| Stonehill Inn Melune na początku struchlała, a później wysłuchała go z grzecznym zainteresowanie na twarzy im dłużej jednak nieznajomy się wypowiadał, tym kobieta miała większy mętlik w głowie, który obrazował się nieznacznym ściągnięciem brwi. Po zadanym pytaniu, obejrzała się na Turmalinę, która jako z nich wszystkich miała największy staż w „drużynie”. Marv zmarszczył mocno brwi, jak zawsze kiedy przyglądał się komuś nieznajomemu, nie budzącemu w nim zbyt wielkiego zaufania. Czyli zawsze w przypadku sobie nieznanych osób. Nie zauważył gestów i zachowania kapłanki, zresztą nawet jeśli, to przecież ten tutaj zwracał się do panów. - Za wszystkich wypowiadać się nie mogę, ale wydaje mi się, że nie mamy przywódcy jako takiego - wypalił, nie mogąc powstrzymać języka. I w sumie pragnąc zrobić to zanim odezwie się taka krasnoludzica lub nizioł. Odkąd skończyli misję ze smokiem, rudowłosy nie uważał już Jorisa za swojego dowódcę. - Jestem pewien, że każde z nas chciałoby poznać nieco szczegółów. Sługa wyglądał na nieco zdezorientowanego, ale szybko się opanował. - Szlachetny wojowniku, mogę powiedzieć tylko, że chodzi o poszukiwanie zaginionej osoby. Mój pan, dostojny Omar yn Druzir yn Abdul el Erispal życzył sobie rozmawiać z dowódcą i to on usłyszy szczegóły. Otrzymal on informację, że stanowicie drużynę najemników. Jeśli tak nie jest, pokornie proszę o wiadomość czy w tej osadzie istnieje jakaś zorganizowana grupa do wynajęcia. - Kto by tam chciał… - zaczął Lucjan, ale Lena uciszyła go machnięciem ręki. Turmalinie szczęka nieco opadła - z jednej strony w końcu ktoś przemawiał do niej z właściwym szacunkiem, ale z drugiej strony ci ludzie pomiatali Phandalin jak swoim. A to... - Z drogi - Turmi z gracją targowej przekupki odepchnęła sługę na bok i uderzyła prosto do właściwego adresata ignorując krzepkich ochroniarzy jakby ich nie było. Ci jednak byli i szybko zagrodzili krępej krasnoludce drogę. - Słuchaj Durnostojko. Panoszycie się po Phandalin jak po swoim, wywaliliście ludzi wywijając jakimś papierem! Z papierami to do sądów w Neverwinter, nie tutaj. Póki co jesteście zbójami i najeźdźcami i jeszcze chwila sami będziecie zagubieni. Wara od Phandalin, bo nie będziecie mi tu pomiatać Moimi ludźmi, jasne? W końcu od pomiatania Phandalińczykami była Ona. Ale tym razem Turmalina trafiła na równego sobie. Mężczyzna ledwie zaszczycił ją spojrzeniem, a ochroniarze trzymali mocno. - Łapy precz od damy, kilofowe łby - wrzasnęła na sługusów Turmi i wycofała się. Zmierzyła obcych wzrokiem, uśmiechnęła się do nich ślicznie, po czym odwróciła się do towarzyszy i spojrzeniem wskazała na drzwi. Uśmiechała się. Znali ten uśmiech.
- Dawd… - Tressendarczyk zawiesił głos. - Tak panie - sługa najszybciej jak potrafił znalazł się przy stole chlebodawcy. - Wybacz, panie. Mówią, że nie mają dowódcy. - Cóż… nie ma czego oczekiwać w tej dziurze. Powiedz im, że wynajmę czterech, a dowodzić będzie… Może Ursus? - mężczyzna zawiesił głos, ale widać było, że nie kieruje pytania do sługi; raczej głośno myśli. Kapłanka Selune pokręciła powoli głową, jakby się z czymś poddała, choć kąciki jej ust lekko drgały do góry. Nie zamierzała się mieszać ani do dyskusji, ani podejmować się zadania u… kogoś tego pokroju. Upiła swój ostygły napar z kolek świerku i jak to miała w zwyczaju udawała, że jej nie ma. - Spokojnie - powiedział powoli Shavri w napiętej ciszy, która zapadła. Rozłożył na boki ręce w pojednawczym geście. Widział wcześniejszy ruch Leny i postanowił być ostrożny. A nuż uda się nie tylko czegoś dowiedzieć, ale może i zyskać. - Bez nerw - dodał wciąż tym samym, spokojnym tonem. - Zamieszanie wynikło z tego, że jesteśmy wolnymi ludźmi i choć stanowimy grupę, sami decydujemy, pod czyim dowództwem działamy… i czy w ogóle. Możesz nas panie nająć, jak mówisz, ale tutaj i tak każdy z osobna zadecyduje, czy dołączy do twojej sprawy, czy nie. A żeby tak się stało, musimy poznać szczegóły, zagrożenie i zapłatę. Jeśli zależy ci na dys… krecji, nie musimy omawiać ich tutaj. Jeśli koniecznie chcesz porozmawiać z kimś… godnym - tak, to słowo ostatnio przypadło Shavriemu do gustu - możesz porozmawiać z obecnym tu Marvem - pełnił funkcję zastępcy kapitana w kampaniach, w których brałem udział, i wie, jak to się robi.- A mnie to śmierdzi - powiedział Stimy znad miski zupy ruchliwie nadymając nozdrza - Jak szukają to im więcej osób wie tym lepiej, co nie? Ja na przykład szukam białowłosego gnoma. Widzieliście go? ...a panienkę Turmalinę należy przeprosić. - Trzewiczek siorbnął zupy uśmiechając się pod nosem trochę złośliwie. - Tak, uwaga o poszukiwaniu jest istotnie logiczna, ale nasi przybysze na pewno mają jakiś ważny powód, dla którego działają tak, a nie inaczej - powiedział Shavri, wciąż spoglądając na Tressendarczyka. - Może się dowiemy jaki, a może nie… Sługa nerwowo przestąpił z nogi na nogę patrząc to na swojego pana, to na resztę biesiadników, w tym handlarzy, którzy z zainteresowaniem obserwowali rozwój wypadków. - Chę… chętnych szlachetnych panów i e…. i panie proszę o ustawienie się w kolejce. Mój pan, dostojny Omar yn Druzir yn Abdul el Erispal oceni zdolności szlachetnych pa… państwa i podejmie decyzję komu powierzy szczegóły misji. Starzec przełknął ślinę i dodał rozpaczliwym, niemal niesłyszalnym szeptem. - To nadobna pani krasnoludzica powinna przeprosić, i to czym prędzej! W naszych stronach za taką obrazę płaci się głową… Nagle łyżka z rąk Trzewiczka upadła na posadzkę. Gdyby nie była drewniana wywołałaby brzdęk głośny na całą karczmę i Phandalin, a tak to było tylko “puk”. Stimy nie przejmował się jednak tym. Nie w obliczu takich słów! - Wychoooodzę. I innym radzę to saaamoo - zapowiedziała Turmi, po czym wyszła na zewnątrz trzaskając drzwiami. - Na mnie też już czas… - Tori odstawiła pusty kubek, zostawiła pod nim zapłatę i skinęła nieznacznie głową do przestrzeni. Joris nie przyszedł… najwyraźniej miał jej dość, a rozmowa przy stole zupełnie jej nie interesowała, nie wspominając o tym, że czuła ogromną niechęć do Tressendarczyka. - Stimi jeśli będziesz chciał ze mną lub z Garaele porozmawiać to jesteśmy w domu za kapliczką. Miłej nocy wszystkim. Kapłanka wstała i następnie wyszła z karczmy, zaś Stimy w podskokach pośpieszył za nią. Nie dostąpił zaszczytu poznania za dobrze Turmaliny, ale nasłuchał się dość o sposobie w jaki zginął smok. Stimy nigdy nie chciał być smokiem. |