Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2017, 19:26   #101
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Stonehill Inn

Melune na początku struchlała, a później wysłuchała go z grzecznym zainteresowanie na twarzy im dłużej jednak nieznajomy się wypowiadał, tym kobieta miała większy mętlik w głowie, który obrazował się nieznacznym ściągnięciem brwi. Po zadanym pytaniu, obejrzała się na Turmalinę, która jako z nich wszystkich miała największy staż w „drużynie”.

Marv zmarszczył mocno brwi, jak zawsze kiedy przyglądał się komuś nieznajomemu, nie budzącemu w nim zbyt wielkiego zaufania. Czyli zawsze w przypadku sobie nieznanych osób. Nie zauważył gestów i zachowania kapłanki, zresztą nawet jeśli, to przecież ten tutaj zwracał się do panów.
- Za wszystkich wypowiadać się nie mogę, ale wydaje mi się, że nie mamy przywódcy jako takiego - wypalił, nie mogąc powstrzymać języka. I w sumie pragnąc zrobić to zanim odezwie się taka krasnoludzica lub nizioł. Odkąd skończyli misję ze smokiem, rudowłosy nie uważał już Jorisa za swojego dowódcę. - Jestem pewien, że każde z nas chciałoby poznać nieco szczegółów.

Sługa wyglądał na nieco zdezorientowanego, ale szybko się opanował.
- Szlachetny wojowniku, mogę powiedzieć tylko, że chodzi o poszukiwanie zaginionej osoby. Mój pan, dostojny Omar yn Druzir yn Abdul el Erispal życzył sobie rozmawiać z dowódcą i to on usłyszy szczegóły. Otrzymal on informację, że stanowicie drużynę najemników. Jeśli tak nie jest, pokornie proszę o wiadomość czy w tej osadzie istnieje jakaś zorganizowana grupa do wynajęcia.
- Kto by tam chciał… - zaczął Lucjan, ale Lena uciszyła go machnięciem ręki.
Turmalinie szczęka nieco opadła - z jednej strony w końcu ktoś przemawiał do niej z właściwym szacunkiem, ale z drugiej strony ci ludzie pomiatali Phandalin jak swoim. A to...
- Z drogi - Turmi z gracją targowej przekupki odepchnęła sługę na bok i uderzyła prosto do właściwego adresata ignorując krzepkich ochroniarzy jakby ich nie było. Ci jednak byli i szybko zagrodzili krępej krasnoludce drogę.
- Słuchaj Durnostojko. Panoszycie się po Phandalin jak po swoim, wywaliliście ludzi wywijając jakimś papierem! Z papierami to do sądów w Neverwinter, nie tutaj. Póki co jesteście zbójami i najeźdźcami i jeszcze chwila sami będziecie zagubieni. Wara od Phandalin, bo nie będziecie mi tu pomiatać Moimi ludźmi, jasne?
W końcu od pomiatania Phandalińczykami była Ona.

Ale tym razem Turmalina trafiła na równego sobie. Mężczyzna ledwie zaszczycił ją spojrzeniem, a ochroniarze trzymali mocno.
- Łapy precz od damy, kilofowe łby - wrzasnęła na sługusów Turmi i wycofała się.
Zmierzyła obcych wzrokiem, uśmiechnęła się do nich ślicznie, po czym odwróciła się do towarzyszy i spojrzeniem wskazała na drzwi.
Uśmiechała się.
Znali ten uśmiech.

- Dawd… - Tressendarczyk zawiesił głos.

- Tak panie - sługa najszybciej jak potrafił znalazł się przy stole chlebodawcy. - Wybacz, panie. Mówią, że nie mają dowódcy. - Cóż… nie ma czego oczekiwać w tej dziurze. Powiedz im, że wynajmę czterech, a dowodzić będzie… Może Ursus? - mężczyzna zawiesił głos, ale widać było, że nie kieruje pytania do sługi; raczej głośno myśli.

Kapłanka Selune pokręciła powoli głową, jakby się z czymś poddała, choć kąciki jej ust lekko drgały do góry. Nie zamierzała się mieszać ani do dyskusji, ani podejmować się zadania u… kogoś tego pokroju.
Upiła swój ostygły napar z kolek świerku i jak to miała w zwyczaju udawała, że jej nie ma.

- Spokojnie - powiedział powoli Shavri w napiętej ciszy, która zapadła. Rozłożył na boki ręce w pojednawczym geście. Widział wcześniejszy ruch Leny i postanowił być ostrożny. A nuż uda się nie tylko czegoś dowiedzieć, ale może i zyskać.
- Bez nerw - dodał wciąż tym samym, spokojnym tonem. - Zamieszanie wynikło z tego, że jesteśmy wolnymi ludźmi i choć stanowimy grupę, sami decydujemy, pod czyim dowództwem działamy… i czy w ogóle. Możesz nas panie nająć, jak mówisz, ale tutaj i tak każdy z osobna zadecyduje, czy dołączy do twojej sprawy, czy nie. A żeby tak się stało, musimy poznać szczegóły, zagrożenie i zapłatę. Jeśli zależy ci na dys… krecji, nie musimy omawiać ich tutaj. Jeśli koniecznie chcesz porozmawiać z kimś… godnym - tak, to słowo ostatnio przypadło Shavriemu do gustu - możesz porozmawiać z obecnym tu Marvem - pełnił funkcję zastępcy kapitana w kampaniach, w których brałem udział, i wie, jak to się robi.- A mnie to śmierdzi - powiedział Stimy znad miski zupy ruchliwie nadymając nozdrza - Jak szukają to im więcej osób wie tym lepiej, co nie? Ja na przykład szukam białowłosego gnoma. Widzieliście go? ...a panienkę Turmalinę należy przeprosić. - Trzewiczek siorbnął zupy uśmiechając się pod nosem trochę złośliwie.
- Tak, uwaga o poszukiwaniu jest istotnie logiczna, ale nasi przybysze na pewno mają jakiś ważny powód, dla którego działają tak, a nie inaczej - powiedział Shavri, wciąż spoglądając na Tressendarczyka. - Może się dowiemy jaki, a może nie…

Sługa nerwowo przestąpił z nogi na nogę patrząc to na swojego pana, to na resztę biesiadników, w tym handlarzy, którzy z zainteresowaniem obserwowali rozwój wypadków.
- Chę… chętnych szlachetnych panów i e…. i panie proszę o ustawienie się w kolejce. Mój pan, dostojny Omar yn Druzir yn Abdul el Erispal oceni zdolności szlachetnych pa… państwa i podejmie decyzję komu powierzy szczegóły misji.
Starzec przełknął ślinę i dodał rozpaczliwym, niemal niesłyszalnym szeptem.
- To nadobna pani krasnoludzica powinna przeprosić, i to czym prędzej! W naszych stronach za taką obrazę płaci się głową…
Nagle łyżka z rąk Trzewiczka upadła na posadzkę. Gdyby nie była drewniana wywołałaby brzdęk głośny na całą karczmę i Phandalin, a tak to było tylko “puk”. Stimy nie przejmował się jednak tym. Nie w obliczu takich słów!
- Wychoooodzę. I innym radzę to saaamoo - zapowiedziała Turmi, po czym wyszła na zewnątrz trzaskając drzwiami.
- Na mnie też już czas… - Tori odstawiła pusty kubek, zostawiła pod nim zapłatę i skinęła nieznacznie głową do przestrzeni. Joris nie przyszedł… najwyraźniej miał jej dość, a rozmowa przy stole zupełnie jej nie interesowała, nie wspominając o tym, że czuła ogromną niechęć do Tressendarczyka.
- Stimi jeśli będziesz chciał ze mną lub z Garaele porozmawiać to jesteśmy w domu za kapliczką. Miłej nocy wszystkim.

Kapłanka wstała i następnie wyszła z karczmy, zaś Stimy w podskokach pośpieszył za nią. Nie dostąpił zaszczytu poznania za dobrze Turmaliny, ale nasłuchał się dość o sposobie w jaki zginął smok. Stimy nigdy nie chciał być smokiem.
 
Sayane jest offline