Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 12:43   #91
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dotarli tam po kilkudziesięciu minutach i po kilku… molestowaniach Orłowa, jakich dopuściła się Lizbeth, chwytając zamiast drążka zmiany biegów chwytając krocza mężczyzny i tym drążkiem operując z biegłością i doświadczeniem. Zerkała wtedy na Carmen ciekawa jej reakcji, na takie wykorzystanie... lokaja.
Brytyjka znosiła to wyjątkowo spokojnie, choć ciężko byłoby nazwać jej nastrój szampańskim.
Oczywiście rugana przez swego pana Liz kajała się, by… powtórzyć figiel kilkanaście minut później. Orłow oczywiście nie narzekał, ani się nie skarżył… bo wstyd było się skarżyć.
Koniec końców dojechali do hotelu, w którym się zatrzymali i Rosjanin spojrzał w górę, na budynek pełen okien.
- Czeka nas ciężka robota. Ta AC nie była tą właściwą AC, może kolejny będzie, a jeśli nie to trzeba będzie szukać kolejnego i kolejnego. - westchnął cierpiętniczo.
- A nie uważasz, że ten Archibald Carstein może być człowiekiem, którego poszukujemy? To w końcu też AC i... interesuje się Egiptem. - zagadnęła go Carmen, gdy pożegnali się już z ambasadorem i jego oryginalną służącą.
- Może tak, może nie. Niemniej jeśli okaże się kolejnym ślepym strzałem, będziemy musieli zmienić taktykę. - ocenił szlachcic. - Myślę że z pomocą Huai, ambasadora, oraz może Andrei zorganizujemy przyjęcie dla większości AC i tak spróbujemy namierzyć go. Myślę… przypuszczam, że takiej przynęcie nie oprze się też Aisha.
Carmen zastanowiła się. Przemilczała przeczucie, że Aisha cały czas im towarzyszy w pewnym sensie.
- Brzmi... ciekawie. - Przyznała. - Masz pomysł jaką okazję ku temu wybrać?
- Nie. Na razie to luźny pomysł. Może coś na kształt weneckich zabaw? W każdym razie udam się do mojej ambasady jutro. Z pewnością chętnie sypną pieniędzmi w zamian za przywilej nie pomagania mi w misji. - Orłow zakończył wypowiedź sarkastycznym tonem.
- Wybadam więc Drake’a, choć przyznam, że jestem zdziwiona, iż chciałbyś się znaleźć na jednej imprezie z nim... szczególnie w “weneckim” stylu. - Carmen uśmiechnęła się wrednie.
- Nie jestem zazdrosny wobec niego szczególnie, ale wobec… każdego. - mruknął lekko poirytowany Rosjanin, gdy szli do windy. - Mamy jednak misję, a pozycja ambasadora wraz z jego wiedzą i koneksjami jest nam bardzo na rękę. Zresztą sama to rozumiesz, skoro jutro zamierzasz zrobić pokaz tylko dla niego.
Carmen kiwnęła głową na znak potwierdzenia i tylko delikatnie pogłaskała plecy Orłowa.
Dotarli do windy i wtedy Orłow przycisnął swym ciałem Brytyjkę do jednej ze ścian. Wybrał piętro, a potem zachłannie zaczął całować kochankę, rozkoszując się miękkością jej warg i ignorowaniem Hildy narzekającej na jego “niemoralne zachowanie”. Carmen zaś zaskoczona i przyparta do ściany bynajmniej Jana Wasilijewicza zignorować nie mogła. Zresztą chyba nie chciała. Wczepiła palce w jego włosy, przyciągając do siebie jeszcze mocniej, gdy ich języczki wiły się zmysłowo, ocierając o siebie nawzajem.
Winda nagle stanęła zatrzymując się pomiędzy piętrami.
- Nie ruszy się dopóki nie przestaniecie zachowywać się w sposób nie pasujący do społecznych norm Szwajcarii.- zagroziła Hilda, gdy trybiki jej mechanicznego mózgu obliczyły optymalne rozwiązanie.
Jan Wasilijewicz nie wydawał się tym przejmować sięgając palcami na oślep pod spódniczkę Brytyjki i nie przestając jej całować. On wszak zdobył to, co chciał.
Dziewczyna zaś nawet jeśli by chciała, nie miała jak oponować. W starciu wręcz Orłow dominował nad nią swoim wzrostem i siłą, a teraz także pasją. Jedyne czego Carmen się obawiała, to wezwania służb porządkowych, ale... nie miała dość siły woli, by chociaż spróbować powstrzymać Rosjanina. Jego dotyk wszak przyprawiał ją o drżenie.
W obecnej pozycji nie miał wygody, by móc sięgnąć pod jej i tak krótką sukienkę. Nie przerywając ich pocałunków, pochwycił więc za piersi Brytyjki i nerwowymi ruchami palców zaczął rozpinać zapięcia i wiązania jej sukni. W milczeniu rozkoszując się jej ciałem… tym razem mając ją całą dla siebie. I nic nie powstrzymywało go przed wykorzystaniem sytuacji. Orłow wszak nie miał oporów i skrupułów, by zaspokajać swe pragnienia.
- A jak wezwą... kogoś... - Carmen próbowała przywołać resztki zdrowego rozsądku - Nie powinniśmy... zwracać uwagi…
- Zwracać uwagi… kogo?. - drapieżnie ścisnął biust Brytyjki już uwolniony z okowów sukni i spojrzał w jej oczy dodając. - Hilda nikogo nie sprowadzi. Wie dobrze, że taki skandal może się odbić źle na dobrym imieniu hotelu. A my… płacimy za dużo za pokój, by nas wywalić za pomocą hotelowej ochrony. Woli nas tu uwięzić… nieprawdaż Hilduś?
Deus ex machina nie raczyła obdarzyć ich odpowiedzią.
-A ty...zdejmuj majteczki… już.- wymruczał wpatrując się w oczy Carmen, brutalnie ściskając piersi dziewczyny i rozkoszując się ich sprężystością.
- Nie mam na szyi obroży. - Rzuciła prowokacyjnie i... dłonią ścisnęła lekko, ale znacząco jego krocze.
- Nie masz… - jęknął czując palce Carmen na swym delikatnym organie, który pod jej palcami był jednak bardzo twardy.- … ale zdejmiesz.
- Jak poprosisz...- odparła masując dość brutalnie jego przyrodzenie i patrząc mężczyźnie w oczy.
- Proszę…- mruknął całując jej szyję. -... zrobię potem… co zechcesz.
Bo co on chciał, to ona czuła pod palcami. Jak i jego drżenie. Nie przeszkadzało to mu jednak ugniatać jej biust gwałtownie.
- Zostawię sobie ten dług... na dowolną okazję... - rzekła z uśmiechem Carmen, uwodzicielsko przeciągając się. Dopiero potem zaczęła niespiesznie ściągać bieliznę.
- Tak… a jakie to twoje fantazje wymagają użycia takiego szantażu?- zażartował Rosjanin opadając na kolana i zakładając sobie nogę Carmen na ramię, wodząc palcami po jej nagiej pupie, językiem muskał leniwie jej łono i lekko szurmował kobiecość. - No… powiedz… jakie to dzikie fantazje wykluły ci się pod wpływem Huai i tej… Corsac?
- To raczej... rodzaj... prewencji... - szepnęła Carmen, zapierając się o ściany windy i pojękując słodko.
- Prewencji? Wiesz, że ona patrzy… Hilda? Biedna maszynka cały czas nas obserwuje i nie potrafi poczuć tego co my…- zaśmiał się cicho Orłow sięgając głębiej językiem i smakują podniecenie Brytyjki. Jego palce zacisnęły się drapieżnie na jej pośladkach, masując je gwałtownie i delikatnie drapiąc skórę.
- Jak ją będziesz złościł, to odetnie nam ciepłą wodę albo wywali ścieki. - Zachichotała Carmen, a czując jego pieszczotę odchyliła głowę i jęknęła głośno.
- Nie potrafię się złościć.- stwierdziła Hilda dumnie. - Jestem pozbawiona wad i emocji.
- I kłamie jak wszystkie deus ex machiny.- mruknął Orłow lubieżnymi muśnięciami wodząc po podbrzusuz kochanki. Potem jednak przestał mówić wbijając język niczym żądło między płatki kwiatu Carmen i całkowicie zapominając się w tej pieszczocie.
- To wy ludzie nadajecie nam, tworom waszych rozumów ludzkie emocje. Macie tendencje do “uczłowieczania” zwierząt i przedmiotów. Maszyn też. Zrozumiałe podejście, ale błędne. - oceniła spokojnie Hilda.
W jakiś sposób ten wywód był dla Brytyjki dodatkowym źródłem pikanterii. Mocniej złapała się ścian windy, czując jak bardzo jest podniecona.
- Wejdź we mnie... - wyszeptała.
- Dobrze…- mruknął Orłow wstając i odsunął się od Brytyjki, powoli rozpinając pas i zsuwając spodnie, a potem bieliznę… powoli i prowokująco. Patrzył na nią z pożądaniem.- Jaka pozycja wydaje się satysfakcjonująca dla madame?
Prychnęła zirytowana, ale zaraz potem odwróciła się i znów zapierając dłońmi o ściany wąskiej kabiny, wypięła pośladki w stronę kochanka.
Ten z uśmiechem zaczął podwijać tren sukni, a następnie pogłaskał dłonią gołe pośladki dziewczyny.
- Cudowne.- szepnął chwytając za tyłeczek Carmen i gwałtownie posiadł ją. Poczuła ów podbój swej kobiecości, niecierpliwy i twardy. Jęknął z rozkoszy. Jego dłonie przesunęły się po jej brzuchu, aż dotarły piersi, której chwycił zaczynając szturmować jej łono coraz szybszym tempem. Nie był wobec niej delikatny, ale też ...długo pewnie musiał czekać, rozpalany podczas podróży.
- Czyżby Lizbeth cię... rozgrzała? - zapytała Brytyjka, gdy brał ją za każdym razem gwałtowniej. Dziewczyna z trudem powstrzymywała się, by nie krzyczeć, gdy ją wypełniał tak nagle i mocno.
- Dotykała mnie… wiesz dobrze… że moje ciało nie jest… anemiczne. Reagowało… samoczynnie…- dyszał Orłow nacierając biodrami i dociskając swój taran do bramy kochanki. Ta czuła jego ataki całym ciałem, jak i dłonie miętoszące jej biust. - Nie… potrzebowałem… nie… potrzebuję jej … dotyku, by cię pragnąć.
Brytyjka zamiast odpowiedzieć, jęknęła i odchyliła głowę na bok, jakby kusząc dodatkowo kochanka swoją łabędzią szyją.
- Słodka… - szepnął i poczuła pocałunki na swej szyi i ukąszenia. Jej ciało było teraz otoczone kochankiem, czuła jego usta na szyi, dłonie ściskające jej piersi, ciało tulące się do jej pleców… i co najważniejsze, twardą dumę kochanka poruszającą się władczo w jej intymnym zakątku wypełniając jej ciało przyjemnymi doznaniami.
Carmen poddała się temu, a świadomość, że deus ex machina hotelu im się przygląda jeszcze bardziej ją podniecała. Doszła, obwieszczając to bezwstydnym krzykiem i drapiąc lamperię na ścianach paznokciami. Chwilę później Orłow również dotarł na szczyt, bezlitośnie podbijając każdy ruchem bioder drżące od niedawnej ekstazy ciało agentki.
- Ufam, że już skończyliście?- zapytała Hilda po wszystkim.
- Och, nie znasz go... pewnie będzie powtórka - odparła zdyszana Carmen, drocząc się z deus ex machiną. Odwróciła teraz głowę, by pocałować kochanka.
- Jak najbardziej…- mruknął po pocałunku Rosjanin obejmując ją w pasie ciągnąc do jednego z kątów w którym to usiadł, rozkładając swe nogi tak, by kochanka mogła go dosiąść, gdy sama nabierze apetytu. Zapytał tuląc ją do siebie.-... a twoje plany na wieczór, jak brzmią?
Usiadła na nim i spojrzała mu w oczy z wyrzutem.
- No wiesz, jak możesz nie pamiętać? Przed chwilą ci to krzyknęłam. - Powiedziała z chichotem, przypominając o gorącej chwili. Można było ty samym łatwo się domyślić co było przedmiotem owego planu wieczornego.
- Po prostu lubię to słyszeć z twoich ust.- mruknął jej do ucha delikatnie kąsając płatek uszny i dłońmi chwytając za szczyty jej piersi, by delikatnie pieścić je.
- Uruchomię windę i czekający na nią goście zobaczą co tu wyczyniacie.- zagroziła Hilda.
- To zrób to.- stwierdził bezczelnie Orłow, a winda drgnęła i ruszyła.
W oczach Brytyjki na moment pojawił się niepokój, ale po chwili jej twarz przybrała wyraz pokerzysty. Uśmiechnęła się nawet do Orłowa i... zaczęła poruszać biodrami, ujeżdżając go.
Rosjanin jęknął i mocniej uchwycił krągłości Brytyjki, czując ruchy jej bioder na swej coraz bardziej twardej lancy. Jego wigor miał swoje zalety i każdy kolejny ruch bioder wywoływał coraz bardziej oszałamiającą przyjemność. Winda jechała do góry jeszcze przez chwilę, a potem znów stanęła. Hilda nie miała jaj by naprawdę zrobić to czym groziła… i dosłownie i metaforycznie. Co więcej, sama chyba sprowokowała niewygodnych lokatorów do jeszcze bardziej namiętnych i wyuzdanych ruchów.
Carmen, pojękując coraz głośniej, ujeżdżała Rosjanina, jednocześnie pieszcząc jego szyję i uszko języczkiem.
Ten dyszał i drżał pod ruchem bioder swej kochanki… i w sumie uczennicy wyuzdanych zabaw. Pieścił i masował jej piersi, które tak przyciągały jego dłonie ku sobie. Był zachłanny wobec niej, ale.. to był także jego urok.
W efekcie kochankowie spędzili jeszcze wiele godzin w zamkniętej windzie.
 
Mira jest offline