Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2017, 21:22   #29
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Druid, wstając znad ciała martwej kobiety, rzucił złym spojrzeniem w stronę goblinów. Sugestywnie spojrzał na pozostałych i ruszył za namiot, tak by wciąż być niewidocznym - ale coraz bliżej. W marszu zaczął przemianę - taką samą jak na wozie. Umięśnione kończyny wydłużały się, skóra pod pancerzem robiła się coraz bardziej zielona, a z rąk wyrastały imponujące pazury.
- Nie możemy pozwolić, aby pobiegły na kapłana! - syknęła do towarzyszy Kilyne, ponownie w jednej dłoni trzymając sztylet, a w drugiej gwiazdkę. Zerknęła szybko w stronę barbarzyńcy i podążyła szybko za druidem. To czego nie powinni robić to jedno, wystawić się samej na atak to całkiem co innego. Miała nadzieję, że jeszcze przez chwilę małe pokurcze będą się cieszyć podpalaniem i zdąży wejść chociaż w zasięg celnego rzutu.
Izambard jedynie podążył za pozostałymi, by znaleźć się w skutecznym zasięgu dla swoich zaklęć. Od razu się domyślił, że to ten śpiewak napędzał całą tą rozróbę i miał zamiar z tym szybko skończyć. Miał w zanadrzu parę ofensywnych trików - to właśnie teraz je wykorzysta.
Kas za przykładem pozostałej dwójki podbiegł parę kroków i ukrył się za namiotem, oberwując przeciwną stronę niż Lugir, by wypaść z zaskoczenia na wrogów gdy będą ich mijać.
Drący mordę śpiewak zauważył ich, kiedy przemykali za namiot służący jeszcze nie tak dawno za stragan z różnościami przeznaczonymi do gospodarstw domowych - głównie narzędziami wszelkiej maści. Przez ten śpiew nie miał szans nic usłyszeć, nawet jak Kas poprzewracał ustawione rzędem siekiery i motyki w próbie skutecznego schowania się. Goblin zaczął podskakiwać i pokazywać ich paluchem, lecz jego pobratymcy ani myśleli zwracać na niego uwagi. Udało im się rozniecić ogień na wózku i w tym samym czasie dojrzeć Ojca Zantusa, który właśnie odwrócił się w ich kierunku. Wrzasnęły i pognały w jego stronę. "Bard" zielonoskórych widząc to, podjął nieco bardziej inteligentną decyzję, biegnąc za swoimi i jednocześnie próbując wymienić broń na wiszący mu na plecach łuk.
Czarodziej, pomimo że tego nie lubił, postanowił użyć kolejnej części zapamiętanych przez siebie zaklęć. Naszkicował odrobiną masła błyszczącą runę na dłoni i rzucił się w stronę szarżujących na kapłana goblinów, wyzwalając zaklęcie. Glif zabłyszczał na moment w powietrzu, a plama tłuszczu uformowała się pod biegnącymi w stronę kapłana goblinami.
Shoanti wypadł zza namiotu i omijając podpalony stragan z prawej strony popędził na drącego ryj goblina z uniesionym mieczem. Dopiero dobiegając do niego wydarł się bojowym okrzykiem:
- Kalla! Kalla!
Kilyne zdecydowała się na podobny ruch tuż po barbarzyńcy. Ukrywanie się, kiedy kapłan pozostał na widoku okazało się złym pomysłem! Biegnąc w stronę ostatniego z szarżujących na Zantusa stworków cisnęła w niego szurikenem jak tylko uznała, że jest w zasięgu celnego rzutu.
Dwa gobliny, pod którymi pojawiła się mokra i śliska plama, wyłożyły się na kamiennej powierzchni efektownie i natychmiastowo. Chasequah wybiegł i coraz bardziej zbliżał się do sięgającego po łuk śpiewaka, a depcząca mu przez pierwsze kilka kroków po piętach Kilyne celnie rzuciła szurikenem w zielonoskórego. Zaskoczony pokurcz obrócił się i widząc nadbiegającego barbarzyńcę nie uląkł się wcale. Wręcz przeciwnie, skoczył ze schodów i sieknął Shoanti po nogach. Pozostałe dwa gobliny próbowały właśnie wstawać i się pozbierać, ostrożnie stąpając po śliskiej powierzchni. Ich uwaga również została odwrócona od Ojca Zantusa i skierowana ku atakującym ich ludziom.
Druid, obecnie zielonoskóry, przemknął między namiotem a Kyline i włączył się do walki. Zębiskami sięgał najbliższego goblina i tylko czekał na okazję, a łapami szachował kolejnego gdyby próbował wstać. Czarnowłosa widząc jak ładnie gobliny się przewracają, nie sięgnęła po drugą gwiazdkę, zamiast tego podbiegając do podnoszącego się stwora i dźgając go sztyletem. Patrzyła przy tym na nogi, uważając aby nie wkroczyć na objętą zaklęciem powierzchnię.
Kas zaś warknął w odpowiedzi na draśnięcie i obrócił się bokiem, żeby zyskać przestrzeń do zamachu, po czym sieknął mieczem z góry na dół.
A mag, jakby nigdy nic, po prostu zaczął po prostu szukać jakiegoś kamienia do rzucania. Zdawał sobie sprawę, że nie był wojownikiem, więc nie chciał się za bardzo wtrącać w sprawy osób wyszkolonych.
- Mesmir! Pomóż Chasequah’owi! - krzyknął chowańcowi przyglądając się gdzieś pod swoje buty.
Wielkie pazurzyska i niemniej groźne kły poszły w tany, zaczynając od najbardziej niefortunnie (dla niego samego) ustawionego goblina i przechodząc dalej, kiedy pierwszy przeciwnik miał dosć.

Lugir jako całkiem solidnie przerażająca bestia, wpadł na goblina. Mały i sprytny pokurcz zanurkował jednakże pod wydłużonymi ramionami, ciągle rechocząc, niezrażony niczym. Śpiewak porzucił natomiast zamiar użycia łuku i w jego ręku pojawił się ponownie doglicer. Ciął nim Chasequaha, do którego leciał dopiero kraczący chowaniec czarodzieja. Było to niegroźne cięcie, ale barbarzyńca miał ich na sobie już całkiem sporo - wraz z ranami z dnia poprzedniego. W odpowiedzi Kas uderzył swoim mieczem z całą siłą i prawie mu się udało odciąć na czysto łeb śpiewaka. Ten co prawda się odchylił, ale to mu nie pomogło wiele, kiedy ostrze przecięło jego mordę i szyję, posyłając na bruk.
I ten cholerny śpiew wreszcie umilkł!
Pozostałe gobliny mimo tego wcale nie zamierzały rezygnować. Kilyne pchnęła jednego sztyletem, ale wszedł zbyt płytko pod skórznię zielonoskórego, aby go zabić. Co więcej, ten się odwinął znacznie skuteczniej, jego kundlociachacz o nierównym ostrzu pozostawił paskudne cięcie na udzie kobiety. Drugi spróbował się ruszyć, ale przeszkodził mu zarówno celnie rzucony przez Izambarda kamień, jak i śliska powierzchnia, na której znów stopy nie znalazły oparcia i popędliwy goblin ponownie grzmotnął w ziemię. Trzeciemu nie przeszkadzało to, że z jednej strony miał wielkiego barbarzyńcę, a z drugiej monstrualnie wyglądającego obecnie druida. Zaatakował tego drugiego. Wielka łapa odbiła na bok dość niezdarne cięcie, a nieszczęsny stwór poczuł pełnię wściekłości. Pierwszego uderzenia zdołał uniknąć, ale następne rozszarpało mu gardło, prawie odrywając zbyt dużą w porównaniu do reszty ciała głowę. Niewiele mniej wkurzona Kilyne poprawiła swoje uderzenie i tym razem ostrze gładko przeszyło zielonoskórego, pozbawiając go życia.
Pozostał tylko jeden, podnoszący się dopiero z kolan. Chyba nawet wreszcie do niego dotarło, że trzeba zwiewać.
Kilyne syknęła, wyrywając nóż z martwego już potworka. Przycisnęła dłoń do drugiej już zadanej przez te szkodniki rany, cofając się. Ostatniego zostawiła towarzyszom.
- Ubijcie to cholerstwo! - krzyknęła, przeszywając goblina wściekłym spojrzeniem. Zdjęła nowo nabytą chustę i owinęła ją sobie wokół uda. Przy okazji rozejrzała się po opuszczonych straganach, szukając czegoś solidniejszego lub zastępstwa do przesiąkającego krwią materiału. Uczciwie sobie zapracowała na to, żeby sobie coś od właścicieli towarów pożyczyć!
 
Lady jest offline