Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 10:35   #31
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Igo znalazły kilka przecznic dalej. Przemieszczał się po dachach, niosąc na plecach Laurę. Poruszał się powoli nie chcąc zrzucić dziewczynki. Musiały zwolnić by go nie zgubić, na szczęście nie wyglądało na to by ktoś je gonił. Wokół zrobiło się zupełnie ciemno.
- To jaki plan teraz, szefowo? - Roma dopiero teraz pozwoliła sobie na przełamanie ciszy.
- Morgana słabo wygląda. Musimy się zatrzymać i ją opatrzyć. Mnie też zresztą. - Powiedziała. Czuła, że na łydce to draśnięcie, jednak bała się o plecy, na które spadła, że znów pootwierały się jej rany. - Przydałoby się też uspokoić Laurę, która pewnie martwi się o matkę. Spróbuj znaleźć jakieś w miarę bezpiecznie miejsce, rudzielcu.
- Zaraz tylko zacznę widzieć w ciemnościach. - Ruda była wyraźnie zdenerwowana. - Dobra jakikolwiek dom, byleby był pusty. Najwyżej ogarniemy się i pojedziemy dalej.

Roma zatrzymała się przed jedną z większych posesji. Wyglądała na opuszczoną. Scarlet dostrzegła kilka przedmiotów zawierających cruor, ale wyglądały raczej na jakieś zagubione drobiazgi lub biżuterię. Morgana zatrzymała się obok, prawie zsuwając się z motocykla. Miały jeszcze chwilę nim Igo do nich dobiegnie.
- Wygląda spokojnie. - Blind rozejrzała się - Roma, opatrzysz Morganę? Ja zrobię porządek ze swoją nogą. - powiedziała i zajęła się oglądaniem własnych uszkodzeń ciała.
- Ta.. ale chyba lepiej wejdźmy do środka. Wolałabym jej tutaj nie rozbierać. - Ruda podprowadziła swój motor pod wejście, a chwilę potem usadowiła się na motocyklu za alchemiczką i pokonała tą samą trasę także drugą maszyną. Domostwo było wyraźnie opuszczone. Nie wyglądało też by ktoś je ostatnio przeszukiwał.
Ruda zdążyła usadzić alchemiczkę na pospiesznie wyjętym posłaniu, gdy w progu pojawił się Igo z Laurą. Mała rozejrzała się zestresowana i pędem ruszyła w stronę swojej mamy. Wpadła w jej objęcia, uniemożliwiając Romie opatrywanie rannej.
- Mamo nic ci nie jest! - Głośny okrzyk, połączony ze szlochem poniósł się po budynku. Scarlet rozejrzała się, upewniając się czy nie wywołało to jakiegoś poruszenia i dostrzegła siedzącą na piętrze, znajomą postać. Uichi chyba znalazł na górze jakiś fotel.
- Nic poważnego maleńka. Daj cioci skończyć. - Morgana była na tyle słaba, że nie za bardzo mogła choćby odsunąć od siebie dziecko.
- Lauro, świetnie się spisałaś, ale musisz mówić cicho - powiedziała Blind i podała jej jeden z pakunków - Rozpakuj jedzenie i podziel nam na porcje, jak ciocia będzie opatrywać mamę. - poleciła po to, by zająć małą czymś.
- Ja idę na górę, rozejrzę się z okna. - rzekła łowczyni i zabierając bandaż by opatrzyć własną nogę, kuśtykając weszła na piętro, gdzie dostrzegła Uichiego.
Laura posłusznie zabrała się przeglądanie ich ekwipunku. Podczas gdy Roma zabrała się za rozbieranie Morgany. Scarlet dostrzegła że Ruda na chwilę skupiła na niej wzrok, jednak nim udało się jej ocenić to spojrzenie, przyjaciółka szybko powróciła do zajmowania się alchemiczką.

Uichi rozsiadł się w wielkim fotelu, stojącym w pomieszczeniu, które musiało być wcześniej salonikiem. Na środku stał jeszcze stół do kart, a pod jedną ze ścian, powoli dokonywał żywota regał. Mężczyzna uśmiechnął się na jej widok.
Blind oparła się o fotel i podciągnęła nogawke spodni, by przyjrzeć się swojej ranie.
- Dzięki - powiedziała szeptem, nie patrząc na Uichiego - Nic ci nie jest?
Kula poszła dosyć głęboko, tnąc nie tylko skórę ale i mięsień, na szczęście wyszła z ciała.
- Nie. - Mężczyzna sięgnął do jej nogi i przesunął palcami niedaleko rany. Przyjemny chłód odrobinę uśmierzył ból.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, a gdy mężczyzna cofnął dłoń, założyła opatrunek na nodze.
- Mogę cię jeszcze wykorzystać do obejrzenia moich pleców? - zapytała cicho, zdejmując teraz płaszcz i podwijając koszulę, przy okazji starając się ocenić czy są na niej plamy z krwi.
Zobaczyła na materiale krwawe smugi. Z tego co czuła i co teraz mogła zobaczyć otworzyły się głównie rany, w górnej partii pleców. Uichi pociągnął ją delikatnie usadzając sobie na kolanach. Ostrożnie zaczął oglądać jej plecy, układając opatrunki z powrotem na ich miejscach. Gdy Blind dotknęła materiału jego szaty, poczuła, że jest ona zrobiona z czegoś bardzo delikatnego, przypominającego jedwab. Nie był to najpraktyczniejszy materiał do biegania po lasach, a mimo to jego strój nie był nigdzie uszkodzony.
- Powinnaś nałożyć tamtą maść.
- Pewnie tak zrobię, ale wpierw moja towarzyszka wymaga leczenia.
- Odpowiedziała szeptem. - Dlaczego mi pomogłeś? - zapytała cicho.
- Bo by cię zabiły. - Mężczyzna nawet nie zastanawiał się nad odpowiedzią. Docisnął jeszcze kilka bandaży i Scarlet poczuła jak gładzi powoli jej plecy, przynosząc odrobinę ulgi, od piekących, pulsujących ran.
Ta odpowiedź na moment zmroziła ją bardziej niż palce mężczyzny.
- Mówisz tak bo tak myślisz, czy... to wiesz? - dodała jeszcze ciszej z przyjemnością poddając się jego dotykowi.
- Wiem. - Jego dłonie zsunęły się z jej pleców i przesunęły na piersi. Uichi z dużym entuzjazmem ujął jej krągłości, ściskając je lekko.
Scarlet przygryzła dolną wargę. Zachowanie dragona tak bardzo przypominało Toma - pomagał jej, lecz robił to z czysto samczych pobudek. Blind w sumie nieraz zastanawiała się co Tom w niej widzi, skoro mógł mieć każdą (i miał większość), a ona - jak to określała Roma - była w tylko chudzielcem w męskich ciuchach. Tutaj jednak było inaczej - tylko ona widziała Uichiego, więc jakby nie miała konkurencji. Zapewne gdyby na jej miejscu była Roma czy Morgana, dragon reagowałby tak samo.
Westchnęła i delikatnie odsunęła jego dłonie, by poprawić koszulę i na powrót wsunąć ją do spodni.
- Muszę wracać do dziewczyn - powiedziała tonem wytłumaczenia.
- Jeśli chcesz. - Uichi uśmiechnął się, jakby w ogóle nie był urażony zachowaniem Scarlet. Wstając z jego kolan, zobaczyła lekką wypukłość pod szatą, jednak najwyraźniej nie przeszkadzała ona mężczyźnie, bo przymknął oczy jakby zamierzał uciąć sobie drzemkę. - Będę tutaj.
- Dziękuję. - odpowiedziała, choć sama już nie wiedziała czy dziękuje raz jeszcze za uratowane życie, za złagodzenie bólu ran czy za to, że był tu i jej pilnował.
Lekko kuśtykając wróciła do towarzyszek.
- Wygląda, że jest czysto w okolicy. - Powiedziała.
- Dobrze. - Roma kończyła już bandażowanie. Obok stały słoiczki ze znanymi Scarlet maściami. - Najlepiej jakby Morgana nie ruszała się przez jakiś czas.
- Nie jest tak źle.
- Alchemiczka uśmiechnęła się. Wyglądała dużo lepiej, w ustach miała nawet “leczniczy” papieros.
Laura siedziała niedaleko kobiet, trzymając króliczka. Przed nią leżały przygotowane cztery porcje. Lekko wystraszonym wzrokiem obserwowała twarz swojej mamy.
Blind usiadła koło dziewczynki. Znów patrząc na nią miała wrażenie, że widzi spojrzenie jej ojca - pełne wyrzutu, że zechciała kogoś innego niż on...
- Bzdura... - mruknęła do siebie i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos. Szybko więc zreflektowała się. - Taka rana to bzdura, twoja mama jest twarda Lauro. Chociaż musisz jej teraz pilnować żeby wszystko jadła i nie przemęczała się.
Łowczyni usiadła niedaleko dziewczynki i sięgnęła po porcję jedzenia.
- No to smacznego, dziewczyny. Przygoda dopiero przed nami!
Laura wtuliła się w nią i zaczęła chlipać.
- Tamte panie były straszne. - Głosik dziewczynki łamał się. - Były niemiłe i strzelały. Mówiły, że mnie sprzedadzą.
- A teraz są ranne lub martwe, a my jesteśmy prawie całe i prawie zdrowe, czyli... dobro wygrało. A ty płaczesz, no daj ty spokój...
- pocieszyła ją Scarlet i jakoś tak odruchowo cmoknęła małą w czoło.
Mała przytaknęła wtulając się w nią.
- Nie kojarzyłam tamtego gangu. Mnożą się jak króliki. - Morgana wyprostowała się gdy Roma zacisnęła na niej bandaż.
- Nie gadaj tylko ściągaj spodnie. - Ruda wyraźnie nie była w sosie. W tej dziwnej sytuacji zaczynała się wydawać jedyną rozsądną osobą w towarzystwie. Spojrzała na Scarlet oceniając jej stan. - Jak skończę z nogą Morgany, zajmę się tobą, więc szamaj.
- Ze mną spoko, sama już ogarnęłam się.
- Powiedziała i podała porcję Morganie, potem posłusznie zaczęła jeść.
- Jak ciotka jest w takim humorze lepiej jej słuchać - szepnęła do Laury - Inaczej będzie się drzeć aż ochrypnie.
- Ciocia się nie drze. -
Dziewczynka podniosła na nią wzrok wyraźnie zdziwiona, ale posłusznie sięgnęła po jedną z porcji.
- Na ciebie nie. - Roma mimo wyraźnego zirytowania uśmiechnęła się. - Za to na ciocię Scarlet zaraz zacznę. Sama ocenię jak się “ogarnęłaś”.
Morgana przyglądała się Rudej bez słowa. Zdjęła spodnie i posłusznie dawała sobie opatrzeć dosyć głęboką ranę na udzie, stojąc przed Romą. Blind bez trudu rozpoznała błądzące w jej spojrzeniu ogniki, toteż nie chciała złapać z nią kontaktu wzrokowego, skupiła swoją uwagę na Laurze.
- Widzisz? Będziesz mnie bronić przed rudą ciotką? - zagadała dziewczynkę w trakcie jedzenia.
- Ciocia Roma będzie miła jak ciocia da się opatrzeć. - Laura uśmiechnęła się. Po chwili poklepała ją pocieszająco po ramieniu dodając cicho. - Jakby co obronię.
- Dobra ty leżysz.
- Ruda wskazała na Morganę, a potem wycelowała palec w Blind. - A ty do mnie.
- Byłaby z ciebie cudownie nadopiekuńcza matka, rudzielcu. - Zamarudziła Scarlet, lecz posłusznie podeszła.
- Ta… daj tą nogę? - Ruda pomachała jej słoiczkiem ze śmierdzącym olejkiem.
- Od nogi się zaczyna... weź się opanuj, tu są dzieci. - Odpowiedziała z uśmiechem Blind, podwijając nogawkę. - No i chcesz rozwalić mój piękny opatrunek... wstydu nie masz!
- Opatrywanie to tylko jedna z kilku rzeczy, o których nie masz bladego pojęcia.
- Roma zaczęła delikatnie odwijać bandaż. - Wygląda nawet, nawet. Nie jest zaczerwienione.
Po chwili Blind poczuła znajome palenie i zapach gdy Ruda nałożyła jej maść na ranę.
- Aj... - zagryzła zęby na pięści, by stłumić jęk bólu. Zdecydowanie bardziej wolała być “leczona” przez Uichiego.
- Już, już. Nie płacz. - Roma pokryła ranę grubszą warstwą. Scarlet mogła zobaczyć jak maść ścina się na ranie, tworząc coś przypominającego strupa. Po chwili było po wszystkim i Ruda zabrała się za nakładanie bandaża z powrotem. - Gdzieś jeszcze cię trafili?
- Nigdzie, sadystko. -
warknęła Blind, lecz wiedziała, że nie ma co zgrywać bohaterki, więc dodała - Spadłam na plecy, trochę się tam znów... pokiereszowałam. - i nawet nie czekając na polecenie, zaczęła podwijać koszulę na plecach.
- Nie ja jestem sadystką, tylko ty masochistką. - Roma skrzywiła się widząc krwawe ślady na bandażach. - Zdejmiesz koszulę i siądziesz, przede mną?
Gdy tylko Scarlet zajęła miejsce, Ruda zabrała się za ostrożne zdejmowanie bandaży. Widać było, że stara się ich nie odrywać od świeżych ran. - Dobrze, że nie stało się nic poważniejszego.
Blind westchnęła. Po prawdzie nie miała nic na swoją obronę. Po chwili pojawił się potworny ból, gdy Ruda zaczęła nakładać maść na stare rany.
- Będziemy musiały tu zostać. Obie powinnyście dać temu chociaż przeschnąć. - Mimo iż Roma starała się być ostrożna, Scarlet czuła potworny gorąc przy każdym jej dotyku. Do tej pory wydawało się jej, że nie było tak źle, jednak wychodziło na to, że otworzyła się większość ran.
Z trudem opanowała się, by nie zakląć paskudnie.
- Będziemy wystawiać straże na górze. Ty może idź pierwsza, potem ja, potem Morgana... jak da radę. - Powiedziała Blind, po czym znów westchnęła. Wydawało się, że wszystko zmierza do tego, by “ułatwić” jej rozmowę z alchemiczką.
- Dobrze. - Ruda zaczęła zakładać z powrotem bandaże. - Pomożesz mi tylko schować motory?
- Wiecie, nie jestem niepełnosprawna.
- Morgana siedziała obok córki jedząc. Mała ułożyła się jej na kolanach. Alchemiczka była blada, widać było, że straciła sporo krwi.
- Jeszcze. - Roma prawie warknęła. - Ale dzisiaj dobrze ci poszła praca nad tym.
- Odpoczywaj, jak ci dają.
- Wyjątkowo poparła Romę również Blind, która wstała powoli, by pomóc przy motorach.
Ruda podniosła się za nią. Chwyciła broń i obie wyszły na zewnątrz. Motocykle stały tam gdzie je pozostawiły, wyglądało też na to, że nikt nie podążał ich tropem… albo podążał tylko Uichi się nim zajął. Mężczyzna nadal siedział na piętrze. Wyglądało odrobinę jakby usnął.

Roma rozjerzała się i w końcu podeszła do bramy. Wyglądało na to, że dadzą radę wjechać na tyły domostwa. Ruda rozsiadła się na motocyklu Morgany, pozostawiając Scarlet swój.
- Martwiłam się o ciebie wiesz? Najpierw ta akcja przy postoju, a teraz…
Blind usiadła obok. Nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć.
- Daj spokój, rudzielcu, nic mi nie jest. Dostałam trochę w kość, ale widywałaś mnie w gorszym stanie. - Znów grała głupa, za co się nienawidziła.
- Ta… ale zazwyczaj wiedziałam co się dzieje, a teraz nie mam pojęcia. - Ruda wprowadziła motocykl na tyły i zaczekała tam na Scarlet. Było potwornie ciemno, ale jakoś nikomu nie spieszyło się do odpalania świateł
- To zgarnę jedzenie i idę na pierwszą wartę.
- Ale jeśli nie ma potrzeby to nie wychodźcie z budynku. Ani ty, ani Igo
. - poleciła Blind, rozglądając się. Jej ciemność przeszkadzała jeszcze mnie. Wszak na źródła cruorowego połysku nie miała ona wpływu.
- Tak jest szefowo. - Roma rzuciła jeszcze do Morgany, by się kładła i zgarnąwszy jedzenie udała się na piętro. Scarlet zobaczyła jak Uichi się poruszył, a gdy Ruda zajęła miejsce przy oknie. Mężczyzna zmienił fotel, tak by móc ją obserwować. Czy mogła mu zaufać? W sumie uratował jej życie, więc... chyba powinna.

Morgana siedziała na dole, gładząc główkę Laury. Blind podeszła do niej i zajęła się rozkładaniem posłań do spania. Nie odzywała się. Nie chciała poruszać ciężkiego tematu przy dziewczynce, a i w sumie alchemiczka faktycznie powinna się przespać.
- Dobrze, że byłyście obok. - Morgana odezwała się po dłuższej chwili. - Dziękuję, że wysłałaś Igo. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś jej się stało.
Scarlet skrzywiła się odruchowo.
- Nie ma sprawy. Dobra, wyrka gotowe, nurkujcie. - Powiedziała, na końcu kładąc sobie legowisko.
- Mogłabyś ją wziąć? Jeszcze chwilę nie chce używać ręki. - Alchemiczka wskazała na Laurę, która najwyraźniej zapadła w głęboki sen.
- W sumie niech tak jeszcze poleży... muszę z tobą o czymś pogadać, bo... nie chcę żebyś poczuła się oszukana, gdyby to... wyszło. - zaczęła mówić Scarlet, drapiąc się po karku.
- Zaczynam się obawiać twoich wyznań. - Alchemiczka przyglądała się łowczyni z pomieszaniem strachu i ciekawości.
- I jest czego, jednak... obawiam się że w końcu sama trafisz na listy gończe, które... dotyczą też mnie. I opisują mnie jako partnerkę Jednookiego. - Powiedziała, robiąc krótką przerwę, nie taką jednak by Morgana mogła coś powiedzieć. - Ta wiedźma, którą złapali i która zaczęła sypać... kojarzyła mnie, bo to z mojego powodu Tom dał jej kosza. Powiedzmy, że... sypiał ze mną trochę częściej niż z innymi, ale... dla naszej sprawy to w sumie nie ma znaczenia. Reszta opowieści jest taka, jak ci mówiłam. Ja i Roma uciekłyśmy, bo miałyśmy dość jego skurwysyństwa.
Na samym początku wypowiedzi Scarlet, Morgana zasłoniła uszy swojej córki. Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, a obecne dotąd ogniki zniknęły.
- Czy gdzieś tam na końcu jest jakaś granica twojej bezczelności? - Gdy się odezwała jej głos był słaby. - Bawi cię to? Sytuacja w jakiej się znalazłyśmy przez tego dupka? Co jeszcze powinnam wiedzieć? Masz z nim dzieciaka?
- Nie. I nie wiedziałam o was. Zresztą o wielu rzeczach nie wiedziałam, gdy... byliśmy razem.
- Blind mówiła spokojnie, starając się ograniczyć przepływ emocji przez jej głos. - Później to zaczęło wychodzić... myślałam, że to grzeczki przeszłości, ale... potem zobaczyłam jak traktował Donovana i bawił się dręczeniem go... I zrozumiałam, że on się nie zmieni. Wtedy odeszłam. To tyle. Więcej rewelacji chyba już nie mam.
Morgana skupiła się na gładzeniu głowy córki. Widać było, że jej głowa ciężko pracuje. Przez twarz przelatywały kolejne zmiany nastroju.
- Jesteś okrutna, wiesz? Teraz gdy nam pomogłyście, nawet jeśli to przez was jesteśmy w tym bagnie… jestem wdzięczna. - Alchemiczka podniosła wzrok na Blind, ale dosłownie na sekundę i ponownie skupiła się na Laurze. - Te gogle… są podobne do tych z listów gończych.
- To nie okrucieństwo, po prostu sama wiem, że nie ma się czym chwalić. - Westchnęła Blind. - Co ci mam powiedzieć? Sama się władowałam w to gówno. Wierz mi lub nie, ale to doprawdy frustrujące, gdy cały świat łączy mnie w parę z kimś, przed kim uciekałam blisko rok czasu. I kto mnie teraz szantażuje życiem przyjaciela. Wybacz, że sprawiłam ci przykrość, ale doprawdy jest to tylko odprysk gówna, w które ja się wpakowałam.
- Powiedziała Blind, po czym podniosła Laurę i ostrożnie ułożyła na posłaniu.
Morgana obserwowała ją uważnie, gdy Blind podnosiła dziewczynkę, zauważyła że lewa dłoń alchemiczki była bardzo słaba. Sądząc po miejscu, w którym Roma wykonywała opatrunek, kula przeszła niebezpiecznie blisko serca.
- Nie powiesz mu o niej. - Spojrzała na łowczynię z odrobinę błagalnym wzrokiem.
- Nie powiem. - Odparła Scarlet, przykrywając małą. - I będę ją przed nim chronić.
Alchemiczka przytaknęła i odpaliła papieros, wyglądalo jakby dopiero przez filtr mogła wziąć głębszy oddech.
- Kładź się, też powinnaś odpocząć. - Morgana odwróciła wzrok, wpatrując się w wejście do pomieszczenia. - Chcę to jeszcze przetrawić.
- Jasne, ale weź sobie do serca to, co mówił rudzielec. Potrzebujesz odpoczynku. -
rzekła Blind i faktycznie sama zaczęła się kłaść. Wiedziała, że Morgena potrzebuje teraz raczej prywatności niż jej gadania. Hanlon machnęła ręką jakby odganiała muchę.

Gdy tylko Scarlet ułożyła się na posłaniu, dotarło do niej jak męczący był to dzień. Wczesny wyjazd, igraszki z Uichim, a do tego to całe bieganie i strzelanina. Nagle widok śpiącej obok Laury, wydał się dziwnie uspokajający i zachęcający do zamknięcia oczu. Gdy tylko jej powieki spotkały się, świat wokół odpłynął.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline