bardziej pochłaniał pomysł negocjacji z Joachimem i załatwienia sobie kąpieli w basenie. Wszystko to zaczynało go powoli nużyć.
Spotkanie z szeryf nie było ani odkrywcze, ani zaskakujące, ale może właśnie tego teraz potrzebowali: spokoju i podsumowania wydarzeń. Chris nie udzielał się zbyt wiele. Opowieść należała do Deanny, była w końcu szefową. On odpowiedział tylko na kilka pytań, o tym jak poznali pechową dwójkę oraz dlaczego zdecydowali się z nimi wybrać do kopalni. Niewątpliwie ludzie w Father’s Pride trzymali się razem i niejako w formie reakcji, ludzie, którzy nie byli stąd ciągnęli ku sobie. Rankiem wymienili z dwójką kilka przyjacielskich zdań i zdecydowali się, że skoro mają zbliżone cele warto im trochę pomóc.
Na temat znalezisk w kopalni Chris nie miał do powiedzenia nic. Natomiast złodzieja widział przez mgnienie oka. Był to najprawdopodobniej mężczyzna z długimi ciemnymi włosami. Długie włosy noszą wprawdzie kobiety, ale ta osoba wydawała się Chrisowi mężczyzną. Nie wiedział dokładnie, czy to ze sposobu prowadzenia auta, czy czegoś innego. Jego przekonania nie miały zbyt wielkiego uzasadnienia. Sam to wiedział, więc w końcu wzruszył ramionami i zamilkł, nie chcąc się upierać przy swoim w obliczu kolejnych pytań pani szeryf.
Deanna odsunęła kawę, krzywiąc się niemiłosiernie.
Powtórzyła historię o poszukiwaniu Thomasa, streściła wszystkie wydarzenia w kopalni, pokazała grot strzały.
- Nie jestem ekspertem, oczywiście - dodała na koniec. - Ale dla mnie to jedna wielka ściema z tą kradzieżą samochodu Marka. Zakopuje grot w kopalni a potem - voila! - napotyka na czekający na niego samochód… Jak podarek pod choinką. Przypadkiem potrafi go odpalić. Już nie wspominając o tym, że gdybym ja planowała coś zakopywać, to bym nie weszła do miejsca, gdzie wiem, że ktoś jest. Nie zabezpieczyliśmy za nami wejścia.
Były takie momenty w życiu Chrisa, kiedy uważał za stosowne spojrzeć na kogoś z podziwem. Niezaprzeczalnie, po tych słowach Deanny należało to właśnie zrobić. Czemu sam na to nie wpadł wcześniej, zastanawiał się przez chwilę, jednak szybko jego głowę znów wypełnił mętlik myśli.
Szeryf siedziała przez dłuższą chwilę w milczeniu. Skończyła notatki i spojrzała gdzieś w bok, zatrzymując wzrok na pustym punkcie. Po niezręcznej i długiej chwili otrząsnęła się i spojrzała na Deannę.
- Wspomniałaś coś o jakiejś lalce? W kopalni?
Deanna zamknęła powoli oczy, aby po sekundzie je otworzyć. Zauważyła zawieszenie szeryf. A więc ta lalka była kluczem? Sięgnęła do plecaka i położyła zabawkę na biurku.
-Znajdowaliście takie wcześniej, tak? Co ona oznacza?
- Kiedyś dawno temu… bardzo dawno mogłoby się wydawać. Te cholerstwa były powodem dla którego w ogóle tu przyjechałam z LA - powiedziała powoli przyglądając się starej, zakurzonej zabawce. - Nie myślałam, że jeszcze jakąś zobaczę. Jeśli możecie zatrzymajcie to dla siebie - dodała spoglądając na nich poważnie.
-Oczywiście - przytaknęła Deanna. - Przyjechałaś tu z powodu starej lalki?
Uśmiechnęła się w odpowiedzi obracając przedmiot w dłoniach.
- Po trochu. Kiedyś jak biuro szeryfa w Father’s Pride składało się tylko z szeryfa doszło w tej okolicy do fali morderstw. Wszystko wskazywało na jednego maniaka, ręcznie szyte lalki, które zostawiał w pobliżu ciał, wskazując na nich co robił z ciałami - przełożyła palec przez dziurę w sukience. Odłożyła lalkę i odsunęła ją na bok.
- Nikt z federalnych nie chciał sprawy na takim zadupiu, gorsze odludzie niż jakieś Twin Peaks - dodała uśmiechając się lekko. - Policja stanowa, a raczej ktoś w niej użył jakiejś przysługi i mój były szef z Los Angeles musiał przydzielić kogoś od siebie do pomocy dla kogoś ze stanowej. Padło na mnie i jakoś zostałam - skończyła spoglądając na zegarek za plecami dwójki detektywów.
- Miejsce ma swój urok. Czas płynie tu powoli.
- No, ale? - Chris się zaciekawił - Morderca został złapany, nie? Bo jeśli… No… ta lalka tam leżała sama, wiesz? - ‘Nudne zadupie’ pomyślał. Seryjny morderca z lalkarskim zacięciem, kradzieże, tajemniczy goście, zaginięcia oraz przerażająca miejscowych kopalnia. Ostatnie co można było powiedzieć o tym miejscu to nudne zadupie. Ciekawe, że nikt z miejscowych o mordercy nie wspomniał.
- Tak i to już dawno. Lalka jest bardzo stara, więc zakładam, że po prostu została. Pytanie tylko czy… jest też gdzieś ciało - mruknęła cicho. - Była moneta, prawda? Złota? Wiem, że jest wiele warta, ale jeśli ją macie wypadałoby też ją zwrócić razem z lalką.
- Zwrócić komu? - zainteresowała się Deanna. - A moneta jest tam dalej - wskazała lalkę. - Dokładnie tam, gdzie była.
Szeryf wymacała zabawkę i wyjęła monetę. Przyjrzała się jej pod światło.
- Będziemy musieli się rozejrzeć po kopalni. Na wszelki wypadek. Przy lalce zawsze było ciało, ale nigdy żadnego w tamtych okolicach nie znaleźliśmy - mruknęła chowając oba przedmioty do szuflady. - Troszkę dziwne, po tylu latach...
- Z mordercą co się stało, jeśli można zapytać. Wiadomo o nim coś więcej? - Chris uznał, że tu wszystko może się wiązać ze wszystkim.
- Odstrzelił sobie łeb gdy mieliśmy go aresztować. Był stąd, mieszkał sam, ale miał rodzinę, syna, wnuków… dalej tu żyją - powiedziała zamyślona. - Nie mieli łatwo, gdy wyszło na jaw, że to Todd robił to wszystko. Do dzisiaj zresztą niektórzy patrzą na nich nieprzychylnie. Szczególnie rodziny dziewczynek.
- Och - Chris się wzdrygnął - straszna historia. Był jakimś chorym psychicznie lalkarzem? Co za pomysł?! Dlatego kopalnia jest uważana za przeklęte miejsce? Długo nikt jej nie używał.
Szeryf machnęła ręką na wzmiankę o kopalni.
- Kopalnia to drażliwy temat. Niektórzy mówią, że podobno jest znacznie starsza od miasteczka, że była tu zanim pojawili się osadnicy, dlatego każdy ma swoją legendę i teorię na temat tego o co z nią chodzi. No, ale Todd rzeczywiście należał do ostatniego pokolenia osób, które jeszcze próbowały tam pracować, dawno, dawno temu, chyba zaraz po drugiej wojnie światowej - odetchnęła ciężko, zbierając się na to by powiedzieć coś więcej, ale jednocześnie nie będąc pewną czy powinna.
- Miał tam swego rodzaju ołtarz - rzuciła w końcu, z wyraźną ulgą, że może z kimś o tym pogadać. - W kopalni był swego rodzaju spadek, bardzo dziwny, jakby ziemia się tam zapadła, nie wiadomo jak ktoś mógłby wykopać taką dziurę z takim starym sprzętem, a była to stara dziura. W niej miał ten swój przeklęty kamienny ołtarzyk, na którym gwałcił i mordował dziewczynki. Potem wynosił je z kopalni i zostawiał, w różnych miejscach razem z lalkami, a w ich środku bardzo stare i cenne monety - podrapała się po głowie.
Chris w trakcie opowieści wstrzymał oddech i wyglądał na wyraźnie poruszonego.
- Straszna sprawa. Był obłąkany? Normalni ludzie nie robią takich rzeczy, nie? Potworność - wypuścił powoli powietrze - Robił te lalki sam? No i skąd brał monety. Wyglądają na dużo warte… - zawiesił głos. - Podziwiam takich ludzi jak Pani. Trzeba mieć nerwy ze stali i żelazną psychikę, żeby zajmować się czymś takim.
Pokręciła głową.
- Nerwy to sobie tym zszargałam, nie chciałam wracać do LA po tym wszystkim, nie zniosłabym kolejnej takiej sprawy. Tyle krwi niewinnej przelanej przez jednego człowieka, tyle zła z tak starej osoby… - odchyliła się w fotelu. - A lalki rzeczywiście szył sam, co do monet… cholera go wie. Pytałam o zdanie wielu kolekcjonerów, znawców, złotników. Są cholernie dużo warte. Tysiące dolarów. Czyste złoto, wartość historyczna… - zatrzymała się na chwilę, po czym nieco rozbujała fotel.
- Trochę ich uzbieraliśmy… - dodała smutno.
- I nie znaleźliście ich więcej u niego? Zupełnie nieludzkie, jakby chciał znalazcom lub bliskim ofiar coś wynagrodzić. Może czuł jakiś przymus do zabijania, czy co? Byliśmy w tej kopalni, ale żadnego ołtarza nie widzieliśmy. Mark też o nim nic nie wspominał.
- Tak jak mówiłam, znajduje się w spadku, bez liny z niego nie wyjdziesz, poza tym nie jest to zbyt przyjemny widok, sprzątnęliśmy w większości, ale krwi nie dało się tak łatwo zmyć, więc miejsce wciąż przywodzi na myśl najgorsze. No i nie, nie miał ich więcej u siebie, nie zdążyliśmy też sobie pogadać na temat czemu robił to wszystko.
-Dotarliśmy do tego uskoku w kopalni, pamiętasz Chris?
- spojrzała na kolegę. - Było za stromo, żeby zejść ot tak.
Przeniosła spojrzenie na kobietę.
-Kiedy to się zdarzyło, pani szeryf? Ta sytuacja z dziewczynami o samobójstwem? Są jakieś akta w tej sprawie, które moglibyśmy przejrzeć? Inne zapiski? Relacje w gazetach?
- Mamy lokalną gazetę, wychodzi co tydzień bo Katie nie ma za bardzo o czym pisać zazwyczaj…
- odpowiedziała wzruszając ramionami. - A akta nie są jeszcze jawne. Wszystko stało się jakieś dziesięć lat temu, bez odpowiednich podstaw i uprawnień, nie mogłabym wam nic pokazać.
Deanna pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Czy natrafiliście na jakiś ślad Thomasa? - zapytała jeszcze.
- No dobra - mruknął Chris trochę rozkojarzony - ale on zabił się, bo trafiono na jego trop? Skoro jedna moneta jest warta setki dolców, to może ktoś wpadł na pomysł znalezienia miejsca, z którego morderca brał monety. Nie przestał przecież zabijać, bo mu się monety skończyły, prawda? Nie mieliście tu najazdu poszukiwaczy złota i archeologów po tym jak sprawa została rozwikłana? - ewidentnie się ekscytował własnym tokiem rozumowania.
- To, że morderca zostawiał monety pozostawialiśmy w ukryciu przed publicznością, więc nikt nie przyjeżdżał. Jakbyście wy też nikomu nic nie mówili, byłabym bardzo wdzięczna. Chociaż teraz to już bez różnicy. Większość z nich ma ponad sto lat, więc wolelibyśmy zachować się z dala od wszystkich kolekcjonerów i szalonych poszukiwaczy - odpowiedziała spoglądając na zegarek. - Powinnam wracać do pracy. Miło się gadało, ale musze złapać złodzieja - powiedziała z uśmiechem.
Chris pokiwał głową ze zrozumieniem i zasępił się. Rano nie wiedzieli nic, teraz wiedzieli zdecydowanie za dużo. Taki chyba los detektywów, uśmiechnął się niemo do samego siebie.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline