Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 10:20   #83
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację

Ujarana, pijana Tequilą i muzyką tatuażystka gibała się szaleńczo na ramionach kumpla, który znosił to całkiem dzielnie. Niczym nieskrępowana radość biła z niej niemal namacalnie. Słychać ją było w każdym dźwięku, jaki wydawało jej zachrypnięte od krzyków i głośnego śpiewu gardło, widać we wszystkich ruchach ciała, przez które jak krew płynęła muzyka Mass Æffect.
Napierający tłum zaniósł ich pod niemal samą scenę, spod której widok był słaby.
Rosalie zbliżyła usta do ucha przyjaciela – wbijamy na scenę – powiedziała tonem, który Kirk znał nie od wczoraj, i z którym jak wiedział nie, ma co dyskutować. – Podsadź mnie!
- Zejdź i stań mi na ramionach! - odkrzyknął.
Nie było to łatwe, bo wokół rozpętało się istne pandemonium. Fryzjer przykucnął, by zeszła, ale gdy próbowała wdrapać się na jego barki wpadli na nich jacyś ludzie. Tłum jednak był na tyle gęsty, że się nie przewróciła i opierając na innych stanęła w końcu chwiejnie na barkach kumpla, dłonie opierając o burtę lokomotywy. Gdy się wyprostowała, chwytając mocowania podestu, jej głowa i ramiona wystawały już nad poziom sceny. Sięgnęła i złapała się zamontowanych wzdluż jej krawędzi holoprojektorów, żeby się podciągnąć, ale w tym momencie Kirka ktoś potrącił i zawisła, z nogami bujającymi się w próżni. Dopiero po chwili znalazła dla nich oparcie w burcie lokomotywy. Kirka porwał tłum, przez który z boku przeciskał się ochroniarz, zapewne by ściągnąć ją na dół.
Rosalie rozbawiona całą sytuacją śmiała się głośno a śmiech ginął gdzieś w imprezowym hałasie tak, że sama ledwo go słyszała. Miała kilka sekund, by wdrapać się na scenę zanim dorwie ją starszy, choć wyglądający na silnego i poświęconego swojej pracy ochroniarz.
Spinając wszystkie mięśnie wytrenowane latami pracy na rurze odepchnęła się nogami i podciągnęła wysoko na ramionach. Jedną nogę przerzuciła już na dach wagonu znajdując się dzięki temu w dość komicznej pozie. Ubrany na czarno goryl wyciągał już łapska w jej stronę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promienna i wydarłą na całe gardło, żeby miała szansę ją usłyszeć - Zaraz i tak skoczę, szkoda pana pracy! - Puściła mu oczko i wciągnęła się na scenę.
Howl należała do tych muzyków, którzy w tej sytuacji zawsze interweniują, zapewniają ochroniarzy że jest okej i nawet pomagają się dostać na scenę. Tak też było i tym razem, na chwilę przewiesiła gitarę i bohatersko pomogła Rosalie się podciągnąć. Jak na osobę którą tak często przezywano od chudzielców i kościstych dup, miała dość sporo siły, a na dodatek była na tyle wysportowana że wiedziała jak najlepiej zrobić użytek ze swojego ciała.
- Panie i panowie, największa fanka Mass Æffect! - oznajmiła do mikrofonu i uniosła rękę Rosalie jak sędzia oznajmiający zwycięzcę walki bokserskiej. Tatuażystka wydała z siebie długi, głośny dźwięk, który mógł zabrzmieć jak okrzyk zwycięzcy.
Okrzyk aprobaty wznieśli głównie fani płci męskiej, którzy co się dziś napatrzyli to ich.
A Billy powitał Rosalie szybką improwizacją na syntezatorze, używając motywu God save the queen jako bazy dla tańca palców po klawiszach, podkręcając ostro tempo tego “szlagieru”.
JJ, gdy zobaczył Rosalie, która pojawiła się na scenie, podszedł do niej, wytarł pot z czoła, jakby udając, że jest już bardzo zmęczony graniem, po czym dał jej saksofon i dodał pospiesznie — dmuchaj mocno.
Rosalie nie wahając się ani chwili przejęła instrument od muzyka. Szybko cmoknęła JJ’a w policzek, by za chwilę dmuchnąć ile sił w płucach w ustnik saksofonu. Ku zdziwieniu dziewczyny wydanie z niego dźwięku okazało się cholernie trudne, ale za drugim podejściem udało jej się wydusić z saksofonu niezbyt głośne pierdnięcie. Wzruszyła ramionami robiąc przepraszającą minkę, zwróciła JJ-owi instrument i zajęła się tym co umiała najlepiej, czyli tańczeniem do dzikiej muzy, kręcąc w powietrzu błękitnymi dredami.
To było czyste szaleństwo.
Mass Æffect wymiatali tak jakby chcieli zniszczyć swoje instrumenty, zerwać struny, podziurawić bębny czy wydmuchnąć płuca przez saksofon.
Inni fani podchwycili pomysł Rosalie i ze wszystkich stron zaczęli wspinać się na lokomotywę. Każdy chciał mieć selfie z zespołem na scenie. Oblęgani muzycy poczuli się jak podczas apokalipsy zombie. Jednak impreza na niewielkiej scenie niechybnie zakończyłaby się demolką cennego sprzętu i instrumentów. Wielkie gwiazdy rocka rozbijały gitary na scenie, ale oni nie mogli sobie na takie ekstrawagancje pozwolić. Sully spłacał jeszcze kredyt za perkusję.
Chris już na pełnym dopale odpalił dym z emiterów na full. Nie gęsty jak w Maris Cruentum, ale wypełniający obłokiem całą stację ile się dało. Zapanowała wokół mgła taka, że ledwo co było widać. Publiczność traciła scenę z oczu nie przez zabiegi holo, a zwykły obłok.
Sully dał znać Rasco przesuwając palcami po konsolecie i nagle stację wypełnił ostry, głośny, konkretny HUK, ni to gromu ni wybuchu jakby naturalna konsekwencja tego ile Mass Æffect dało z siebie na scenie. Huk był tak potężny, że wszystkim zapiszczało w uszach a część widowni rzuciła się na ziemię i nawet reszta muzyków odruchowo się skuliła.
Muzyka zamilkła a równocześnie zgasły wszystkie lampy, nie tylko te oświetlające scenę, ale również inne rejony improwizowanej na koncert przestrzeni.
Jedyne źródło światła w przemijającym huku stanowiły poświaty hologramów, różnokolorowe, fantazyjne, nieuporządkowane. Publiczność była w dymie i kolorowych fantasmagorycznych poświatach emitowanych nad ich głowami i pomiedzy nimi.
Chris postawił barierę-niewidkę.
- Spadamy - rzucił zmęczonym głosem. - Na backstage. Bill, jak zostajesz, zaraz zdejmę ci barierę, daj im jeszcze popalić stary.

Chwilę później, gdy publiczność uświadomiła już sobie, że to nie zamach terrorystyczny, zza dymu i hologramów rozległ się potężny aplauz, okrzyki i wiwaty. Billy wraz zaskoczoną Rosalie zostali, na razie niewidoczni, na scenie. Zaś pozostali muzycy, odprowadzani burzą oklasków i mokrzy od potu podążyli dachem pociągu do tunelu metra.
- Mass Æffect! - zawołała przez głośniki FistBaby, na co wiwaty przybrały na sile. - Jeśli to nie było zajebiste to nic nigdy nie było!
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline