Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 13:38   #91
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Oczekiwanie nie trwało długo, Ellisar nie zdążył się nawet znudzić podziwianiem ozdób których nie brakowało zarówno meblom jak i ścianom, jak i także odzieniu które miał na sobie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Za nimi stał ten sam służący, który wcześniej poinformował elfa o otrzymaniu zaproszenia na bal. Najwyraźniej został on oddelegowany do tego konkretnego gościa i czy mu się to podobało czy też nie, służył swą osobą. Oczywiście, emocji przy tym nie zdradzając. Co jak co ale służba w pałacu musiała być na najwyższym poziomie, a utrata takiego zaszczytu plamą się kładła na dalszym życiu delikwenta. O ile jego marzeniem było wspięcie się na samą górę drabiny hierarchicznej jaka panowała wśród pałacowej służby.

Korytarzem dotarli do schodów wiodących w górę i w grę stale się pięli pokonując kolejne stopnie w drodze do sali balowej, która oczywiście znajdować się musiała w samej Koronie. Im wyżej, tym wyraźniej widać było dłonie elfich artystów. Elfich, bowiem ornamenty które zdobiły ściany zdradzały wyraźną tendencję do wyobrażania łagodnej natury, którą tak ukochała sobie ta rasa. Złote liście, diamentowe krople rosy, srebrzyste strumienie… I stoje tych, którzy po chwili dołączyli do Ellisara i jego przewodnika, także do owych ornamentów pasowały. Suknie dam mieniły się w blasku świec. Ich skóra promieniała gdy padał na nie perłowy blask magicznych kul, które wspierały świece w oświetlaniu iście królewskich pomieszczeń przez które przejść musieli by dotrzeć do głównej sali balowej Korony.

Sala ta, sama w sobie, była zjawiskiem. Podłogę wykonano z idealnie czarnego marmuru, w którym odbijały się setki płomieni świec i niewielkich, skrzących się kul. Nie były to jednak jedyne źródła światła. Po sali fruwały bowiem maleńkie ptaki i przepiękne motyle utkane z promieni światła i roznoszące delikatną woń kwiatów.
Ponad nimi i ponad głowami zebranych, zdawało się istnieć tylko usłane gwiazdami niebo, tak ciemne, że niemal dorównywało kolorem podłodze. Pomiędzy zaś nią, a owym niebem istniały jedynie kryształowe łuki ozdobione delikatnymi niczym pajęcza nić, zasłonami które falowały unoszone słabymi tchnieniami wiatru.

Oczy wszystkich nie były jednak skupione na owych cudach architektury, dzięki czemu Klejnot w Koronie, jak zwano tą salę, o czym barda raczył poinformować sługa, a na jednej postaci znajdującej się pośrodku sali.


Tancerka zachwycała nie tylko swą urodą ale i talentem by ruchami ciała oddać emocje, jakie podkreślał dodatkowo cichy dźwięk instrumentów, obudzonych do życia wprawnymi dłońmi niewidocznych dla oka grajków. Wspaniały, tęczowy paw, który jej w owym pokazie towarzyszył, zdawał się być integralną częścią jej samej, odpowiadając na każdy jej ruch czy też myśl.

Nie zabrakło także jedzenia, które nie tylko oczy syciło ale i obietnicę zaspokojenia potrzeb ciała składało. Stoły, luźno ustawione pod łukami, uginały się od wszelakiego jadła i napitku, o którym tylko można było pomyśleć. Uczta zatem zapowiadała się, idąc w parze z miejscem, w którym się odbywała, na iście królewską.

Ellisar zaprowadzony został do grupy stojącej nieco z boku, wśród której znajdowali się także jego towarzysze i to wszyscy, włączając w to Ulrisa, który na widok elfa skinął głową.
- Cieszę się, że mogę cię ponownie ujrzeć, Ellisarze - powitał go, dłoń w kierunku barda wyciągając.
Także Dusza sprawiała wrażenie zadowolonej z widoku barda. Jej puszysty ogon machał wesoło w tę i wewtę, sprawiając że długie wstążki jej białej, delikatnej niczym poranna mgiełka sukienki, powiewały niczym unoszone podmuchami wiatru.
- Królowa jeszcze nie przybyła, zdążyłeś w sam raz - poinformowała elfa, wyciągając w jego kierunku talerzyk z łakociami, do których oczywiście zdążyła się już dobrać.
- Zapowiada się długa noc - westchnął Mizo, jak zwykle niezadowolony i wilkiem patrzący na każdego, kto chociażby przeszedł nieco zbyt blisko moonrii. Zbyt blisko, oczywiście, w jego mniemaniu, która to odległość zdawała się obejmować całą salę.
W odpowiedzi otrzymał porcję przytłumionego wierzchem dłoni, śmiechu. Sintari najwyraźniej świetnie się bawiła obserwując cierpienia zaborczego i nadopiekuńczego demona. W przeciwieństwie do Ditrusa, który ogólnie sprawiał wrażenie przytłoczonego całym tym bogactwem, które po wiosce rybackiej musiało mu się wydawać nieziemskim.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline