Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2017, 20:24   #102
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Marv z każdym słowem, które tu padało, miał ochotę znaleźć się jak najdalej. No i coraz mniejszą ochotą pałał do pracy dla obcych. Z drugiej strony "tutejsi" okazywali jeszcze mniej uprzejmości, jak zwykle z krasnoludzką babą na czele.
- Chyba lepiej byście wyszli - szepnął w stronę Leny i reszty jej grupy, wykorzystując jak zwykle strasznie długą przemowę Shavriego. - Ta baba zawaliła mi już na łeb dwa budynki. Jej magia wydaje się tylko do tego służyć.
- I mamy przegapić całe przedstawienie?!
- obruszył się Lucjan, ale Lena opróżniła swój kubek i wstała.
- Shavri ci opowie. Idziemy - rzekła, rzucając zapłatę dla karczmarza na stół. Handlarka ruszyłą do wyjścia a za nią reszta ekipy. Bibi zgarnęła niedopity garniec z cydrem, bochenek i miskę z ogórkami, po czym marudząc potruchtała za resztą.

Marv uniósł głowę i spojrzał na obcych raz jeszcze, wstając i prostując się na swoją całkiem dużą wysokość. Przemówił głośniej, aby obcy go dobrze słyszeli.
- Nie stanowimy jednolitej grupy, ale potrafimy wykonać zadanie. Ostatnio zabiliśmy smoka. Ale Shavri ma rację, to ziemia wolnych ludzi. Możecie mieć współpracowników, ale nie sługi. I nie pójdziemy pod dowództwem kogoś obcego - wzruszył ramionami. - Macie zadanie, to gadajcie. Mogę na tę chwilę być waszym dowódcą. Ale chyba próba przeniesienia waszych zwyczajów tutaj to nie jest dobry pomysł - raz jeszcze wzruszył ramionami. Nie był dyplomatą czy kim tam, jednak wszczynanie bijatyki wydawało się paskudnie złym pomysłem. Dlatego powstrzymał się przed położeniem dłoni na rękojeści miecza, który miał u boku zamiast włóczni.
- A ja wezmę tą robotę. I taki czy owaki naczelnik mi nie przeszkadza. - Przeborka odstawiła kufel, który dotychczas sączyła w milczeniu. Wyszczerzyła zęby do reszty wzburzonej grupy. Partacze... dzieciaki, które sporo umiały, ale najwidoczniej fachem najemnego ostrza nie zajmowały się wystarczająco długo, by wiedzieć, jak dziwaczne żądania mają klienci i jak często z pogardą patrzą na tych, których przyszło im opłacać. Cudzoziemcy po sposobie zachowania się co prawda wysoko lokowali się na Przeborkowej liście “dziwnych ludzi, dla których pracuję”, ale nie aż tak bardzo, by wzgardziła uczciwym zarobkiem.
- Jeszcze jednego brakuje. Takiego chudego, ryżego. Wyprawą na smoka dowodził, i dobry jest, zaręczam. Jego skaptujcie, to nie pożałujecie. - dopiła piwo i wstała od stołu, opierając się dłońmi na pobrużdżonym blacie - To co chcecie zobaczyć, by nas uznać za godnych? - spytała bez ogródek. I do takich prób była przyzwyczajona.

Dawd wytrzeszczył oczy i przestąpił z nogi na nogę, niepewny co ma zrobić w chwili gdy najmici zwracają się - o zgrozo! - bezpośrednio do jego pana, do tego wrzeszcząc na pół gospody. W końcu podjął decyzję; wziął głeboki wdech i ruszył do stołu południowca, dając Marvowi i Przeborce znak, by poszli za nim. Tym razem niemi ochroniarze nie robili problemów.
- Dostojny Omarze yn Druzir yn Abdul el Erispalu, oto dowódca najemników… e… Maff i jego e… prawa ręka. Będą zaszczyceni, o szlachetny, misją, którą im powierzysz i będą dozgonnie wdzięczni gdy raczysz zdradzić im szczegóły zadania.
Sługa wycofał się, stając ze swoim panem. Ten dokończył przeżuwanie ugryzionego właśnie kęsa pieczonej kaczki, otarł usta serwetką i dopiero zaszczycił Marva i Przeborkę uważnym spojrzeniem.
- Macie znaleźć dla mnie czarodzieja znanego pod mianem Hamun Kost - rzekł zaskakująco czystym wspólnym, bez żadnego akcentu. - Tutaj macie jego podobiznę - machnął od niechcenia ręką, a Dawd szybko siegnął po tubus i podał Marvowi zwój przedstawiający podobiznę chudego mężczyzny. Nawet jesli portret nie był wierny oryginałowi to tatuaż na czaszce oddano bardzo dokładnie.


- Przyjechał w te okolice, badać starożytne ruiny. Zapłacę 50 sztuk złota na głowę za każdy dekadzień pracy i 500 do podziału jeśli go znajdziecie. Jeśli będzie martwy przynieście wszystko co znajdziecie przy trupie. Za ujęcie ewentualnego mordercy zapłacę dodatkowe 500 sztuk złota, ale wtedy chcę dowodów, że wybraliście właściwy cel.
-Ja się zgadzam- Zenobia właściwie ustawiła się w kolejce pierwsza, ale zagapiła się na Turmalinę opuszczającą lokal, czy aby nie postanowiła rozwalić gospody natychmiast. Właśnie w tym czasie Marv z Przeborką wyprzedzili ją w kolejce do tego łysego.
-Szlachetny Omarze, twą mądrość, przyćmiewa tylko twój męski wygląd- Zenobia zatrzepotała rzęsami. Założyła, że jego łysa głowa to skutek myślenia, albo zabaw w alkowie -Nie pogardzisz zatem pomocą doświadczonej najemniczki?
Mężczyzna omiótł Zen obojętnym wzrokiem, ale drugie spojrzenie wyrażało nieco większe zainteresowanie, choć nie wiadomo czy zaważył odświeżony wygląd kurtyzany czy jej kwiecista mowa.
- A wy? - Spojrzał na Marva i Przeborkę. Wojowniczka wzruszyła lekko ramionami.
- Brzmi uczciwie. Jestem gotowa, choćby od zaraz. - przemilczała fakt, że o okolicy wiedziała tyle, co zobaczyła podczas podróży z miasteczka do smoczego leża i z powrotem. Cóż, kwota oferowana przez cudzoziemca była na tyle duża, że barbarzynka mogą wynająć za nią przewodnika i jeszcze sporo zarobić. Pierwszym krokiem w odnalezieniu zaginionego człowieka będzie więc znalezienie kogoś, kto znał okolicę jak własną kieszeń. I nawet miała już takiego na myśli…

Marv zdążył już zauważyć, że Przeborka przybyła tu z małą wiedzą o pewnych tematach. Zgadzała się od razu i na wszystko. I co więcej, nie zadawała dalszych pytań. Rudowłosy jednakże zagapił się głównie na Zenobię. To już był cyrk. Wziął głębszy oddech i udzielił swojej odpowiedzi.
- To zależy od szczegółów tego zadania. Ile mamy czasu, co wiecie panie o tym poszukiwanym oraz co z dodatkową pomocą. Na pewno będziemy potrzebowali lokalnego przewodnika - przerwał na moment i podejrzliwie zmarszczył brwi. - I czy możemy odstąpić od zadania, kiedy okaże się, że nigdzie w okolicy nie można go znaleźć?
-Okolicę znamy jak nikt. Nie znaleźlibyście nikogo bardziej odpowiedniego do tego zadania, panie. - Tu Zenobia wlepiła ciężkie spojrzenie w Marva. Pomyślała, że jeśli ten, zaraz się nie uciszy, to sama da mu po głowie. Co w niego wstąpiło?
- Wybaczcie, panie wątpliwości naszego druha. Miodu i wina się ożłopał. Droczy się z waszmością. Gdzieżby pomocy przewodnika szukał, kiedy sam, jednym z najlepszych się mieni.- jeśli spojrzenie mogłoby zabijać, Marv, już by nie żył.
-Tylko mistrz pozwoliłby sobie na takie zabawy panie. Pewni być możecie, że nikt lepiej waszych poleceń nie wykona.
Zenobia solennie sobie postanowiła, że jeśli Marv się odezwie, to sama go uciszy...
Mag przeniósł wzrok na Zen gdy ta zaczęła mówić i… uwierzył jej. Zdumiewające!
- Podejmujecie się zadania to go wykonujecie - burknął do Marva. - Co do czasu… Najpierw sprawdzicie we wskazanych miejscach; dostaniecie mapę - chyba mężczyzna założył, że stojąca przed nim trójka została już najęta. - Dam wam też przedmiot, który umożliwi identyfikację szczątków. Kost ma się znaleźć.
-On już się znalazł, jeszcze tylko o tym nie wie.- usta Zenobii rozciągnęły się w szczerym, szerokim uśmiechu. Całą sobą okazywała ogromny szacunek dla zleceniodawcy.
~Co za głupi, łysy grzdyl! I jeszcze ta pomalowana glaca~ pomyślała zniesmaczona. Nie mogła mu darować braku zainteresowania swoją osobą.
To, że nie znali okolicy nie miało żadnego znaczenia. Skoro nikt nie wie, gdzie ten cały Hamun jest, to znaczy, że może być wszędzie. A to z kolei oznaczało, że właściwie szukać mogli go gdziekolwiek. Na co tu znajomość okolicy?

-Tymczasem wybacz panie, oddalimy się, żeby się przyszykować- Zgięta w ukłonie próbowła dawać Marvowi i Przeborce znaki, że na nich również pora.
- W porządku, skoro są jakieś tropy to wiemy od czego zacząć - Marv skinął głową, kompletnie ignorując Zenobię. Jak zwykle zresztą. Nie miał w sumie nic przeciwko temu zadaniu, ale to co chciał ugrać, to pieniądze dla kogoś jeszcze. - Ciągle potrzebujemy jednak jeszcze przynajmniej jednej osoby. Czy jak przyjmę kogoś jeszcze, to on również dostanie wypłatę? Poinformuję o tym na pewno przed wyruszeniem.
- Dniówkę owszem; główna kwota się nie zmieni. Kontrakt i przedmioty otrzymacie rano
- odparł mag i wielkopańskim gestem pokazał najemnikom, że mają się oddalić. Tak przynajmniej zrozumiała to Zenobia.
Marv nie przedłużał tej wymiany zdań. Skoro rano to rano. Odwrócił się i bez pożegnań wyszedł.
I postanowił poszukać Leny i reszty, w tym Shavriego, omijając Zenobię raczej szerokim łukiem.

 
Sekal jest offline