Roel był strasznie skonsternowany, nie wiedział czego się uczepić, ale wiedział, że trzeba było zacząć działać. Okazało się, że większość śmierci spowodowała choroba, a na taką skalę to już nawet można było używać takich słów, jak zaraza czy nawet plaga. Z pewnością jak słusznie zauważył Svein "to było wbrew naturze".
- Dobrze. Od czegoś trzeba zacząć, bo sytuacja wymyka się spod kontroli - akolita ożywił się kiedy szczurołap wspomniał o podejrzeniach zmarłego maga. Choć nie był to żaden pewnik, to w końcu mógł obrać jakiś cel i przerwać tę motaninę niepewności.
- Zbierzemy się wszyscy w domu maga, tak jak mówisz. Tam ustalimy plan działania. Ja pójdę z tobą, bo jako jedyny z naszej grupy mam jeszcze dość siły, żeby ci towarzyszyć - Roel spojrzał w górę w stronę słupa czarnego dymu. Mimo odległości w powietrzu dało się wyczuć woń płonących ciał.
- Zajmę się tymi, których jeszcze nie pochowano i dołączę do was. Postaraj się znaleźć resztę w drodze do siedziby maga. Najedz się, odpocznij i poczekaj na mnie.
Roel skierował kroki w stronę kolejnych zwłok. Nie mógł zaniedbać swoich obowiązków, mimo, że nie opuszczały go złe przeczucia. Coś w brzuchu mówiło mu, że w mieście dzieje się coś gorszego, niż mógłby się spodziewać. Chyba, że także i jego dopadła w końcu choroba i to tylko skręty kiszek. Sam nie wiedział co gosze. |