Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2017, 15:29   #89
Ganlauken
 
Ganlauken's Avatar
 
Reputacja: 1 Ganlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwu
JJ solo

Parkiet był znów wypełniony tańczącymi ludźmi. Nie mniej zatłoczony był bar, do którego wkroczył od zaplecza JJ. Po młodocianym ciemnoskórym fanie nie było śladu, ale rozpoznało go kilkunastu innych, co było pewną nowością dla saksofonisty. Zwykle pozostawał w cieniu i do tej pory niewiele osób wiedziało jak wygląda. Tym razem szybko go otoczyli, domagając się wspólnych zdjęć i autografów. Jakiś starszy gość nawet podsunął do podpisu kolekcjonerską wersję płyty wydaną w oszałamiającym nakładzie pięciuset egzemplarzy. Kwadratowe pudełko było przerostem formy nad treścią, bo w środku znajdował się tylko chip z miniaturką okładki. Płyt CD od dawna nikt nie używał. Może jak podpiszą kontrakt, wytwórnia wypuści edycję na nieśmiertelnym winylu.
Wśród fanek były nawet dwie ładne laski, czarnowłosa gotka oraz długowłosa blondynka.
- Nieźle zaszalałeś dzisiaj! - powiedziała blondynka, cykając sobie z nim seflie. - Byłam już na dwóch waszych koncertach to stałeś cały czas z boku. Skąd taka odmiana?
Saksofonista przymrużył lekko oczy, by nadać swojej wizji bardziej krystaliczny obraz. Niestety ilość alkoholu, którą w siebie wlał dzisiejszego wieczora, zaczynała dochodzić do granicy, za która pozostaje już tylko alkoholowy zgon. Fanka, która zrobiła sobie z nim selfie była całkiem atrakcyjna, toteż coś w jego mózgu włączyło inny tryb, tryb amanta.
- Wiesz, to był dla nas bardzo ważny koncert, nie na co dzień jest się zapraszanym na niewidzialny. Osobiście dla mnie, jak i też dla całego zespołu było to niesamowite przeżycie. Chcieliśmy zrobić dla was coś niesamowitego, począwszy od oprawy, kończąc na szaleństwach scenicznych. Zrobił krótką przerwę, by strzelić kolejne zdjęcie z fanami, po czym wrócił do rozmowy z blondynką.
- Zazwyczaj trzymam się z tyłu, nie potrzebuje poklasku. Całkiem dobrze się czuje z moją tajemniczością, ale dzisiaj przy tak zajebistej publiczności, przy takim wsparciu z waszej strony, musiałem dać z siebie jak najwięcej, także wydobyłem trochę tego szaleństwa, które gdzieś zazwyczaj trzymam na wodzy.
- Było ekstra! - zapewniła go entuzjastycznie czarnowłosa gotka, która wciąż stała obok.
Blondynka spojrzała na nią jak na intruzkę. Niestety, znając życie, szansa, że padną słowa “Ej, starczy go dla nas obu, może się podzielimy” była raczej znikoma.
- Najlepszy koncert ever! - powiedziała szybko blondynka. - A jest tam gdzieś Howl? Bo to w sumie moja znajoma, ale nie odpisuje… Albo olać, może ty mnie wprowadzisz na backstage? Nigdy nie byłam w tunelu metra, to znaczy pieszo.
Saksofonista spoglądał raz na jedną raz na drugą dziewczynę. Nie mógł się zdecydować, obie były nieprzeciętnej urody.
Reasumując jednak, był tu i teraz, był jednym z tych kilkorga, dla których przyszło tu ponad tysiąc osób. W przeciwieństwie do solowych koncertów, po których spotykał się zazwyczaj z kobietami szukającymi kochanka, tym razem miał dwie młode siksy poszukujące gwiazdora.
- Howl? Na pewno gdzieś się kręci, ale gdzie to już nie mam pojęcia, możemy pójść do naszego wagonu i sprawdzić. - Objął w pasie obie dziewczyny. - Znacie jeszcze jakiś innych członków zespołu? Kto jest waszym ulubieńcem? - Po czym delikatnie wymusił na nich ruszenie wraz z nim na pociągowy backstage.
- Ale podchwytliwe pytania zadajesz! - zaśmiała się brunetka.
- Moim chyba Howl - odpowiedziała blondynka, lekko zachrypniętym i nieco pijanym głosem. - Ma super głos, taki melancholijny… powinna więcej śpiewać. I kocham brzmienie saksofonu… jest takie oldschoolowe.
Byli już przy drzwiach wagonu, gdy obok pojawiła się Rosalie w towarzystwie długowłosego Latynosa.
- Przepraszam panie bardzo, nie zajmę dużo czasu. Chyba. - zwróciła się do fanek. - Konkurencji też nie będę robić - uspokoiła na wszelki wypadek.
- Twój instrument nie ucierpiał za bardzo przez moje nieudolne próby wydania dźwięku? - zaśmiałą się krótko. - Świetny koncert. Ktoś chce cię poznać - skinęła na stojącego obok, wysokiego mężczyznę. - JJ, Marco, Marco, JJ. Jej, jaka jestem oficjalna.
- Ja tylko na chwilę. - wysoki Latynos nachylił się ku JJ-owi i podał mu dłoń - nie bój, nie uciekną - zerknął wesoło na stojące obok dziewczyny, które rzeczywiście uciekać nie zamierzały, za to teraz szeptały między sobą.
- Jestem szefem ochrony Alamo - wyjaśnił Marco. - Po mieście krąży wieść, że zagracie na proteście i raczej nie wyszła od nas, więc… zagracie, tak?
JJ został lekko zaskoczony i zdekoncentrowany przez Rosalie i Marco. Puścił na chwile dziewczyny, po czym przywitał się z Marco. Następnie spojrzał na Rosalie i rozbawiony odpowiedział.
- Nie musisz się niczym przejmować, saks to nie jest instrument, który łatwo uszkodzić, a ustnik i tak po każdym koncercie idzie do wymiany.
Przeniósł wzrok na szefa ochrony. Nie był zadowolony z faktu, że ktoś mu przerywa w podrywie, toteż dosyć szorstko odparł:
- W sprawach koncertu musisz rozmawiać z Billym, on jest naszym organizacyjnym guru. Ja ani nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę.
Szybko odwrócił wzrok w stronę chichoczących dziewczyn, jak widać, wreszcie doszły do porozumienia, co było mu zdecydowanie na rękę.
- Drogie panie, kontynuujemy naszą podróż na backstage?
- No raczej! - zawołała blondynka. - JJ, tak? Jestem Jessie tak w ogóle.
- Stella - wtrąciła szybko ciemnowłosa gotka.
- Hej - zawołał Marco - a zaprowadzisz nas do niego?
Uśmiechnął się słodko do dziewczyn. -
miło mi was poznać moje drogie, Jessie i Stella, Stella i Jessie. Bardzo ładne imiona.
Z nieskrywaną niechęcią spojrzał na Marco - słuchaj, muszę zapytać ekipę czy nie mają nic przeciwko, daj mi chwilę, nie powinno być z tym problemu. Rozalka, chodź proszę ze mną, jak Billy nie będzie oponował to podbijesz po Marcusa z moim passem żeby was przepuścili. Za dwie minuty będzie wszystko jasne.
Saksofonista zaczął śpiewać starą piosenkę zespołu Frankie goes to Hollywood.
Na scenie nie używał swojego głosu, bo inni byli od niego lepsi, ale fakt był taki że nie miał się pod tym względem czego wstydzić.
-The power of love, the force from above….
-Ruszajmy
-Cleaning my soul…
- Widzisz, już zaczynają gwiazdorzyć - zwróciła się do Marco nieco rozbawiona, na co pokiwał z westchnieniem głową. - Idę - powiedziała do obu mężczyzn. - A ty tu czekaj - rzuciła jeszcze do długowłosego.
- Dzięki - powiedział i w jego głosie czuć było prawdziwą wdzięczność.
- Drogie Panie, proszę się nie obawiać, ja naprawdę nie mam zamiaru wchodzić wam w paradę - uśmiechnęła się porozumiewawczo do fanek.
- Spoko laska, myślisz że będziemy cię bić, czy co? - wykolczykowana gotka spojrzała na nią z rozbawieniem, podczas gdy blondynka rozglądała się po tunelu metra mówiąc ni to do siebie ni to do JJ-a.
- Ale tu zajebiście, tak postapokaliptycznie…
 

Ostatnio edytowane przez Ganlauken : 23-11-2017 o 15:34.
Ganlauken jest offline