Gdyby Snit'git nie stał u boku szamana i nie miał pozostałych za plecami to Okrutnik by go nie chwycił. Popełnił śmiertelny błąd zostawiając wszystkich za sobą i zapamięta to do końca.
- AAAAaaaaaa!!!- Wrzasnął Snit'git ząpany i szybko podniesiony do góry przez kupę mięsa i żelastwa.
- Ja być dobry, posłuszny goblin! Nie zabijać!- Krzyczał przy podnoszeniu i już miał włócznią dźgnąć w gębę orka gdy zrozumiał o co mu chodziło.
Popatrzył nad siebie i opuszczając wzrok na orka uśmiechnął się wysztskimi zębami i kłami.
- Aaa. Już Snit'git rozumieć. Snit'git ściągnąć grzybki a wy łapać.-
Kiwał głową i złapał mocniej włócznię i zaczął strącać grzyby starając się jak najmniej je niszcząc.
***
Snit'git był zadowolony z siebie. Nawet odważył się i zagadnął do Okrutnika.
- Okrutnik. Ty widzisz, że goblin pomocny. Sam też wiesz, że lepiej smakować człeka czy brodacza a nie łykawego goblina.- Mówił i pilnował się by nie zostać złapanym ponownie w wielkie łapska wielkoluda.
Nie wyszli z jaskini gdy zauważyli, a raczej usłyszeli wpierw krasnoludy.
- Dobry plan. Nie być zły.- Poparł Weazila włócznik i zaczął szukać miejsca na kryjówkę dla siebie i szamana.
Prawdę mówiąc to liczył, że krasnoludy skręcą w inny tunel i oni będą mogli wyjść inną drogą, ale coś buzowało jego krew. Te cholerne karyple o różowej skórze setki jego kamratów wysiekły a on nie może teraz się zemścić.
Chociaż zastanawiał się czy może strop jakoś na nich zwalić jak ich miną i może zasypią pokurczy.