Black 4 i 0
- Nie ma obiadu dupki - warknął Padre i skoczył w tył. Magazynowana podczas chodzenia energia kinetyczna butów uwolniła się w jednym impulsie.
- Lubisz na misia? - zawołał lądując koło saperki. Ta poddała się bez słowa, lewą ręką objął ją w talii. Twarda lufa trochę brutalnie weszła aż po sam zamek pomiędzy ramię a ciało. W tej cokolwiek dziwnej pozycji mógł od biedy strzelać.
Biorąc pod uwagę nagłe wierzgnięcie ciężarówki skoczył. Nie przejmował się chwilowo kotłowaniną w kabinie. Choć jeden trup wlokąc strzępy skóry wypadł na drogę z przestrzelonym łbem.
Kierowniczka próbowała pomóc Owainowi.
- Patrz gdzie strzelasz głupia cipo - zwrócił jej uwagę Owain, gdy zagłówek fotela eksplodował resztami gąbki.
- Patrzę, tylko się kurwa ruszasz i przedłużasz - odparła.
- Z takim nastawieniem do życia zostaniesz starą panną z kotem - odsunął na długość ramion stwora oferującego zmianę rysów twarzy i to bez NFZu.
- Kota może już teraz ci dać.
Niestety prezent nie spotkał się z miłym przyjęciem, 9 mm kula rozchlapana go na połowie kabiny.
- Czwórka, może byś tak, kurwa, wyszedł zajarać szluga na balkon? - doszedł go lekko zdyszany głos Padre. Owain zatrzasnął drzwi i wyjrzał na pakę.
Na pace impreza trwała w najlepsze, pułkownik obłapiał się na ziemi ze dwiema zwinnymi bestyjkami, a saperka bujała w ostrym kawalerem. W końcu na specjalne zaproszenie Owain pofatygował się i dołączył do tańców. Ale jakoś serca w nie nie wkładał, bo nie był byle chujem odbijającym laskę kompanowi z oddziału. Ale się przemógł.
Padre tymczasem, ponownie wypalił plugastwo dając tym przykład saperce, która najwyraźniej natchniona powaliła wroga.
- Daj mi to gówno - sięgnął do ufoka atakującego Owaina
- Młoda i Czwórka wykoście pościg. Ja zaraz ochłonę.
Gdy już zgrillował ufoka zaaplikował sobie całą apteczkę. A potem wymieniwszy magazynek w karabinie na nowy planował postrzelać w miarę potrzeby. Niezużyty do końca oczywiście schował do ładownicy. W luźniejszych czasach planował przekładać pociski by mieć pełne.
- W jakim stanie jesteście? - zapytał Padre oceniając stan swój i Owiana.
- Możecie przesłać dane na mój terminal, mam rozszerzoną wersję, uśmiejecie się, dowódczą. Łatwiej skoordynujemy dożycie do lotniska.
Czwórka w milczeniu delektował się porcją chemii ze simpaków.
I jechali by tak z wiatrem rozwiewającym włosy aż do lotniska, gdyby nie hełmy i napływowy element fauny.