Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2017, 15:38   #96
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Carmen przyszykowała się do walki wiedząc co nieco o swojej “przeciwniczce”. Panna Corsac była bowiem podobna nieco do Huai i Yue. Silna i ambitna kobieta o władczym charakterze i uporze. Osoba którą niełatwo owinąć sobie wokół paluszka. Owszem, skorzystała z okazji i posmakowała uroków zarówno Carmen jak i jej lokaja. Nie czyniło to jednak ją sentymentalną względem Brytyjki. Ot, chwila zabawy… Nie tak łatwo podbić osoby o tak twardej naturze. Carmen wszak dobrze o tym wiedziała tocząc wszak swój nierówny bój z Huai. Bądź co bądź to nadal bladolica Chinka miała nad nią przewagę. Wszak nie pojawiła się ani razu w hotelu, nie dążyła do kolejnych spotkań i namiętności. I czyniła to z wyraźną premedytacją sadystycznie drażniąc miłość własną Brytyjki. Wszak lady Stone była piękna i świadoma swej urody, uroku, gracji. Takie więc ignorowanie jej atutów przez Chinkę było irytujące, nawet jeśli tylko na poziomie podświadomości.

Andrea Corsac, koneserka i magnatka finansowa była pod tym względem podobna. Była też podobna do samej Brytyjki w swym uwielbieniu dla adrenaliny. Była więc twardym orzechem do zgryzienia. Ale też była użyteczna, nawet jeśli nie interesowała się Egiptem i badaniami archeologicznymi. Z drugiej strony, czy to jednak była prawda?
Ktokolwiek finansował badania Langstroma, nie robił wszak tego z miłości do starożytności i historii. Miał konkretny cel na myśli. Zdobyć klucze do “lędźwi Hekesh” czymkolwiek one były.
Praktyczna i śmiała Andrea wpisywała się w ten schemat. I nie miała interesu, by publicznie okazywać swe zainteresowanie Egiptem, skoro AC starał się utrzymać swą tożsamość w tajemnicy. Może więc nie należy skreślać tak szybko Andrei z listy podejrzanych?


Posiadłość Andrei Corsac była oczywiście zbudowana poza samym Zurychem. Magnatka miała wszak swoje potrzeby, których ściśnięte miasto nie mogło zaspokoić. Posiadłość Corsac wszak była rozległa i oprócz olbrzymiej willi, obejmującej kilka skrzydeł obejmowała kilka budynków gospodarczych, budynek mieszkalny dla służby, laboratorium badawcze, warsztat mechaniczny oraz kilka garaży na maszyny zarówno jeżdżące po ziemi jak i poruszające się w powietrzu. No i jeden duży garaż dla ulubionych lokomotyw wyścigowych Andrei. A skoro były lokomotywy, tu musiała być siatka torów wyścigowych i testowych. To wszystko nie mogło się zmieścić w samym centrum miasta, więc panna Stone wraz ze swoim musiała przejechać taksówką na “przedmieścia” miasta nim dotarła do posiadłości.
Bizantyjskiej zarówno w rozmiarach jak i ozdobach. Za pięknie zdobioną bramą było widać ściany zdobione na wszelki sposób.


Willa lśniła od ozdób, rzeźb zwierząt, motywów roślinnych i zwierzęcych. Taki wysyp ozdóbek elity londyńskie i paryska socjeta mogłaby uznać za bezguście. I pewnie dlatego Corsac tak ozdobiła swoją posiadłość, by pokazać środkowy palec im obu.
“Jestem potężna i bogata i mam w “poważaniu” wasze zdanie”. To mówiła fasada willi o swej właścicielce i jej ego oraz dumie.


Gust samej Andrei było widać dopiero w środku. Gdy opuścili już taksówkę i wkroczyli do posiadłości Corsac, gdy przeszli zdobione bramy i weszli do holu willi, Carmen i Jan Wasilijewicz mogli podziwiać wnętrze willi. Pełne przepychu

[media]http://www.tomsprojects.net/wp-content/uploads/2015/10/000-1-Model-Foyer-hero2-650x488.jpg[/media]

I wyraźne zainteresowanie sztuką gotyku, sądząc po zdobieniach. Także rozmiar robił wrażenie.
Brytyjki i jej lokaja nie powitała żadna deus ex machina, żaden mechaniczny głos nie odezwał się do nich. Jakaś jednak musiała istnieć, skoro drzwi otworzyły się na ich widok podchodzących do nich. Agentka wkroczyła do środka, Rosjanin za nią. Ich kroki rozbrzmiewały echem rozchodzącym się dookoła. Wkrótce do tego echa, dołączyły szybkie kroki bucików na obcasie. Kobieta która się do nich zbliżała nie była jednak Andreą.
Ciemnowłosa kobieta w czarnej sukni z koronkowymi zdobieniami zbliżała się do nich energicznie, równie energicznie kręcąc pośladkami.
- Bonjour mademoiselle, jestem Genevieve Molyneux, ochmistrzyni tej posiadłości. Moim zadaniem jest dbanie tu o wszystko, a w tej chwili spełnianie wszelkich kaprysów panienki.- rzekła z uśmiechem do Carmen nie poświęcając żadnej uwagi Orłowi. - Jest wszak mademoiselle gościem pani Corsac. Kolacja zacznie się za… - zerknęła na wysuwający się dyskretnie ze ściany zegar. - Za pół godziny. Jeśli potrzebuje się pani odświeżyć, to pokój już jest gotowy w tym właśnie celu. Jeśli ma pani inne życzenia, to zostaną spełnione… w miarę możliwości, oczywiście.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-11-2017 o 18:17.
abishai jest offline