Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2017, 16:13   #205
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Szlachic mógł już nieco odwyc od wzniosłych przemów. Jednakże praca dla Delegatury miała swoje zalety. Wykształcony dzięki niej talent oratorski pozwolił w chwili uniesienia nadal wykrzesać Richardowi prawdziwie motywującą perorę. Jego ludzie słuchali uważnie - widział malujące się na ich obliczach emocje, kiedy mówił o newralgicznych punktach historii: gazie bojowym czy karkołomnej misji Shagreena. [Trudny Test Obycia]
Było jasne, że w większość go rozumie i podziela stanowisko chlebodawcy. Walker Barnes został wykreowany przez swoją rodzinę jako bezmyślna siła, zdolna tylko niszczyć. I nie była to specjalnie trudna do plenienia propaganda, zważywszy na co najmniej kontrowersyjne działania uciekiniera z Andromedy. To utrudniało sympatyzowanie z jego stroną, jednak arystokrata dobrze rozumiał meandry polityki oraz to, że w podobnym konfliktach każda ze stron miała swoje racje. Sposobu myślenia Shagreena może nie szło w pełni usprawiedliwić, ale dało się go do pewnego stopnia zrozumieć.
Oczywiście, jako sprawny mediator, zauważył przynajmniej kilka niezadowolonych twarzy ludzi, którzy wątpili w jego słowa. Dotyczyło to części najemników, toteż zaraz jak przekazał nagranie Malfoy’owi, zwrócił się bezpośrednio do nich, językiem, jaki powinien przemówić do mniej ociosanych inteligencją umysłów.
- A gdy już Barensowie zostaną osądzeni to ktoś będzie musiał zająć się zarządzaniem największym rodzinnym majątkiem na świecie.
Kilka facjat, których nie dało nazwać się inaczej, niż kaprawymi, rozjaśniło się na zasugerowaną perspektywę. Najmici pokiwali głowami, już bardziej ochoczo.
W tym czasie Denis obserwował to wysiłki La Croixa, znów inżyniera wkładającego nagranie do maszyny przypominającej wielki, stalowy blok. Gdy tylko urządzenie połknęło nośnik, poczęło głęboko mruczeć, niczym blaszane zwierzę. Malfoy podszedł do lurkera, przyłapując go na obserwacji całego procesu.
- Wyłowiłeś tu chłopie technologię delikatną jak dziewica przed pierwszym krwawieniem. Kiedy tylko proces kopiowania skończy się, sygnał zostanie wysłany do piętnastu ważniejszych mediów na terenie zony. To powinno załatwić sprawę...
Nie dokończył swojej myśli, bowiem nagle pokrywa urządzenia odskoczyła, a delikatna dłoń wyjęła ze środka nagranie. Eloiza, która wykorzystała przemowę własnego brata, aby przekraść się na tyły ogromnych komputerów, podniosła do góry mechaniczny rekwizyt. Zebrani poczęli odwracać się w jej kierunku. Zdziwienie odebrało mowę dosłownie każdej osobie w pomieszczeniu.
- Nie możemy tego zrobić. Jeszcze nie teraz - powiedziała trzęsącym się głosem. - Jeśli Hanza dostanie bez zapowiedzi tak silny argument do zbrojnej walki… to… nastąpi destabilizacja. Doprowadzimy do wojny.
To, w jaki sposób dukała, świadczyło że nie były to jej własne słowa, ale ktoś ów retorykę włożył w jej usta. Najlepiej rozumiał to rzecz jasna, brat dziewczyny. Eloiza nie była w stanie spojrzeć na Richarda. Ten wyraźnie jednak czuł jak tamta się denerwuje, że bliska jest wylewnego płaczu. Nerwowy grymas na jej twarzy sugerował natomiast, iż szukała potwierdzenia własnych słów.
- Musicie mi uwierzyć - tłumaczyła, patrząc na coraz bardziej gniewne spojrzenia załogi. - Przecież on rozumie to o wiele lepiej. J-Jacob
Jak tylko imię historyka padło, Malfoy trzasnął otwartą dłonią w czoło. Szybko odwrócił się do Richarda i Denisa. Od Eloizy trzymał bezpieczny dystans, jak wszyscy inni z resztą. Nikt bowiem nie wiedział, co do końca planuje zrobić z nagraniem niewiasta.
- Szefie Lurkerze - jego głos nosił wyraźne znamiona żalu. - Chyba wiem co tu się dzieje. Panienka wbrew pozorom nie jest niczemu winna. Ten przebiegły szczur ją wykorzystał - kontynuował teraz półgłosem. - To jest rzecz, którą chciałem powiedzieć wcześniej. Cooper przyszedł do mnie w nocy i zapragnął użyć radiostacji bez wiedzy pozostałych. Zgodziłem się, sądząc że to coś ważnego. Teraz jednak widzę, jak byłem głupi. Perfidny lis próbuje nas sabotować. Najpierw zdał raport swoim ludziom, a teraz nie chce aby doszło do udostępnienia nagrania. Posługując się kobietą, na dodatek! Możliwe, że w ogóle nie jest osobą, za którą go bierzemy.
Jakby tego było mało, nagle doszedł ich odgłos ciężkich kroków. Nie minęła chwila, a na miejscu pojawiło się dwóch żołnierzy z oddziału cesarskiego. Uzbrojeni i okutani w bardzo ciężkie pancerze mężczyźni przeszli do pomieszczenia bez słowa. Zdawałoby się, że chcą załagodzić sytuację, podchodząc do coraz bardziej spanikowanej Eloizy, odbierając jej nagranie i bez przemocy, acz zdecydowanie, odsuwając ją na bok…
Wtedy właśnie jeden z dwójki wycelował bronią plazmową wprost na jedyne urządzenie zdolne skopiować wiadomość na statku. Drugi trzymał nagranie, lecz zdawał się mieć swój karabinek w pogotowiu. W obydwu przypadkach, za oręż robiły obite srebrnym metalem działka, z pojemnikiem, który kumulował plazmę. Zbroje zaś musiały być modyfikowane w samych aż laboratoriach, należących do Xanou. Podobno były odporne nawet na ogień, proch czy kwas.


Eloiza upadła na ziemię i zalała się łzami. Poza jej szlochem, w pomieszczeniu panowała jednak cisza. Ktoś rzucił oburzone pytanie, lecz żołnierze nie poruszyli się nawet na cal. Chwilę potem pewna świadomość sprowadziła grozę na wszystkich z obecnych. Ci ludzie nawet nie znali ich języka. Przyszli tutaj pod rozkazem i mieli zamiar go wykonać.
Tymczasem płacz Eloizy zagłuszyły wzmożone dźwięki turbin. To Manuel, jedyna tutaj nieobecna, zwiększyła prędkość sterowca. Powoli zbliżali się do Eta Carinae, przeklętego obrębu, który mieli minąć na pełnych obrotach, prawie że na granicy zatarcia silników. Po drugiej stronie zaś, czekał ostateczny cel podróży.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 18-11-2017 o 16:23.
Caleb jest offline