|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-11-2017, 08:49 | #201 |
Reputacja: 1 | Szlachcic oparł się o jedną z poręczy mającą ułatwiać poruszanie się na statku powietrznym w czasi gdy ten wpadnie w turbulencje. Oddychał ciężko. Nie był specjalnie wierzący. A już na pewno nie wierzył w bujdy o wizjach, widziadłach, prekognicji i telepatii. A jednak. Jednak coś tam udało się w nim poruszyć wtedy, w czasie gdy do jego rdzenia kręgowego montowano implant. Wtedy coś odsłoniło przed nim kwintesencję operacji 110. A jednak bezskutecznie szukał odpowiedzi przez kolejne tygodnie przebywając połowę znanego świata. Narażając na śmierć przyjaciół i rodzinę. Po to by teraz, w skradzionym okręcie powietrznym, z dala od cywilizacji jaką znał, na prastarym grobowcu ludzi żyjących wieki przed nimi usłyszeć wyznanie zmarłego lurkera. Zabawne jak technologia pozwalała ludziom zza grobu wpływać na życie tych żyjących.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
06-11-2017, 19:42 | #202 |
Reputacja: 1 | Musiał przyznać, że Barnesowie byli całkiem sprytni. Wraz z rozwojem opowieści wszystkie klocki wskakiwały na swoje miejsca uzupełniane o nowe informacje. Operacja sto dziesięć była skurwysyństwem w czystej postaci, działaniem wymierzonym w Hanzę. To czy działanie było sprawiedliwe, czy nie traciło znaczenie. Jeśli kiedykolwiek je miało. Bynajmniej nie chodziło wyłącznie o moralną stronę tego czynu, lecz sytuację globalną. Osłabienie Hanzy oczywiście doprowadziło do wzrostu znaczenia Wolnych Miast oraz zaognienia konfliktu. Corvus natomiast nie mógł nie wykorzystać takiej okazji. Sprytni, choć nieco krótkowzroczni. Jeśli nagranie przedostałoby się do opinii publicznej, ród byłby całkowicie skończony. Wszelkie sojusze padłyby. Odcięłyby się od tego zarówno Wolne Miasta jak również Black Cross. Ci drudzy pozacieraliby wszelkie ślady do nich prowadzące łącznie z tropami w postaci Gascota i Deborah Barnes. Dość niepokojąca była natomiast wizja Wolnych Miast używających tego gazu na polu bitwy. Mając broń tego kalibru osoby u władzy od ludobójstwa dzielił już tylko jeden krok w postaci powodu. Jeśli wytłumaczą sobie sprawę tak, że może zabiją setki ludzi, ale ocalą dziesiątki tysięcy, to nie będą nikogo oszczędzać. Nie spojrzą na nikogo. Po prostu zrzucą gaz. Oto był kolejny powód, dla którego plan musiał się udać w taki czy inny sposób. Status quo zon musiał zostać utrzymany póki zagrożenie ze strony broni nie zostanie zneutralizowane. A do tego jeszcze daleka droga. Dalsza część nie była dla Jacoba zaskoczeniem. Walker jakkolwiek pozytywną postacią by nie był na początku opowieści, staczał się coraz niżej. Wywiezienie do Andromedy, pozyskanie sojuszników, doktorzy transportujący elementy mające posłużyć do wykonania materiałów wybuchowych oraz ostateczne wyzwolenie. Opowieść dokładnie odpowiadała poskładanym w całość informacjom. Jednakże nie wiedział wcześniej, iż Richard i Dewayne nie byli od początku celem, ale się nim stali tylko po to, by zabić Shagreena. Wszystko zainicjował, a następnie przeprowadził właśnie Kamienny Ród. Zaiste była to ciekawa informacja w przeciwieństwie do dalszej części. Już na samym początku swej podróży Jacob dowiedział się od Zoi o jej zdradzie. W zasadzie podwójnej, ponieważ najpierw pogrążyła Enzo, a potem umknęła Black Cross. Jeszcze ciekawszą informacją był ekwipunek, jakim dysponowali podczas podróży podwodnych. Plecaki przyspieszające. Cooper liczył jednak na nieco więcej informacji odnośnie Yarvis. Castellari nie wniósł zupełnie nic do tematu, jaki interesował historyka, który znał już każdą informację. Co do jednej. Dosłownie. Westchnął ciężko żałując, że Ferat nie mógł tego usłyszeć. Spojrzał na najpierw na lurkera, a następnie na szlachcica i ponownie westchnął. - Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu, którego się jeszcze nie upolowało. Mamy informacje, ale co z tego, jeśli nie uda się przeżyć? Jeśli mnie pamięć nie myli, to właśnie mamy lecieć na pole bitwy. Przede wszystkim należy zająć się kwestią wyjścia cało, następnie kopiowaniem jako elementem koniecznym, a na końcu dopiero rozpowszechnianiem. Wszystko ma swój czas. Nagranie leżało w Myth już całkiem sporo czasu, więc może poczekać jeszcze kilka dni, ponieważ nie sądzę, aby Black Cross miało powód do sprawdzania grobowca Castellariego akurat teraz. Przeżyć, skopiować, rozpowszechnić. Dokładnie w tej kolejności. A żeby wykonać to pierwsze, musimy się spotkać z korsarką. Uprzedzając propozycję, przekazywanie tego przed skopiowaniem jest nierozsądne. Enzo też myślał, że mu się uda – odparł historyk. Pozostał na miejscu jeszcze przez dłuższą chwilę, a następnie w zamyśleniu udał się w kierunku radiostacji. Ukłonił się uprzejmie znajdującym się tam wyspiarzom. - Panie Zhou, niezwykle mocno szanuję i podziwiam ostrożność, jaką wykazują Xanouańczycy, jednakże z przykrością stwierdzam, iż nasz czas się skończył. Jak pisał w swych traktatach o wojnie szacowny Moon Zi: „Nadmierna ostrożność prowadzi do bierności. Bierność zaś to droga do porażki”. Jesteśmy na wojnie i lecimy na bitwę. Jeśli nie połączę się z Jej Wysokością natychmiast, moje informacje mogą przepaść bezpowrotnie już w najbliższych godzinach. A powtarzam, są to informacje dotyczące bezpieczeństwa Xanou – oświadczył Jacob kłaniając się rozmówcy w każdym momencie, który rozmówca mógłby odebrać jako atak, by okazać, iż nie jest to zamiarem Coopera. Korsarka i wyspa. Musieli dowiedzieć się czegoś o zniknięciu piratów.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
07-11-2017, 22:40 | #203 |
Reputacja: 1 | Relacja, której świadkiem stała się grupa, rzuciła nowe światło na wizerunek Wolnych Miast. Bodaj już żaden z trójki towarzyszy nie wierzył, iż w szerszej polityce Oriona były miejsca na wzniosłe wartości. W splocie wzajemnych interesów, człowiek stawał się tam jedynie małym pasożytem, którego można było bezkarnie wdeptać w ziemię. Nagranie uderzyło Denisa ze wzmożoną mocą, gdyż osobiście znał Enzo i dzielił z nim wiele cennych wspomnień. Arcon uważał, że sprawa musi wypłynąć znacznie dalej. Stracił już niemal każdego z bliskich mu ludzi, więc poświęcenie się dla jednego z nich stanowiło dodatkową motywację. Podobnego zdania był Richard, który także dopiero teraz zaczynał rozumieć wiele rzeczy. Nie wydawało mu się już się tak dziwne, dlaczego przed jego wylotem na wyspę Jerry pewna hanzytka dokonała starań, aby na pewno ruszył w drogę [1]. Istniała możliwość, że Kompania Wilka już wtedy wiedziała o planowanym spotkaniu z Casimirem, a nie wolno im było przecież uderzyć na neutralnym gruncie, bez dowodów pod postacią zrabowanego zboża. Bolał także fakt machinacji samej Delegatury. Szlachcic mógł tylko snuć domysły jak wiele wiedział Lionel Uberton, jego bezpośredni przełożony w Rigel. Kiedy tuż po ataku La Croix żądał odpowiedzi, ten subtelnie zakomunikował mu, aby nie drążył sprawy [2]. Była wreszcie ostatnia sprawa, wyrastająca poza rangę oficjalnie znanych organizacji. Czarny Krzyż oraz tajemnica Yarvis, której tak pilnie strzegli. A właśnie ów najbardziej interesowała Jacoba. On sam uznawał, że rozpowszechnianie zasłyszanych informacji nic nie da, jeśli członków drużyny zabraknie przy życiu. To jednak wyraźnie stało w opozycji do planów towarzyszy. - Naszym moralnym obowiązkiem jest ujawnić te nagrania. Bez względu na to, czy bitwę przeżyjemy, czy też nie - Richard postąpił o krok, a na jego czole aż wykwitł gniewny grymas. Ich rozmowa nie postąpiła jednak dalej. Nagranie dobiegło końca, toteż reszta załogi mogła już swobodnie poruszać się po terenie pomieszczenia. Pierwszy przyszedł na miejsce Malfoy, który chwilę potem pojawił się w śluzie. Jak zwykle miał kilka rad w kwestiach technicznych. - Jeśli chcecie przesłać coś w świat, nie ma większego problemu. Sam pamiętam parę częstotliwości, którymi posługują się punkty prasowe. Nie wiem co usłyszeliście, ale jedno jest pewne. Skoro uznajecie rzecz za dość ważną, stworzy to prawdziwą bombę informacyjną. Przy ilości sprzętu, jaki tu mamy, wysłanie nawet kilkunastu sygnałów ze skopiowaną wiadomością nie powinno być problemem. W międzyczasie Starr nie omieszkał skierować się do Zhou. Wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie może już dłużej czekać. Stanęli w obliczu końca i jeśli miał kiedykolwiek porozmawiać z cesarzową, była to zwyczajnie ostatnia szansa. Jego zasuszony rozmówca tylko pokiwał głową ze zrozumieniem i lekko się uśmiechnął. - Proszę się nie turbować - zaczął dyplomatycznie - podczas jak panowie przesłuchiwali nagranie, my nie ustawaliśmy w staraniach, aby nawiązać kontakt. Z radością obwieszczam, że cesarzowa jest już na linii. Zaznaczam jednak, że to kobieta o małej cierpliwości, szczególnie w obliczu sytuacji, której wszyscy doświadczamy - gestem wyuczonego mediatora, wyprostował wszystkie palce, aż te strzeliły donośnie. - Po prostu nie mogę zapewnić jak długo nasza pani zostanie w eterze. Zhou zachęcił następnie, aby przejść z nim do radiostacji. Tymczasem Denis, Richard oraz Malfoy odbili do innego sektora, w celu kopiowania wiadomości Enzo oraz wysłania dalej. Jeśli Cooper zamierzał ich powstrzymać, to mógł uczynić tylko teraz. Z drugiej strony - najważniejsza osoba w Xanou zgodziła się z nim właśnie rozmawiać, lecz z całą pewnością nie była personą, która zwykła na kogoś czekać. |
14-11-2017, 20:52 | #204 |
Reputacja: 1 | La Croix stał ze sromotną miną przed załogą. Nie był dla tych ludzi ani dowódcą, ani mentorem. Gdy przybył na sterowiec bliżej mu było do najemnika niźli do szlachcica. Teraz zaś wyglądał tak, jak wtedy gdy Denis widział go pierwszy raz. Dumny. Gładko ogolony. O wyrazie twarzy takim jak jego przodkowie na obrazach w gabinecie. To on zwołał spotkanie na otwartym pokładzie statku. Zaczął od przekazania Malfloyowi dziwnego urządzenia na którym znajdował się zapis wspomnień wydobyty z głębin.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
18-11-2017, 16:13 | #205 |
Reputacja: 1 | Szlachic mógł już nieco odwyc od wzniosłych przemów. Jednakże praca dla Delegatury miała swoje zalety. Wykształcony dzięki niej talent oratorski pozwolił w chwili uniesienia nadal wykrzesać Richardowi prawdziwie motywującą perorę. Jego ludzie słuchali uważnie - widział malujące się na ich obliczach emocje, kiedy mówił o newralgicznych punktach historii: gazie bojowym czy karkołomnej misji Shagreena. [Trudny Test Obycia] Było jasne, że w większość go rozumie i podziela stanowisko chlebodawcy. Walker Barnes został wykreowany przez swoją rodzinę jako bezmyślna siła, zdolna tylko niszczyć. I nie była to specjalnie trudna do plenienia propaganda, zważywszy na co najmniej kontrowersyjne działania uciekiniera z Andromedy. To utrudniało sympatyzowanie z jego stroną, jednak arystokrata dobrze rozumiał meandry polityki oraz to, że w podobnym konfliktach każda ze stron miała swoje racje. Sposobu myślenia Shagreena może nie szło w pełni usprawiedliwić, ale dało się go do pewnego stopnia zrozumieć. Oczywiście, jako sprawny mediator, zauważył przynajmniej kilka niezadowolonych twarzy ludzi, którzy wątpili w jego słowa. Dotyczyło to części najemników, toteż zaraz jak przekazał nagranie Malfoy’owi, zwrócił się bezpośrednio do nich, językiem, jaki powinien przemówić do mniej ociosanych inteligencją umysłów. - A gdy już Barensowie zostaną osądzeni to ktoś będzie musiał zająć się zarządzaniem największym rodzinnym majątkiem na świecie. Kilka facjat, których nie dało nazwać się inaczej, niż kaprawymi, rozjaśniło się na zasugerowaną perspektywę. Najmici pokiwali głowami, już bardziej ochoczo. W tym czasie Denis obserwował to wysiłki La Croixa, znów inżyniera wkładającego nagranie do maszyny przypominającej wielki, stalowy blok. Gdy tylko urządzenie połknęło nośnik, poczęło głęboko mruczeć, niczym blaszane zwierzę. Malfoy podszedł do lurkera, przyłapując go na obserwacji całego procesu. - Wyłowiłeś tu chłopie technologię delikatną jak dziewica przed pierwszym krwawieniem. Kiedy tylko proces kopiowania skończy się, sygnał zostanie wysłany do piętnastu ważniejszych mediów na terenie zony. To powinno załatwić sprawę... Nie dokończył swojej myśli, bowiem nagle pokrywa urządzenia odskoczyła, a delikatna dłoń wyjęła ze środka nagranie. Eloiza, która wykorzystała przemowę własnego brata, aby przekraść się na tyły ogromnych komputerów, podniosła do góry mechaniczny rekwizyt. Zebrani poczęli odwracać się w jej kierunku. Zdziwienie odebrało mowę dosłownie każdej osobie w pomieszczeniu. - Nie możemy tego zrobić. Jeszcze nie teraz - powiedziała trzęsącym się głosem. - Jeśli Hanza dostanie bez zapowiedzi tak silny argument do zbrojnej walki… to… nastąpi destabilizacja. Doprowadzimy do wojny. To, w jaki sposób dukała, świadczyło że nie były to jej własne słowa, ale ktoś ów retorykę włożył w jej usta. Najlepiej rozumiał to rzecz jasna, brat dziewczyny. Eloiza nie była w stanie spojrzeć na Richarda. Ten wyraźnie jednak czuł jak tamta się denerwuje, że bliska jest wylewnego płaczu. Nerwowy grymas na jej twarzy sugerował natomiast, iż szukała potwierdzenia własnych słów. - Musicie mi uwierzyć - tłumaczyła, patrząc na coraz bardziej gniewne spojrzenia załogi. - Przecież on rozumie to o wiele lepiej. J-Jacob… Jak tylko imię historyka padło, Malfoy trzasnął otwartą dłonią w czoło. Szybko odwrócił się do Richarda i Denisa. Od Eloizy trzymał bezpieczny dystans, jak wszyscy inni z resztą. Nikt bowiem nie wiedział, co do końca planuje zrobić z nagraniem niewiasta. - Szefie Lurkerze - jego głos nosił wyraźne znamiona żalu. - Chyba wiem co tu się dzieje. Panienka wbrew pozorom nie jest niczemu winna. Ten przebiegły szczur ją wykorzystał - kontynuował teraz półgłosem. - To jest rzecz, którą chciałem powiedzieć wcześniej. Cooper przyszedł do mnie w nocy i zapragnął użyć radiostacji bez wiedzy pozostałych. Zgodziłem się, sądząc że to coś ważnego. Teraz jednak widzę, jak byłem głupi. Perfidny lis próbuje nas sabotować. Najpierw zdał raport swoim ludziom, a teraz nie chce aby doszło do udostępnienia nagrania. Posługując się kobietą, na dodatek! Możliwe, że w ogóle nie jest osobą, za którą go bierzemy. Jakby tego było mało, nagle doszedł ich odgłos ciężkich kroków. Nie minęła chwila, a na miejscu pojawiło się dwóch żołnierzy z oddziału cesarskiego. Uzbrojeni i okutani w bardzo ciężkie pancerze mężczyźni przeszli do pomieszczenia bez słowa. Zdawałoby się, że chcą załagodzić sytuację, podchodząc do coraz bardziej spanikowanej Eloizy, odbierając jej nagranie i bez przemocy, acz zdecydowanie, odsuwając ją na bok… Wtedy właśnie jeden z dwójki wycelował bronią plazmową wprost na jedyne urządzenie zdolne skopiować wiadomość na statku. Drugi trzymał nagranie, lecz zdawał się mieć swój karabinek w pogotowiu. W obydwu przypadkach, za oręż robiły obite srebrnym metalem działka, z pojemnikiem, który kumulował plazmę. Zbroje zaś musiały być modyfikowane w samych aż laboratoriach, należących do Xanou. Podobno były odporne nawet na ogień, proch czy kwas. Eloiza upadła na ziemię i zalała się łzami. Poza jej szlochem, w pomieszczeniu panowała jednak cisza. Ktoś rzucił oburzone pytanie, lecz żołnierze nie poruszyli się nawet na cal. Chwilę potem pewna świadomość sprowadziła grozę na wszystkich z obecnych. Ci ludzie nawet nie znali ich języka. Przyszli tutaj pod rozkazem i mieli zamiar go wykonać. Tymczasem płacz Eloizy zagłuszyły wzmożone dźwięki turbin. To Manuel, jedyna tutaj nieobecna, zwiększyła prędkość sterowca. Powoli zbliżali się do Eta Carinae, przeklętego obrębu, który mieli minąć na pełnych obrotach, prawie że na granicy zatarcia silników. Po drugiej stronie zaś, czekał ostateczny cel podróży. Ostatnio edytowane przez Caleb : 18-11-2017 o 16:23. |
19-11-2017, 13:55 | #206 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Arcon z podziwem spoglądał na Richarda, który odzyskał cechy przywódcze i żelazny charakter. Powrócił dawny La Croix, który nie tylko mową, ale sylwetką wymuszał posłuszeństwo i respekt. Biły od niego majestat i siła. Pomimo, że nie używał wyszukanych słów, był na tyle przekonujący, że większość słuchaczy odruchowo zgadzała się z jego poglądami. Nawet najemnicy, których wierność była wątpliwa, zdawali się popierać szlachcica, o czym świadczyły ich miny. Ostatnio edytowane przez Deszatie : 20-11-2017 o 19:52. |
21-11-2017, 13:03 | #207 |
Reputacja: 1 | Historyk ukłonił się dygnitarzowi i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie radiostacji. Tam jednak puścił się biegiem. Jeśli Eloiza i gwardziści zawiedli, wszystko stracone. Wszystko, o co walczył, wszystko, co planował od tak dawna, legnie w gruzach. Wszelkie przeciwności losu, dostosowania planu do rzeczywistości przestaną być istotne w tej jednej chwili pod wpływem naciśnięcia kilku kretyńskich przycisków oraz przedwczesnego odkrycia informacji. Wydawało się, że było to wieki temu, lecz Jacob pamiętał, iż obiecał pomóc rodowi. Teraz zaryzykował bardzo wiele i miał świadomość tego, ale pula jaką leżała dosłownie na wyciągnięcie ręki od niego była zbyt wielka, aby mógł ją przepuścić. Nawet za cenę tak olbrzymiej wpadki. Zatrzymał się gwałtownie niedaleko Xanouańczyków, którym ukłonił się uprzejmie, a następnie z uprzejmym uśmiechem przekazał kilka cichych informacji. Ponownie ukłonił się im, lecz tym razem głębiej. Uśmiechnął się bardzo, ale to bardzo szeroko widząc urządzenie w rękach własnych sojuszników i słysząc ciszę, jaka zapadła w pomieszczeniu. Oraz spojrzenia skupione na nim. Starr ponownie w pełnym świetle. Roześmiał się serdecznie, po czym skupił spojrzenie na Eloizie. Uśmiech znikał powoli. Podszedł do kobiety, osunął się na podłogę i zamknął w swoich ramionach. Inni mogli poczekać. - Dziękuję. Ludzie nawet nie wiedzą ile ci zawdzięczają. Ocaliłaś setki tysięcy osób i wyniosłaś swój ród wyżej niż był kiedykolwiek. Dokładnie tak, jak ci obiecałem. Mam nadzieję, że twój brat ci tego nie zapomni - posłał nad ramieniem dziewczyny ostre spojrzenie w kierunku Richarda. Tymczasem jego dłoń uspokajająco głaskała ją po głowie. - Jakiś czas temu dałem słowo Eloizie, że pomogę waszemu rodowi - rzucił wyjaśniająco głównie w kierunku szlachcica, lecz pośrednimi adresatami byli również pozostali. - Właśnie stałeś się nieoficjalnie przynajmniej szóstą siłą na świecie. Jako organizacja. Jednoosobowa, ale jednak. Stanie za tobą cesarzowa Yamamoto we własnej osobie, choć nie za darmo - zawiesił głos i spojrzał wymownie na trzymane przez opancerzonego człowieka nagranie. Wskazał je głową. - Powszechnie wiadomo, że Wolne Miasta i Hanza są po przeciwnej stronie barykady. Corvus dostrzegł osłabienie zony Orion i jeśli ta sytuacja się utrzyma, imperialistyczne zapędy sąsiada pokierują jego armię na skłócony Orion i zapewne poprowadzą do zwycięstwa. Obecne status quo jest korzystne dla Xanou. Cesarzowa Yamamoto zgadza się z moją opinią. Na tym nagraniu są nie tylko brudy Barnesów, ale też powiązania między mordem, jakiego się dopuścili a Wolnymi Miastami. Hanza dostanie dowód, którego szukała. Corvus natomiast dostanie prezent. Cesarzowa przyznała rację, że warto zapobiegać, dlatego uzyskałem dla ciebie jej poparcie. A właściwie dla sprawy łagodzenia konfliktu w Orionie - spojrzał po wszystkich, by upewnić się, iż nadążają za nim. Wciąż jednak nie wyglądał na chętnego do opuszczenia Eloizy. Z przekrzywioną głową spojrzał na Richarda dając mu przetrawić otrzymane informacje. - Formalnie poparcie cesarzowej daje niewiele, bo jej wpływy poza Xanou są tak samo ograniczone jak Wolnych Miast w Xanou. Ale nieformalnie... Cesarzowa Yamamoto osobiście, oficjalnie poparła gaijina. Czujesz wagę tego gestu? Inni gracze poczują. Polityka, jak powinieneś wiedzieć, dzieje się głównie na nieformalnych polach. Zorganizowałem ci planszę, ustawiłem pionki na starcie, ale mam już dość polityki. Jest koszmarnie nudna. Reszta należy do ciebie. A co do nagrania... - westchnął cicho. - Jak mówiłem, nie teraz. To ma być celowany cios w Barnesów, a nie bomba zabijająca wszystko, co się nawinie. Najpierw trzeba anonimowo uprzedzić Wolne Miasta, że za czterdzieści osiem godzin operacja wycieknie. Muszą mieć dość czasu na zerwanie z Barnesami, ale nie dość na wytropienie anonima. Wtedy ujawnić. Gdyby to wyciekło w takiej formie teraz, zostaliby siłą wciśnięci do jednego wózka z Wolnymi Miastami. Byliby wciąż sojusznikami. W mojej opcji zostaną sami przeciw wszystkim. Każdy będzie chciał ich śmierci i gdybym miał się zakładać, postawiłbym na to, iż sprzątną ich Wolne Miasta. Rodzinka zbyt wiele wie. W korytarzu rozległy się kroki nadchodzącego człowieka, zaś Cooper uśmiechnął się lekko. Stawił się również oficjel kraju kwitnącej wiśni. - Jeszcze jedna uwaga. Pan Zhou dzięki uprzejmości cesarzowej i swojej, zgodził się być gwarantem porozumienia. Czyli zarówno żywym dowodem jak i kontrolerem, czego nie musiał dodawać. Jednak mimo wszystko korzyści już z samego gestu cesarzowej mogły być nie do przecenienia. Nie mówiąc o dalszej symbiozie. Jacob zastanawiał się jednak na ile szlachcic to doceni. Sam będąc w identycznej sytuacji czułby się jak dziecko otrzymujące całą karetę cukierków. Gdyby był politykiem, nie historykiem i mitologiem, oczywiście.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 21-11-2017 o 13:20. |
22-11-2017, 22:02 | #208 |
Reputacja: 1 | Richard nie mógł uwierzyć. Jego własna siostra działała przeciw niemu. Dała się omotać Poczuł ukłucie w sercu gdy zdał sobie sprawę, że to jego wina. To on myślał, że nie jest już małą dziewczynką. To on nadstawił plecy po to, żeby zatknąć w nich nóż. Sam pchał ją w ramiona tego skur….
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
23-11-2017, 18:55 | #209 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Początkowo wyglądało na to, że Richard rozszarpie intryganta. Później stopniowo rozsądek chwilowo tryumfował, choć marsowe oblicze delegata również świadczyło o jego piekielnych rozterkach. Lurker nie wierzył w słowa, ani dobre intencje historyka tudzież agenta. Cooper roztoczył wizję przyszłych korzyści dla rodu La Croix, zapominając, że świat nie kieruje się logiką. Rządzą nim emocje targające ludźmi, zazdrość, gniew, chciwość... Do tego powoływał się na cesarzową, która straciła wszelkie wpływy i nie była realną, a jedynie domniemaną frakcją w grze o przyszłość Oriona. To wiedział nawet prosty lurker... Ostatnio edytowane przez Deszatie : 24-11-2017 o 04:23. |
26-11-2017, 19:34 | #210 |
Reputacja: 1 | Sterowiec konsekwentnie przetaczał się przez ponury nieboskłon. Ukryte pod pokładem sprężarki, buczały donośnie, dając wyraz ogromnej mocy. Tymczasem, nim ktokolwiek się spostrzegł, wehikuł poczęły otoczać mlecznobiałe, nasycone smugi. Trudno było ocenić kiedy wspomniany dziw w ogóle miał miejsce. Wpierw przed zeppelinem rozciągał się przecież jedynie głęboki błękit morza, zaś chwilę później, widnokrąg przysłonił jaskrawy otok. Anomalia ostatecznie utwierdziła wszystkich, że o to właśnie wkroczyli na obszar Eta Carinae. Trudno było zliczyć opowieści o zaginionych tu statkach czy załogantach, którzy przeprawiając się tędy, wpadali bez przyczyny w zupełny amok. Inne doniesienia rysowały to miejsce jako siedlisko morskich stworów, z niesławnym krakenem Sturgidem na czele. Nawet w tym momencie, kiedy spoglądało się przez bulaje, nie sposób było zignorować podsycane wyobraźnią obrazy. Tu i ówdzie formowały się, to znów pierzchały widma okrętów lub usłanych mogiłami lądów. Wystarczało jednakże skupić wzrok dłużej, żeby dostrzec, iż to jedynie miraż, podobny tych, jakie czasem widuje się w obłokach, jeśli spojrzeć weń dostatecznie długo. Lecz nie tylko to zaprzątało uwagę załogi. Ledwie chwilę przed wkroczeniem na Cariane, w jednym pomieszczeń, rozegrała się sytuacja dalece dramatyczna. Dość powiedzieć, że Jacob rozegrał swoją jej część samowolnie. I to do tego stopnia, że padło na niego podejrzenie, jakoby sam mógł zostać agentem Black Cross. Nawet jego zapewnienia co do usytuowania Richarda na ważnym szczeblu polityki, nie przekonywały szlachcica. Tamten miał bowiem żal o skryte działania oraz manipulację jego własnym człowiekiem oraz siostrą. W pewnym momencie gotów był wręcz rzucić się do gardła historykowi i dać upust wzbierającej wściekłości. Ostatecznie zrezygnował jednak z odwetu. Nowe konflikty były zbędne, zaś nie skończyli przecież najważniejszej ze swoich misji. Poza tym, czy chciał lub nie, musiał przyznać, że zarejestrowane rewelacje rzeczywiście trzeba było upublicznić w odpowiednim momencie. Nawet wzniosłe motywacje, przy nieodpowiednich warunkach, mogły spowodować chaos sięgający o wiele dalej, niż pierwotne konszachty Barnesów. Denisowi to wystarczyło. Ufał rozsądkowi La Croixa, wiedząc że przecież ten lepiej rozumie polityczne konsekwencje ich poczynań. Nie zmieniło to jednak napiętej atmosfery. Kiedy Arcon odebrał nagranie, zarówno on jak i Richard, specjalnie ignorowali Jacoba, bądź odzywali się doń tylko z konieczności. Dla niego zapewne nie było to nad wyraz ważne, przynajmniej w tym momencie. Osiągnał wszakże swój cel. Słowa Enzo nie poszły w świat przed utworzeniem dla nich właściwego gruntu. Wobec tak ważkich spraw, emocje załogantów mogły stanowić dla Coopera ledwie mrzonkę. Eloiza nieco się uspokoiła, lecz unikała towarzystwa pozostałych. Odeszła kawałek i wycierała teraz jedwabną chustką zapłakane oczy. Podobnie skonfundowany był Malfoy, dlatego zajął się tym, co potrafił najlepiej - pracą. Manuel natomiast przywołała pozostałych na mostek i to w trybie pilnym, co chwilowo odroczyło perspektywę dalszych narad. Jak się okazało, mgło-podobne zjawisko nie tylko utrudniało widoczność, lecz i wpłynęło na działania urządzeń nawigacyjnych. Pozostawało im jedynie odnieść się do ustalonego kursu oraz dotychczas przebytego odcinka. Było to zadanie wykonywane niemal partyzancko, toteż przydatna okazała się każda rada od osoby wiedzącej cokolwiek o wytyczaniu kierunków. Sprawa była poważna, skoro już nawet wyszkolona pilotka nie dawała tutaj rady. [Wszyscy - Bardzo trudny Test Nawigacji] Jacob tylko zerknął na mnogość urządzeń i pokręcił głową. Nie było nawet sensu, aby cokolwiek próbować. Podobnie było z Richardem. Ten podszedł do rozłożonych na stole map i przez chwilę analizował jaką trasę mogli już przebyć na Carinae. Wciąż było to jedynie brodzenie we mgle, tak dosłownie, co w przenośni. Arcon, który najlepiej znał się na wspomnianej materii, również rzucił okiem ku papirusom oraz rzędzie żyroskopów, busoli i radarów. Wszystkie działały zupełnie chaotycznie, jak gdyby znajdowali się pośrodku nikąd. Lecz to nie było wszystko. Bez żadnego ostrzeżenia podłoga pod nogami towarzyszy wyraźnie zadrżała, a ich uszu doszło osobliwe wycie. Początkowo część uznała to za omam, jednak załoganci szybko ropoznali po własnych minach, że nie dało się tu mówić o pomyłce. Za chwilę, upiorny dźwięk zawtórował raz jeszcze. |