Wewnątrz chaty drwala panowała cisza, ale jedynie dwa-trzy oddechy. Zza słabo widocznych drzwi po prawo od wejścia na swoich sześciu pajęczych odnóżach wypadł do głównej izby potwór, jakiego świat nie widział.
Zachariasz zamarł w bezruchu mogąc tylko w milczeniu rozważyć jak głupio postąpił przestępując próg leśniczówki. W podobnym stanie znajdował się
Albrecht kilka kroków za nim.
Josef zdążył jedynie zrobić krok w tył – pajęczy mutant był wielkości konia i zajmował w izbie sporo miejsca, mimo iż biegł po ścianie. Zatrzymał się jednak w połowie pomieszczenia oboma głowami wpatrzony w starszego Schutza.