Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2017, 23:32   #12
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Jednym z zajmujących miejsce wewnątrz powozu był wysoki i proporcjonalnie zbudowany mężczyzna o krótko ściętych i nastroszonych włosach. Nie były one jednak najbardziej rzucającą się cechą wyglądu leśnego elfa, bowiem jego twarz zdobił klanowy tatuaż wykonany z wielką dbałością o szczegóły. Zajmujący większą część twarzy wzór przyciągał uwagę najpierw, następnie oczy obserwatora kierowały się na szpiczaste końcówki uszu, a wtedy pytanie "dlaczego?" zmieniało się w stwierdzenie "to przecie elf" i mimo dalszego braku zrozumienia pytanie o tatuaż zwykle nie padało.

Z pewnej odległości ten przypominający posturą człowieka elf mógłby zostać za takowego wzięty, chociaż po jakimś czasie dawało się zauważyć niezwykłą dla ludzi lekkość i płynność ruchów, niepokojącą głębię spojrzenia i jakiś kłócący się z młodzieńczym wyglądem wewnętrzny spokój właściwy raczej doświadczonym przez życie osobom. Rzeczywiście choodził już po tym świecie dłużej, niż dożywała większość ludzi, chociaż wygląd dwudziestokilkulatka zdawał się temu przeczyć.

Na pierwszy rzut oka jego ubranie jest zwyczajne - podróżny płaszcz, skórznia, koszula, miękko wyprawione skórzane spodnie i niskie, ułatwiające wspinaczkę buty na wzmocnionej, lecz niezupełnie sztywnej podeszwie. Całość jest utrzymana w kolorach ułatwiających ukrycie się w leśnej gęstwinie - głównie odcienie brązu i zieleni. Gdyby sie przypatrzeć dostrzec można szczegóły wskazujące na inne, niż ludzkie pochodzenie tkanin - misterne hafty i przeszycia dowodzą kunsztu rzemieślników, jakiego próżno szukać w imperialnym zakładzie krawieckim.

Spośród uzbrojenia najbardziej wyróżnia się wykonany z ciemnego drewna i rogu łuk, którego sekret wytwarzania znany jest wyłączne elfom. Broń zdobiona jest delikatnymi rzeźbionymi motywami roślinnymi podobnie, jak utrzymany w tym samym stylu kołczan.

Poza łukiem ma pod ręką przypominający pałasz miecz z minimalistyczną osłoną rękojeści oraz sztylet - obie bronie posiadają roślinne zdobienia, które jednak nie rzucają się zbytnio w oczy.

Raen'drel Ve-ae Marauilasdisdrel - miano pochodzącego z Laurelorn elfa było przez nie-elfy właściwie nie do wypowiedzenia. Stąd też pytany o to, jak się do niego zwracać odpowiadał z uśmiechem - Raen'drel lub po prostu Raen. Na temat dokładnego położenia rodzinnej osady nie wypowiadał się wcale lub udzielał wymijającej odpowiedzi. Był to warunek, którego spełnienie poprzysiągł przed opuszczeniem Lasu i którego zamierzał dotrzymać, choćby za cenę życia.

Klan był wszystkim. I jeszcze do niedawna nie wyobrażał sobie życia na Zewnątrz, jak określali otaczające puszczę ziemie Imperium starsi klanu. Las dawał im wszystko, czego potrzebowali i niewielu elfów podejmowało ciężar życia poza nim. Kurnous miał jednak inne plany wobec młodego wojownika. Kiedy już wyruszył tropem braci dotarł aż do Athel Loren. Zamiast wrócić w rodzinne strony elf poczuł zżrerajacą go od środka ciekawość świata, którego wielkość i złożoność okazały się przerastać jego dotychczasowe wyobrażenia. Oczywiście wieloletnia nauka każdego z nich obejmowała wiedzę o świecie zewnętrznym, ale czym innym jest słuchanie opowieści starszych, a czym innym obejrzeć go na własne oczy. A Raen'drel postanowił poznać go tyle ile tylko zdoła zanim obowiązki wobec klanu wezwą go do Laurelorn.

W Athel Loren spotkał Ellidara, który jako jeden z nielicznych poznał całą historię i zdecydował przyłączyć się do niego. Odtąd podróżowali wspólnie doświadczając tego, czego Stary Świat mógł im zaoferować. Gdy znaleźli się w Wildbaum zaraz po zwycięstwie miejscowych nad zwierzoludźmi i demonem wspólnie postanowili ruszyć w dalszą drogę razem z kilkoma awanturnikami. Tymi samymi, którzy dowodzili obroną wsi i wymiernie przyczynili do zwycięstwa.

Raen'drel z rozbawieniem obserwował wyraźnie uprzedzonego do elfów krasnoluda. Nie dawał po sobie nic poznać, nie wpatrywał się też w brodacza nachalnie nie widząc potrzeby wzbudzania jeszcze większej niechęci tamtego. Pozostali wydawali się być zainteresowani wyłącznie sobą, a obecność elfów chyba im nie przeszkadzała. Raen'drel wyczuwał jednak pewien niepokój, ostrożność a może wręcz podejrzliwość wobec ich dwójki. Właściwie elfy zachowywały się dokładnie tak samo wobec tych, z którymi decydowali się spotkać w Lesie. Tak - w najlepszym wypadku byli podejrzliwi, skąd było blisko do wrogości wobec naruszających prawa elfów i zagrażających puszczy.

Nagłe uderzenie wyrwało Raen'drela z zamyślenia. Wpadł na kogoś naprzeciwko, a ktoś inny wbił się z impetem w niego. Nieuwaga kosztowała go sporo siniaków, a co gorsza - kilka połamanych żeber. Każdy kolejny oddech sprawiał ból, na szczęście ten był do wytrzymania.

Przez wybitą w ścianie dziurę zwinnie wyskoczył na zewnątrz, co przypłacił kolejnym atakiem bólu. Opierając się o przechylony powóz i zagryzając wargi wpatrywał się w ciemność szukając przyczyny zamieszania. W rękach miał łuk, a druga ręka sięgała do kołczanu po strzałę. Jego skromny dobytek mieścił się w niedużym plecaku, leżącym teraz gdzieś wśród tego bałaganu, ale z bronią nie rozstawał się nigdy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline