Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2017, 00:55   #222
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kapral utknął na dobre. W pewnej chwili, gdy usiłował oswobodzić ostrze halabardy z tułowia przeciwnika został przygnieciony przez kilku wrogów na raz. Pozbawiony broni i możliwości ruchu próbował jakoś wyrwać się spod kotłującej masy człeczyn, ale nie był w stanie tego dokonać. Zapewne nawet, gdyby był zdrów i wypoczęty miałby z tym spory kłopot, tak teraz było to zadanie ponad siły krwawiącego z wielu ran krasnoluda.

Przeczuwając nadchodzący koniec zaczął recytować psalmy ku chwale Grimnira wprowadzając się w trans, w czasie którego przestał czuć kolejne razy i niemrawe z powodu ścisku cięcia, jakimi szczodrze obdarowywali go żołdacy z Księstw. Był gotowy na przyjście Gazula i dołączenie do wiecznej uczty wśród przodków...

Tak się jednak nie stało.

Po jakimś czasie ciężar przygniatający khazada zelżał, a ten ze zdziwieniem odkrył, że może poruszyć ramieniem, nogą, a nawet głową. Wiedziony impulsem zebrał resztki sił i zerwał się na równe nogi, odrzucając ciała wrogów na boki. Zaraz jednak tego pożałował, gdyż nagła niemoc wlała ołów w jego kończyny oraz wywołała zamęt w głowie.

Siadł ciężko na stosie zakrwawionych zwłok i rozejrzał po pobojowisku. Wszędzie wokoło ziemię zaścielały ciała zabitych i rannych, ze zdecydowaną przewagą mundurów armii Księstw Granicznych. Ale najważniejsze było, że wróg się cofał. Nie w panice, ale jednak. Przeprawa kawalerii nie doszła do skutku, a piechota została powstrzymana i poważnie przetrzebiona. Zwyciężyli.

Zwyciężyli.

Kapral Thorvaldsson westchnął ciężko czując każdym kawałkiem swojego ciała trud dopiero co stoczonej bitwy. Pokrywała go krew zabitych przez siebie i sprzymierzeńców wrogów, sam krwawił z dziesiątek skaleczeń, jakiegoś tuzina głębszych ran, a do tego z piersi sterczał ułomek strzały wywołując ból przy każdym głębszym oddechu. Ramiona piekły, jakby kilka wozów węgla przerzucił, a wyschnięte gardło rozpaczliwie domagało się choć kropli... piwa.

O tak, piwa by się teraz napił, a wszystko inne nieważne jest.

Dźwignął się ponownie i rozejrzał w poszukiwaniu zgubionej broni. Po chwili znalazł halabardę wciąż całą, choć wyglądającą niewiele lepiej od dzierżącego ją krasnoluda. Drzewce w całości pokryte było krwią, klejąc się i lepiąc do rąk. Ostrze wyszczerbiło się w kilku miejscach i wymagało ostrzenia. Widac było, że miała wiele roboty w czasie bitwy.

Poczłapał w kierunku lazaretu ignorując imperialnych żołnierzy próbujących udawać, że utrata połowy składu osobowego niemal wszystkich oddziałów biorących udział w tej hecy nie jest strasznym przeżyciem dla każdego rekruta. Niech te dzieciaki nacieszą się tym zwycięstwem, bo nie wiadomo co może przynieść kolejny dzień. Może to ich pierwsze i ostatnie w życiu zwycięstwo? Niech świętują, póki czas.

Na miejscu zaczął pomagać w opatrywaniu rannych tak, jak robił to wiele razy wcześniej. Wielokrotnie wykorzystywane umiejętności osoby obracającej się wśród innych, codziennie ryzykujących życiem pozwalały na mechaniczne wykonywanie tych samych czynności, niemal bez udziału świadomości Detlefa.

Tak było do czasu, aż cyrulik dostrzegł pocisk wystający spomiędzy kółek kolczugi. Wtedy pomocy udzielono i jemu, a później zabroniono przeszkadzać w pracy polowego szpitala, zapewne nie chcąc, żeby ledwo co zacerowane rany otworzyły się na nowo. Pozostawiony sam sobie kapral Thorvaldsson oddał się niezbyt często pielęgnowanemu nałogowi - kopceniu cuchnącego tytoniu przy użyciu ogryzionej doszczętnie fajki. Jego dziesiątka i tak łaziła wszędzie bez ładu i składu, jak to miała w zwyczaju. Chłopcy byli już duzi i nie powinni zrobić sobie krzywdy, a taką byłby rozkaz siedzenia na dupie.

Dlatego kapral ani myślał ganiać za nimi i przywoływać do porządku. W końcu po tym, w czym brali udział nad rzeką należy się wszystkim odpoczynek.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline