Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2017, 21:17   #106
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Holzberg, Lustria
4 Nachgeheim, 2528 K.I.
Świt


Prawdziwych bohaterów można poznać po ich nieugiętości; po niezachwianej woli do stawiania oporu wszelkim przeciwnościom, które zgotował im los i poświęceniu będącym wzorem do naśladowania dla innych. Wywodzą się oni ze wszystkich warstw społeczeństwa, ze wszystkich kultur oraz ras i choć imiona nielicznych zapiszą się w legendach, to o większości historia szybko zapomina. Często to jednak ci, z pozoru najmniej znaczący, wnoszą do świata najwięcej, albowiem brnąc nieustannie pod prąd, przeczesują szlak dla tych, którzy nadejdą po nich. Tak właśnie było z najemnikami, ludźmi Barona Kratenborga i awanturnikami, którzy opłynęli pół znanego świata, aby podbić nieznany, egzotyczny i pełen niebezpieczeństw kontynent. Nie ugięli się oni przed zdradą, przedarli się przez prehistoryczną dżunglę, wsławili się jako zabójcy wampirów, pogromcy nieumarłych, wytrwali trudy i znoje, które pokonały wielu przed nimi. Byli bohaterami z krwi i kości, wojownikami z charakteru, jakich świat ten jeszcze nie znał…

Kolejna kula armatnia przeleciała z głuchym świstem ponad głowami schowanych za burtą awanturników, trafiając w taflę spokojnej zatoki. Tym razem jednak najemnicy nie mieli zamiaru pozostawić tego bez odpowiedzi. Dostrzegając przerwę w systematycznym obstrzale przeciwnika, która była niezbędna przy przeładowywaniu dział, Erwin oraz jego wierny krasnoludzki towarzysz, Brokk, rzucili się w stronę znajdujących się na pokładzie dział.
- Na bakburtę! Przygotować działa do wystrzału! - Zakomanderowali ludziom Thory, którzy posłusznie wykonali zadanie. Była to dla nich rutynowa akcja - nabić proch, dopchać, włożyć kulę i jeszcze raz docisnąć pobojczykiem. Po tej czynności zostało im już tylko precyzyjne odmierzenie dystansu i wycelowanie w stronę okopanych pozycji nieprzyjaciela, za co odpowiadał Erwin - doświadczony imperialny artylerzysta i konstruktor. Nie śpieszył się on jednak za bardzo z ogniową odpowiedzią, widząc nacierającą Lexę oraz jej towarzyszy. Zamierzał skoordynować salwę wraz z ich wejściem na pole bitwy i przy akompaniamencie ognistych zaklęć Wolfganga obrócić wrogów w pył. Pozwolił więc przeciwnikowi na swobodne oddanie kolejnego strzału w stronę okrętów, a kiedy wreszcie zobaczył, że osadnicy zbierają się na placu, aby odeprzeć natarcie najemników, krzyknął na całe gardło:
- Całą baterią ognia! - Kanonada dział odpowiedziała mu zagłuszając wszelkie głosy. W powietrze najpierw wzbił się słup szarego dymu, który na chwilę przesłonił im widoczność. Wyczuwalna była przy tym charakterystyczna woń prochu, zapachu dla wielu nierozłącznie kojarzonego z wojną. Chwilę po tej salwie zapadła niepokojąca cisza i kiedy wreszcie dymna kurtyna opadła, odsłaniając straty zadane nieprzyjacielowi, Erwin miał wreszcie okazję obejrzeć swoje dzieło zniszczenia.
W pobliżu wejścia na skarpę, do której prowadził drewniany pomost, nie stał już nikt kto byłby w stanie stawić opór awanturnikom. Grupę obrońców tam stacjonujących rozszarpały na strzępy kule armatnie, a nieliczni, którzy przetrwali morderczą salwę, dogorywali teraz w coraz szybciej powiększających się kałużach krwi. Widząc nadarzającą się okazje, biegnący pomostem w stronę placu awanturnicy przyśpieszyli kroku i chwilę później znaleźli się na skarpie. Wolfgang przywołał wtedy swoje ogniste płomienie, które zaczęły szybko przeskakiwać pomiędzy artyleryjskimi składami amunicji, podpalając proch i wywołując cieszące oczy eksplozje, które pochłaniały stojących w pobliżu dział kolonistów.
Diederich próbował uformować wokół siebie obronny szyk, jednakże mieszkańcy Holzbergu widzieli już zdecydowanie zbyt wiele. Zaczęli uciekać w stronę dżungli, jednakże ich odwrót pokrzyżował Berthold. Wszyscy stanęli jak wryci, kiedy lądujący przed nimi czarny kruk przeobraził się w połowie lotu w brodatego maga. Idąc żwawym krokiem w ich stronę rozłożył on szeroko dłonie w powitalnym geście, zaś na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech.
- Trzeba było nas nie wkurwać… - rzucił i w jednej chwili zniknął, zamieniając się w chmarę widmowych kruków, które przelatując przez przerażonych osadników, porozrywały ich na strzępy. Kiedy po uciekających wrogach pozostały już tylko rozczłonkowane truchła, Berthold z powrotem przybrał swoją prawdziwą postać, materializując się przed pozbawionym obstawy Diederichem. Reszta awanturników rozprawiła się w tym czasie z nieliczną załogą u wejścia na skarpę i chwilę później otoczono osamotnionego Diedericha.
- Chędożone kundle! Niech was wszystkie piekła pochł… - Rzucił się z mieczem na Lexę, lecz ta zręcznie sparowała atak toporem, kierując ostrze przeciwnika ku ziemi. Następnie złapała go za nadgarstek drugą ręką i wykręciła mu go boleśnie, tak iż stawy zatrzeszczały w proteście. Diederich wypuścił miecz i w tej samej chwili został poczęstowany kolanem w podbrzusze, co też zwaliło go na kolana.
- Takie zdradliwe ścierwo nie zasługuje na śmierć w walce! - Warknęła Lexa ponad jego głową, po czym zlizała krew nieprzyjaciół, którą miała w pobliżu ust. - Dawać sznur…

Taki oto był los Diedericha, syna Ulfryka z Marienburga. Przez głowę przerzucono mu pętlę, zerwano jego białą koszulę i na brzuchu wykrojono ostrzem krwawy napis “Zdrajca!”. Chwilę później szlachcic zawisł ponad skarpą, jednakże nie była to humanitarna egzekucja. Zaciśnięty na szyi sznur nie złamał mu karku, albowiem zamiast zrzucić młodego arystokratę w przepaść, celowo został on powoli wciągnięty na górę. Nie doszło w ten sposób do gwałtownego upadku, który przerwałby kręgi, a więc Diederich konał w męczarniach przez następne dziesięć minut, ku uciesze licznego w okolicy padlinożernego ptactwa, które teraz, dzięki efektownej pracy awanturników, miało zapewnioną wyżerkę wystarczającą na długie tygodnie.




Zdobycie Holzbergu i odzyskanie statków było kolejnym ważnym krokiem ku wyeliminowaniu wpływów Lorenza Casiniego. Jakiś czas po triumfalnym zwycięstwie najemników, w porcie wylądowała armada nieokrzesanych Norsmenów. Złupiono doszczętnie osadę, a resztę czego nie dało się wziąć, spalono do gołej ziemi. Awanturnicy dołączyli do wyprawy jarla Vidara Bølleiskyera i ruszyli razem w stronę Quetza, aby dopełnić zemsty, jednakże to już historia na znacznie inną, o wiele dłuższą opowieść…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 18-11-2017 o 13:34.
Warlock jest offline