Amnezja OOC: Ravinia jest od tej pory npc-em
Aragot dotarł kulejąc do tawerny.Mnich nie wszedł nawet do środka.Siedział oparty o zewnętrzną ścianę budynku.Ravinia opatrywała jego rękę."Stracił dużo krwi" - powiedziała na widok Aragota.Rzeczywiście mnich był blady jak ściana.Mamrotał coś cicho,ale mimo usilnych starań Ravinii nie udało się zrozumieć ani słowa z tego,co mówił.Prawdopodobnie gorączkował.Aragot wyglądał całkiem nieźle,tyle że kulał.Ravinia zerwała się na równe nogi i dobywając krótkiego miecza odbiegła kawałek w stronę wzgórza,aby sprawdzić,czy nie grozi im jeszcze jakieś niebezpieczeństwo.Aragot nie miał siły zająć się mnichem.Wszedł do środka tawerny.Stał oparty o ladę i zajmował się swoją nogą.
Chwilę potem weszła do środka Ravinia wciągając mnicha za płaszcz.Rzuciła miecz na podłogę i podała mu butelkę-tę jedyną szklaną spośród tych stojących na półce za ladą.Mnich nie zerknął nawet,co pije.Łyknął zdrowo i osunął się nieprzytomny na podłogę.
życie Aragota 70%
prędkość chodzenia u Aragota 40%
celność u Aragota 90%
życie mnicha 20%
prędkość chodzenia u mnicha 5%
celność u mnicha 5%
"Melduję Kapitanie,że nazywa się pan Orrin.Dowodzi pan na codzień grupą żołnierzy z fortu Old Jablonk .Od ponad roku zajmujemy się sobą wzajemnie oraz wszystkimi,którzy niefortunnie zostali przeniesieni z nami w te okolice.
Od czasu,gdy jakieś trzy miesiące temu zrobiło się zbyt upalnie, przesiadujemy wszyscy w tej oto jaskini.Melduję,że tydzień temu pan panie Kapitanie postanowił dowodzić grupą zwiadowczą wysłaną do zbudowanego przez nas wszystkich miasteczka w celu zgromadzenia zapasów żywności oraz w celu zdobycia fragmentów teleskopu."-mówił głośno i zrozumiale żołnierz niskiej rangi.Uśmiechał się szeroko rozradowany z obecności swojego przełożonego.
Biance wskazano jedną z nisz.Było to sporej wielkości
pomieszczenie zasłonięte wiszącymi na sznurze kalesonami i koszulami,w centrum którego było jedno wielkie łoże posłane sianem i prześcieradłami.Łoże to było niczym więcej,jak tylko wielkim,płaskim kamieniem.Na kamieniu tym leżały trzy osoby.Dwie z nich wyglądały na ranione w walce.Było to dwóch mężczyzn rasy krasnoludzkiej.Byli przytomni i leżeli trzymając w gotowości swoje topory.Zerkali nieufnie na Biancę,gdy weszła do niszy.
Jedna osoba nie miała widocznych ran zewnętrznych.Była to kobieta rasy elfiej.Była blada i nieprzytomna.Inna kobieta,również elfiej rasy robiła jej okłady na czoło.
Pozostałe nisze były nieco mniejsze.Zaczęli do nich powoli powracać zaciekawieni ludzie.Było wśród nich kilku starców,mniej więcej piątka dzieci.Sporo kobiet i mężczyzn w średnim wieku krzątało się bez sensu.Jedynie czterech wojskowych-prawdopodobnie strażników-stało cały czas nieruchomo pilnując wejścia do jakiegoś korytarza w głębi groty.Na ścianach paliły się pochodnie.Jakiś człowiek rozpalał kolejne,by w głównej sali było jeszcze widniej. |