Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 13:22   #221
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Strzała w barku skutecznie odwiodła Olega od śmiałego planu i jakby wyrwała go z amoku w jaki wpadł. Zupełnie jak wychowawcze trzaśnięcie w twarz ręką matki. Nawet wydawało mu się, że słyszał jej wysoki głos pytający czy zdurniał do reszty, kiedy do wody wślizgiwały się kolejne pociski. Mama mówiła, że zawsze miał więcej szczęścia niż rozumu, a on sam znów to sobie uświadomił, nie widział mijających go grotów w mętnej wodzie, ale kilka trącił, kiedy wypływały na powierzchnię, a to znaczyło, że mogły go przeszyć.

Płynął więc głębiej i głębiej, dając się ponieść z prądem. Płynął tak długo, aż nie poczuł bolesnego skurczu w płucach, który oznaczał, że czas zaczerpnąć powietrza. Znieruchomiał i spokojnie poczekał, aż przed oczami pojawią się refleksy światła z powierzchni. Kiedy je dojrzał woda pod nosem zabulgotała od wypuszczanego z ulgą powietrza. Oleg łapczywie złapał w otwarte usta jeden głęboki haust powietrza i kilka mniejszych uspokajając oddech. Leżał chwilę dryfując na wodzie twarzą do góry. Próbował zrozumieć, co się stało i dlaczego nie czuje paniki, a ciało nie rwie się do ucieczki. Dlaczego czuje strzałę wbitą w ramie, ale nie czuje bólu.

` Właśnie strzała, coś trzeba by z nią zrobić - przypomniał sobie i skierował się w stronę brzegu.

Wyczłapał na mieliznę i ku swemu zdziwieniu kiedy tylko woda przestała podtrzymywać jego ciało kolana ugięły się, a on osunął się na kolana. Był zmęczony, ale nie aż tak, żeby nie ustać na nogach. To było coś innego. Oleg usiadł na piętach i spojrzał na swoje dłonie. Drżały. Drżały, ale nie ze strachu. A powinny. Zamiast tego czuł w brzuchu łaskotanie, jak po zjedzeniu gęstego, soczystego gulaszu z pieczonymi ziemniaczkami, ale jednak inne.

- Muszę się napić - rzekł, pozbierał się do kupy i ruszył wzdłuż brzegu.

Kiedy przemoczony i półnagi, ze sterczącą z barku strzałą dotarł do swego obozu, nie bacząc na trupy, rannych i dowódców dopadł do zapasów ulokowanych na tyłach i jakby wiedziony nadnaturalnym instynktem odnalazł pełną flaszkę. Klapnął ciężko na tyłek i wyrwał korek zębami. Pociągnął łyka. Tylko jednego. Przyłożył gwint do ust i zamarł. Nie miał ochoty na kolejnego. Powąchał, spojrzał na butlę.. wódka, a jemu nie chce się pić? Zmartwił się nie na żarty. Zmusił się i pociągną drugi mniejszy łyk, ale to nie było to.

Odstawił powoli butelkę wiodąc na nią wzrokiem i zatknął korek.
Wstał powoli nie odrywając oczu od flaszki. Wtedy dopadł go strach, a oczy zaszły łzami.

- Medyk. Medyk! Medyka! Medyk!! - Zaczął cicho, ale z każdym wezwaniem słuchać było narastającą panikę. Oleg był pewien, że strzała musiała przebić jakąś ważną żyłę, a te wszystkie anomalie w jego organizmie to po prostu reakcja na zbliżającą się śmierć.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 21-11-2017 o 13:25.
Morel jest offline