Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 10:07   #82
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Przemówienie frontmenki wywarło właściwy efekt. Anastazja uśmiechnęła się pod nosem i tym razem nie zamierzała zwracać na siebie uwagi. Teraz to Liz grała pierwsze skrzypce, co wyjątkowo de Sade postanowiła uszanować, nie dodając nic więcej, lecz przechodząc do utworu, który w końcu był jej drugim popisowym numerem i zarazem jedynym, w którym to Anastazja śpiewała.
Poczekała na sygnał do gry a gdy pozostali muzycy potwierdzili, że są gotowi stanęła przy mikrofonie.

Zabiłam
Krótkie słowo zostało powtórzone przez Anastazję cicho kilka razy. Odpowiedziały na nie smętne akordy Liz, jakby echo jej słów.
Jednym skinieniem
Jednym ruchem warg

Włączyła się gitara Billy’ego, dając kontrapunktowy chórek dla głosu Anastazji, wyjątkowo zmysłowego. Stała ona na środku sceny, z szelmowskim uśmiechem, jakby wyśpiewane przez nią żale nie były szczere. Jakby była kotką bawiącą się kochankiem niczym myszą.

Smutna melodia i szczery głos łączyły się w melancholijną muzykę. Kawałek był dość cichy, a choć podkładem były gitary o rockowym brzmieniu, to przypominał bardziej bluesa.
Rozdzierający serce głos Anastazji żalił się.
Zabiłam miłość w twych oczach
Zabiłam samą siebie
Piersią mą targa szloch
Na mym własny pogrzebie
Zabiłam

Gdy ta przechadzała się po scenie, powoli i teatralnie. Niczym pani tysiąca niewolników wpatrujących się teraz z widowni. Jej głos hipnotyzował, pieścił ucho. Bo do każdego z nich była skierowana ta pieśń. Dla każdego brzmiała szczerze, mimo że figlarny uśmiech na ustach skrzypaczki mówił co innego.
To jedno słowo pozostało
Zniknęła nadzieja
Zraniłam cię
Skłamałam
Wyrzekłam się ciebie jak cienia
I pomyśleć...

Jej głos w połączeniu z melodią graną przez gitary rozchodził się po sali, pełen żalu i nostalgiczny... naznaczony czasem pieśnią, czasem melorecytacją. Był pieszczotą, bo i sama piosenka czyniła Anastazję femme fatale zespołu. Tą o której widzowie będą śnić mokre sny tej nocy. Sukkubem niemalże.
Jedno krótkie zdanie
Jeden głuchy szept
Me beznamiętne słowa:
"Już nie kocham Cię"

Niedostępnym, a upragnionym. Tak bliskim do pochwycenia, a tak dalekim. Ostatnie słowa... wypowiedziane zachrypniętym szeptem. I gitary zamilkły. Anastazja unosi skrzypce i zaczyna grać requiem w towarzystwie Billy'ego na klawiszach, by potem nagle przejść do gwałtownego rockowego intra do następnego utworu.
Zazwyczaj było to Eltar Ago, czasem Rebel Cry, ale że oba już grali a Killing Lips nietypowo trafiło na finał setlisty, muzyka szybko przeszła w kolejną improwizację, tym razem już kompletnie szaloną. Dołączyła do niej również Howl, wreszcie wracając po swoją gitarę i zaczęła z niej znowu wydobywać te brudne, surowe dźwięki jak przy HL, ale ostrzejsze jeszcze, gwałtowne jak w thrash metalu czy punk rocku. “Czysty nakurw”, jak to określił Sully, teraz dziko wymiatający na bębnach.

Kiedy wszyscy wymiatali, Anastazja na moment przerwała grę, by spełnić swoją groźbę, o której słyszała Howl, i trochę się spodziewała że zostanie spełniona, w końcu po Anastazji można się było wszystkiego spodziewać. De Sade rozpięła stanik i rzuciła go prosto w publiczność prezentując nagi tors i zaklejone tylko niewielkimi serduszkami sutki.


Męska część widowni zawyła entuzjastycznie, jak na pokazie stripteasu. Lecący stanik desperacko próbował złapać Oliver, ale większy zasięg ramion miał jakiś dwumetrowy koleś z dredami, który wyskoczył po zdobycz i zamachał nią tryumfalnie w powietrzu. Obok Kirk wziął Rosalie na barana.
Vandelopa uśmiechnęła się drapieżnie, prezentując fanom, po czym znów chwyciła skrzypce i dołączyła do wielkiej improwizacji zespołu.
 
Mira jest offline