Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-11-2017, 18:59   #31
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Cieszył się, że noc upłynęła spokojnie i nawet nie żałował, że miał w tym czasie wartę podczas której nic się nie działo, bo myślami odpływał w wizje, które nie miały się prawa spełnić. Przynajmniej jeszcze nie. On, stojący przed chatą na klifie, owiewany północnym wiatrem. W Albionie, z ukochaną kobietą i dzieciakami. Słyszał kiedyś z opowieści dziadka, że to kraj lasów, wzgórz i jaskiń, gdzie nie rozpanoszył się jeszcze Chaos. A przynajmniej nie tak, jak w Imperium. Kraj ludzi przyjaźnie nastawionych do obcokrajowców, a i język mieli ponoć łatwy do opanowania.

Nils miał marzenie, by kiedyś się tam wybrać i poznać tych ludzi. Północne osady ponoć były bardziej nieokiełznane, krzepkie i bezpośrednie. Dziadek opowiadał, że nosili sukienki... znaczy się kilty, czy jakoś tak na to mówił i że byli ludźmi do rany przyłóż a i przy okazji wielkimi wojami. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mu dane przekonać się o tym na własne oczy.

* * *

Ze smakiem zjadł przygotowane przez Ludo śniadanie. Niziołki miały w sobie talent do pichcenia, poza tym były miłe i przyjazne, co Nils bardzo sobie w ich rasie cenił. Kołodziej był pierwszym niziołkiem, z którym podróżował dłużej, niż dzień i przekonał się, że mały człowiek, jak sam ich nazywał, niczym się nie różnił od tych przedstawicieli jego rasy, których poznał do tej pory. Gdyby ludzie mieli taką lekkość bycia, otwarte spojrzenie na świat i zerową agresję, Imperium byłoby lepszym miejscem. Niestety, takiego obrotu sprawy chyba nawet kolejne pokolenia się nie doczekają.

Po wyruszeniu w dalszą drogę napawał się widokami, nawet wtedy, gdy na kaptur płaszcza zaczął lać mu deszcz. Uwielbiał być blisko przyrody, cieszył się wtedy jak dziecko, choć już zdążył się przekonać, że lasy Imperium pełne są niebezpieczeństw. Nie inaczej było tym razem. Najpierw usłyszał dziwne zawodzenie, co nie zwiastowało niczego dobrego, a potem z lasu wypadli zwierzoludzie i mutanci. Dobrze, że Andreas krzyknął i dobrze, że włóczykij miał przygotowany łuk.

Zeskoczył szybko z przestraszonego konia i ustawił się w pozycji do oddania strzału. Celował w nadbiegających koziogłowych, jednocześnie mając na uwadze pozostawanie w ruchu, gdyby nie trafił, bądź sprawy przyjęły niekorzystny obrót.

Zwolnił cięciwę, dobywając kolejnej strzały. Niech się dzieje wola Sigmara.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 19-11-2017, 21:07   #32
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Nastał świt, a wraz z nim większość towarzyszy zaczęła krzątać się i zbierać do drogi. Hałasami zbudzili strażnika pól. Ludo nie był zbyt zadowolony, dla niego pora była jeszcze zbyt wczesna, a słońce świeciło zbyt słabo. Po co się spieszyć, skoro można do południa posiedzieć w suchym i ciepłym obejściu? Z drugiej strony brzuch domagał się jedzenia. Niziołek przeciągnął się leniwie, wstał i zebrał ubiór, który pozostawił na noc do wyschnięcia. Podrapał się po czuprynie, przetarł oczy i w czasie gdy reszta dbała o zwierzęta on postanowił zadbać o nich. Dopił więc swój bladosz Marienburgski. Następnie bez pytania kogokolwiek o zdanie, sukcesywnie przetrząsał wszystkie torby szukając jadła, z którego można było by przyrządzić śniadanie. Gdyby nie przygoda ze zjawą najpewniej rozstawił by wnyki lub potrzaski licząc na jakaś zdobycz. Może udałoby się pułapkę na raki zrobić, albo poszukać gniazd dzikiego ptactwa i jakieś jajka im podebrać. Niestety nikt o tym nie pomyślał. Śniadanie było więc dość skromne, ale treściwe. Nikt nie może odejść od stołu gdy Ludu dba o kociołek. Kociołek, który po posiłku pośpiesznie obmył w rzece.

***

Przed południem ruszyli w dalszą drogę. Tempo było tak powolne na tyle, że można było wyskoczyć w krzaki za potrzebą i grupa nie musiała czekać. A niziołka parę razy potrzeba już ganiała… Może to przez piwo, albo ostatnie przemoczenie. Ludo tego nie wiedział, miał za to zamiar wieczorem porządnie wygrzać stopy. Tym czasem, w drodze przez reiklandzki las mijali innych podróżnych, w tym kupców wszelakich. Ludo nosił się zamiarem zakupu jakiegoś trunku, czy świeżego jadła. Ale gdy pęcherz już się uspokoił, to ponownie przysypiał na kucu, który kołysał tak spokojnie i delikatnie. Po męczącej nocy oczy same się kleiły, a może to z pogody? Tak i chyba było, po krótkim spoczynku z nieba lunął obfity deszcz. Co gorsza niedługo potem przez odgłosy ulewy przebijało się dziwne wycie, czy ryki. Nie zwiastowały one nic dobrego.

Widok zwierzoludzi i mutantów mógł zmrozić niejednego podróżnego. Ludo gotów był do ucieczki, nie że się bał. Ale na kucu i koniach byli zdecydowanie szybsi, wystarczyło ich roztrącić i zostawić za plecami. Unikanie niepotrzebnych starć to nie hańba, a zdrowy rozsądek i spokojny żołądek!
Niestety Eckhard spadł z konia, towarzysza się nie porzuca. Więc i Ludo zeskoczył z kuca, zakręcił procą na głową. Gdy ta osiągnęła odpowiednią prędkość wypuścił precyzyjnie pocisk w nadbiegającą mutanta z okiem wyrastający mu z czoła. Ludzie, często nie doceniają niziołków i ich proce. Myślą, że to zabawki dla dzieci, do czasu aż pocisk rozbije im czerepy, wybije oko, albo złamie kość.
Ludo kręcił pociskami i miotał nimi raz po raz. W duchu liczył, że wrogowie uciekną jeśli spotkają się ze zdecydowanym oporem, bólem i cierpieniem. Bandy zombie, choć bezmyślne czasem udawało się przepędzić…

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 19-11-2017, 23:07   #33
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Nocna warta minęła spokojnie. Eckhard miał czas na kontemplację tego, czego doświadczył przed paru godzinami. Gdy część drużyny wyszła za duchem, miał ich za głupców idących na pewną śmierć. Przysiadł się wtedy bliżej do kominka i nie szczędził drwa. I tak nie zostawali tu dłużej niż do rana, więc mógł znacząco uszczuplić zapasy poprzedniego właściciela. Milczał wpatrując się w ogień, czując jego ciepło na swojej skórze, na ubraniu, jakby chciał wyplenić zimno jakim wiał duch baronowej.
Gdy śmiałokwie wrócili, był w szoku. Nie spodziewał się tego. Był przekonany, że ich białe kości zdobić będą jakiś zapomniany przez ludzi dół pośrodku lasu, ale nie. Przyszli i wydawało się, że oprócz przemoczenia i zmarznięcia są cali i zdrowi.
Najemnik odstąpił swoje miejsce przy ogniu czując pewnien podziw dla odwagi, której jemu zabrakło.

Następnego dnia gdy jechali szlakiem, Eckhard starał się być czujny, wypatrując ewentualnych zagrożeń, jednak oprócz zwyczajnych ludzi i zwyczajnych wozów, które mijali sporadycznie, nie widział nic ciekawego, dlatego też nim zatrzymali się na jedzenie, zrównał się z Ludo zagadując go o ich wczorajsze przygody w lesie. Niziołek zdawał się mieć talent do bajdurzenia, a jego radosne usposobienie pozwalało zapomnieć najemnikowi o utracie kompanii.

Po obiedzie pogoda zmieniła się diametralnie, w miejsce pochmurnego nieba, z którego raz po raz przebłyskiwały promienie jesiennego słońca pojawiły się ciężkie czarne chmury, a sporadyczne promienie zastąpione zostały rzęsitym deszczem. Eckhard opatulił się mocniej swoim grubym płaszczem i skulił w siodle przytulając się do kulbaki. Kaptur mocno opadł na głowę, co utrudniało widoczność, ale pozwalało powalczyć o suche ubranie.

Na domiar złego, po jakimś czasie usłyszeli złowrogie hałasy dobiegające z lasu. Najemnik czuł jak mimowolnie mięśnie spinają się, kark zalewa pot, a konie przechodzą w kłus. Rozejrzał się baczniej odsuwając kaptur, jednak to Anders jako pierwszy dostrzegł sylwetki w lesie.
~ To oni! ~ to była pierwsza myśl. Wyglądali tak samo, jak ta banda, która napadła na nich nie dalej niż parę dni temu! Przyjrzał się dokładniej i czuł jak ślina odpływa z ust. To nie była banda ludzi w skózanych pancerzach i hełmach z głowami zwierząt. To były pomioty Chaosu! Eckhard raz dotąd spotkał się z nimi i wiedział wystarczająco, że raczej nie ucieknął na ich terenie. Będą musieli opanować konie, które gdy tylko zwietrzą zapach…. Za późno. Najemnik nie zdołał dokończyć myśli, gdy jego wałach stanął dęba zrzucając go z grzbietu z donośnym plaśnięciem w kałużę. Mężczyzna instynktownie odturlał się w bok jednocześnie wstając na nogi. Wolał nie znaleźć się pod kopytami szalejącego ze strachu konia. Stał nisko na nogach, spięty, gotowy do działania, niczym gepard szykujący się do pogoni za ofiarą. Trzymał przed sobą puklerz w lewej ręce, prawa nieco z tyłu trzymała charakterystyczne krótkie ostrze, zaś sam najemnik dodatkowo skurczył się trzymając się nisko na nogach. Co prawda sam był dość małego wzrostu, ale wolał nie kusić losu, na wypadek, gdyby przeciwnicy dysponowali bronią zasięgową. On niestety takiej nie miał, mógł więc jedynie czekać na bezpośrednie starcie. Rzucił okiem starając się ustalić plan działania. Nie było sensu walczyć z oszalałym ze strachu wałachem, ale jeśli udałoby się skierować go odpowiednio, mógłby stratować przeciwników, a przynajmniej rozbić ich szyk.

[media]https://i.pinimg.com/736x/a8/01/15/a80115478ad1f024f11e348618d1f489--thief-fantasy-fantasy-art.jpg[/media]

W powietrzu świsnęły pierwsze strzały, ale na szczęście okazały się pochodzić z łuku Nilsa i procy Ludo. Eckhard podbiegł do dwójki strzelców by zapewnić im czas na zmianę broni gdy zwierzoludzie i mutanty zaatakują.
- Kryję was! - rzucił do towarzyszy. Plan był prosty. Nie dać się zabić i nie dać zabić towarzyszy. Nad większością przeciwników, z którymi do tej pory przyszło mu się mierzyć, von Helling miał przewagę szybkości. Jego ataki wyprowadzane były znacznie szybiej i finezyjniej niż większośc rębajłów, a uniki i praca nóg sprawiała, że trudno było zapędzić go w “kozi róg”. Zrzucił z siebie kaptur czekając na nadchodzący atak.


 
psionik jest offline  
Stary 20-11-2017, 14:36   #34
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Noc była nad wyraz spokojna, czego w głębi duszy Gereke się nie spodziewał. Nieco uspokoiły go zwierzęta, gdy te po odejściu ducha znacznie spokojniej zaczęły się zachowywać, ale i tak do końca nie potrafił się po ostatnich wydarzeniach odprężyć.

***

Następnego dnia, podążając traktem, czuł się już znacznie lepiej. Okoliczna przyroda, możliwość podziwiania siły lasu, pozwalały się zrelaksować. Tempo podróży też było odpowiednie, gdyż nikt go szczególnie nie forsował. Co piękne jednak nigdy długo trwać nie może. Wkrótce rzęsisty deszcz rozwiał sielską atmosferę. Na domiar złego nieprzyjazne ryki zwiastowały coś jeszcze gorszego. I wkrótce to gorsze miało nadejść. I nadeszło…

***

Gereke zeskoczył z konia zgrabnie. Chciał podbiec do Eckharda i pomóc mu się zebrać, jednak szybko dostrzegł że z kompanem wszystko w porządku. Szybko więc zajął się łukiem i pod osłoną pleców von Hellingsa zaczął szyć w kierunku dwóch kozogłowych stworów, które były na czele wrogiej gromadki. One wyglądały najgroźniej i je jak uważał trzeba było w pierwszej kolejności wyeliminować.
 
AJT jest offline  
Stary 21-11-2017, 12:03   #35
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Andreas spał smacznie do rana. Spokój jaki nastał po odejściu ducha wszystkim się udzielił. Dawno już Wolberg nie miał możliwości wygrzać się i wyspać w ludzkich warunkach.
Pobudka była delikatna bo Andreas obudził się gdy miał stanąć na ostatnią wartę. Nie była jakoś ciężką a i już był wyspany. Od lat mieszkając w lesie przywykł do krótkich spoczynków i częstych zmian otoczenia.

Śniadanie sporządzone przez Ludo było treściwe i wyglądało na to, że nasyci na dłuższy czas. Może zdołają dotrzeć do jakiegoś miejsca gdzie będzie można w przyzwoitych warunkach coś zjeść.
- Pora ruszać przyjaciele.- Zakrzyknął wyglądając za okno.
- Pogoda zaczyna nam dopisywać.- Odwrócił się uśmiechnięty. Złapał swoje rzeczy i poszedł do stajni gdzie osiodłał wierzchowce.

***

Wyjazd z wioski i jakiś czas podczas docierania do jakiejś większej drogi mijał spokojnie. Gdy znaleźli się na głównej drodze Andreas był w dobrym humorze. Mijanie kupcy byli dokładnie obserwowani przez banitę, który oceniał ich majętność. Wiedział, że nie da rady sam teraz nic zwojować a i jego kompani raczej nie z tych co zasadzki robią na kupców. Westchnął tylko i ruszył z resztą.

***

Pogoda się zepsuła a w oddali słychać było ujadanie i dziwne hałasy. Andreas wiedział co to oznacza. Parę tygodni temu na własnej skórze doświadczył spotkania z właścicielami tych odgłosów.
- Lepiej przyspieszmy.- Zaproponował i ponaglił wierzchowca.

Jak się później okazało spostrzegł wyskakujących zwierzoludzi i mutantów na drogę.
- Uwaga!- Krzyknął i nie schodząc z konia posłał strzałę w grupę nadbiegających wrogów. Koń boczył się i wąsacz mimo dobrych umiejętności jeździeckich zsunął się z niego i dobywając miecza i tarczy stanął ramię w ramię z Eckhardem. Trzeba było bronić swoich. Sam nie był w stanie tego uczynić gdy maruderzy chaosu zdziesiątkowali jego bandę. Teraz nie zamierzał by się to powtórzyło z nowymi kompanami.
 
Hakon jest offline  
Stary 22-11-2017, 16:56   #36
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Jeszcze nim wyruszyli i poszli spać, cyrulik zainteresował się blizną na policzku śmieciary. Ta najpierw uniosła zdziwioną brew, a potem podrapała się po głowie i zająknęła. Ciężko było stwierdzić, czy szuka dobrej wymówki, czy po prostu pytanie na tyle ją zaskoczyło, że aż nie wiedziała jak odpowiednio dobrać słowa i odpowiedzieć.
- Nooo, parę dni temu napadło mnie kilku chłopów, bo ponoć coś ukradła ja im i na wózek schowała wśród "swoich smrodów". No i przetrzepać chcieli moje rzeczy, więc nie byłam zadowolona i nie chciałam pozwolić. W końcu szarpaninę zauważył jakiś uzbrojony w oręże mięśniak i przegonił gnojów. No ale oni wrócili i o to mi nożem zostawili, by oznaczyć złodzieja, który im zwinął sprzed nosa towar. Nie wiem o co chodzi, cięli żywcem. Dwóch trzymało, a trzeci ...- pokazała ręką gest zygzakowatego cięcia nożem w okolicy policzka. Potem wzruszyła ramionami i nakryła się szczelniej kocem, myśląc o śnie.


Jadąc traktem Maud była spokojna i cierpliwa. Nie spieszyło jej się jakoś specjalnie, tym bardziej, że ciągnęła za sobą wózek pełen rozmaitości i miała w planach dowieźć go do celu w całości.
Rzęsisty deszcz nie robił na kobiecie wrażenia, wydawało się nawet, że jest z niego zadowolona. Wystawiła głowę na jego działanie, pozwalając by obmył jej twarz. Choć nie miała w zamiarze pośrednio zmuszać innych do dotrzymania jej tempa, zauważyła, że siłą rzeczy zwalniali, aby nie zostawić towarzyszki w tyle. Zrobiło jej się nawet miło na samą myśl, że oni naprawdę ją lubią. Wiedziała, że na próżno poszukiwać w niej piękności rodem ze szlacheckich dworów, że była tylko zwykłą wieśniaczką znającą się na dojeniu krów i kóz oraz na roli. Tym bardziej mogła czuć się po prostu pożyteczna, bo przecież ciągnącego się za sobą nieroba by nie brali w podróż.

Przydatność Szprychy została wystawiona na próbę, gdy na ich drodze stanęło dwóch kozoludzi i czterech mutantów. Maud sprawnie zatrzymała i uspokoiła rumaka, przywiązując go do drzewa co by nie spieprzył jej wraz z wózkiem pełnym dóbr i dobyła miecza. Nie była dobra w siłowych rozwiązaniach, wolała zagadać i przekupić co bardziej upartych, ale w tym przypadku nie wydawało jej się, by przybysze rozumieli jakiekolwiek słowa płynące z jej ust.
- Dajcie nam przejść, niczego więcej nie chcemy! - spróbowała pomimo braku wiary we własne możliwości. Przyjęła pozycję obronną i czekała na zbliżenie się przeciwnika z zamiarem odebrania wszystkim życia. ~ Niedobrze, bardzo niedobrze... Ledwo macham tym żelastwem... No, ale jakościowo dobre, za pięć złota by poszło! , pomyślała na szybko.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 22-11-2017, 20:26   #37
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Walka była krótka i miała jednostronny przebieg. Pocisk wystrzelony przez Nilsa trafił zwierzoczłeka prosto w rozdziawione usta. Koziogłowy zabulgotał i padł jak ścięty na podmokły szlak. Nieopodal niego ciężko zwalił się mutant z trzecim okiem, który otrzymał cios z procy niziołka. Zakwilił z bólu i wyraźnie oszołomiony wyrzucił ręce w górę, próbując się podnieść. W tym samym momencie Eckhard stanął na równe nogi, obok mając szyjącego z łuk Gereke. Pierwsza strzała minęła cel, jednak druga trafiła kolejnego zwierzoczłeka w korpus, sprawiając, że tamten najpierw zwolnił, a potem zwalił się na ziemię. Jego żywota dokonał pocisk wypuszczony przez Andreasa.

Mutanci widząc, że dwóch zwierzoludzi leży w kałużach wypełniających się ciemną krwią, nie byli już skorzy do walki. Chwycili swojego rannego kompana i szybko odciągnęli go w las, poza zasięg łuków i wzrok szóstki podróżnych, tak, że Maud i Eckhard nie mieli nawet szansy sprawdzić się w starciu z nimi. Przy takiej pogodzie nie było sensu za nimi biec i próbować dopaść. Nils, Gereke i Andreas pozbierali zakrwawione strzały z wielkich cielsk paskudnych zwierzoludzi i wszyscy po chwili zebrali się do dalszej drogi. Wydawało się to niemożliwe, ale deszcz zaczynał padać coraz intensywniej, choć już wcześniej lało jak z cebra.


Podróżowali w strugach deszczu kolejne pół godziny, aż główny trakt stał się w końcu tak błotnisty i grząski, że trzeba było zwolnić. Najgorzej miała Maud, która co jakiś czas musiała zeskakiwać do swojego wózka, by wyciągać koła z brei i trochę się z tym umęczyła. Ostre, uderzające niczym igły krople deszczu niósł ze sobą zimny, wgryzający się pod płaszcze wiatr. Szybko zrobiło się zupełnie ciemno i musieli przyświecać sobie lampami, żeby cokolwiek widzieć. Pewnie wystawiali się przez to na ewentualny atak, ale kto by w taką pogodę chciał polować? Zwłaszcza, że od momentu spotkania ze zwierzoludźmi, nie słyszeli już żadnych podejrzanych dźwięków, prócz miarowego szumu deszczu.

Wyjechali właśnie zza zakrętu, gdy w oddali mignęło im światło z trudem przebijające się przez mrok wieczoru. Gdy znaleźli się bliżej, ujrzeli zarysy zabudowań schowane za wysoką, na oko czterometrową palisadą. W strugach deszczu podjechali bliżej, jednak dwuskrzydłowa brama okazała się być zamknięta na cztery spusty, choć w sporym budynku wciąż paliły się światła. Nie ociągając się, spróbowali znaleźć inny sposób na dostanie się do środka, gdyż miejsce ewidentnie wyglądało na zajazd, jakich pełno na drogach Imperium. Dlaczego jednak główne wrota były zaryglowane? Być może ze względu na szwendających się po okolicy zwierzoludzi i mutantów, jednak pora była jeszcze dość wczesna.

Nieopodal głównej drogi dojrzeli wąską ścieżkę biegnącą wzdłuż palisady, która doprowadziła ich do promu przycumowanego tuż nad brzegiem Reiku oraz niewielkiego budynku na przeprawie. Wiatr bujał tratwą przy brzegu, napinając i luzując liny przy kołowrocie, a gdy rozejrzeli się dokładniej, dostrzegli, że drzwi budynku są otwarte. Zachowując ostrożność, z przygotowaną bronią sprawdzili wnętrze chaty. Pierwsze, co rzuciło im się w oczy, to poprzewracane meble, co mogło oznaczać, że ktoś tu z kimś walczył. Nigdzie nie widzieli też przebywającego zwykle w takich miejscach przewoźnika. Dopiero po chwili ujrzeli ślady krwi na podłodze, prowadzące z wnętrza budynku, aż do wyjścia. Wyglądało, jakby ktoś został wyciągnięty na zewnątrz, lecz szalejąca ulewa zatarła dalsze ślady, które urywały się od razu po wyjściu z chaty.

Dalsze oględziny pozwoliły odkryć ścieżkę prowadzącą do uchylonej furty, dzięki której znaleźli się na terenie zajmowanym przez zajazd. Po prawej od przejścia mieli wozownię, nieopodal niej znajdowała się stajnia, co wywnioskowali po przebijającym się przez ulewę rżeniu kilku koni, które ktoś tam zostawił. Obok dojrzeli piętrowy budyneczek karczmy z szyldem przedstawiającym człowieka w kapturze. Zapewne tak też nazywał się ten przybytek.


W środku było jasno, a wiatr targał wyrzucanym z komina dymem. Z wewnątrz dochodziły ich odgłosy rozmów, które urwały się nagle, gdy Eckhard zapukał mocno i pewnie do drzwi. Dłuższą chwilę trwało, nim ktoś się pofatygował i je odryglował. W słabym świetle świec dochodzącym ze środka ujrzeli podejrzliwą twarz przysadzistego, łysiejącego mężczyzny, a w nozdrzach poczuli unoszący się zapach pieczystego i piwa. Żołądki zaburczały głośno na te wspaniałe aromaty.
- Ktośta i czego tu chceta? - Burknął od wejścia karczmarz, pucując szmatą brudny kufel i nie pozwalając wejść im do środka. - Pokojów już ni ma, wszysko zajente. Musita dzie indzi szukać.
Takiego "powitania" w taką pogodę żadne z nich z pewnością się nie spodziewało...

 
Tabasa jest offline  
Stary 23-11-2017, 15:49   #38
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Zwierzoludzie padli po otrzymanych pociskach dziwnej zbieraniny wędrowców. Andreas dzierżąc miecz i tarczę czekał na atak stworów chaosu. Chciał choć trochę zemścić się za swoich martwych przyjaciół z którymi tyle lat spędził na banicji.

Przeciwnik jednak postanowił się wycofać. Wolberg chciał ruszyć za nimi by jeszcze chociaż jednego do piachu posłać lecz był przytomnym człowiekiem i wiedział, że to byłby błąd. Jako banita i rabuś kupców nie raz w podobny sposób ściągali obstawę w las by ich powycinać pojedynczo. Znali teren i mieli niespodzianki przygotowane. Te mutanty podobnie mogły zrobić.
- Nie gońmy ich. Może to być zasadzka!- Oznajmił kompanom.

Gdy wróg zniknął w gęstwinie leśnej podszedł do ciał zwierzoludzi. Popatrzył z obrzydzeniem i wbił swój miecz po kolei w każdego upewniając się,
że już nie wstaną.
Wytarł miecz o szmatę opasającą jednego z chaosytów a następnie po schowaniu miecza i zawieszeniu tarczy wyciągnął strzałę. Poczerniała posoka chlusnęła i wąsacz ledwo odskoczył przed kaskadą juchy. Wypłukał grot w jednej z kałuż i po wytarciu schował do kołczana.
- Lepiej się zwijajmy zanim się zbiorą w większą grupę.- Zaproponował i wskoczył na koń.

***


Jechali wolno drogą przed siebie. Nie spieszyli się bo i trzeba było nie raz poczekać na Maud i jej wózek. Ten kilka razy utknął w błocie.


Ulewa zrobiła się jeszcze większa niż ze środka dnia. Strugami woda spływała z ronda kapelusza Andreasa. Nic prawie do siebie nie mówili. Było im dość zimno i perspektywa nocowania w lesie przy takim deszczu bez możliwości znalezienia suchego miejsca popsuła im humory, przynajmniej Wolbergowi.

***

Ciemność i deszcz w lesie była chyba najgorszą rzeczą jaka może spotkać obcych w nieznanym miejscu.
- Światła!- Krzyknął przez deszcz Andreas zauważając słabą poświatę zapewne z jakiejś przydrożnej karczmy.

Zamknięta brama nie była pocieszająca. No ale czemu się dziwić. Przecież w taką pogodę raczej nikogo się nikt nie spodziewa a do tego bandy zwierzoludzi krążą po okolicy.
Gdy zauważyli ścieżkę Wąsacz z ręką na mieczu a drugą trzymając uzdę swego wierzchowca zbliżył się do budki przewoźnika.
- Ludo. A jak z daniami z ryb u Ciebie?- Zapytał widząc rzekę i gdy kiszki zagrały mu marsza.
- Zupa była by teraz jak znalazł.- Dodał i przywiązał konia do barierki.
Zbliżył się do budki i widząc otwarte drzwi wyciągnął miecz.
- Coś tu nie gra.- Zauważył coś oczywistego. W taką pogodę nikt drzwi na oścież nie otwiera.

Po zbadaniu i przeszukaniu budyneczku Andreas przytulił co było wartościowe. No może dla niego bo widział jak Maud na wózek ładuje jakieś graty dla siebie cenne.
Ruszyli ścieżką, którą zauważył i wiodła do małego, bocznego wejścia na teren zajazdu. Andreas z mieczem w dłoni i z uzdą odwiązanego przed chwilą konia wszedł na dziedziniec jako pierwszy. Nigdzie żywej duszy. Jedynie budynek gospody wskazywał, że ktoś tam jest.
- Ja idę odprowadzić konia a niech ktoś ruszy i zamówi coś gorącego do żarcia.- Powiedział wąsacz i biorąc kilka koni wszedł ostrożnie do stajni.
Rozejrzał się, upewniając że jest bezpiecznie i zajął się oporządzaniem koni zamierzając czym prędzej ruszyć do kompanów i gorącej strawy.
 
Hakon jest offline  
Stary 23-11-2017, 19:45   #39
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Z satysfakcją rozlewającą się po ciele uśmiechnął się pod nosem, gdy strzała doszła celu i pomiot Chaosu wyciągnął kopyta. Reszta również poradziła sobie szybko ze swoimi przeciwnikami, a mutanci wzięli nogi za pas i czmychnęli do lasu.
- Zgadza się, trza jechać, a nie uganiać się za tymi stworami - rzucił Nils na słowa Andreasa i również dosiadł konia. Odwrócił się do Maud i będąc niemal przekonanym, że kobieta nie wychwyci żartu, rzucił do niej. - Maud, powinnaś zostawić ten swój wózek tutaj. Tylko nas będzie spowalniał.
Puścił jej tylko oczko i gdy chwilę porozmawiali, ruszył za kompanami. Maud oczywiście wózka nie zostawiła.

* * *


Pogoda była pod psem. Albo i gorzej. Karsten nie pamiętał, kiedy ostatnio tak mocno padało. Czasami miał wrażenie, że niektóre z tych ulew są naprawdę dziełem bogów, a nie natury, bo tak lać to może chyba tylko z boskiego nakazania. Z ulgą przyjął słowa Wolberga o światłach, bo sam, trzymając się raczej z tyłu pochodu, pochyloną miał głowę, żeby mu na gębę nie kapało i tylko łypał oczami na lewo i prawo, co by nie dać się zaskoczyć, jakby coś z krzaków na nich wyskoczyło. Zbliżająca się noc i zimny wiatr nie nastrajały go do dalszych podróży, dlatego cieszył się, gdy wyłowił z ciemności zarysy budynku. Główna brama była zamknięta, ale można się tego było spodziewać, jeśli w okolicy grasowały pomioty Chaosu.

Na szczęście udało im się przejść ścieżką obok palisady do miejsca, gdzie przewoźnik transportował ludzi na drugi brzeg Reiku. Tylko, że przewoźnika nigdzie nie było widać, a gdy weszli do jego kanciapy i dostrzegli ślady walki, wiadomo było, że coś jest nie tak.
- Miejmy się na baczności - powiedział Nils po słowach Andreasa, zwieszając dłoń na rękojeści miecza przy pasie.
Pewniej czuł się napinając cięciwę, ale i ostrzem coś tam robić umiał, więc wesprze towarzyszy, gdyby doszło do walki w zwarciu. Po tym, jak tylko Wolberg i Maud przygarnęli, co wartościowsze, ruszyli do otwartego przejścia z boku palisady.

Minęli jakieś budynki, a gdy Andreas ruszył w stronę stajni, Karsten skinął mu tylko głową, podprowadzając konia pod drzwi gospody. Eckhard zdążył już zapukać energicznie, jednak trochę się naczekali, aż ktoś łaskawie wyjrzał. No a jak już wyjrzał, to nie był zbyt uprzejmy.
- Noc się ciężka szykuje, na szlaku my zwierzoludzi spotkali. Trza nam przenocować, panie drogi. Weźmiemy nawet podłogę przy kominku, jak wszystkie pokoje zajęte - rzucił Nils, widząc, że nikt nie kwapi się z odpowiedzią. - I drzwi nam przed nosem nie zamykaj, bo oknami wejdziemy. Za strawę i miejsce do spania zapłacimy z góry. I przy okazji może powiesz, gospodarzu, co się stało z przewoźnikiem przy rzece? Pustą jego chałupę zastalimy i krew przy drzwiach.

Nils patrzył na niego z pełną determinacją i nie wyglądał na takiego, co miał zamiar odpuścić. Może i lubił szwendać się po traktach Imperium, ale w taką pogodę nawet psa szkoda by było na dwór wyrzucić.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 24-11-2017, 20:07   #40
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Przewaga i umiejętności posługujących się bronią dystansową pozwoliła bardzo szybko zranić i ubić pierwszych zwierzoludzi, przy okazji niszcząc morale tym, co dane było zachować swe nędzne życie. Chyba tylko deszcz sprawił, że Gereke nie ruszył za nimi, by ich dobić. Mimo słów Andreasa i poparcia ich przez Nilsa, uważał, że powinni to zrobić, gdyż takie darowanie życia mogło i za pewne w przyszłości doprowadzi, że mutanty napadną kolejnych podróżników. Taki wszak cel ich życia przecie. Popełnili błąd zdaniem cyrulika…

***

Jak już się nie zdecydowali na pogoń, to musieli chociaż jak najszybciej znaleźć dach nad głową. Podróżowanie w takich warunkach wkrótce mogło doprowadzić do przeziębienia, szczególnie, że był to kolejny dzień w którym byli narażeni na to. Całe szczęście w końcu się udało. Jeszcze nie nad głową, ale zawsze były to dachy, i miał nadzieję, że w końcu nad głową jeden z nich się znajdzie.

***

Oczywiście budka przewoźnika, jak i pozostałym, wydała się i dla Gereke podejrzana. Nie wątpił, że przewoźnika, już na tym świecie mogło nie byc. Wyraźnie znowu coś było nie tak i po kościach czuł, że ostatnio mają nadzwyczaj dużo pecha. Los zsyła na nich raz po raz jakieś niedogodności. Zaczął się zastanawiać, czy czegoś złego ostatnio nie uczynił, czymś bogom nie zawinił, będzie musiał w najbliższym czasie jakąś ofiarę i modlitwę złożyć. Mimo przeczucia przez tą wredną pogodę nie miał co jednak czynić. Trzeba było gdzieś tu spocząć i czekać. Czujnie czekać…

Niestety jego przypuszczenia potwierdził i karczmarz.
- Nosz motyla noga, jeszcze to - burknął po nosem.
Uważał to co Nils. Mógł tylko dodać, że nic innego przecież teraz nie znajdą i poprzeć, że chcą tylko się wysuszyć, wygrzać, żarło zjeść i popić. Pokoju mu nie trzeba było. Kwestia finansowa powinna przekonać właściciela karczmy. Mogli mu zostawić sporo monet.

Gdyby jednak poszło nie po ich myśli udałby się do stajni. Tam w tą pogodę nie powinien już nikt zawitać. A po nich wreszcie by nie lało.
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172