Gość w dom, Bóg w dom, mawiano w niektóych stronach.
Taką zasadę wyznawano i w rodzinnych stronach Cedmona, gdzie każdego przybysza witano wodą i solą i pozwalano przynajmniej przez dzień zostać pod dachem.
W podróży jednak goście zdarzali się niezbyt często, a i nigdy nie było wiadomo, kto i w jakich zamiarach się pojawi. No a na traktach to już szczególnie ufać nikomu nie można było. No chyba że sam jechał, a nie w zbyt licznym gronie.
Nadciągająca grupa była jeszcze dość daleko i trudno było określić, jaka jest liczna, ale z pewnością nie była to jedna osoba.
- Uprzedzę naszych, że mamy gości - powiedział, po czym ruszył w stronę swojej karawany. |