Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2017, 15:49   #38
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Zwierzoludzie padli po otrzymanych pociskach dziwnej zbieraniny wędrowców. Andreas dzierżąc miecz i tarczę czekał na atak stworów chaosu. Chciał choć trochę zemścić się za swoich martwych przyjaciół z którymi tyle lat spędził na banicji.

Przeciwnik jednak postanowił się wycofać. Wolberg chciał ruszyć za nimi by jeszcze chociaż jednego do piachu posłać lecz był przytomnym człowiekiem i wiedział, że to byłby błąd. Jako banita i rabuś kupców nie raz w podobny sposób ściągali obstawę w las by ich powycinać pojedynczo. Znali teren i mieli niespodzianki przygotowane. Te mutanty podobnie mogły zrobić.
- Nie gońmy ich. Może to być zasadzka!- Oznajmił kompanom.

Gdy wróg zniknął w gęstwinie leśnej podszedł do ciał zwierzoludzi. Popatrzył z obrzydzeniem i wbił swój miecz po kolei w każdego upewniając się,
że już nie wstaną.
Wytarł miecz o szmatę opasającą jednego z chaosytów a następnie po schowaniu miecza i zawieszeniu tarczy wyciągnął strzałę. Poczerniała posoka chlusnęła i wąsacz ledwo odskoczył przed kaskadą juchy. Wypłukał grot w jednej z kałuż i po wytarciu schował do kołczana.
- Lepiej się zwijajmy zanim się zbiorą w większą grupę.- Zaproponował i wskoczył na koń.

***


Jechali wolno drogą przed siebie. Nie spieszyli się bo i trzeba było nie raz poczekać na Maud i jej wózek. Ten kilka razy utknął w błocie.


Ulewa zrobiła się jeszcze większa niż ze środka dnia. Strugami woda spływała z ronda kapelusza Andreasa. Nic prawie do siebie nie mówili. Było im dość zimno i perspektywa nocowania w lesie przy takim deszczu bez możliwości znalezienia suchego miejsca popsuła im humory, przynajmniej Wolbergowi.

***

Ciemność i deszcz w lesie była chyba najgorszą rzeczą jaka może spotkać obcych w nieznanym miejscu.
- Światła!- Krzyknął przez deszcz Andreas zauważając słabą poświatę zapewne z jakiejś przydrożnej karczmy.

Zamknięta brama nie była pocieszająca. No ale czemu się dziwić. Przecież w taką pogodę raczej nikogo się nikt nie spodziewa a do tego bandy zwierzoludzi krążą po okolicy.
Gdy zauważyli ścieżkę Wąsacz z ręką na mieczu a drugą trzymając uzdę swego wierzchowca zbliżył się do budki przewoźnika.
- Ludo. A jak z daniami z ryb u Ciebie?- Zapytał widząc rzekę i gdy kiszki zagrały mu marsza.
- Zupa była by teraz jak znalazł.- Dodał i przywiązał konia do barierki.
Zbliżył się do budki i widząc otwarte drzwi wyciągnął miecz.
- Coś tu nie gra.- Zauważył coś oczywistego. W taką pogodę nikt drzwi na oścież nie otwiera.

Po zbadaniu i przeszukaniu budyneczku Andreas przytulił co było wartościowe. No może dla niego bo widział jak Maud na wózek ładuje jakieś graty dla siebie cenne.
Ruszyli ścieżką, którą zauważył i wiodła do małego, bocznego wejścia na teren zajazdu. Andreas z mieczem w dłoni i z uzdą odwiązanego przed chwilą konia wszedł na dziedziniec jako pierwszy. Nigdzie żywej duszy. Jedynie budynek gospody wskazywał, że ktoś tam jest.
- Ja idę odprowadzić konia a niech ktoś ruszy i zamówi coś gorącego do żarcia.- Powiedział wąsacz i biorąc kilka koni wszedł ostrożnie do stajni.
Rozejrzał się, upewniając że jest bezpiecznie i zajął się oporządzaniem koni zamierzając czym prędzej ruszyć do kompanów i gorącej strawy.
 
Hakon jest offline