Gerhart zatrzymał się na moment przy leżącym bandycie, w którego plecach tkwiła strzała.
- I po co żeś uciekał, głupcze? Trza było siedzieć na tyłku, to nic by ci się nie stało - powiedział z wyrzutem.
Już miał ruszyć w pościg za drugim zbiegiem, gdy nagle za jego plecami coś gruchnęło, jakby kilka piorunów na raz walnęło w leśniczówkę. Ale niebo było czyste, a leśniczówka jak stała, tak stała.
Gerhart zamrugał oczami, po czym obrócił się i pognał w las, usiłując powstrzymać uciekiniera przed kradzieżą konia. |