Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2017, 14:39   #7
Szkuner
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację

Osada płonęła okrutnym ogniem i mimo słońca, co niemożliwie grzało suche piaski Wielkiej Matki, raziła po oczach własnym blaskiem. Zatajone wojennymi maskami szeregi wojowników plemienia Bhekizifundiswa, parły nieprzerwanie pod dźwiękami mistycznego śpiewu, padając raz za razem po kolejnej salwie strzał, włóczni i oszczepów, które w kierunku napierających ciskali ich bracia, Bhekizifundiswanowie zza Wyschłego Koryta. Ostatni poplecznicy Mumamby byli już tuż tuż prymitywnych umocnień wrogiej grupy, kiedy młody wojownik, odrzucając okrytą skórą gazeli tarczę, wydobył ze zdobionej pochwy drugie zakrzywione ostrze. Wybił się na przód, krzyczał w niebo głosy, zdarł wojenną maskę, ukazując swoim wrogom oblicze wymalowane w białe i przerażające barwy. Łaska Hala-alula jasno świeciła nad wojownikiem, bo żaden grot nie przeszył jego ciała; umięśnioną nogą wybił się w górę i pierwszy wleciał w rząd wrogich pałkarzy, aby najprzedniejszemu rozłupać czaszkę na trzy części. Upadł na zgięte kolana i ciął z lewa, potem zaś z prawa i kolejnych trzech padło trupem, trzewia swoje mając już za przeszłość. Nim którykolwiek zdołał tknąć wielkiego Mumambę, bracia jego wpadli jak taran we wroga i rzeź rozpoczęła się na dobre.
Zanim Słońce przesunęło się o kwadrans po bezchmurnym nieboskłonie, setki poranionych lub martwych wojowników leżało niczym przerażający dywan, a piach chłonął ich gorącą krew. Wojna dobiegła końca. Bitwa pod nieistniejącym już dzisiaj Gamalakhe przesądziła o losie tego beznadziejnego konfliktu. Ostatnia osada wielkich Bhekizifundiswa upadła pod grzmotami bratobójczej wojny, co doszczętnie unicestwiła zwaśniony ród. Piaski czasu zasypały nadgryzione ogniem fundamenty wyniszczonego miasta.
Pozbawiony rodziny Mumamba udał się na wieczną banicję, mając w sercu żar i gorycz po spopielonych strzechach niegdysiejszej ojcowizny.

***

Dwa darowane przez Rashida dni spędził na modlitwie. Czarnoskóry miecznik nienawidził zmian, a rutyna, którą tak ukochał, pierzchała jak zając z każdym rokiem wojowniczego życia. Jednak przez lata wędrówki nauczył się, że trwając skromnie, dzień każdy kończąc i zaczynając od wychwalania imion ukochanych bóstw, można zachować jednostajny pęd, który nie zmienia się mimo pozorów najemniczego życia.
Według swojego zwyczaju zaszył się gdzieś w podrzędnej tawernie, jedząc zatęchłą kaszę i śpiąc w wilgotnym od pleśni i grzybów pokoju. Wieczorami zaś wchodząc w mroczne ulice miasta, oddawać się swojej jedynej pasji jaką był hazard - walki psów, kogutów albo niewolników, tak powszechnych w tym okrutnym świecie. Postawić na czarnego Ghagę, który być może jest jego krwią z krwi? A może na białego Thoera, który jako dezerter został ujęty i w kajdanach sprzedany anabazyjskim szejkom? Sama gratka dla Mumamby mającego trochę grosza w kieszeni.

Nie planował się dozbrajać, jego szabla oraz długi sztylet zawsze w pełni wystarczały w najniebezpieczniejszych podróżach. Jednak ostatniego dnia, kiedy wieczór zbliżał się wielkimi krokami, zatopiony w rozmyślaniach Ghaga znalazł się na bębniącym jeszcze od ludzkich gwarów rynku. Chcąc czy też nie, musiał przedrzeć się przez tłumy, kiedy wtem zalśniły mu w oczach prawdziwe cuda. Porządnie wykonany, w słoniową skórę zaszyty pas, a przy nim trzy lśniące noże, o rękojeściach wyżłobionych z siekaczy owego trąbowca. Prześlicznie hartowana stal błyskała zachęcająco w zachodzącym Słońcu, a lekkość ich wykonania i ostrość wykutych krawędzi, zmusiły Mumambę do użycia muskularnych barków, aby pierwszemu przedrzeć się pod stoisko czarnego sprzedawcy.

***

- Mumamba, wojownik, ukłony - przedstawił się sztywno, odpowiadając na przywitanie nowo poznanego towarzysza podróży. Rodak różnił się od niego, widać przez ostatnie lata przyszło im żyć w zupełnie innych światach. Mimo to kolejny Ghaga w drużynie napawał pewnym optymizmem.
 

Ostatnio edytowane przez Szkuner : 15-11-2017 o 14:56.
Szkuner jest offline