Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 09:44   #129
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Możliwość rozmowy podczas podróży przyniosła Annie odrobinę wytchnienia. Jej głowa skupiła się na opowieści, a nie dręczących ją wizjach. Miała nadzieję, że mimo poszukiwań w zakonie uda się jej wypocząć. Wątpiła by benedyktyni służyli złemu, choć nie zaskoczyłoby ją gdyby przechowywali w swych zbiorach cenne pisma. Powoli zaczynało do niej nawet docierać, że odrobinę na to liczyła, mając nadzieję, że rzuci to nieco światła na ich sprawę.

Chciała tam trafić jak najszybciej. Móc porozmawiać, zajrzeć do ksiąg. Rozumiała jednak że wszystkim należy się postój i posiłek. Gdy włoszka odezwała się Anna spojrzała na nią zaskoczona. Czyli Francisca, także otrzymywała wskazówki od Pana. Ucieszyła się, gotowa już wstać i wyruszyć, gdy coś przyszło jej do głowy. Co jeśli wizja włoszki, przypominała jej wizje?
- Jesteś pewna, że to nie podszepty złego? Może to dla niego ważne miejsce? - Zakonnica podniosła się i rozejrzała po okolicy.
Francisca uśmiechnęła się uprzejmie.
- Siostro, ja nie miewam wizji podobnych do tych jakie są darem waszego zakonu. Nie potrafię też zobaczyć przyszłości. Wyczuwam czasami niebezpieczeństwo. Jakiego rodzaju, nie umiem powiedzieć, ale wydaje mi się, że nie jesteśmy obecnie w sytuacji, w której możemy to badać. Ze złem najlepiej mierzyć się przygotowanym, a nie w trakcie posiłku przy drodze.
- Ja rozumiem… nie chciałabym… - Anna speszyła się. NIe planowała toż stawać tutaj do boju. - Może powinniśmy chociaż sprawdzić to miejsce?
- Oczywiście, nie śmiałabym nikomu nakazywać robienia tego, co ja uważam za słuszne. Czy któryś z braci lub sióstr ma ochotę pozostać i przeprowadzać badania? - odezwała się głośno do wszystkich - Głos mówił ‘Zostańcie tu, a zginiecie.’ Może się mylił. - stwierdziła siadając na wozie - niemniej wydaje mi się, że kobiety i dzieci niekoniecznie muszą chcieć to potwierdzać. I tak mamy wiele pracy do wykonania w zakonie.
- To zajmie tylko chwilkę. - Siostra posmutniała. Nie rozumiała czemu włoszka wydawała się nagle tak zirytowana. Nie proponowała toż niczego co by ich narażało. Też chciałaby dotrzeć do zakonu. Odrobinę zrezygnowana podeszła do jedynej rzeczy w okolicy, która ją niepokoiła. Wielki kamień, zdawał się przytłaczać ją. Czuła obecność Gerge za swymi plecami. Niepewnie dotknęła skały, szepcząc słowa modlitwy.

Cytat:
Świat się rozmył. Niebo zaszło ciemnością. Zza chmur wyglądał miesiąc. Rosnący. Kilka nocy zostało do pełni. Las zaś był niby ten sam, lecz inny. Wyglądał na groźniejszy. Drzewa były wyższe. I Rosły gęściej. Łąka wyglądał zaś na kompletnie wymarłą. Stała w tym samym miejscu. Trzymając dłoń na kamieniu. Stała na trawie... nie... to nie była trawa. Kamienie? Twarde jak kamienie. Pochyliła się. Oczy jej otworzyły się szeroko ze zdziwienia. Stała na kościach. Tysiącach kości. Tak gęsto upchanych, że zdawały się być zbitą masą. W wolne miejsca między klatkami żebrowymi, czaszkami i kośćmi udowymi powciskane były drobne kości śródstopia czy paliczki palców. Jak okiem sięgnęła nie widziała już skrawka ziemi. Wszędzie jedynie kości i kości. A nad tym wszystkim pięć sylwetek unoszących się, w długich szatach. Były zwiewne. Niematerialne. Jedna wyraźnie większa. Dzierżyła sztandar. Jak wojskowy chorąży. W wizji była zachwiana perspektywa, ale zdało jej się, że jest wysoki niemal jak dwóch ludzi stojących jeden na drugim. Dojrzał ją. Kaptur osunął się ukazując jego twarz. Lub raczej coś co kiedyś uchodziło za twarz. Nie było tam nic z żywej tkanki. Jeno goła czaszka. A jednak czuła wyraźnie na sobie jego wzrok. Wtedy Mroczny Chorąży opuścił drzewiec celując jego końcem wprost w biedną Annę. Cztery zmory zaszarżowały wprost na zakonnicę.
Anna osunęła się ciężko przestraszona u stóp kamienia. Jej ciało odruchowo zwinęło się w kłębek, przytłoczone ujrzanym obrazem. Przerażona przyglądała się łące wokół, nadal mając przed oczyma te wszystkie kości… chorążego. Zacisnęła powieki.

Słyszała głos Gerge, ale nie przebijał się on do jej świadomości. Chciała się odciąć, uspokoić. Powinna wyobrazić sobie coś dobrego. Tak zawsze radziły jej siostry. Tylko czemu jedynym obrazem, który przychodził jej do głowy był Gerge zbierający kwiaty. Uśmiechnięty, a nie smutny tak jak ostatnio. Już nie wiedziała czy tamta wizja także była zła, grzeszna. To od niej się zaczęło. Pozwoliła jednak zatracić się głowie w tym obrazie, czując jak zobaczona przed chwilą scena pomalutku słabnie.

Gerge uniósł ją i chyba zaniósł do wozu. Poczuła jak otula ją kocem, jak kładzie rękę na jej ramieniu. Teraz jednak nie miała sił by im opowiedzieć. Może… może w zakonie dowie się czy w tym miejscu wydarzyło się coś, co mogło pozostawić taki ślad.
 
Aiko jest offline