- Lamia, daj mi z sieci jakieś mocne głośne pierdolnięcie - wykorzystując chwilę przemowy Liz, Chris rzucił do ducha. Przemykał przy tym dłonią po holokonsolecie. - Uderzenie pioruna z jakimś jebnięciem podczas wysadzania budynku pod rozbiórkę. Spleć to ze sobą i wgraj mi do uruchomienia.
- Tajes, szefie - Lamia podczas koncertów nie pyskowała, wiedząc, że może to jej grozić deinstalacją.
- Hej, Rasco - odezwał się do komlinka. - Wgram ci zaraz jeden plik. Trzepnij nim gdy będziemy w najgłośniejszym momencie na końcu Killing Lips, Daj na ubergłośno. Dam Ci zresztą sygnał.
- Ok - rzucił dźwiękowiec.
- Siergiej… - wywołał opa oświetlenia. - Jak usłyszysz w chuj mocne pierdolnięcie, to weź wszystkie światła na off. Nie tylko te od sceny. Wszystko na tej stacji. Zapal je po kilku chwilach.
- Da, da, standard - zgodził się Rosjanin.
- Dobra chłopaki i dziewczyny, normalnie po requiem w Lipsach jedziemy ostrzej na przejście do intro, ale dziś po prostu czysty nakurw, mocniej niż w apogeum Diversa, okey? - perkusista odezwał się na wewnętrznym kanale zespołu. - Pozamiatamy nimi, nie zapomną tego koncertu. Jedziemy po chorej całości, a jak usłyszycie srogie jebnięcie to wszyscy off.
Tymczasem publiczność w skupieniu skończyła wysłuchiwać mowy Liz a gdy ta zapowiedziała ostatni numer rozległy się wiwaty i oklaski, uzupełnione czyimś okrzykiem:
- Na pohybel skurwielowi!
Chris miał kilka wariantów holo na “Lips” i pewnie każdy by się sprawdził, ale nie włączał nic. Billy był niereformowalnym romantykiem, uważając, że dobra muzyka sama obroni się w połowie XXI wieku… Jednak choć Sully się z nim w tym nie zgadzał to tylko trzeźwo patrząc na realia, bo w głębi duszy chciałby aby było tak jak czuł to “Rebel Yell”.
Nawet gdyby oznaczało to brak możliwości spełniania się w oprawach.
Czysty rock, bez udziwnień wizualnych. To musiało być w duszy każdego muzyka sprowadzonego w tych czasach połowy 21 wieku do parteru, przez oczekiwania publiki i modę.
Killing Lips mieli zagrać bez oprawy, poza różnokolorowymi widmami kreowanymi przez personal emitery, działające cały czas od startu koncertu i Diversity.
Publiczność była rozgrzana i chyba na to gotowa.
Tylko muzyka.