14-11-2017, 22:30
|
#129 |
| Zachowanie psa zaniepokoiło i Josefa, który baczniej zaczął się rozglądać po okolicy. Dodatkowo zdało mu się podejrzane, że nikt nie zareagował na dźwięk wydany przez Zabójcę. Starszy z Schutzów gdzieś podświadomie przeczuwał, że ich wesołą kompaniję spotka jakaś niecna niespodzianka, podobna do tego co ich spotkało w lesie.
Chatka na polance zdawała mu się przyjemnym miejscem do stałego osiedlenia się w odległej przyszłości. Odległej, ponieważ aktualne życie i towarzystwo całkiem mu odpowiadało, a gdzieś daleko majaczyło ich, Albiego i Josefa, marzenie związane z opowieściami wuja.
Wiktor i Gerhart ruszyli pierwsi, a bracia, nieustająco mielący jęzorem niziołek i łowca nagród zostali przywiązać konia. Chwilę potem i oni skierowali się w kierunku polanki. Rękę cały czas trzymał w pobliżu miecza, tak aby móc go natychmiastowo dobyć. Josef bardzo cenił swój oręż, czuł się z nim silniejszy, a wrogów zwykle opanowywał niezrozumiały dla Schutza strach.
Ktoś z jego kompanów otworzył drzwi, zza których wypadł nadszarpnięty zbójca. Zdziwiło to starszego z braci, lecz nie przeraziło. "Dobrze tak kundlemu synowi" pomyślał, miał także nadzieję, że nic się nie stało psu.
Ich przewodnicy zaczęli w popłochu uciekać, normalnie niezbyt by go to obeszło, ale czuł, że będą jeszcze mu potrzebni, więc podłożył uciekającemu nogę.
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” |
| |