Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 20:55   #25
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
XI. Mecz krykieta



Mecz krykieta, o którym mówił Reginald, zbliżał się wielkimi krokami, a Alicja wciąż biła się z myślami, co też powinna zrobić. Młody sportsmen zawrócił jej lekko w głowie, ale czy nie rozczarowałby się szybko panną Liddell po bliższym zapoznaniu? No i jakby się tutaj na takie rozgrywki wybrać, przecież nie samej. Do ojca jeszcze się w tym temacie nie zwróciła, a chyba nie było nikogo innego z kim mogłaby iść. Pana McIvory było jej łatwo zignorować (mimo tego, że dalej przysyłał anonimowo bukiety), ale pana Hargreavesa chyba ignorować nie chciała.
No i wciąż pamiętała tę ich rozmowę o odwadze. Wreszcie Alicja postanowiła sięgnąć do jej pokładów i... poprosić ojca o rozmowę. Henry Liddell siedział sobie właśnie w salonie, czytając gazetę. W spółce handlowej panował obecnie spokój, jako że w ostatnich dniach pozałatwiano wszystkie sprawy związane z nową inwestycją. Głowa domu mogła sobie dzięki temu pozwolić na trochę relaksu.
- Papo... czy możemy porozmawiać? - zagadnęła nieśmiało Alicja, korzystając z faktu, że jej matki nie ma w pobliżu. Ten złożył gazetę i kiwnął z uśmiechem głową.
- Oczywiście.
Dziewczyna usiadła w fotelu obok wyraźnie skrępowana. Sama nie wiedziała jak zacząć. Wreszcie jednak wypadało się odezwać.
- Papo... ja wiem, jak wiele dla mnie zrobiliście, jak bardzo mama o mnie dba i wiem, że moim podziękowaniem dla was jest się dobrze uczyć, ale... ja też czuję, że nie jestem już dzieckiem. I choć wiem, że to oznacza przede wszystkim zamążpójscie, to... chciałabym też przydać się w bardziej dorosły sposób, dopóki tego męża nie znajdę. - Oblizała wargi. - Ja... chciałabym poprosić cię o pracę w firmie.
- Żadnego miło cię widzieć, ojcze, jak ci dzień mija, tylko od razu do konkretów - zaśmiał się, ale rozbawienie szybko minęło. - Dyskutowałem o tym z twoją matką i jest temu przeciwna. Masz smykałkę do księgowości i na pewno byłabyś dużą pomocą, ale co ja mam powiedzieć na argumenty, że zepsujesz sobie tym reputację?
- To zależy czy przyszły mąż będzie chciał mieć ozdobę w salonie czy pomoc przy domowych interesach. - Powiedziała wyjątkowo twardo Alicja. - Wiem, że moja edukacja kosztuje, a to jest sposób, bym mogła sprawdzić swoje umiejętności w prawdziwym życiu... A matka, wiem, że mnie kocha, ale też to trochę ciężkie znaleźć męża, gdy praktycznie nigdzie nie bywam poza nudnymi herbatkami w gronie pań. Czemu na przykład nigdy nie byliśmy na zawodach krykieta, skoro to taka prestiżowa impreza i odbywa się niedaleko? - zapytała, po czym zmieszała się własną śmiałością - Wybacz papo, po prostu... myślę, że mama czasem trochę za bardzo się o mnie martwi.
- Matki takie już są, martwią się zawsze - zamilkł na chwilę, chyba zaskoczony argumentacją własnej córki. - Mecz krykieta? - spytał w końcu. - Czyżby moja córeczka usłyszała o jakimś przystojnym krykieciście? Może jednak ploteczki przy herbatce nie są takie bezcelowe - uśmiechnął się, przekonany o słuszności swej dedukcji.
- Och papo... - zarumieniła się delikatnie na samo wspomnienie owego zawodnika o którym nie tylko słyszała, ale którego trzymała też pod ramię - Po prostu pokazuję, że są wydarzenia, w których nie bierzemy udziału, bo matka się nimi nie interesuje, a... to wcale nie znaczy, że są złe. Czasy się zmieniają. Kobiety też mogą się przydać w domowych biznesach... i świadczy to o ich zaradności tylko.
- Widzę, że traktujesz to bardzo poważnie - ustąpił trochę. - Co powiesz na to córko - zaczął ostrożnie. - Część rozliczeń będę przynosił do domu i zatrudnię cię, jako moją asystentkę. A kiedy matka już trochę do tego przywyknie, może będę cię od czasu do czasu zabierał ze sobą do biura - zaoferował.
Zobaczył jak twarz jego córki rozpromienia się.
- Będziesz ze mnie zadowolony, papo. Obiecuję! - powiedziała z entuzjazmem, który znów bardziej pasował do dziewczynki niż kobiety.
- Gdybym już nie był zadowolony z twoich umiejętności, to nie złożyłbym tej oferty - pokiwał palcem. - Biznes to biznes, nie ma w nim miejsca na sentymenty - ostrzegł.
- Oczywiście, papo! - przyskoczyła i cmoknęła rodzica w policzek, po czym jakby zawstydziła się.
- A... pomyślisz o tym krykiecie? To podobno jakiś ważny mecz teraz…
Henry, chyba nieświadomie, cały się rozpromienił widząc radość Alicji. W tym stanie nie umiał znaleźć w sobie sił, żeby odmówić.
- Niech już będzie, niech już będzie. Zapraszam cię oficjalnie na rozgrywki, moja panno.
- Papo, dziękuję! Obiecuję, że będziesz się świetnie bawił! - uściskała rodzica ciepło.


Krykiet był bezdyskusyjnie najpopularniejszym sportem Imperium Brytyjskiego, co mogło być powodem dla którego Henry Liddell tak chętnie zgodził się na propozycję Alicji. Pierwszoligowe mecze często przeradzały się w małe festyny, jako że trwały przynajmniej trzy dni. Całe rodziny urządzały sobie pikniki wokół boisk, zważając by za daleko wybita piłka nie przewróciła jakiegoś koszyka z wiktuałami.
Sobota była pierwszym dniem meczu Hampshire z Sussex, zabawa miała więc trwać jeszcze długo. Panna Liddell wypatrzyła w tłumie przybyłych parę znajomych dam z towarzystwa, co trochę ją zrelaksowało. Jej nagłe zainteresowanie krykietem nie wyglądało w takiej sytuacji dziwnie, ot moda wśród młodych mieszczanek.


Kiedy obie drużyny wyszły na boisko, Alicja od razu zaczęła wypatrywać Reginalda. W oczy najbardziej rzucali się miotacz i pałkarz, ale Hargreaves musiał być gdzieś indziej. Na szczęście jego blond loki były charakterystyczne i dziewczyna wypatrzyła go w polu, gdzie przestępował z nogi na nogę przypatrując się pilnie temu co działo się przy trzech wbitych w ziemię kijkach (które chyba nazywano bramkami, z tego co Alicja naprędce przed rozgrywkami się dowiedziała).
- O którym to dżentelmenie z Sussex słyszałaś córko, że tak zainteresowałaś się krykietem? - zapytał ojciec, delektując się piklowanym ogórkiem. W lokalnym patriotyzmie nie przyszło mu nawet do głowy, że jego córka mogłaby kibicować przeciwnej drużynie.

 
Zapatashura jest offline