Mężczyzna usłyszał głosy w oddali... Zatrzymał się.
-To Ty... To Ty ich tu sprowadziłaś!!- wysyczał przez zęby-Zabije...- pociągnął za rękę dziewczyny i zatkał jej usta-Zginiesz...- szepnął jej do ucha.
-Ale to nie ona... Ona jest dobra... Chce się ze mną bawić.- wydał z siebie lekko dziecinny odgłos.
-To na pewno nie ona... Dobrze tańczy- powiedział czułym głosem.
-Milczeć!! To ona ich sprowadziła!! ONA JEST ZŁA... ONA JEST Z NIMI W ZMOWIE!!- znów wycedził przez zęby patrząc na dziewczynę tak, jak by miał ją zaraz zabić.
-Ona nie mogła tego zrobić... Spójrz na nią... To dziecko... Do tego te ręce, nogi... Wiesz jak dobrze tańczy??- znów szarmancki i czuły.
-Powiedziałem zamknij się!! A teraz cicho, są coraz bliżej!!- znów stanowczy.
Ten stanowczy miał rację... Kroki był coraz bliżej... Przeczekał aż nieco się oddaliły.
-No zostaw ją, przecież ona jako jedyna się ze mną bawiła...
-A ze mną tańczyła...- dziecinny i szarmancki nie dawali za wygraną.
-Pieprzy mnie to...- mężczyzna podniósł rękę i uderzył dziewczynę. Ta uderzyła głową o ścianę i straciła przytomność.
-Zostaw ją!!- wyrwał się dziecinny.
-Zamilcz smarkaczu!!
Mężczyzna podniósł Lucy i wyszedł przed grotę. Wraz z dziewczyną przeszedł jakiś kawałek i zostawił pod drzewem. Następnie wrócił i szczelnie zasłonił wejście do jamy.
-Jak mi tu wróci, zabiję...- powiedział stanowczy. |