Jeszcze nim wyruszyli i poszli spać, cyrulik zainteresował się blizną na policzku śmieciary. Ta najpierw uniosła zdziwioną brew, a potem podrapała się po głowie i zająknęła. Ciężko było stwierdzić, czy szuka dobrej wymówki, czy po prostu pytanie na tyle ją zaskoczyło, że aż nie wiedziała jak odpowiednio dobrać słowa i odpowiedzieć.
- Nooo, parę dni temu napadło mnie kilku chłopów, bo ponoć coś ukradła ja im i na wózek schowała wśród "swoich smrodów". No i przetrzepać chcieli moje rzeczy, więc nie byłam zadowolona i nie chciałam pozwolić. W końcu szarpaninę zauważył jakiś uzbrojony w oręże mięśniak i przegonił gnojów. No ale oni wrócili i o to mi nożem zostawili, by oznaczyć złodzieja, który im zwinął sprzed nosa towar. Nie wiem o co chodzi, cięli żywcem. Dwóch trzymało, a trzeci ...- pokazała ręką gest zygzakowatego cięcia nożem w okolicy policzka. Potem wzruszyła ramionami i nakryła się szczelniej kocem, myśląc o śnie.
Jadąc traktem Maud była spokojna i cierpliwa. Nie spieszyło jej się jakoś specjalnie, tym bardziej, że ciągnęła za sobą wózek pełen rozmaitości i miała w planach dowieźć go do celu w całości.
Rzęsisty deszcz nie robił na kobiecie wrażenia, wydawało się nawet, że jest z niego zadowolona. Wystawiła głowę na jego działanie, pozwalając by obmył jej twarz. Choć nie miała w zamiarze pośrednio zmuszać innych do dotrzymania jej tempa, zauważyła, że siłą rzeczy zwalniali, aby nie zostawić towarzyszki w tyle. Zrobiło jej się nawet miło na samą myśl, że oni naprawdę ją lubią. Wiedziała, że na próżno poszukiwać w niej piękności rodem ze szlacheckich dworów, że była tylko zwykłą wieśniaczką znającą się na dojeniu krów i kóz oraz na roli. Tym bardziej mogła czuć się po prostu pożyteczna, bo przecież ciągnącego się za sobą nieroba by nie brali w podróż.
Przydatność Szprychy została wystawiona na próbę, gdy na ich drodze stanęło dwóch kozoludzi i czterech mutantów. Maud sprawnie zatrzymała i uspokoiła rumaka, przywiązując go do drzewa co by nie spieprzył jej wraz z wózkiem pełnym dóbr i dobyła miecza. Nie była dobra w siłowych rozwiązaniach, wolała zagadać i przekupić co bardziej upartych, ale w tym przypadku nie wydawało jej się, by przybysze rozumieli jakiekolwiek słowa płynące z jej ust.
- Dajcie nam przejść, niczego więcej nie chcemy! - spróbowała pomimo braku wiary we własne możliwości. Przyjęła pozycję obronną i czekała na zbliżenie się przeciwnika z zamiarem odebrania wszystkim życia.
~ Niedobrze, bardzo niedobrze... Ledwo macham tym żelastwem... No, ale jakościowo dobre, za pięć złota by poszło! , pomyślała na szybko.