Jako, że przeżył i to bez szwanku, Karl uznał wypad za sukces. Dodatkowym pozytywem był, rzecz jasna, fakt, iż miał dokąd wracać.
Wróciwszy do obozu i złożywszy raport, udał się ogarnąć, dokonać ogólnego przeglądu swojej osoby, ekwipunku, oczyścić i naprawić, co trzeba.
Również nieco zrelaksować się kilkoma łykami wódki z prywatnych zapasów. I pomyśleć.
Myślał, obchodząc obóz uprzednio zajmowany przez Trzecią Kompanię, machinalnie oceniając go wzrokiem.
Sytuacja nadal była patowa i był gotów się założyć, że w każdej chwili może dojść do kolejnej bitwy. Pytanie, czy wróg ma więcej sztuczek w rodzaju rzecznego desantu w rękawie, czy wyczerpał już środki i pomysły. W to drugie mocno wątpił, biorąc pod uwagę dotychczasową skalę operacji. Wszystko to budziło w nim instynktowny niepokój.
Nie mając żadnych rozkazów, postanowił sprawdzić, ile prawdy jest w tym, co wieść gminna niesie.
Wróciwszy do niedawnego obozu ich kompanii, zaczął od kręcenia się po okolicy, szukając jakichkolwiek oznak przetrzymywania jeńców: namiotów bądź innych konstrukcji w oddaleniu od innych, zwiększonych straży, częstszych patroli, ewentualnie krzyków i innych odgłosów gorących dyskusji.
I oczywiście nasłuchując plotek. Nawet baby przy studniach nie plotkują tak, jak żołnierze.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |